od autorki:
„To opowiadanko dedykuję mojemu Koledze, bez którego by nie powstało.”
1. Odwiedziny u rodziny
(Narracja Percy’ego)
Większość nastolatków nie lubi zlotów rodzinnych. Ale ja wprost NIENAWIDZĘ takich imprez. Bo o ile wam grozi co najwyżej śpiewanie żenujących piosenek i słuchanie opowieści o własnych wtopach z dzieciństwa, to w moim przypadku sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana: przy okazji takich spotkań moi krewni zazwyczaj decydują o losach świata i debatują na temat tego, czy mnie zabić, czy nie. Milutko. Więc kiedy po południu Chejron powiedział nam, że bogowie pilnie chcą nas widzieć, nie byłem zbyt uradowany, podobnie jak Annabeth. Dla nas to dodatkowy problem: od roku ze sobą chodzimy, pomimo tego, że nasi rodzice, delikatnie mówiąc, niezbyt się lubią. W zeszłym roku udało mi się zwalić winę za pocałunek w pawilonie na córki Afrodyty. Mój tato chyba nawet dał się nabrać, bo zemścił się na nich, puszczając słoną wodę z pryszniców i namawiając pegaza do zostawienia, echem… prezenciku przed ich domkiem, ale Atena nie byłaby sobą gdyby nie zaczęła nas uważniej obserwować. W każdym razie gdyby wiedzieli, zmieniliby nas w kupkę popiołu, a potem rzuciliby się na siebie. A nie jest nam potrzebna kolejna wojna bogów- rok temu Kronos wywołał niezłą zadymę i miałem nadzieję, że na jakieś sto lat wystarczy. Ale jak zwykle się myliłem…
***
W towarzystwie bogów zawsze czuję się nieswojo, teraz jednak byłem autentycznie przerażony- w sali tronowej na Olimpie siedzieli tylko Zeus i Hera. Gdy była tu cała superpotężna dwunastka, przyznaje- bałem się. Ale niektórzy z nich, jak Afrodyta i Apollo, chyba nawet mnie lubili, no i był mój ojciec, który nie dałby bez powodu zrobić mi krzywdy. Teraz było tu tylko dwoje bogów, którzy nie darzyli mnie ciepłymi uczuciami.
-Percy Jacksonie!- krzyknął Zeus. Odwróciłem się. Annabeth ścisnęła moją rękę.
-Trzymaj się, Glonomóżdżku.- szepnęła. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Spojrzałem w oczy Gromowładnemu, ale nie dostrzegłem w nich złości. Raczej… troskę i zmęczenie. Zeus westchnął.
-Jak wiesz przed rokiem, dzięki ogromnej mocy, pokonaliśmy armię tytanów i Tyfona.- przytaknąłem- Jednak energia, jakiej do tego użyliśmy, obudziła inne siły. Młodsze, lecz nie mniej liczne i groźne.- zamarłem. Jakby nie dość było jednej wojny. Ledwo pokonaliśmy Kronosa, a zastępy herosów były przetrzebione. Niby pojawiło się mnóstwo nowych dzieci półkrwi, jednak większość z nich praktycznie nie umiała walczyć.
-Kto… lub co to jest?- zapytałem i choć bardzo się starałem, mój głos lekko zadrżał.
-Bogowie.- powiedział. Byłem tak zdziwiony, że nawet nie byłem w stanie sformułować pytania, gapiłem się tylko w osłupieniu na Pana Niebios.
-Ale…- Zeus uciszył mnie machnięciem ręki.
-Bogowie, których uśpiliśmy setki i tysiące lat temu. Słowiańscy, celtyccy, egipscy, indiańscy, pomniejsi rzymscy i wielu, wielu innych. Oni i bohaterowie dawnych wieków, a także opowieści. Wszyscy przerwali więzy, którymi ich spętaliśmy i wychodzą na świat, żądni zemsty. Zawiązali sojusz i chcą zrzucić nas z tronów. Hades od miesiąca walczy z Amonem, Marzanną i Hine-nui-te-po i, no cóż, przegrywa. Twojego ojca nękają Aegir i Fomorianie. Jarowit, Morrigan i Sekchmet sprawiają kłopoty. Nawet Pomona i Kybele…
-Ale czy one nie są boginiami obfitości, rolnictwa i tego typu rzeczy?- odezwała się po raz pierwszy Annabeth- Powinny chyba być nastawione pokojowo.
