Prolog „A teraz, kara!”
(Notka od autorki – akcja opowiadania ma miejsce przed wydarzeniami z „Ostatniego Olimpijczyka”. Stanowi odrębne przygody głównego bohatera)
Gdyby ktoś mi powiedział, że trafię do magicznego świata, wyśmiałbym go, a następnie obrócił wszystko w żart. Jeśli ten dalej by uparcie twierdził, że w jakiś niewyjaśniony sposób znajdę się w zaczarowanej krainie, sprawdziłbym czy nie jest wariatem. Gdyby delikwent nadal uważał, że mym przeznaczeniem są przygody w baśniowym wymiarze, zadzwoniłbym po psychiatrę.
A jednak pewnego wakacyjnego dnia, gdy myślałem, że pech zrezygnował z mojego towarzystwa na rzecz innych herosów, znalazłem stare drewno. Powinienem od razu się domyślić, że mam do czynienia z magicznym kawałkiem jakieś nieszczęsnej szafy…
Dzień zaczął się normalnie.
Tyson, obudził mnie o szóstej, zmuszając do biegów po bieżni usianej różnorodnymi potworami – wiecie: harpie, ogary piekielne, etc. Resztę poranka spędziłem na unikaniu Clarisse, która będąc w doskonałym humorze chciała mnie zadźgać włócznią, poszatkować mieczem, zdeformować pięściami, przepuścić przez sokowirówkę i powtórzyć całą sekwencję pięć razy. Potem spotkałem na arenie wściekłą Annabeth. Z dziewczynami jest tak, że pewnego dnia są słodkie i miłe, a drugiego im odbija i chcą cię zabić. Córka Ateny miała właśnie taki dzień, kiedy zbliżenie się do niej na odległość metra groziło -w najlepszym wypadku- kalectwem.
Heroska rzuciła się na manekina, rozdzierając go na pół. Bezceremonialnie odcięła przeciwnikowi głowę i w dosyć niehumanitarny sposób pozbawiła twarzy. Chyba nie była w nastroju na pogawędki.
– Szczyt wszystkiego! – piekliła się blondynka, gestykulując. Rzadko spotyka się Annabeth, machającą rękoma jak wiatrak, prawda? Może dlatego, że konfrontacja z rozeźloną córką Ateny kończyła się bolesną śmiercią obserwatora?
– Absolutnie. – powiedziałem, szukając wzrokiem najszybszej drogi ucieczki. Dziewczyna spacerowała po arenie, gwałtownie zakręcając i rzucając oszczerstwami w wiatr. W takich chwilach, trzeba rozważnie dobierać słowa, chyba że jesteś samobójcą.
– To jest niewybaczalne! Za kogo ona się uważa? – kontynuowała tyradę dziewczyna. Nie wiedziałem kim jest nieszczęśnica, która zniszczyła blondynce dobry nastrój. Ale byłem pewien, że długo nie pożyje.
– Zgadzam się z tobą. Niewybaczalny czyn. – przytaknąłem, zastanawiając się co jest gorsze: spotkanie rozjuszonej Annabeth czy Clarisse. Widząc natarcie blondynki na manekina, poważnie rozważałem alternatywę w postaci córki Aresa.
– Ta Deneve jest jak mała, rozgnieciona na szybie samochodu mucha! – córka Ateny silnym ciosem powaliła manekina, zadając śmiertelną serię ciosów. Gdy zdałem sobie sprawę, kto jest powodem rzezi manekinów, znieruchomiałem. Deneve nie była mi obca. Wręcz przeciwnie- ostatnimi czasy stanowiła idealną partnerkę do rozmów nad zatoką.
Znudzona maltretowaniem kukły heroska, kopniakiem odrzuciła przeciwnika, przerzucając się na mnie. Od razu wiedziałem, że to rozmowa nie skończy się bez mojego uszczerbku na zdrowiu. Powoli zacząłem się wycofywać, próbując łagodnym tonem obłaskawić Annabeth.
Niestety, dziewczyna przypominała teraz nastroszonego kota. Domyśliłem się, po co ludzie mają przyjaciół – żeby się na nich wyżywać.
– Dlaczego obrzucasz Deneve takimi epitetami? – zapytałem, siląc się na obojętny ton i przy okazji rozglądając za bronią. Wokół leżały maczugi, kilka sztyletów i miecze. Mógłbym w akcie desperacji walnąć dziewczynę w głowę, ona straciłaby przytomność, a ja nie miałbym wyrzutów sumienia. Zakładając, że nie dostanie wstrząsu mózgu od uderzenia maczugą.
– Ona insynuuje, że podoba mi się Evan. – mruknęła blondynka.
– Przecież wspominałaś, że mogłabyś napisać o nim epopeję. – skomentowałem sarkastycznie.
Nie dalej jak wczoraj Annabeth spędziła cały wieczór na obserwacji swojej ofiary fatalnego zauroczenia. Przyczaiła się przed domkiem Hermesa i robiła ‘rekonesans’. Co było niezwykle denerwujące, bo obiecała, że poćwiczymy strzelanie z łuku. Oczywiście, czasu na podglądnie miała aż nadto, ale godziny dla przyjaciela znaleźć nie mogła. Nie żebym był zazdrosny, czy coś. Tylko utkwiło mi to w pamięci.
Po całej akcji pokazała mi zdjęcia z Evanem w roli głównej, listę jego zajęć i rozpiskę ubrań w szafie. Nie miałem pojęcia jak znalazła się w garderobie tego nieszczęśnika, ale dobrze żyłem bez tej wiedzy.
