Rozdział 1
Siemanko! Opowiem wam o dziewczynie, która żyła zwyczajnie do pewnego czasu. Ma na imię Dafne Rain. Skończyła niedawno 13 lat. Mieszka z macochą Eve i ojcem Wiliamem Rain, który interesuje się mitami całego świata. Jednak najwięcej zajmuje się greckimi. Za to Dafne uwielbia się uczyć. Jednak ma małe problemy z czytaniem. Ciągle zdarzają się jej dziwne rzeczy. Kiedyś na wycieczce szkolnej spotkała stworzenie z głową lwa, ciałem kozy i ogonem węża. Ledwo uszła z życiem. Jeśli chodzi o wygląd to ma ¾ włosy w kolorze czarnym jak jej ojciec. Oczy szare, skórę gładką i jasną. Na szyi ma znamię w kształcie plamki. Również uwielbia tak, jak ja lody czekoladowe. Ma młodszą siostrzyczkę. Jest bardzo słodka. Ma na imię Lucy i ma 5 latek. Eve jest jej mamą. Razem z jej (Dafne) tatą tworzą bardzo piękną rodzinę. Czasami ona czuje się odrzucona. Wiecie, zdradzę wam sekret. To ja jestem tą odrzuconą. Jednak to było moje najmniejsze zmartwienie.
Zaczęło się w ostatnim dniu szkoły. Gdy wstałam i się dowlokłam do łazienki czułam, że zaraz zwymiotuję. Musiałam zjeść za dłużą pizzę wczoraj wieczorem. Jednak po chwili mój brzuch się uspokoił. Zerkając na lustro widziałam, że moje włosy są całe poskręcane. Rozczesywanie zajęło mi dłuższą chwilę niż zakładanie długich, jasnych dżinsów i czarnego, zwykłego t-shirtu. Wychodząc z łazienki od razu wepchnęła się Lucy. Śmiesznie biegła. Weszłam do kuchni i poczułam zapach grzanek. Od razu zrobiłam się głodna.
-Hej Dafne, głodna?- spytała Eve
-no pewnie- uśmiechnęłam się. Nagle zaburczało mi w brzuchu z czego się zaśmiał mój tata wchodząc do kuchni. Usiadłam przy stole razem z tatą.
-Wiesz Dafne, chce cię wysłać w tym roku na obóz.- Spochmurniał mój ojciec. Zaczęłam się zastanawiać, że skoro mnie chce wysłać na obóz to czemu jest taki smutny.- Pojedziesz tam razem z Mattem.
Matt to mój najlepszy kumpel. Ma brązowo ciemne włosy i zielone oczy. Uwielbia meksykańskie jedzenie i kawę. Jednak nie rozumiem jak on może pić kawę w naszym wieku. Jemu mimo to nie przeszkadza.
-Do jakiego obozu? – Spytałam z ciekawością
-Powiem ci jak wrócisz do domu- Gdy to powiedział wyszedł do drugiego pokoju. Zastanawiałam się do jakiego obozu jadę. Zjadłam w ciszy moje śniadanie. Poszłam do pokoju się spakować. Lucy bawiła się laleczkami i moją starą maskotką w kształcie sowy. Założyłam granatowe trampki, cienką bluzę w kolorze żółtym. Na rękę przewiesiłam sobie bransoletkę z koralikami, na których było napisane „D-A-F-N-E”. Włosy spięłam w wysoki kucyk. Ruszyłam w stronę drzwi gdy nagle zadzwonił mój telefon.
-halo
-cześć, tu Matt
-Hejka, gdzie jesteś? – spytałam myśląc, że znów będę na niego czekać
-na dole, możesz już schodzić
-okej, to na razie
-pa- wreszcie się nie spóźnimy
Zeszłam szybko na dół, a Matt siedział sobie na ławce po drugiej stronie ulicy. Był dziś ubrany jak zwykle w dżinsy i ciemno zielony t-shirt. Przebiegłam przez ulice do niego.
-Hej, myślałam, że będziesz na dole, a nie na dole po drugiej stronie- powiedziałam uśmiechając się.