-Powinny…- przytaknął Zeus.- Ale nie są. Demeter, Persefona i Chloris nie dają rady. Ale nie to jest najgorsze. Bohaterowie oraz potwory z opowieści i legend chodzą po ziemi. Niektórzy są nastawieni pokojowo, jednak jest ich niewielu. Większość jest żądna krwi i przyłącza się do armii. Gdy będą dostatecznie silni, zaatakują Olimp. Nastąpi to już niebawem. Hekate, Hypnos i Morfeusz opóźniają przebudzenie najpotężniejszych z nich, jednak nie będą w stanie robić tego w nieskończoność…
-Dlaczego nam to mówisz?- zapytała Annabeth.
-Rusz głową, córko Ateny.– Hera ostatnie dwa słowa wypowiedziała, jakby było to najgorsze wyzwisko, jakie mogła wymyślić.- Ponieważ macie to powstrzymać!- w jej głosie dosłyszałem nutkę histerii. Nie napawało mnie to optymizmem. Jeśli coś jest w stanie do tego stopnia przerazić bogów, to wolę nie myśleć, jak zadziała na herosów.
-Powinniście walczyć razem. Kronos wpadł na to jako pierwszy i rozdzielił wasze siły. A teraz oni robią to samo. Musicie się zjednoczyć!- powiedziała Annabeth. Myślałem, że Gromowładny przerobi ją na gulasz, ale Zeus tylko westchnął. I wtedy odezwała się Hera:
-Twoja matka też ciągle to powtarza, ale raczej nie pomogło jej to w walce z Ea, Ecne i Ptachem.- Królowa Bogów uśmiechnęła się złośliwie.
-Co… Co się stało z moją matką?- zapytała Córka Ateny. Widziałem, że zaciska pięści, jakby miała zamiar rzucić się na Herę. Widziałem też, że bogini wyczuwa jej złość i rozkoszuje się tym.
-Została porwana.- odpowiedziała bogini, delektując się każdym słowem.- Jest zakładniczką.
.
2. Strzygę włosy
(Ciągle narracja Percy’ego)
Wyprowadziłem Annabeth z Empire State Building. Trzęsła się i wyglądała, jakby miała się rozpłakać. Nigdy wcześniej nie widziałem jej w takim stanie. Nawet podczas bitew nie dawała po sobie poznać, że się boi. A teraz się załamała.
-Hej.- poklepałem ją niezdarnie po ramieniu.-Wszystko będzie dobrze.- Annabeth zwróciła na mnie wzrok i uśmiechnęła się przez łzy. A ja poczułem się jak ostatnia świnia. Jak można w takim momencie obiecywać, że cokolwiek będzie dobrze. Zbliżała się kolejna wojna. Mieliśmy za mało wyszkolonych herosów. Bogowie nie chcieli współdziałać. Jej matka została porwana. Co jeszcze mogło pójść nie tak?
Jakby w odpowiedzi na moje myśli z parku rozległ się krzyk. Było chwilę przed północą, więc wątpiłem, by oznaczał po prostu dzieciaka, który spadł z roweru. Miałem na to zbyt wielkiego pecha.
Pociągnąłem wciąż oszołomioną Annabeth za rękę. Pomimo powagi sytuacji poczułem miły dreszcz. Wbiegliśmy między drzewa.
Po chwili naszym oczom ukazał się dziwny obraz.
Dwie dziewczyny walczyły ze sobą. Jedna z nich była chyba w moim wieku, ale wyglądała jak nastoletnia babcia- miała zupełnie siwe włosy. Ale widok drugiej zaskoczył mnie jeszcze bardziej. Wyglądała podobnie jak Artemida, gdy chce przypominać człowieka: miała ogniście rude włosy, bladą skórę i coś, co przypominało nóż z wieloma ostrzami w ręce. Walczyła też podobnie jak bogini łowów. Czyli piekielnie szybko. Popielatowłosa zaczęła mieć kłopoty. Pomimo swojego wyglądu była bardzo zwinna i silna, ale nawet to nie wystarczało. Ruda zamierzyła się na przeciwniczkę , a ta nie była dostatecznie szybka. Upadła z rozciętym ramieniem. Postanowiłem interweniować.
