Rozdział wzorowany głównie na książce, od razu zaznaczam, żeby potem nie było. Może trochę pozmieniane, ale tak musiało być. W ogóle to najprawdopodobniej będzie mój ulubiony (pomijając ostatni rozdział i Epilog oczywiście).
***
– Dlaczego? – spytał mnie cicho Luke, patrząc pustym wzrokiem na jaskinię. – Dlaczego akurat ona? Wiesz, że zawsze się o nią martwiłem, a teraz…
– Teraz musisz poczekać aż ci głupi herosi i cudowna bogini tu przybędą – przerwałam mu i uśmiechnęłam się lekko. Chciał coś dodać, ale nie pozwoliłam na to. – Wyluzuj, przecież nie pozwolimy jej umrzeć. Jeśli będzie naprawdę źle, poświęci się jakiegoś potwora. Luke, naprawdę masz mnie za AŻ tak bardzo bezduszną istotę? Dobra, nie musisz odpowiadać.
Nie wydawał się uspokojony, ale ja i tak wiedziałam, iż mam rację. Tak jak zwykle zresztą. Chociaż widok Ann, która najwyraźniej nie zamierzała zmienić stron podczas tej wojny był trochę… smutny.
Zaczęłam rozmyślać o Mattcie, aby wyzbyć się myśli o młodej herosce zamieszanej w sprawy, o których nic nie wiedziała.
***
Córka Atlasa płakała. Podbiegła pomimo protestów Artemidy do bogini i pociągnęła za łańcuchy. Mrugnęłam do Luke’a, a na jego twarzy pojawił się perfidny uśmieszek. Cóż, z każdym dniem wyglądał coraz gorzej, nikt nie wiedział czemu tak się działo, a on nigdy nie chciał mi tego powiedzieć.
– Och, ależ to wzruszające – rzekł i wyszedł z cienia. Ja oczywiście nie mogłam pozostać gorsza, teraz po tylu latach jesteśmy wszyscy razem, więc można by było wyjaśnić sobie kilka spraw.
– Zgodzę się z tym – dodałam i podeszłam do blondyna uśmiechając się ironicznie. Tylko on wiedział, że to wszystko to tylko przedstawienie na rzecz zgromadzonych.
Kątem oka zauważyłam, że Thalia rzuca mi groźne spojrzenie. Och, była zazdrosna o swą przyjaciółkę, ależ to zadziwiające.
Jackson chyba dopiero zauważył Ann, która stała po drugiej stronie Luke’a. Miała związane ręce za plecami, a mój kuzyn przyciskał ostrze miecza do jej gardła. Tylko ja widziałam błysk niepokoju w jego niebieskich oczach.
Pociągnęłam delikatnie jego rękę, tak, aby zabrał miecz z gardła Ann. W końcu trzeba sprawiać jakieś wrażenie.
Cóż, nikt mnie nie poznał. Może to była wina moich kruczoczarnych włosów, a może po prostu za długo się nie widzieliśmy. Jackson patrzył na mnie otępiale, a ja nadal nie mogłam zrozumieć, jak ktoś mógł pomyśleć, że to on będzie dzieckiem z przepowiedni.*
– Nie do wiary, że tutaj znajdują się najpotężniejsi herosi naszych czasów. A na dodatek muszą grać na moich zasadach – zaśmiałam się. No tak, tylko ja czułam się swobodnie w jaskiniach, tych nadziemnych jak i podziemnych, chociaż wizyta u taty nie była aktualnie moim marzeniem.
Podeszłam do syna Posejdona, po drodze posyłając córce Atlasa złowrogie spojrzenie. Jej tu miało nie być.
– Nie wiesz, kim ja jestem, prawda, Percy? – spytałam, jego imię wypowiadając jak najgorszą obelgę. Zirytowała mnie sytuacja, bo sądziłam, że Thalia i Ann mnie poznają. Cholerne ignorantki. – Wystarczy udawać, że się zginęło, a już cię zapominają. Nie no, nie ma jak przyjaciele.