– To nie zmienia faktu, że Evan mi się nie podoba. – jasne, a ja jestem ulubieńcem bogów, pomyślałem.
– Ale, mówiłaś wczoraj, że jest… ciachowaty? – drążyłem temat.
Annabeth spojrzała na mnie jak bazyliszek – gotowy rzucić się na ofiarę i ją pożreć. O ile wcześniej, dla zabawy, nie rozerwałby jej na malutkie kawałeczki.
– Może w przypływie rozmarzenia napomknęłam, że wygląda jak ciacho, ale to nic nie znaczy. – żachnęła się blondynka.
Kobiety są bardzo skomplikowane – najpierw wzdychają do faceta, a potem uparcie wyrzekają się swojego zadurzenia. Uwaga do zapamiętania: istnieje małe prawdopodobieństwo, że dziewczyna przyzna się do zauroczenia. Nawet, jeśli nie potrafiła mówić o niczym innym. I spróbuj tu je rozgryźć bez instrukcji obsługi.
– Czy to w babskim słowniku nie jest równoznaczne z ‘bardzo mi się podoba’? – pomimo złowróżbnych ogników w oczach Annabeth, kontynuowałem wątek.
– Nie bądź szowinistą, Percy. – rzekła dziewczyna zaplatając ramiona na klatce piersiowej.
– Co ci szkodzi odpowiedzieć?
– A co ci szkodzi przestać pytać? – warknęła córka Ateny, mrużąc oczy. Jeszcze chwila, a podzielę los manekinów, pomyślałem bezwiednie.
– Może potrzebujesz motywacji? – zapytałem, zastanawiając się teatralnie. Nagle znieruchomiałem i wskazałem drżącą ręką na puste trybuny areny. Zniżyłem głos do dramatycznego szeptu. – Czy tam nie stoi twój Evan?
Materiał do zapamiętania: gdy na horyzoncie pojawia się obiekt westchnień dziewczyny, ta nie zwraca uwagi na nic innego. Jednakże, kiedy dziewczyna zorientuje się, że to tylko trik na odwrócenie jej uwagi, zmienia się w chodzącego potwora z zespołem napięcia przedmiesiączkowego… Myślę, że uciekając przed rozjuszoną Annabeth, pobiłem rekord na 900 metrów. Następnym razem, gdy wpadnę na pomysł przekonywania córki Ateny, że trwa w zauroczeniu, zastrzelcie mnie. Najlepiej z dubeltówki.
Tak więc, resztę dnia spędziłem w skrzydle szpitalnym.
Annabeth wystarała się bym miał pogruchotane wszystkie kości i siniaki na całym ciele. Na szczęście Chejron w porę zainterweniował i siłą łagodnej perswazji (czyt. wrzaskiem, który wystraszył potwory w okolicy) odciągnął ode mnie wściekłą dziewczynę. Wymamrotał jakieś greckie zaklęcia i zaraz poczułem się lepiej.
I chociaż Chejron osiągnął tak wiele – nie potrafił zmusić nas do podania powodu kłótni. Co prawda w moim wykonaniu była to ucieczka przed sztyletem Annabeth, ale skoro stary centaur, systematycznie ogrywający boga wina w remika, ochrzcił sytuację mianem „drobnego nieporozumienia”, wolałem się nie spierać. A już tym bardziej nie miałem ochoty upubliczniać powodu awantury (tudzież motywu nieudolnych prób zamordowania mnie przez córkę Ateny).
– Jesteście dwójką najlepszych herosów i nie pozwolę abyście się pozabijali. – oświadczył Chejron. – Zapominacie, że wkrótce wiele będzie od was zależeć. I od tego jak traktujecie swoich przyjaciół.
Annabeth prychnęła pod nosem, a ja niepewnie rozglądałem się wokół.
– Zaufanie, zrozumienie i świadomość, że wspólnie możecie zdziałać więcej, odegra kluczową rolę w niedalekiej przyszłości. Radziłbym o tym pamiętać. – usiłowałem stłumić ziewnięcie, naprawdę. Ale sądząc po karcącym spojrzeniu centaura, moje próby nie wypaliły.
– A teraz… kara!
Super! Strasznie mi się podoba. Epitety, porównania… czekam na ciąg dalszy! ;D
zajebiste :D:D dawno nie było opowiadania, które wywołuje uśmiech i w którym ten uśmiech nie znika.Najlepsze opowiadanie na blogu. Mam nadzieje, że ciąg dalszy będzie równie śmieszny jak to. 😀
Świetne, nie możemy się doczekać następnego. Genialnie napisane!
BBBBBBBBARDZO FAJNE! Spadłam z krzesła, jak to przeczytałam! Jak nie będzie CD- patrz zamiary Clarisse wobec narratora. 😉
To jest boskie! Bardzo zabawne i wciągające. Mam nadzieję, że będzie CD! :):):)
Jedno słowo:SSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEERRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR
niemam cie doczego pszyczepic
To było super! Aż brak mi słów. Uśmiałam się do łez.
Zaczynając od tytułu, a kończąc na słowie „kara” w ostatnim zdaniu było bosko. Naprawdę!
Ja wole DVD:D
Ja tam wole DVD:D
zgadzam się z przedpiszącymi 😉
Super, bardzo mi się podoba 😀
fajowe
Zabawne 😆 Ciąg dalszy będzie ❓
superowe!
EXXXXXXXXXXXXXXXTRAŚNE
Hahahahahahahahahaha! Super śmieszne i genialne. Czekam na więcej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prawie spadłam z krzesła. Boskie
genialne