Nie chciałem robić krzywdy małej dziewczynce. Nie mogłem zabić, nie wiedząc nawet, o co chodzi. Wskoczyłem pomiędzy dziewczyny, i zamachałem płomiennowłosej Orkanem przed oczami. Krwistoczerwonymi oczami. Zamarłem. Dopiero teraz zobaczyłem ją wyraźnie. To, co wyglądało jak wieloostrzowy nóż, okazało się pazurami. Jej oczy pałały rządzą mordu. Obnażyła kły. Miałem przed sobą potwora.
Nie miałem pojęcia, co to za stworzenie. Nigdy niczego takiego nie widziałem. Było strasznie szybkie. Kątem oka zobaczyłem, że Annabeth pomaga popielatowłosej. Nie miałem jednak czasu nic powiedzieć, bo w tym momencie ruda zaatakowała. Cięła mnie pazurami w klatkę piersiową, tak szybko, że ledwie zdążyłem się zasłonić. Unik. Blokada. Cięcie. Uskok.
Walczyłem jak automat. W obozie ćwiczyliśmy szermierkę, ale nawet najtrudniejsze zadania nie są w stanie przygotować herosa na TAKIEGO przeciwnika. Płomiennowłosa zdawała się być w kilku miejscach na raz i atakowała z prędkością światła. Raz drasnęła mnie w ramię, a ja poczułem piekący ból. Nie podobało mi się to. Nie powinna była móc mnie zranić.
Raz chybiła o włos. Dosłownie: jej pazury przeleciały kilka centymetrów nad moją głową, tak blisko, że obcięła mi włosy. Ale ryzyko opłaciło się- podciąłem jej nogi i wbiłem Orkan w serce. Odszedłem kawałek, czekając, aż rozsypie się w pył, jak mają w zwyczaju potwory. Ku mojemu zdziwieniu, dziewczyna wstała, i wyszczerzyła na mnie kły w upiornej parodii uśmiechu. W jej piersi ziała dziura, ona jednak w ogóle nie przejmowała się tym, że powinna być martwa. Usłyszałem jakiś szelest: to Annabeth i siwa zbliżały się do nas z bronią w rękach. Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale miecz popielatowłosej był jakiś dziwny. Dziwny i piękny zarazem… Zdekoncentrowałem się na moment, i ruda to wykorzystała. Zaatakowała mnie, a ja nie zdołałem się zasłonić. W ostatniej chwili padłem na ziemię i przeturlałem… wprost pod nogi napastniczki. Jakimś cudem zdołała przeskoczyć nade mną, w taki sposób, że tego nie zauważyłem. Uniosła dłoń do ciosu. A ja (po raz nie wiem który) pogodziłem się ze śmiercią. Nagle przez jej ciało przebiegł dreszcz. Zasyczała po raz ostatni i padła martwa. Wprost na mnie. A co gorsza nie rozsypała się w proch. Byłem teraz cały umazany we krwi. Błękitnej krwi.
Spojrzałem w górę. Nade mną stała popielatowłosa z mieczem w ręce.
-Co… Co to było?- zapytałem.
-Strzyga.- odpowiedziała, a po chwili dodała:
-Trzeba ją spalić.
Zepchnąłem z siebie truchło. Wyglądało ohydnie z wielką, krwawą dziurą na plecach. Annabeth siedziała po drugiej stronie polany, odwrócona plecami, a ja dałbym głowę, że wiem, dlaczego- też nie bardzo miałem ochotę patrzeć na trupa.
-Jak zdołałaś to zabić?- zapytałem z podziwem w głosie- Przecież dźgnąłem ją w serce, a ona kompletnie się tym nie przejęła. I dlaczego nie wyparowała?
Popielatowłosa zrobiła dziwną minę, potem namyślała się przez chwilę, a potem odpowiedziała:
-Mam srebrny miecz. Srebro jest najlepsze na potwory. Ale o co, do cholery, chodzi z tym wyparowaniem?!- dziewczyna wyjęła z kieszeni dwa kamienie i zaczęła uderzać jednym o drugi.