-Sorry, ale ta budka z hot dogami mnie przyciągnęła.
Rzeczywiście, nie zauważyłam wcześniej tej budki. Chyba pierwszy raz ją tu postawili. Sprzedawali w niej hot dogi z sosami mega ostrymi. Więc zrozumiałam czemu go ta budka tak przyciągnęła.
-no dobra panie hot dog idziemy do szkoły. – zaśmiałam się
-dobra, pan hot dog to może być moja ksywa.- uśmiechnął się
Ruszyliśmy w stronę szkoły powoli. Jednak doszliśmy raz dwa. Zapomniałam, że szkoła jest 1 przecznice dalej. Gdy już byliśmy na miejscu, zaczęły się lekcje. Pierwszy polski, druga matma. Mam fart bo ją uwielbiam. Gdy liczę to zapominam o wszystkim. Potem miały być 2 wf-y i angielski. Na wychowaniu fizycznym mieliśmy nowego nauczyciela. Nie rozumiałam po co skoro to ostatni dzień szkoły. Nauczyciel nazywał się pan Bein. Był wysoki i umięśniony. Twarz miał szkaradną. Taką oszpeconą.
Zaczęliśmy grać w zbijaka. Matt i ja byliśmy razem z grupką dzieciaków. Nauczyciel też grał. Był w drużynie przeciwnej. Gdy graliśmy cały czas walił prosto we mnie. Wkurzona postanowiłam, że też rzucę w niego. Oberwał w kolano. Jednak nie zszedł z boiska.
-proszę pana pan powinien zejść z boiska, dostał pan w kolano
-nie sądzę, to ja ustalam kto schodzi, a kto nie.- powiedział oburzony
-ale pan nie gra uczciwie- krzyknęłam
Nagle podszedł do mnie i myślałam, że mi urwie głowę. Na to przynajmniej wskazywała jego mina.
-Słuchaj, zostaniesz po lekcji- krzyknął chyba najgłośniej jak umiał.
Po wychowaniu fizycznym przebrałam się i poszłam do nauczyciela w-f. Widziałam, że Matt czeka na zewnątrz i zapewne podsłuchuje. Stałam na sali gimnastycznej sama. Po chwili pan Bein podszedł do mnie. Tylko, że tym razem był jakiś mega wielki. Miałam chyba zwidy bo on posiadał tylko jedno oko po środku. Nagle się zamachnął na mnie ręką.
-Nędzna herosko zaraz zginiesz. – krzyknął
-co?
Nagle mnie uderzył i poleciałam na 5 metrów. Uderzyłam o drabinki głową. Ledwo wstałam, a on już do mnie szedł. Nagle ni stąd ni z owąd miałam w ręce sztylet. Gdybym miała ocenić pochodzenie miecza to bym powiedziała, że jest z Rzymu. Ruszyłam w stronę wyjścia, ale po drodze potknęłam się o nogę potwora. Leżąc na ziemi potwór pojawił się nade mną. Jego twarz była na tyle blisko, że udało mi się wbić sztylet w jego oko. Po chwili potwór zwijał się z bólu. Wyjęłam nóż z oka i pobiegłam w stronę Matta.
-Co się stało? –spytał
-pan Bein stał się jakimś potworem o jednym oku.- powiedziałam zadyszana
-cyklop- szepnął- chyba musimy jechać od razu na obóz. Zadzwoń do taty i powiedz żeby cię spakował
-dobrze, ale co to za obóz- spytałam z niecierpliwością.
-zobaczysz- uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic
Zaczęłam coś podejrzewać, ale musiałam zadzwonić do taty. Gdy zadzwoniłam to ojciec wspomniał, że już mnie spakował i że już możemy jechać. Ruszyłam z Mattem w stronę mojego domu.
-mam pytanie?
-no wal śmiało – uśmiechnął się Matt
-skąd się wziął ten sztylet? Ja wiem, że ty wiesz.
-No dobra, to ta bransoletka- powiedział jakby to bolało
-Jak to możliwe, to nie logiczne.