Usłyszałam cichy śmiech Luke’a, który wiedział jak mocno jestem zdenerwowana. No dobra, może nie oczekiwałam gorącego powitania z tortem, ale to przechodziło najświętsze pojęcie.
– Na pewno opowiadano ci wiele razy o tej słynnej nocy, gdy trzej herosi i twój najlepszy przyjaciel próbowali dostać się do obozu – na chwilę zrobiłam pauzę, aby każdy przypomniał sobie to wydarzenie. – Później nikt im nie chciał uwierzyć, że była z nimi jeszcze jedna dziewczyna. Dziewczyna, która zginęła broniąc przyjaciół, a bogowie nie chcieli uwierzyć w jej istnienie. Była dla nich tylko wymysłem dwójki dzieciaków i satyra, który i tak nie wywiązał się z zadania.
Annabeth chyba coś zaświtało, bo spojrzała na mnie ze zdumieniem malującym się w jej niebieskich oczach.
– Ty… – zaczęła, a ja jej bezceremonialnie przerwałam.
– No nareszcie, Ann. Zaczynałam już wątpić w twoje zdolności – parsknęłam śmiechem. – Gdyby nie mój ojciec, to od dawna już bym nie żyła, a oprócz was nikt by mnie nie pamiętał. Ale zapytam was o jedno. Czy tak naprawdę długo rozpoznaje się przyjaciółkę, która po prostu przestała farbować włosy na blond?
Teraz to Thalia w końcu zrozumiała kim jestem. Uśmiechnęła się blado jakby sądziła, że będzie tak jak kiedyś – wyperswaduję Luke’owi ten jego głupi pomysł, jak robiłam zawsze. Tu się akurat pomyliła.
– Byłam gotowa umrzeć za przyjaciół – wycedziłam patrząc uważnie na Jacksona i Artemidę. – Poświęcić się, aby mogli żyć. A bogowie po prostu nie chcieli przyjąć do wiadomości że istnieję.
– Erin… – zaczęła cicho Ann chcąc mi powiedzieć coś ważnego. Czułam to po jej głosie, jednak nie chciałam dać jej dokończyć.
Cóż, to głównie jej nie uwierzyli. No bo niby kto chciałby uwierzyć siedmiolatce, która twierdzi, że właśnie zginęła jej przyjaciółka, najprawdopodobniej córka Afrodyty, gdy sama bogini powiedziała, że żadne jej dziecko nie zginęło.
Podeszłam do blondyna, który cały czas się wahał. Wiedziałam, że tak będzie. Czułam, iż nie da sobie rady, gdy zobaczy dziewczynę, którą zawsze kochał.
– Nic jej nie zrobimy – wyszeptałam cicho, tak, aby tylko on to usłyszał.
– Ach, zapomniałam się wam przedstawić – stwierdziłam cicho dając ledwo widoczny znak Atlasowi. – Jestem Erin, córka Hadesa.
Cisza. Każdy powoli trawił usłyszane słowa, a na niektórych twarzach pojawiło się niedowierzanie.
Uśmiechnęłam się do blondyna i wsiąknęłam w ziemię, znikając swoim ulubionym sposobem. Bo to ja byłam specem od efektownych zniknięć.
***
Zmaterializowałam się w momencie, gdy Atlas naśmiewał się z Jacksona.
– A co do ciebie, córko Zeusa, nasi herosi najwyraźniej się pomylili.
– Nie pomyliłem się – syknął Luke, a ja z milczeniem obserwowałam jego poczynania. Teraz wyglądał jak normalny dzieciak. No tak, tytan nigdy nas nie lubił i traktował jak gorszych, choć to przecież właśnie my go uwolniliśmy. Niewdzięcznik.
– Thalio jeszcze możesz do nas dołączyć.
