Trochę późno jak na gościa. Spojrzałam na zegarek. Była 18:00.
Poszliśmy razem w stronę Wielkiego Domu. Na werandzie siedziała… Rachel? Co ona tu robi?
– Idę stąd. – oznajmiłam Annabeth.
Już miałam się stamtąd oddalić kiedy usłyszałam za sobą:
– Tamida?
Odwróciłam się na pięcie.
– Rachel. – wycedziłam przez zęby.
– To wy się znacie? – zainteresowali się Annabeth i Percy. W tym czasie dziewczyna, o której chciałam jak najszybciej zapomnieć (Rachel) podeszła.
– Tak. – powiedziała. – Niedawno spędziłyśmy razem całkiem przyjemne chwile. – w jej głosie słychać było wrogą nutę.
– Ja bym powiedziała inaczej. – odparowałam.
Posłała mi gniewne spojrzenie.
– Zostaję tylko na kilka dni. – poinformowała nas. – Potem jadę z Mike’m i jego rodzicami na Karaiby.
O nie. – pomyślałam. – Dosyć już tego.
Chciałam się na nią rzucić, ale Annabeth i Percy mnie powstrzymali. Chłopak został z Rachel, a Annabeth zaprowadziła mnie do domku.
Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Zaczęłam energicznie mrugać powiekami, by odpędzić cisnące się do oczu łzy. Rozumiem, że Rachel jako Wyrocznia może sobie przychodzić do Obozu kiedy tylko zechce. Jej obecność nawet bym zniosła, ale nie musiała wspominać o nim…
Moje rozmyślania trwały z kilka sekund, a w tym czasie Annabeth przysiadła się do mnie.
– Hej. – powiedziała – Co jest?
W odpowiedzi potrząsnęłam głową. Chciałam pozbyć się wspomnieni, które powoli mnie zalewały.
– Mnie możesz powiedzieć. – zapewniła córka Ateny kładąc mi rękę na ramieniu.
– To było pół roku temu. – usłyszałam swój własny głos. – Mike i ja chodziliśmy wtedy ze sobą. Byłam w nim do szaleństwa zakochana. Mieliśmy spędzić razem cały dzień w Central Parku. Wszystko zapowiadał się cudownie. Po kilku godzinach chcieliśmy jechać do mnie, kiedy zachciało mi się pić. Mike poszedł do samochodu, a ja do pobliskiego sklepu z napojami. Wracając poczułam się tak jakoś dziwnie. Przez okno zobaczyłam jak Mike całuje się z moją najlepszą przyjaciółką. – tutaj rozpłakałam się. – Zapewne jak się domyślasz była to Rachel. Czułam różne emocje. Najpierw było to niedowierzanie, później wściekłość, a na końcu ból i smutek. Gdy mnie zobaczyli Mike wyrwał się Rachel i zaczął się tłumaczyć, przepraszać mnie. Moja tak zwana przyjaciółka uśmiechała się chytrze. Wylałam na Mika mój napój i odbiegłam. Zatrzymałam się u cioci. To znaczy u Afrodyty. Ona pomogła mi się z tego otrząsnąć. Teraz, kiedy przyjechała Rachel, wspomnienia wróciły.
Annabeth przytuliła mnie. Gdy się odezwała w jej głosie słychać było współczucie i wściekłość.
– Jak ona mogła ci to zrobić?
Byłam jej wdzięczna za to, że próbowała mnie pocieszyć.
– Wiesz co w tym wszystkim było najgorsze? Nie zawahała się, gdy to robiła, chociaż wiedziała ile ten chłopak dla mnie znaczył.
– Jakoś się odegramy. – potrząsnęła głową. – Ona jest…
– Kto jest jaki? – do domku wszedł Percy. – Co się stało? – zapytał widząc mnie całą zapłakaną.
– Nic. – uśmiechnęłam się blado wycierając oczy i policzki.
Annabeth stanęła i złapała Percy’ego za rękę.
– Chodźcie. – powiedziała. – Już jest kolacja.
