Wraz z Annabeth i Percym (Grover po przyjeździe oddalił się jak najprędzej) weszliśmy na werandę Wielkiego Domu. Było identycznie jak w książkach. Chejron i Pan D. siedzieli przy stoliku i grali w karty. Koło Dionizosa stała dietetyczna cola.
– Cześć Chejronie. Panie D. – palnęłam bezmyślnie. – Ja tylko zgadywałam. – dodałam pośpiesznie.
– Nie szkodzi, Tamido. Afrodyta była tu i wszystko mi wyjaśniła. No, prawie wszystko.
– Tak. Nawet mi nie chciała nic wyjawić. – mruknął Dionizos, a potem odszedł w stronę pól truskawek.
Pewnie nie chciała powiedzieć o moim boskim rodzicu. Ale i tak zapewne jestem córką Posejdona.
– Rozumiem. – udałam zawiedzioną.
– Ale przecież… – zaczął Percy. Nie skończył, gdyż Annabeth zatkała mu usta dłonią.
„Dziękuję” powiedziałam do niej bezgłośnie. W odpowiedzi uśmiechnęła się.
– Tak więc chyba wiesz gdzie co jest, prawda?
– Jasne.
– Co? – zapytał Percy. – Przecież ona nigdy tu nie była.
Jak zwykle nic nie kumał. Może to i lepiej…
– Otóż Tamida…
– Nie. – powiedziałam.- To znaczy, możesz nic na razie nie mówić?
– Oczywiście.
Pozostali gapili się na mnie. Niemal widziałam jak trybiki w mózgu Annabeth pracują.
– Gdzie mam iść? To znaczy nie w która stroną tylko, no wiesz.
– Wiem. – centaur uśmiechnął się. – Zostaw swój bagaż w domku Hermesa. Dzisiaj lub za maximum 3 dni przeniesiemy cię gdzieś indziej.
-Dzięki Chejronie. – Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam we wskazaną mi stronę.
* * *
Stanęłam na małej werandzie przed domkiem Hermesa. Postawiłam bagaż i zapukałam do drzwi. Spojrzałam jeszcze na siebie. Dobrze, że przed wyjazdem zdążyłam się przebrać.
Otworzył mi dobrze zbudowany chłopak z brązowymi włosami. Z wyglądu twarzy wywnioskowałam, że jest to jeden z braci Hood.
– Cześć. – uśmiechnęłam się. – Chejron mnie przysłał.
– Cześć. Jestem Travis. Wchodź.
Chwyciłam torbę i weszłam do środka. Było o wiele mniej herosów niż sobie wyobrażałam. Ale i tak było tam strasznie głośno.
– Wow. – mruknęłam. – Jak tu pusto.
– Coś mówiłaś? – zapytał Travis.
– Nie.
– Słuchajcie. – krzyknął syn Hermesa, a rozmowy natychmiast ucichły. – To jest… Jak się nazywasz?
– Tamida Darkness. – odpowiedziałam.
Z całego pomieszczenia dobiegły słowa powitania. Nagle w drzwiach pokazała się Annabeth.
– Tami – powiedziała – chodź. Musimy pogadać.
– Okeeej.
To nie brzmi najlepiej.
Poszłyśmy się przejść po plaży. Jezioro wyglądało dzisiaj tak spokojnie. Usadowiwszy się na piasku zapytałam:
– To co chciałaś?
– Chciałam się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. No bo zachowujesz się jakbyś miała jakiś sekret.
– No… Niby masz rację, ale to nie jest tajemnica. Po prostu spędzę tutaj całe wakacje i nie chcę wyjść na świruskę.
– Chyba rozumiem. Ale jeśli zostawię to dla siebie to powiesz mi?
– Chyba bym mogła. Otóż kilka miesięcy temu w moim pokoju znalazłam książki. Były napisane oczami Percy’ego i opisywały wszystkie wasze przygody, rozmowy, itp.
-Wszystko?
– Tak.
– Super. Nie będę musiała sama o sobie opowiadać.
– Nie uważasz, że to dziwne?
– Nie. Życie herosa zawsze jest pokręcone. Wiem coś o tym. – roześmiała się, a ja jej zawtórowałam.
Wtem usłyszałam za sobą czyjś głos:
– Cześć mądralo.
Obejrzałam się i zobaczyłam dobrze zbudowaną dziewczynę. Razem z nią były jeszcze dwie inne podobne do niej.
– Clarisse. Mogłabyś dać spokój? Czy to, że walka z Panem Czasu się skończyła to ty musisz znowu być wredna? – zapytała córka Ateny.
