Obudziłam się ze wschodem słońca. Wszyscy jeszcze spali. Nie miałam zamiaru nikogo budzić, więc skorzystałam z okazji i poszłam się umyć i ubrać. Założyłam na siebie ¾ dżinsowe spodnie i pomarańczową koszulkę ze skrótami CHB. Znalazłam ją na krześle przy moim łóżku. Na rękę przewiesiłam sobie moją magiczną bransoletkę, a na nogi założyłam trampki. Włosy szybko jakoś rozczesałam i wyszłam z domku. Poszłam się przejść na plażę. Tak się stało, że na pomoście siedział David. Podeszłam do niego.
-Cześć
-Cześć –powiedziałam –co ty tu robisz?
-no, a ty?
-pierwsza spytałam –uśmiechnęłam się
-ja po prostu sobie siedzę, bo nie mogłem spać, a ty?
-ja tak samo. Wiesz nie wiedziałam, że znasz Matta
-poznałem go w szkole w 4 klasie. To on wprowadził mnie w ten świat.
-aha, a co to są za koraliki na twojej szyi, bo widziałam u innych takie same tylko, że niektórzy mieli 2 lub nawet 5?
-Te koraliki oznaczają lata spędzone na obozie. Każdy dostaje tu taki tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego.
-fajnie, to ty ile masz teraz lat?
-ja mam 14, a ty?
-ja mam 13 –uśmiechnęłam się. Po chwili usłyszałam kogoś biegnącego w stronę Dużego domu. Wymieniliśmy spojrzenia z Davidem i się podnieśliśmy zaczęliśmy iść w jego stronę. –Co się dzieje? Czy coś się stało?
-najwyraźniej –jego mina spochmurniała.
Gdy doszliśmy do wielkiego domu to Chejron rozmawiał z tym chłopcem. Był bardzo ładny. Miał jasne blond włosy i błękitne jak czyste niebo oczy. Przy spodniach miał przypięty miecz. Był cały zasapany.
-Chejronie, co się dzieje? –spytał David
-Mamy problem. Na granicy obozu w lesie jest jakiś potwór, którego nie kojarzę.
-No to chodźmy do niego –zaproponowałam
-Dafne, nie wiemy, co to jest za stwór
-No dobrze Chejronie, ale zaraz może się tu przedostać.
-No dobrze, Patrick was zaprowadzi.
Cała nasza trójka ruszyła w stronę lasu. Gdy doszliśmy do granicy, próbował się przedrzeć na nasz teren. Był ogromnym dzikiem. Nagle przypomniało mi się, co to jest za stworzenie czytałam o nim.
-Chłopaki, już wiem, co to jest za stworzenie. To jest… -Nie zdążyłam dokończyć, bo pokonał granice obozu. Rzucił się na naszą trójkę. Patrick użył swojego miecza przypiętego do pasa, a David zdjął pierścień ze swojej ręki i powiedział po cichu coś po grecku. Nagle w jego dłoni ukazał się potężny miecz. Tylko ja zostałam bez broni. Nagle, gdy ogromny dzik rzucił się na mnie w mojej ręce wyrósł sztylet z mojej bransoletki. Chwyciłam go mocniej i zaczęłam go ciąć. Chłopcy uczynili to samo. Potwór, był jednak bardzo silny, nawet zbyt silny i mnie powalił. Upuściłam mój sztylet, który natychmiast zmienił się w bransoletkę. Właśnie miałam zostać zjedzona, albo, co gorsza przygnieciona przez potwora, gdyby nie Patrick, który wbił na tyle głęboko miecz, że zabił dzika, który rozpuścił się w drobny mak.
-dzięki… – powiedziałam zdyszana
-nie ma sprawy, żyjesz David?
-tak, dzięki za troskę –powiedział dość szorstko.
-o nie! –krzyknęłam łapiąc się za brzuch.
-co się stało? –spytał David
-mój brzuch… -podwinęłam bluzkę i zobaczyłam na brzuchu duże zadrapanie. Pewnie musiał to zrobić, gdy stanął kopytem na mój brzuch. Chłopcy mieli przerażone miny.
-Patrick, bierzemy ją do szpitala obozowego.
-no, co ty
David mnie podniósł, a Patrick zdjął swoją koszulkę i porwał ją na kilka kawałków. Obwiązał je wokół mojego brzucha. Po chwili ruszyliśmy w stronę obozowego szpitala. Po 5 krokach Davida, zemdlałam.