-Eee… No jak zabijesz potwora, to jego ciało rozsypuje się w proch i nie musisz sprzątać.- spomiędzy kamieni wyskoczyła iskra i padła wprost na włosy strzygi, które natychmiast zaczęły się palić. Płomienie nienaturalnie szybko pochłonęły ciało potwora, zmieniając je w garstkę popiołu.
-Inny świat, inne zasady.- mruknęła siwa, a po chwili dodała:
-Fajny fryz.- wtedy zorientowałem się, że wyglądam, jakby zaatakowało mnie stado wściekłych kosiarek. Zaczerwieniłem się.
Annabeth podeszła do nas. Była nieco zielona na twarzy. Tak, wiem co myślicie. „Heros nie powinien bać się widoku krwi!” bla bla bla… Ale to nie tak. Po prostu do tej pory potwory oszczędzały nam sprzątania po imprezie, zmieniając się w proch. Nie zostawiały nam prezentów w postaci krwi na koszulce i zmasakrowanych zwłok. To nie było normalne.
-Dziękuję za uratowanie życia mojego przyjaciela.- Annabeth spojrzała na mnie z wściekłością.- A teraz prosimy o wyjaśnienia. Kim jesteś?- popielatowłosa namyślała się przez chwilę. Jak znam życie, zastanawiała się: „powiedzieć prawdę, czy skłamać, powiedzieć czy skłamać…”. W końcu chyba podjęła decyzję i powiedziała:
-Jestem Zirael. Pani Światów.
.
3. Atakuje mnie biblioteka
(Nadal narracja Percy’ego)
Annabeth pobladła i zaczęła nerwowo bawić się sztyletem. Popatrzyła na mnie i wykrzyknęła:
-Percy! Ty jesteś ranny!- miała rację. Krew ściekała mi po przedramieniu, mieszając się z posoką strzygi. To nie miało prawa się wydarzyć. Byłem przecież odporny na zranienia.
-Jak to się mogło stać?- pytanie skierowałem do Annabeth, ale odpowiedziała popielatowłosa (nazywam ją tak, bo ma dziwne imię, którego nie jestem w stanie wymówić):
-Normalnie. Jak nie jesteś dość szybki, to obrywasz. Każdemu się zdarza.- to mówiąc wskazała na okropną bliznę na swojej twarzy i zabandażowane ramię, co chyba miało podnieść mnie na duchu. Odezwała się wściekła Annabeth:
-Jemu się NIE zdarza! Zanurzał się w Styksie, jest odporny na rany!
-Styks? A co to do cholery jest Styks?
-Nieważne.- odburknęła- Chodź Glonomóżdżku, dam ci ambrozji.
Zirael, czy jak jej tam, zaczęła czyścić miecz, a my oddaliliśmy się kawałek.
-Kim ona jest?- zapytałem.
-Podejrzewałam…- Annabeth wzięła głęboki oddech i powiedziała- Podejrzewałam, że to bohaterka opowieści z celtyckiej mitologii. A gdy podała swoje imię zyskałam pewność. Ona nie należy do naszego świata. To postać z jednej z książek opartych na anglosaskich wierzeniach. Napisał ją jakiś gościu z europy, Sapkowski, czy jakoś tak. Ta dziewczyna nazywa się Ciri i jest wiedźminką. To dlatego zabiła potwora. To jej praca.
-Eee… To bohaterka z książki???- dysleksja utrudnia mi czytanie i skutecznie do niego zniechęca, więc kompletnie się nie orientuję, ale Annabeth z godnym podziwu uporem przebija się przez te wszystkie meganudne lektury, typu „Wichrowe Wzgórza”. Podziwiam ją za to. W sensie: jeszcze bardziej.
-Nie bądź głupi, Glonomóżdżku. Książki ratują kulturę przed zapomnieniem. Czyta je wielu śmiertelników. A ta ilość jest proporcjonalna do mocy opowieści.- zrobiłem minę pod tytułem „nic nie kumam”. Gadanie Annabeth zaczęło mi podejrzanie przypominać moją panią od fizyki. Dziewczyna westchnęła.