– No oczywiście. Przecież moim ojcem jest Ares. A kogóż mu tu mamy? – zwróciła się do mnie.
– Clarisse, – powiedziała Annabeth. – nie chcesz chyba, żeby historia się powtórzyła.
– O co ci chodzi?
– Nie pamiętasz już sytuacji w łazieńce kilka lat temu?
Clarisse miała taką minę, że nie mogłam się nie roześmiać.
– Szukasz kłopotów? – warknęła.
– No oczywiście. – spróbowałam naśladować ton jej głosu.
W tej chwili dziewczyna rzuciła się na mnie. W samą porę zdążyłam zrobić unik. Spojrzałam na Annabeth, która tylko kiwnęła znacząco głową. Wyciągnęłam rękę w kierunku jeziora. Ze zbiornika wyskoczyła kula wody wielkości mojej garderoby. Czyli całkiem spora. Odwróciłam się ku córce Aresa. Wokół nas zebrali się chyba wszyscy herosi z Obozu. Bez większego myślenia rzuciłam kulę wody w stronę Clarisse i jej sióstr. W jednej sekundzie dziewczyny znalazły się w moim „pocisku”. Trzymałam je tam kilka sekund, po czym pstryknęłam palcami i kula się rozleciała.
Córki Aresa pluły wodą i przeklinały. Wszyscy zaczęli się śmiać, ale nagle przestali. Patrzyli się w coś ponad moją głową. Podniosłam wzrok i zobaczyłam trójząb. Znak Posejdona. Czyli Percy i Annabeth mieli rację. Wzruszyłam tylko ramionami. Podeszłam do córki Ateny i wzięłam ją pod łokieć.
-Ostrzegałam cię. – powiedziała do Clarisse.
Śmiejąc się poszłyśmy do pawilonu.
Rozdział 6
W pawilonie zastaliśmy Chejrona.
– Witajcie dziewczyny. – powiedział. – Widzę, że zrodziła nam się nowa przyjaźń.
Spojrzałyśmy po sobie, a Annabeth uradowała mnie swoją odpowiedzią.
– Chyba można tak powiedzieć. Prawda przyjaciółko?
– No pewnie. – zaczęłyśmy się śmiać.
– Słyszałem co się stało na plaży. – zagadną centaur.
– Ja przepraszam. To był taki impuls. – spuściłam głowę.
-Nie o tym mówię, ale i tak nie szkodzi moje dziecko. – pocieszył mnie. – Najwyraźniej dzieci Posejdona tak mają. A tak przy okazji. Travis przeniósł twoje rzeczy do domku numer 3.
– Dzięki. – spojrzałam na Annabeth. Widziałam w jej oczach hmmm… zmieszanie. Ale czekaj… – Chejronie?
– Tak?
– Czy jeśli bogowie istnieją, to czy zaklęcia, czary itp. też?
– Naturalnie. A czemu pytasz?
– No, interesuję się tym i chciałabym wypróbować kilka z moich zaklęć.
Centaur tylko pokiwał głową. Chwyciłam rękę Annabeth i powiedziałam:
– Chodź. Pomożesz mi.
Popędziłyśmy do domku Posejdona.
* * *
Z rozmachem otworzyłam drzwi i razem z córką Ateny wpadłyśmy do środka. Obejrzałam się po domku.
– Wow. Fajnie tu. – skomentowałam.
Percy siedział na swoim łóżku i coś przeglądał. Obrócił się i powiedział:
– Cześć wam.
– Hej. – odpowiedziałam.
Annabeth pocałowała go i usiadła koło niego.
– To twoje? – zwrócił się do mnie Percy.
Podeszłam do nich. O nie… To były moje szkice. Poza zaklęciami interesuję się również architekturą. Lubię projektować, ale nigdy nie miałam odwagi by komuś to pokazać.
Od razu wyrwałam mu zeszyt i zdzieliłam nim Percy’ego po głowie. Nie żebym się przechwalała, ale siłę mam sporą.
– Ała. – jęknął. – A to za co?
– Za ruszanie moich rzeczy. Jesteś moim bratem, więc powinieneś się przyzwyczaić.
Annabeth parsknęła śmiechem.
– I pomyśleć, że jest od ciebie młodsza.
– Dobra. – oznajmiłam. – Dość tych pogaduszek. Percy…
– Co? – wciąż rozcierał sobie głowę, ale nie wyglądał jakby był na mnie zły.
– Nie chcę być niegrzeczna, ale czy mógłbyś wyjść na trochę? Będziemy robić mały remont. – o mało nie wybuchłam śmiechem widząc jego minę.
– Okej. – poddał się. – Ale obiecaj mi coś.
– Słucham?