-W obozie się wszystkiego dowiesz
Z tymi słowami zapanowała cisza. Gdy doszliśmy tata już był na dole i czekał przy samochodzie. Zdziwiłam się, że tak szybko musimy jechać. Dlaczego i czy to ma związek z tym potworem. Tata już ładował moje bagaże do bagażnika. Usiadłam w samochodzie przy oknie. Matt siedział przy drugim. Jechaliśmy chyba przez 2 godziny. Mijaliśmy właśnie las gdy ujrzałam piękne wzgórze. Na szczycie stała potężna sosna. Nagle tata się zatrzymał.
-Jesteśmy- powiedział dość nieprzekonywająco- Matt cię zaprowadzi do Chejrona, on ci wszystko wyjaśni
-dobrze- wysiedliśmy razem z Mattem z samochodu. Wzięliśmy bagaże i ruszyliśmy do góry. Gdy byliśmy w połowie drogi odezwałam się:
-W końcu mi powiesz co to za obóz?
-No dobra, znasz te wszystkie mity greckie i tak dalej?- spytał
-no mój ojciec ma na tym punkcie świra, a czemu pytasz?- zacisnęłam wargę myśląc, że zaraz powie coś co jest niemożliwe.
-no to, to wszystko prawda- uśmiechnął się nieprzekonywająco. Zatkało mnie bo to wszystko jest nielogiczne. Nagle znajdowaliśmy się na szczycie wzgórza. Było piękne lecz nie mogłam się na tym krajobrazie skupić, bo wieść, że bogowie olimpijscy istnieją mnie zatkała.
-Jak to jest możliwe?- spytałam z ciekawością
-Wszystkiego się dowiesz od Chejrona, chodź zaprowadzę cię do niego.- złapał mnie za łokieć i ruszyliśmy w stronę potężnego domu. Po drodze widziałam również małe domki. Ustawione były w kształcie litery „U”. Minęliśmy pole truskawek i arenę. Zastanawiałam się po co ona jest tutaj. Weszliśmy do wielkiego salonu. Przy stole siedział jakiś facet na wózku inwalidzkim. Miał długie kręcone włosy. Obok niego siedziała dziewczyna w spodniach poplamionych farbą i koszulce z wielką uśmiechniętą buźką. Miała krótkie, kręcone i rude włosy. Chyba grali w karty. Po chwili Matt odchrząknął. Facet na wózku odkleił wzrok z kart i spojrzał na mnie.
-nowa? – spytał
-Tak, czy mam ją zaprowadzić do Sali i pokazać film instruktażowy?- spytał Matt. Widziałam w jego oczach, że jest już zmęczony.
-za chwilkę zaprowadzi ją tam Rachel, a ty idź sobie odpocząć-powiedział koleś na wózku. Matt po chwili wyszedł. Gdy stanął w drzwiach obrócił się. Jego wyraz twarzy mówił, że się jeszcze dziś zobaczymy.
-Jak masz na imię? – spytała rudowłosa dziewczyna
-Jestem Dafne Rain, a ty ?
-ja nazywam się Rachel Elizabeth Dare, a to jest Chejron. – zerknęła na faceta przy stole.- Chodź, zaprowadzę cię do sali z filmem instruktażowym.
Złapała mnie za rękaw bluzy i zaprowadziła do jakiejś Sali. Znajdowało się w nim kilka krzeseł i telewizor z DVD. Po chwili Rachel pokazała mi na krzesło, że mam usiąść. Ona podeszła do DVD i włączyła jakiś film. Od razu po włączeniu wyszła. Przez półgodziny oglądałam film z uwagą i otwartą buzia. Gdy już film się skończył znałam całą prawdę. Wszystkie mity greckie są prawdą bogowie, potwory i herosi. Wychodząc z pokoju szczęka mi opadła. Zobaczyłam Chejrona, ale już nie na wózku tylko na nogach, a raczej kopytach. Od pasa w dół miał ciało konia. Myślałam, że mam zwidy gdyby nie to, że właśnie dowiedziałam się całej prawdy. Nagle podszedł do mnie.
-Wszystko w porządku? – spytał
-Tak, chyba tak- odpowiedziałam z niepewnością- skoro to wszystko prawda to ja jestem herosem?