Spojrzałam w stronę pawilonu. Paliły się pochodnie, a z zewnątrz (było słychać nawet tutaj) dobiegały rozmowy.
– Wy idźcie. Ja muszę trochę pomyśleć.
– Musisz coś zjeść. – namawiała mnie Annabeth.
– No chodź. – dodał Percy. – Nie chce mi się znowu samemu siedzieć przy stole.
– No dobra. Ale wisisz mi przysługę.* * *
Siedziałam przy stole Posejdona, kiedy odezwał się Percy.
– Powiesz mi w końcu co się stało?
– Nie. – odpowiedziałam.
– Czemu?
– Bo to zbyt osobiste.
– Proszę. – zrobił minę szczeniaczka.
– Ty zawsze byłeś taki wścibski? – roześmiałam się.
– Chyba tak. No to co, powiesz?
– Ja nie. Ale poproś Annabeth to ona ci opowie.
– A jeśli nie będzie chciała?
– To powiedz, że ja ci dałam pozwolenie.
Po kolacji poszłam do domku. Marzyłam tylko o tym, by pójść spać. Po kąpieli (wiecie jakie fajne kafelki wybrali do dziewczęcej łazienki?) ubrałam się w piżamę, owinęłam kocem i poszłam do domku.
Wrzuciłam koc do szafy i otworzyłam fontannę. Weszłam do mojego „pokoju”. Zdjęłam walizkę z łóżka i zakopałam się w pościeli. Chwilę później zasnęłam.
Rozdział 8
Wszędzie było biało. Jakbym chodziła po pustce. Przede mną widziałam jakąś kobietę. Nie mogłam określić jak wyglądała, gdyż cała jej postać była rozmazana.
– Muszę się spieszyć. – powiedziała. – Posłuchaj. Jesteś kimś więcej niż tylko heroską.
– O czym ty mówisz? – zapytałam.
– Odpowiedź na to pytanie znajdziesz w jeziorze.
– Okeej. – trochę zaczęłam się bać. – Nie chcę dalej tego drążyć.
– Wiem, że to wszystko może być dla ciebie trudne. Ale niedługo wszystko się ułoży.
– Może. Ale powiesz mi kim jesteś?
– Widać, że nie odpuścisz. Jestem…
Obudziłam się. Ehh… Ten sen była bardzo dziwny. A jednak czułam, że za tym kryje się coś ważnego. Kobieta mówiła, że mam szukać w jeziorze. Sama nie dam rady.
Wstałam podeszłam do bagażu. Wygrzebałam komórkę i spojrzałam na zegarek. 8:00. Ubrałam się w moją ulubioną sukienkę. Była biała w maleńkie czerwone lilie. Założyłam jeszcze złote rzymianki. Włosy związałam w dwa kucyki. Gumki opuściłam na wysokość szyi, a z kitek wypuściłam dwa kosmyki.
Wzięłam szczoteczkę, ręcznik i powędrowałam do łazienek. Kończyłam myć zęby, kiedy weszła Annabeth. Była ubrana w krótkie dopasowane spodenki i T-shirt z małymi wiewiórkami. Wypłukałam usta i powiedziałam:
– Cześć.
– Hej. Rany, wybierasz się gdzieś? – zapytała zadziornie.
Zlustrowałam się wzrokiem.
– Nie.
– To co się tak wystroiłaś?
Wystawiłam jej język. Roześmiała się.
– Afrodyta zawsze mnie uczyła, że niezależnie od sytuacji trzeba dobrze wyglądać.
– Tak. To cała ona. A powiedz. Co ona robiła u was w domu.
Dobrze, że myłam właśnie twarz. Trochę to przedłużało chwilę, którą mogłam przeznaczyć na sformułowanie odpowiedzi.
– Od kiedy pamiętam, przychodziła do nas podając się za moją ciocię. Kiedy miałam jakieś problemy, zachowywała się tak, jakby to była jej wina. Nigdy nie wiedziałam o co jej chodzi.