Gdy się obudziłam leżałam na łóżku z podwiniętą bluzką. W miejscu zadrapania miałam bandaż. Obok mnie siedział David, ale spał, bo miał zamknięte oczy. Nagle zauważyłam, że trzyma mnie za rękę. Lekko się zaczerwieniłam, więc wyjęłam rękę z jego dłoni. Musiał to poczuć, bo się obudził. Spojrzał na mnie.
-Hej, długo spałaś –uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic.
-Jak długo? –Zmarszczyłam brwi
-No 2 dni, to chyba sporo czasu?
-no, ale … -nie dokończyłam, bo się chwyciłam za brzuch i zgięłam w pół –ał , boli
-masz wypij to, zaraz wrócę –podał mi złoty puchar z nektarem i ambrozją.
-dokąd idziesz? –Spytałam
-Idę obudzić Patricka, wiesz jest niezłym lekarzem.
-dobrze –nawet nie zauważyłam, że jest ciemno
Czekałam jakieś 30 minut, gdy wreszcie przyszli.
-no hej Dafne- powiedział Patrick
-hej, powiedz, że z tego wyjdę –uśmiechnęłam się
-no wyjdziesz z tego bardzo szybko, właściwie rano będziesz mogła iść, bo twoje zadrapania już prawie zniknęły
-świetnie, ale będę mogła ćwiczyć na arenie?
-no, a teraz mi powiedz, co to było za zwierze, co cię tak urządziło, bo Chejron nie ma pojęcia.
-ja też chcę bardzo wiedzieć –wtrącił David
-to był dzik kaledoński –stwierdziłam
-jaki? –Spytali chórem
-kaledoński, to dzik, którego Artemida wysłała na ziemię, ponieważ król yyy… chyba Kalidon nie złożył jej żadnej ofiary.
-ona ma racje –odezwał się ktoś wchodząc do szpitala. Był to Chejron. Nagle z tymi słowami nad moją głową ukazała się srebrna sowa. Znak bogini Ateny, która uznała mnie tej nocy za swoją córkę.- no proszę widocznie Atena cię uznała, zawsze tak jest gdy jej dziecko wykaże się czymś naprawdę mądrym. No to rano możesz się przenieść do jej domku, a teraz jak sądzę przyda ci się sen.
-Chejron ma rację musisz odpocząć –wtrącił się Patrick
-no dobrze to się trochę prześpię, ale mam prośbę do ciebie David
-jaką? –zmarszczył brwi
-idź do swojego domku się przespać i przyjdź dopiero rano, dobrze?
-no dobrze –uśmiechnął się
Wszyscy wyszli i zostawili mnie samą. Nie mogłam zasnąć. Byłam lekko podekscytowana tym, że jestem córką Ateny. Jednak po chwili zasnęłam. W moim śnie znalazłam się w tej samej jaskini, co wtedy. Znowu patrzyłam na tego chłopaka przykutego do skały. Tym razem była tylko jedna harpia, która spała. Chłopak patrzył się prosto na mnie. Nie mógł ruszać rękami, więc napisał coś na ziemi. Nie mogłam za dobrze odczytać, więc jedyne, co zrozumiałam to Manklcan. Podejrzewałam, że tam pisze Manhattan. Nagle harpia musiała usłyszeć, że chłopak coś rysuje na ziemi. Podeszła do niego i coś krzyknęła. Nagle odwróciła się w moją stronę i …
CDN
NIe kończ w takich momentach plis !!! Opowiadanie bardzo fajne :)))
Super! Ale trzyma w napięciu:) NIE KOŃCZ W TAKIM MOMENCIEEEEEE!!!!!!!!!! Winter ma racje, ale opowiadanie świetne:D
Bardzo fajne opowiadanie:) ale błagam nie kończ w takim momencie!!!!!!
No to jest herosowe i boskie i wgl. Świetnie napisane, chociaż przydały by się duże litery i znaki interpunkcyjne w dialogach. Nie mogę się doczekać CD!!!
Znaki interpunkcyjne i duże litery jak zaczynasz dialog!
No i fajnie by było jakbyś dodała więcej opisów, bo masz ich strasznie mało.
Ale opowiadanie fajne.
Pisz dalej 😉
moje ulubione!
Trzyma w napięciu!! Ale czemu ona nie powie o śnie Chejronowi?
Taka sugestia asklepidki: gdyby schabowiec tak duży, jak sugerowałaś stanął jej na brzuchu, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że by nie przeżyła. Ale może nie nacisnął całym ciężarem… Tfu tfu! Rany brzucha to paskudna sprawa…
wooooooow podoba mi się