– Niech będzie tak fajnie, jak te twoje szkice. I wiesz co? Mogłabyś zbudować tutaj taką fontannę jak na stronie ósmej. – uśmiechnął się.
– Spoko. Zobaczę co da się zrobić. – zarumieniłam się.
Annabeth chyba wzruszona zachowaniem chłopaka pocałowała go. Musiałam odchrząknąć, żeby przestali się obściskiwać.
– Słuchajcie. Dopiero co rozstałam się z chłopakiem, więc proszę… nie róbcie więcej tego przy mnie. – ta. Ten idiota Mike. Ale to inna historia. Dawno zamknięta.
Kiedy drzwi się za nim zamknęły, córka Ateny wyraziła mi wyrazy współczucia.
– Ła tam. Cieszę się, że tak się stało. Ten chłopak wspiął się już na szczyt kretynozy.
Przez chwilę przypominałam sobie zaklęcie. Miało ono na celu oddzielenie domku na kilka części. Nie było trudne.
– Annabeth.
– Hm?
– Wiesz gdzie jest jakieś prześcieradło, koc czy coś w tym rodzaju? Tylko musi być wieeeelkie.
– Jasne. Zaraz wracam.
Ja w tym czasie pobiegłam do Travisa. Znalazłam go w kajaku na jeziorze. Stworzyłam potężną fale, która wypchnęła łódkę na brzeg.
-Ej. – pożalił się.
– Potrzebuję twojej pomocy. Zwędzisz mi kilka rzeczy?
Oczy zabłysły mu z podniecenia.
– A co konkretnego?
– Truskawki, trochę lawy, miętę i kawałek sierści konia.
– Z sierścią może być trudno. Ale kręcą mnie nowe wyznania. Czekaj tutaj na mnie. Będę za jakieś 20 minut.
– Tyle ci wystarczy?
– Pewnie.
Kiedy odszedł wskoczyłam do wody. Jak dobrze, że dzieci Posejdona mokną tylko wtedy jeśli chcą. Szukałam muszelek potrzebnych do zaklęcia. Gdy uzbierałam tyle ile potrzeba wynurzyłam się z wody i weszłam na ląd. Travis już tam na mnie czekał.
– Masz. – powiedział wręczając mi ciężką torbę. – Lawa jest w tej puszce po farbie, a sierść w tej mini torebeczce. Taaa. Chejron prawie mnie kopnął.
– Dzięki – odpowiedziałam. – Mam u ciebie dług wdzięczności. Do zobaczenia.
Zeszłyśmy się z Annabeth równocześnie pod drzwiami domku numer 3. Wiedziałam, że to ona, bo trzymała wielki koc, który zasłaniał ją całą.
– Otworzysz drzwi? – zapytała.
– Tak. Jasne.
Potrzymałam jej koc, żeby się czasami nie potknęła.
– Skombinowałam jeszcze linę. Pomyślałam, że może się przydać. – oznajmiła, kiedy położyła materiał na ziemi.
– No rzeczywiście. Zapomniałam o niej. Dzięki. – odpowiedziałam.
– Od tego ma się przyjaciół. Pamiętają o czymś, o czym inni zapomnieli.
Parsknęłam śmiechem. Ostatnio jakoś często się śmiałam.
– Okej. No to do roboty.
Naciągnęłyśmy koc na linę. Przyczepiłyśmy je do sufitu, tak by tworzyły coś na podobieństwo ściany. Kiedy skończyłyśmy, zmieliłam ze sobą truskawki, odrobinkę lawy, wszystkie muszle, które zebrałam, listki mięty, sierść Chejrona (nie chcę wiedzieć gdzie się ona na początku znajdowała) i kilka kropli wody. Oblałam tą mazią koc. Po kilku minutach zmienił się on w niebieską ścianę. Miał wmurowane w sobie miliony małych i dużych muszelek.
– Wow. – odezwała się Annabeth. – To jest piękne.
Podeszła do naszego dzieła. Zaczęła po nim wodzić palcami.
– Percy’emu się na pewno spodoba. – powiedziała.
– Być może, ale to jeszcze nie wszystko.
Z zeszytu wyrwałam rysunek fontanny, o który prosił mnie mój brat (nawet w myślach dziwnie to brzmi). Przywiesiłam rysunek dokładnie w centralnej części ściany i polałam go lawą, mówiąc:
Figura volo creo quod vivit naturalis
habere tactum est sermo retro edidit currentis
Sint fiat in virtute Hecate.
Poczułam jak wiatr rozwiewa mi włosy. Chwilę później stała przede mną fontanna. Prawdziwa fontanna z mojego rysunku. Była wielkości normalnych drzwi.