– Byłoby tak jak dawniej – zaczęłam cicho, a każdy w jaskini wzdrygnął się. Chyba nie zauważyli mojego przybycia. – Nasza czwórka. Lia, nie wiesz, jak to jest, gdy ktoś uznaje, iż nie istniejesz. Widzisz to? – Wskazałam długą bliznę na moim prawym ramieniu. – to pamiątka po tamtej nocy, gdy się pogodziłyśmy i stanęłyśmy do walki. Gdyby nie mój tata, to nie przeżyłabym tego.
Dziewczyna najwyraźniej się wahała. Proszę pomyślałam. Zrób to, bo inaczej Luke nie wytrzyma, a ja naprawdę chcę, abyście byli szczęśliwi.
– Luke, Erin… – w jej głosie brzmiał ból. – Co się z wami stało? Luke, uwolnij Annabeth. Puść ją wolno.
Podeszłam do córki Zeusa i tak, aby nikt nie zauważył podałam jej małą kartkę. Spojrzałam przepraszająco na wszystkich i wróciłam do Luke’a. Ja nie zamierzałam zmienić strony.
– Jeszcze się spotkamy – stwierdziłam. – A i nie martwcie się, to JA jestem dzieckiem z przepowiedni, więc nią akurat nie musicie się zamartwiać.
Przecięłam więzy Ann i popchnęłam ją delikatnie w stronę Jacksona i Łowczyni.
– Miło było was zobaczyć, ale mój chłopak na mnie czeka i zaraz pewnie zacznie się denerwować, a wtedy nie jest za miły – zaśmiałam się. – Ann, nie rób tego, o czym myślałaś, nie przyniesie ci to nic dobrego. Lia, zastanów się porządnie i uwzględnij to wszystko, co ci kiedyś powiedziałam. Jackson, życzyłabym ci śmierci, ale z moich ust nie byłoby to właściwe. Zresztą ktoś mnie o to poprosił.
Chwyciłam rękę Luke’a i oboje zniknęliśmy, pojawiając się na statku.
– A teraz – zaczęłam cicho. – Muszę udać się do obozu po swojego brata.
Wow! Super :D:D
Trochę pozmieniałaś, ale to tylko dodaje lekturze smaczku. Mhroczne, a nawet zajemhroczne. Ale ile jeszcze będzie części? Mam nadzieję, że dużo!
jedna uwaga: Annabeth miała szare oczy, ale opowiadanie boskie
o WOW ! po prostu WOW !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
fajowo bosko herosowo
Kurczę, pisałam to ciągiem i nie zauważyłam tej pomyłki z oczami, choć oczywiście pamiętam, że były szare jak burzowe niebo (czy jakoś tak). A części ma być 10 i Epilog.
ZA MAŁO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
11 części (10+Epilog) to za mało jak na TAKIE opowiadanie!!!!!
cudo (mimo zmian!!!)!!!!!!!!!!
Boskie
serio
zmusiłam się do przeczytania wszystkich części od początku bo nie czytałam i było warto, chociaż pewnie zaraz mi oczy wypyną
Ale seryjnie: kto daje białą czcionkę do czarnego tła?! (oczywiście bez urazy dla Adminki ;P)
Za mało? Hm… planuję jeszcze kilka opowiadań oczywiście zupełnie innych, na dodatek nie skończyłam znanego kiedyś „Nagłego Natchnienia” (I część skończona, za II się nie wzięłam). Cóż, prawdopodobnie zajmę się taką jakby parodyjką, jak chcecie mogę przesłać już teraz do adminki pierwszy rozdział, bo cz. VIII i IX nie zostały jeszcze ukończone (a Epilog skończyłam xD).
Blueberry_girl jak chcesz to opowiadanie jest także na forum (czarna czcionka na białym tle).
po prostu boskie!!!!!!!!!!!!!!!! ja nawet nie zauważyłam o tych oczach tak się zaczytałam!!!!!!!!!!!!!!! nie obcodzi mnie ile będzie części ale kiedy się pojawią!!!!!!!!!!11( nie pytam jakie bo już wiem (boskie)!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!)
Nie mogę doczekać się ciągu dalszego
boskie