-Tak, jesteś córką jednej z bogiń, tylko nie wiemy której- powiedział zmartwiony.
-To w którym domku będę mieszkać?
-w domku Hermesa na razie- uśmiechnął się
-dobrze to ja już pójdę spróbuje znaleźć Matta, on mi pokaże gdzie mam iść.
Ruszyłam w stronę wyjścia. Myślałam, że trochę mi zajmie poszukanie Matta, ale on siedział na ławce przy wielkim domu. Jednak teraz miał na sobie pomarańczową koszulkę z napisem „Obóz Herosów”, a poniżej pasa miał nogi kozła. Zrobiłam ogromne oczy i myślałam, że zaraz pęknę ze śmiechu. Do niego nie pasowały nogi kozła. No, ale cóż nie poradzę będę musiała się przyzwyczaić, że mój najlepszy kumpel jest pół człowiekiem i pół kozłem. Podeszłam do niego.
-Hej koziołku- zachichotałam
-Nie nazywaj mnie tak- powiedział oburzony- jestem satyrem
-no dobra panie satyrze, zaszczyci mnie pan oprowadzeniem po obozie?- uśmiechnęłam się
-No dobra
Poszliśmy w stronę jakiejś stajni. Myślałam, że w środku będą zwykłe konie. Jednak stały tam przepiękne pegazy. Wszystkie były białe z wyjątkiem jednego. Ten jeden był cały czarny. Gdy odchodziliśmy jeden biały pegaz się na mnie patrzył. Następnie doszliśmy do areny. Niektóre dzieciaki walczyły ze sobą, ale mogłam się założyć, że robiły to na niby, żeby poćwiczyć. Mieli zbroje na sobie. Na pewno były bardzo ciężkie. Obok areny stały stoły piknikowe, a opodal paliło się ognisko. Zdziwiłam się, że pali się w środku dnia. Na przeciwko „stołówki” stało powyżej 13 domków. Jednak 12 domków stał dokładnie w literze „U”. Domyśliłam się, że pozostałe domki należą do pomniejszych bogów i Hades’a. Stanęłam przed domkiem Hermesa. Widać było w oknach, że dużo w nim herosów.
-no to jesteśmy- uśmiechnął się- to tutaj będziesz na razie mieszkać-wskazał na domek numer 11.
Ruszyłam w stronę drzwi. Weszłam z lekkim wahaniem. W środku wszystkie łóżka były zajęte z wyjątkiem jednego w kącie pod oknem. Poszłam w jego stronę gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię. Obróciłam się i stała tam dziewczyna z blond krótkimi włosami i niebieskimi oczami. Ubrana była w obozową koszulkę, białe szorty i białe sandały. Była chyba tylko o 2 lata starsza ode mnie. Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała:
-hej nazywam się Alice, córka Hermesa i szefowa tego domku, a ty jesteś? – spytała z ciekawością
-ja jestem Dafne, nie znam boskiego rodzica i jestem nowa.
-aha, no dobra to tam jest wolne łóżko- wskazał miejsce gdzie wcześniej szłam
-dzięki, może masz coś do jedzenia bo jestem głodna- spytałam z nadzieją
-nie, przykro mi, ale obiad jest za 15 minut
-super to ja zostawię torbę i zaraz przyjdę
Zostawiając bagaż, wzięłam portfel. Bo o ile się orientuje to Hermes jest bogiem złodziei, więc lepiej pilnować rzeczy. Doszłam do „stołówki” bez problemu. Usiadłam obok Alice. Zdziwiłam się dlaczego wszyscy dziwnie siedzą. Jeden chłopak siedział sam, a widziałam, że normalnie ma mnóstwo kumpli. Na plaży przecież pływał z nimi.
-dlaczego on siedzi sam? – spytałam Alice
-bo wszyscy muszą siadać według swoich boskich rodziców. On siedzi sam bo jest jedynym synem Posejdona.- stwierdziła bez wahania.