-Wytłumaczę ci to łopatologicznie. Im więcej ludzi czyta te historie, tym silniejsze są postaci i… potwory. Dotarło?
-Czyli… Może się pojawić cokolwiek? Na przykład, bo ja wiem, Superman?
-Wkurzasz mnie, Glonomóżdżku. Próbuje ci to wytłumaczyć. Pojawia się tylko to, co jest w jakiś sposób związane z mitologią. Naszą, lub inną.- powiedziała, a zanim zdołałem choćby otworzyć usta, dodała:
-Dobra, pokaż to ramię. Mam jeszcze trochę nektaru.
***
-Co wy tam, kurde, robicie?! Czekam tu i czekam!- wydzierała się Ciri. Podeszliśmy do niej. Spojrzała na moją nieudolnie zabandażowaną rękę i bez słowa zaczęła poprawiać opatrunek. Rana okazała się poważniejsza, niż myślałem, a w dodatku nie mogłem uleczyć jej wodą. To było nienormalne, ale tego dnia stało się tyle rzeczy, które się stać nie powinny, że już nawet przestałem się dziwić. Annabeth zrobiła, co mogła, ale nie wyszło jej za dobrze, bo rzadko kiedy musiała opatrywać rany. Za to popielatowłosa uwijała się jak zawodowa pielęgniarka, a córka Ateny patrzyła na nią wilkiem.
-Musimy iść do obozu. Ostrzec Chejrona. Jeżeli potwory pojawiły się tu, to mogą się pojawić w każdym innym miejscu. Potrzebujemy wsparcia.- powiedziała ponuro.
Gdy tylko wyszliśmy z parku, ujrzałem coś, co nawet jak na standardy herosa było dziwne: grupkę może metrowych, niebieskich i różowych stworków z wielkimi nosami i dziwacznymi ogonami, które zasuwały na krótkich nóżkach jak wyścigówki, najwyraźniej przed czymś uciekając. Z czymś mi się kojarzyły, ale nie mogłem sobie przypomnieć, z czym. Na nasz widok przystanęły, a największy (i najgrubszy) z nich powiedział:
-Uciekajcie! Nadchodzi Buka!- i zamierzał najwyraźniej kontynuować rejteradę, gdy wydarzyło się coś, co go powstrzymało. Zza jego nóg wybiegła mała, rudowłosa postać. OK, nie wiem co rozumiecie przez „mała”, ale ja mam na myśli dziewczynkę wielkości mojego palca wskazującego. Bo taka właśnie osóbka rzuciła się na mnie. Ma chyba jeszcze większe ADHD niż ja. W każdym razie wykonała imponujący skok wprost na moją dłoń, w którą natychmiast wbiła swoje ostre jak brzytwa ząbki.
-AUUUU!!!- wrzasnąłem i strząsnąłem z siebie napastniczkę, która jednak po kilku sekundach pozbierała się i zaczęła gotować do kolejnego natarcia.
-Mi!!!- rozległ się dziewczęcy głos- Ile razy mam ci powtarzać? Nie wolno atakować nieznajomych!- dziewczynka nazwana Mi zaprzestała wspinania się po mojej nogawce, fuknęła i podbiegła do… swojej dokładnej kopii, tylko wyższej i wyglądającej na nieco starszą.
-Przepraszam za moją siostrę.- powiedziała dziewczyna. Wtedy poczułem lodowaty podmuch. Cały Manhattan nagle zamarł w bezruchu, jakby zamarznięty. Czułem się jakbym siedział w największej zamrażarce świata. Ostatni raz czułem się tak, gdy walczyłem z Panem Czasu. I wtedy nadeszło TO. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie, jak wyglądało. Wiem tylko, że było straszne. Miałem ochotę krzyczeć. Miałem ochotę uciec. Nie mogłem zrobić nic. Ostatni raz czułem się tak, gdy walczyłem z Panem Czasu…
I wtedy wszystko prysło, jak mydlana bańka, jak szklanka upuszczona na podłogę…
Zza tego czegoś z okropnym wrzaskiem wyskoczył ubrany w skóry chłopak z włócznią. Zaczął nacierać na potwora, po kilku sekundach dołączyła do niego Ciri, a za nią ja i Annabeth. Paskuda chyba poczuła się zagrożona, bo wystartowała w górę jak rakieta, podnosząc tumany kurzu.