– Ale super! – wykrzyknęłam. – Udało mi się!
Annabeth, która dotychczas trzymała puszkę z pozostałością lawy w środku, wypuściła ją z dłoni. Zawartość pojemnika wylała się na drewnianą podłogę. Jak myślicie co się stało? Oczywiście posadzka zaczęła się palić. Zareagowałam natychmiast. Wylałam wodę z fontanny na ogień. Na szczęście płomienie nie zdążyły się rozrosnąć. Na pamiątkę pozostała tylko mała dziura w podłodze.
Przyklękłam i obejrzawszy dokładnie pozostałość po tym mini pożarze powiedziałam do Annabeth:
– Przyznasz, że jak na córkę Ateny, to to nie było zbyt mądre.
– Przepraszam, – odpowiedziała ze skruchą – ale przestraszyłam się tego hologramu nad twoją głową.
– Że co?
– No, przez chwilę na tobą pojawił się jakiś niewyraźny znak. Był za bardzo rozmazany, żebym mogła rozpoznać co to było.
– Ugh. Ja rzeczywiście jestem dziwna. Możemy to zostawić dla siebie? Dopóki to się nie powtórzy.
– No ja nie… – podniosłam znacząco brwi. – Okej. Nie każesz mi przysięgać na Styks? – zapytała po chwili milczenia.
– A po co? Zaufam ci.
Do domku wpadł zdyszany Percy.
– Rany. A gdzie drzwi? – zapytał wskazując głową ścianę.
Podeszłam do fontanny, złapałam za wystającą muszelkę i pokazałam mu przejście.
– Ta da. – powiedziałam.
– A tak przy okazji. Co się stało? – spytała Annabeth. – Przybiegłeś strasznie zdyszany.
– No tak. Chejron kazał mi was przyprowadzić. Mamy gościa.
CDN
Super! Zaje-fajne, pisz dalej! Nareszcie napisałaś takie dłuuuugie opowiadanie:) Mam tylko jedno zastrzeżenie: dlaczego ona potrafiła czarować? Mniejsza z tym. Jej matką na 1000 procent jest Atena. A tak wgl, to PIERWSZA!!!
Kiedy będzie dalsza część Nocy Kairu????????? To takie fajne opowiadanko!!!!!!!!!!!!!!
Ekstra,fajne.Czekam na więcej.Fajny pomysł z tym,że czytała książki o Percym.
ŚWIETNE!!!
Czepiam się tylko i wyłącznie o „Bez większego myślenia”- chyba raczej „bez namysłu”.
Bardzo podobało mi się „powitanie” Clarisse. Tylko tak dalej!!!
Genialne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Boskie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I Herosowe 😉
To jest SUPER!!!
Tylko czemu ona potrafi czarować? Może ten hologram nad nią to był znak Hekate?
Pisz dalej!!! 😀
Nie będę mówić w prost, ale Korsyka ma trochę racji, a za tym idzie coś więcej ;]
myslę, że wiem, choć nie jestem pewna, myślę, że ty wiesz co ja myślę, że wiem i co wiem… yyy, trochę skomplikowane zdanie ale co tam, myslę, ze mnie zrozumialas… tylko ze cos mi tu znowu nie pasi… ale juz o tym pisalam.
Swietne opowiadanie, tak wgl. noc kairu byla (i jest ) swietna, ale to jest lepsze…
TO JEST PO POSTU BOSKIE !!!!!!!
PO 1 : CZYTAŁA KSIĄŻKI O PERCYM
PO 2 : ŚWIETNIE POWITAŁA CLARISSE
PO 3 : MA MOŻLIWIE 2 MATKI + OJCIEC = ATENA/HEKATE+ POSEJDON!!!!
PO 4 : CAŁA RESZTA
TO JEST NAPRAWDĘ SUPER!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BŁAGAM O WIĘCEJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Trochę za szybko się zaprzyjaźniła z Annabeth. Ale tak to fajne. Miło, że wykorzystałaś łacinę do zaklęcia, ale czy to nie powinno być po grecku?
Kurcze, nie znam takich epitetów żeby to opisać… O mam, to jest bosko-herosowo- fantastyczne… Nie, to jest za słabe, TO OPOWIADANIE JEST PO PROSTU EXTRA!!!! 😛
Genialne!! Podobają mi się jej przemyślenia… są takie… naturalne. Bardzo fajowe opowiadanko!!
Fajne, bardzo mi się podoba.
Czaderskie, jakby powiedziała moja przyjaciółka, ale ja dodam jeszcze: extra, świetne, boskie, herosowe iii…cudaśne!!!!
genialne