Po obiedzie byłam strasznie zmęczona więc poszłam się zdrzemnąć. Przyśniła mi się bardzo piękna kobieta. Właśnie rozmawiała z jakimś potężnym facetem. Był to chyba Zeus bo trzymał w ręku piorun. Kłócili się o kogoś, a raczej chyba o mnie bo padło imię Dafne. Piękna kobieta chciała żebym to ja wyruszyła na misję poszukiwania syna Zeusa, a on chciał wysłać swojego innego syna. Po chwili sceneria się zmieniła. Znajdowałam się w jaskini. Do skały był przykuty jakiś chłopak. Miał czarne krótkie włosy i jaskrawo niebieskie oczy. Chyba woła pomocy. Nagle zobaczyłam 4 potwory. To chyba były harpie. Były bardzo szkaradne. Torturowały chłopaka. Nagle zauważyłam, że jedna idzie w moją stronę. Po chwili poczułam szarpanie za rękaw. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nade mną Matta i jakiegoś chłopaka. Był bardzo przystojny. Miał krótkie, brązowe włosy i niebieskie oczy. Ubrany był w obozową koszulkę i dżinsy. Na nogach miał czarne trampki. Na szyi miał zawieszone trzy koraliki. Spojrzał na mnie ze zmartwieniem.
-Dafne wszystko dobrze?- spytał mój kumpel
-Tak, chyba tak miałam koszmar – westchnęłam
-to niedobrze- powiedział kolega Matta
-czemu? I kim jesteś?- spytałam zaciekawiona
-bo twój sen może być prawdą i jestem David, syn Zeusa- powiedział z dumą.
-to twój ojciec kłócił się z tą kobietą w moim śnie.- skupiłam się
-o co się kłócili- spytał Matt
-o mnie i o syna Zeusa- powiedziałam z niepewnością- które z nas ma iść na misje
-no czyli ta kobieta mogła być twoją mamą- powiedział pocieszająco Matt.
-tak, to jest możliwe.
CDN
To jest Genialne!
Fajne, jednak jest kilka błędów, np. nazwiska bohaterów i to, że obóz jest tak blisko sugerują, że akcja dzieje się w Stanach, a napisałaś, że na pierwszej lekcji jest polski, ale jest ok, każdy może się pomylić. 😉
Ta Dafne to córka Ateny? 😀
dziękuje:) myślałam, że będzie gorzej bo to moje pierwsze takie opowiadanie.
„Na szyi ma znamię w kształcie plamki.”- yyy… „kształt plamki”?
” Również uwielbia tak, jak ja lody czekoladowe.” – albo „również”, albo „tak jak ja”, jedno wystarczy.
Po jakie licho pisałaś „Hadesa” z apostrofem? Czy to komputer „poprawił”?
I jeszcze ten polski… eee tam, każdy może się pomylić! 😉
Jest nieco błędów, ale już polubiłam tą dziewczynę. Tylko ciekawe, jak na jej imię zareagują synowie Apolla…
Fajne ;D
I zgadzam się ( jak zwykle, zresztą ) z Arachne. Jest parę głupich błędów, ale opowiadanko zapowiada się bardzo ciekawie. I początek bardzo mi się podoba.
Nie no jak dla mnie bomba !
Świetnie piszesz, no i długo.
Oby tak dalej 😉
Świetne! Bardzo mnie wciągnęło.
fajne. troszkę błędów ale może być
super. czekam na dalsze części .
np. ja zauwazylam błędy dopiero jak je poniżej wypisali inni więc jest git:)
moim zdaniem świetne!!!! co prawda też wyłapałam kilka błędów, np. że film instruktażowy tak naprawdę nie był filmem tylko właśnie oprowadzeniem po obozie, trochę powtarzają się wyrazy i nie ma znaków zapytania, ale każdy robi błędy, myślę, że zrobiłaś ich mniej ode mnie to opowiadanie jest NAPRAWDĘ SUPER więc nawet jak ktoś wytknie ci błędy to się nie przejmuj, bo myślę, że wszyscy, tak jak ja, zwracają bardziej uwaga na pomysł niż na wypatrywanie niedociągnięć. i proszę pisz szybko następną część!!!
postaram się
podoba mi się