-I dobrze! Bój się nas!- krzyknęła popielatowłosa.
-Ugh! Ugh!- dodał od siebie gościu w skórzanych portkach.
-Nie cieszcie się zbytnio.- powiedziała Annabeth. – Wątpię, żeby uciekała przed nami. A jeśli coś przestraszyło ją, to my powinniśmy bać się dwa razy bardziej.- Wspominałem już, że zawsze podnosi mnie na duchu? Jakby na potwierdzenie jej słów z asfaltem pod moimi nogami zaczęło się dziać coś niedobrego- topił się.
-Wiejemy stąd! Na trawę! Gazem!- krzyknąłem. Moje towarzyszki zrobiły to w mgnieniu oka. Karłowate stworki, o których istnieniu kompletnie zapomniałem, kontynuowały ucieczkę ulicą, bo chłopak z dzidą rzucił się za nimi.
Asfalt topił się i wybrzuszał. W końcu pękł, a odłamki poszybowały w noc. W dziurze kotłował się czarny ogień. Dosłownie czarny. Miał dokładnie taką barwę, jak płomienie obozowego ogniska podczas palenia całunów. Wtedy słup gorąca wystrzelił na dziesięć metrów i uformował się w ognistego potwora z batem z płomieni w ręce.
Annabeth zaklęła po starogrecku i powiedziała:
-Czy to zawsze nas musi wszystko atakować? Zwaliła się na nas cała biblioteka!
.
4. Przyśpieszony Dzień Niepodległości
(I znowu… z resztą sami wiecie co ;))
-To TEŻ jest z jakiejś książki?- zapytałem dość głupio. Annabeth przewróciła oczami.
-Glonomóżdżku! Czy ty NIC nie czytasz?- zapytała. Kiedy przytaknąłem, wyglądała, jakby miała ochotę mnie spoliczkować. Westchnęła.
-To z „Władcy Pierścieni”. Książka jest oparta na mitologii germańskiej, więc przypałętał się tu też ON. Nazywa się Barlog. Jest demonem ognia, czy jakoś tak.
-Świetnie. Czyli gorzej już być nie może?
-Owszem, może.- powiedziała Ciri. Po jakichś dwóch sekundach pobladła i dodała:
-Teraz jest gorzej.- miała rację: potwór zauważył nas i właśnie szykował się do natarcia.
Jeśli nigdy nie walczyliście z ognistym potworem wielkości waszego domu, możecie uważać się za szczęściarzy. W dodatku „walka” wyglądała w ten sposób, że paskuda naciera, a my próbujemy nie dać się zabić. Jak dotąd nam się udawało.
Zbliżał się świt. Zacząłem mieć nadzieję, że słońce da nam przewagę. I właśnie wtedy wszystko się posypało. Z zaułka wyszedł zaspany lump, przetarł oczy i wrzasnął. Nie wiem, co zobaczył przez Mgłę i czy Mgła w ogóle osłania postaci „z innej bajki”, ale w każdym razie nie był to chyba zbyt zachęcający widok. Potwór odwrócił się w kierunku źródła głosu z oczami (dosłownie) pałającymi rządzą mordu. Już myślałem, że dla żula to będzie koniec, gdy odezwała się Annabeth.
-Percy, woda!- Dobra wiadomość: potwór zostawił pijaka w spokoju, a ten widocznie był na tyle trzeźwy, że zrozumiał, iż ma uciekać, co też uczynił. Zła wiadomość: potwór odwrócił się DO NAS. Wydał z siebie wściekły ryk, a ja nadal nie wiedziałem, o co chodzi Annabeth. Nie spałem całą noc i może przez to ciężko kojarzyłem. Do chwili, gdy uskakując przed kolejnym ciosem wpadłem do fontanny. Wtedy nagle wróciła mi jasność myślenia. Stanąwszy po kolana w wodzie i wytężywszy wolę skierowałem strumień wprost na potwora. Ten zachwiał się, i ryknął dwa razy głośniej, niż poprzednio, a wokół zaczęła unosić się para. Wysłałem wprost w jego nos dwa pobliskie hydranty, ale te stopiły się, zanim dotarły do celu.