Wyszłyśmy z łazienki i kierowałyśmy się do domku numer 3.
– Musimy się tego dowiedzieć. Wiesz pewnie, że ja nienawidzę czegoś nie wiedzieć, prawda?
– Tak. A właśnie. – przypomniało mi się. – Chodzi o mój sen. A ty musisz mi pomóc.
– No to o co chodzi?
Byłyśmy na werandzie, więc powiedziałam:
– Zaczekaj tu. Zostawię tylko swoje rzeczy.
W domku zastałam Percy’ego.
– Hej. – odezwał się.
– Cześć. Co robisz?
– Czytam. – odpowiedział.
– Wow. Czy ty kiedykolwiek to robiłeś?
– Tak. Ale tylko lektury szkolne. Teraz Annabeth kazała mi zacząć w wolnych chwilach. – skrzywił się, a ja roześmiałam.
– Nie chce ci się, co?
– Nie bardzo.
– To chodź. Przydasz się na coś.
– Na co?
– Wytłumaczę wam po drodze. Wam czyli tobie i Annabeth. – dodałam szybko wiedząc jakie pytanie zamierzał zadać.
Wstał i podszedł do drzwi.
– Pamiętam o co nas prosiłaś. Zostaniesz tutaj na chwilę.
Ooo. Już rozumiem. Uśmiechnęłam się.
– Kumam.
Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. „Musimy szukać w jeziorze. – pomyślałam. – Tylko czego?”
Z zamyślenia wyrwała mnie Annabeth.
– Tami, chodź. Miałaś nam wyjawić ten swój sen.
Poszliśmy nad jezioro, a ja wyjaśniłam im w skrócie całą sytuację.
– Czyli mamy odnaleźć coś w tym jeziorze. Chociaż nawet nie wiesz co to jest? – upewnił się Percy.
– Tak. Pomożecie?
– Pewnie. – zapewniła córka Ateny.
Weszliśmy do jeziora (wiecie jak fajnie jest oddychać pod wodą?), a Percy utworzył bańkę powietrza dla Annabeth. Rozdzieliliśmy się w różne strony. Kiedy któreś coś znajdzie mieliśmy wysłać prąd wodny (ja i Percy), a Annabeth miała uderzyć trzy razy w ściankę bańki.
Minęło chyba z pół godziny od rozpoczęcia poszukiwań. Miałam skręcić w prawo, kiedy coś błysnęło mi przed oczami. Podpłynęłam bliżej i zobaczyłam naszyjnik. Znalazłam! Posłałam dwa prądy wody do Percy’ego i Annabeth.
Chciałam lepiej przyjrzeć się temu naszyjnikowi. Kiedy go dotknęłam przed oczami pojawiła mi się ciemność.
CDN
wow, to jest po prostu genialne 😀
super. Ale czy Rachel jako wyrocznia nie powinna mieć chłopaka?
Właśnie, Rachel chyba nie powinna mieć chłopaka itd.
Ale pomijając tą sprawę jest SUPER!
No zgadzam się z Natką, ale tak poza tym, to fajne!
temida, temida, temidaaa! to jest conajmniej boskie.
No to jest pene- Rechel zdeczydowanie nie powinna mieć chłopaka. Ale opowiadanie jest SUPER!!! 😀 😛
do Thalia..
Jaka Temida ? Moja bohaterka nazywa się TAMIDA przez A
pene- pewne…
Mega!!!!!!!!!!!!! To jest takie fajne opowíadanie!!!!!!!!!!! Ale Rachel nie powinna miec chlopaka…
Dlaczego nie może mieć chłopaka? Kto tak powiedział? A op. świetne! 😀
super!!!!
Chyba jesteś ciut uprzedzona co do Rachel no nie? 😉 A szukanie naszyjnika i ta nagła ciemność.. cóż umiesz stopniować napięcie!! Pisz dalej!! 😀
Supeeeeeeeeeeer!
Suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I wgl, ale Rachel nie może mieć chłopaka bo skończy jak matka Nica i Biancy.
super