-Hejka Grillu!- zawołałem, po czym zacząłem otaczać go wodnym kokonem. Potworowi raczej się to zbytnio nie spodobało. Ryknął, aż zadzwoniły szyby w oknach. Modliłem się w duchu, aby rozbudzonym śmiertelnikom nie przyszło do głowy wyjść na ulicę, by sprawdzić źródło hałasu.
Traciłem siły. Barlog cały czas cię cofał, a ja wysadzałem kolejne hydranty. Annabeth znikła, a Ciri ciskała w paskudę kamieniami, śmieciami i wszystkim, co znalazła, jednak z takim samym skutkiem mogłaby obrzucać ją wyzwiskami (co, znając ją, również czyniła). Dwoiło mi się w oczach. Miałem wrażenie, że zaraz zemdleję. Zwiększyłem ciśnienie wody w rurach i wysadziłem kolejny hydrant. Chciałem zapędzić Barloga w pobliże jakiegoś konkretnego zbiornika wodnego, gdzie miałbym nad nim przewagę, ale moje nogi najwyraźniej miały inne plany: ugięły się pode mną i opadłem na kolana.
W tej właśnie chwili obok zmaterializowała się Annabeth.
-Trzymaj się, Glonomóżdżku.- szepnęła. Następnie wskazała na spory budynek za plecami potwora i powiedziała:
-Zagoń go tam!- podniosłem się z trudem i zmusiłem wodę z pobliskiej fontanny, by zaatakowała paskudę. Brzydal cofnął się i oparł o magazyn. Gruba blacha, beton i inne tego typu rzeczy stopiły się jak masło i Mister Grill wpadł do środka. Po sekundzie rozległo się ogłuszające BUUUUM i w niebo wystrzeliły setki i tysiące fajerwerków, sztucznych ogni i rac. Wewnątrz wybuchały petardy.
-Skład Materiałów Pirotechnicznych „HESTIA”- powiedziała z uśmiechem Annabeth.
-Tego szukałaś?- zapytałem. Dziewczyna przytaknęła. Wszystko zaczęło układać się w całość: nie zostawiłaby nas przecież bez powodu. Annabeth wiedziała, że siła na nic się nie zda w walce z tym przeciwnikiem. Trzeba było użyć sposobu i ona ten sposób wymyśliła.
-Mówiłem ci już, że jesteś genialna?
-Jakieś milion razy, ale nie przejmuj się, nie przeszkadza mi to!- po czym roześmiała się.
Płomienie podpalały coraz to nowe fajerwerki, które sycząc wzbijały się w niebo
Zaskoczeni śmiertelnicy wychodzili z domów i przyglądali się widowisku. Jakaś mała dziewczynka zapytała swoją opiekunkę:
-Mamo, czy to już Dzień Niepodległości?
-Nie córeczko, to dopiero za dwa tygodnie.
-Zmiana planów!- rzuciłem- Z powodu zaistniałych okoliczności obchody zostały przyśpieszone!- w tym momencie usłyszałem policyjne syreny.
-Spadamy!- wrzasnęła Annabeth, a ja i Ciri niezwłocznie wykonaliśmy polecenie. Ale i tak, znając moje szczęście, stanę się poszukiwany w całym kraju za wysadzenie czegoś w powietrze. Znowu.
Weee… Eh, jak ja uwielbiam Cirillę… No i BUKA była najlepsza Może zajęłabyś się kontynuacją tego opowiadania?
Na końcu miało być „CDNN” (ciąg dalszy nie nastąpi), ale jak jeszcze parę osób poprosi, to napiszę. Ale, szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby ktoś poza najbardziej wytrwałymi czytelnikami przebił się przez TO opowiadanie (5-6 stron w Wordziku).
PS: Mi rządzi! (moja opinia)
Ha! Zgadzam się, Mi była najlepsza ;D
Hm…czytywałam dłuższe xd
I ciąg dalszy musi być! ; )
proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, 😀
całkiem fajne
Musisz napisać ciąg dalszy, bo inaczej wszyscy się na Ciebie obrazimy!!!!
Extra opowiadanie, nie dziwię się, że wygrałaś 😀
:):)
:):)
zgadzam się w 100% z moimi przedmówcami
Błagam, pisz ! To jest super, herosowe, itd…
PISZ ! PISZ ! PISZ !
Błagam napisz ciąg dalszy PROSZĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jak tak bardzo prosicie, to napiszę. Ale myślę, że nie w święta, bo to tak nie wypada: siedzieć przy kompie, gdy w domu jest rodzinka.
No jak to nie:) zaspokajanie naszych potrzeb fantastycznymi opowiadaniami to też ważne
super super super pisz dalej
Moim skromnym zdaniem to… zdecydowanie najlepsze opowiadanie na blogu! Masz świetną znajomość mitologii! Pisz dalej! Nawet Rick Riordan mógł by pozazdrościć ci talentu! Mam nadzieje, że do końca Stycznia będzie już następna część!
Ps. JESTEM TWOIM FANEM!
A i jeśli nie chcesz pisać dalej chętnie cię zastąpię. 😉
Super!. Wprowadzenie innych mitologii to naprawdę świetny pomysł. Nie mogę się doczekać kontynuacji.
Pisz dalej błagam najlepsze jakie czytałam;)
Cudowne .
Poprostu niesamowite.
MUSISZ napisać CD.
M U S I S Z ! ! ! ! !
Pisz! Pisz! Pisz! Pisz! Pisz!
NO I CO Z TOBĄ CZEMU NIE PIIIIIIIIIIIISZEEEEEEEEEEEEESZ???????
TO JEST HEROSOWE!!!!!!!!!!!!!:)
Niestety, chyba z CD nici, bo mój Kolega nie ma czasu, a bez niego nie napiszę, bo identyfikowanie się z męską psychiką jest dla mnie torturą…
Nie chcę, absolutnie, obrażać chłopaków! Po prostu chodzi mi o to, że zwyczajnie NIE POTRAFIĘ tego zrobić. Mój Kolega mówił mi, w którym momencie Percy krzyknie, kiedy się przerazi, a w jakiej sytuacji po prostu wzruszy ramionami. A ja to pisałam…
zgadzam się z wszystkimi przedmówcami (z wyjątkiem młodego 2090- całkiem fajne to wręcz OBRAZA twojego opowiadania). proszę napisz cd!!! jestem pewna ze bez kolegi tez sobie porazisz- sama swiadomosc ze t ty cos piszesz jest zapewnieniem wspanialej lektury (oczywiscie ze twoj kolega sie nie stara czy ze jset niepotrzebny).
i w 10000000% zgadzam sie z bennym wernonem- tez jestem twoja fanka, (sory ze papuguje okreslenia)
a co do dlugosci opowiadania- to musze przyznac ze nie czytalam dluzszego lub tak samo dlugiego. nie wiem czy wogole bym zaczela je czytac, gdyby nie autor ale teraz, kiedy sie przekonalam ze dlugie mloze oznaczac ciekawe ( znaczy AŻ tak ciekawe) to bede czytala wszystkie bez wyjatkow. naprawdę kocham twoje opowiadania. (dokładniejszy opis dlaczego jest w moim komentarzu do Arachne III (6)
* (oczywiście nie mówię, że twój kolega się nie stara)
sory zjadłam 2 słowa 😀
a najfajniejsza była nie tylko Mi ale i Mister Grill
jejku, wiesz, że najdłuższe komentarze piszę zawsze do twoich opowiadań??? i to nie jeden tylko często nawet kilka
To jest chyba najfajniejsze opko na blogu! Zakręcone, tyle mitologii i książek.
M.in,. „Władca Pierścieni” ( moja ulubiona powieść, za nią zaraz jest Percy), Muminki, mitologia anglosaska.
Piliiis, pisz dalej!
I WANT MORE!
Chyba powinno być „wont”, ale nie jestem znów taka dobra z angielskiego.
Prosze, pisz dalej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Muminki w środku NY? HEROSOWE!!!
prosimy o CD 😉
genialne aż się popłakałam ze śmiechu w połowie opowiadania o tych niebieskich i różowych stworkach