Rozdział 4: Wyrocznia udziela komuś swojej „dobrej wróżby”
.
– Przede wszystkim dziękuję, że się tu wszyscy zebraliście- zaczął Chejron- Jak wiecie, sytuacja nie jest najlepsza i wiemy jak się staracie jeżeli chodzi o werbowanie nowych herosów, wyrabianie broni i trenowanie walki. Przed chwilą dowiedziałem się, że armia Kronosa planuje na chwilę powrócić na górę Othrys, więc zyskaliśmy trochę czasu, zanim wyruszą na Nowy Jork. Niedawno również uciekł Tyfon, co jest chyba najgorszą wiadomością na dziś. Bogowie już z nim walczą, ale nie będzie to proste, zważywszy na potęgę potwora, co pozostawia Olimp prawie bez opieki. Ostatnio koło granic obozu kręciły się drakainy i kilku Lajstrygonów, więc proponuję częstsze zmiany wart i chyba będziemy zmuszeni zmienić nieco ich skład ze względu na wroga. Znają nasze słabe strony. I jeszcze jedno: musimy trzymać się razem, ufać sobie i nie wątpić w nasze możliwości, bo prawdopodobne jest- ale tylko prawdopodobne, że w naszych szeregach jest szpieg- zauważyłem, że kilkanaście par oczu w tym momencie zwróciło się ku Rose- To wszystko co do reszty. Grupowych proszę o pójście ze mną- ciebie Rosalie i Nico również- dodał po czym ruszył w kierunku pawilonu jadalnego.
Chwilę później wszyscy zajęli miejsca przy swoich stolikach, tylko Nico i Rose stali pod ścianą za centaurem. Jemu to jednak nie przeszkadzało, więcej- wydawał się rozumieć tę całą sytuację.
– Chyba już czas podjąć misję- misję z przepowiednią- odezwał się kierownik obozu. Wśród grupowych dały się słyszeć pomruki- Ktoś musi udać się do Wyroczni. Nie wiemy jednak kto, bo nie jest pewne komu jest ona przeznaczona i komu Wyrocznia los wyjawi. Oczywiście bezsensowne byłoby chodzenie po kolei…
– Może Percy powinien pójść?- odezwał się nieśmiały głos od strony stolika Afrodyty. Inni cicho przytaknęli. Poczułem, że się rumienię. Dlaczego to ja zawsze muszę chodzić na strych do tej zakurzonej mumii?
– W porządku, spróbuję. Ale jeżeli to nie ja mam to zrobić, to pamiętajcie, że Wyrocznia słówka mi nie powie- powiedziałem z nadzieją. Niestety nikt nie protestował. Ruszyłem w kierunku Wielkiego Domu.
Wchodząc po schodach na strych czułem się… Cóż, możecie sobie wyobrazić jak czułem się idąc do śmierdzącego stęchlizną, zakurzonego strychu, pełnego herosowych rupieci, w dodatku na rozmowę z zasuszoną mumią.
Otworzyłem klapę i wślizgnąłem się do środka. Na półkach, na ścianach i na podłodze znalazłem jeszcze więcej pamiątek po wyprawach pół- bogów, ze względu na częste misje związane z przygotowaniem do wojny i znajdywanie nowych dzieci pół- krwi. Nikt już nie bawił się w przepowiednie tylko wyruszał na wyprawy i czasem wracał… No, a czasem nie.
W końcu znalazłem starą Wyrocznię. Stała tam gdzie zawsze- tak samo ubrana, brzydka i przerażająca jak zawsze. Wziąłem głęboki oddech, aż z powodu powietrza przesyconego kurzem zakręciło mi się w głowie i zapytałem:
– Jakie jest moje przeznaczenie w związku z nadchodzącą misją?
Cisza.
ie zastanawiając się czy pomarszczone ciało dosłyszało co powiedziałem. Nie uzyskałem odpowiedzi, więc to nie mnie to tym razem dotyczy. Czym prędzej udałem się na spotkanie z resztą by oznajmić im (radosną dla mnie) wiadomość.
Na twarzach kilku osób malowało się poniekąd rozczarowanie kiedy im powiedziałem, że jeżeli chodzi o mnie to Wyrocznia nie ma mi nic do zakomunikowania. Kiedy wszyscy rozważaliśmy, kto powinien poprowadzić misję, z konta odezwał się cichy głos:
– A może ja spróbuję?- głos należał do Rosalie Cassandry Valetnin. Wpatrywaliśmy się w nią ze zdziwienie. Była nowa, nieokreślona i chociaż była ode mnie starsza to… Sam nie wiem.
– O… Oczywiście. Idź na strych przez klapę. Jeżeli Wyrocznia udzieli Ci odpowiedzi, wróć i zdecyduj czy przyjmiesz misję. Oczywiście o ile nie postradasz zmysłów ze strachu i powrócisz- odpowiedział centaur z formalnych uśmiechem. Zawsze to mówił herosom udającym się na strych Wielkiego Domu.
Dziewczyna wyprostowała się dumnie, jakby nie dopuszczała do siebie myśli, że może się bać, jej oczy zalśniły, przez co zrobiły się bardziej zielone i jeszcze bardziej niesamowite i wyszła.
Siedzieliśmy w ciszy, nikt chyba nie ważył się odezwać. Minęło 20 min, a Rose jeszcze nie wróciła. Może coś się stało? A może uciekła ze strachu? A może uciekła bo nie otrzymała odpowiedzi? Nagle głowy wszystkich podniosły się bo w drzwiach, a właściwie chyba na progu bo pawilon jadalny raczej nie miał drzwi, stanęła zielonooka 19- latka ze zdecydowaniem na twarzy. Moim zdaniem było w jej spojrzeniu odrobinę strachu, ale może tylko mi się wydawało…
– Przyjmuję misję- powiedziała, po czym uśmiechnęła się jak zwykle patrząc ciepło, z odrobiną wyniosłości.
C.D.N.
super
Świetne! Tylko mam pytanie: co to znaczy „ie”? 😉
fajne 😀
@Arachne:
miało być „nie” ale nie wyszło
Po prost gjenijalne
super
Podobało mi się, chociaż spodziewałam się czegoś ciekawszego po wypowiedzi Chejrona. No, ale na szczęście tą stratę u mnie nadrobiłaś końcówką. Bo ta była genialna! Szkoda tylko, że nie znamy chociaż ogólnego zarysu przepowiedni, strasznie mnie to ciekawi Kogo jeszcze Rose weźmie na misję? Mam nadzieję, że Nico 😉
Bez zastrzeżeń. Jestem na tak 😛
Super opowiadanie 😀
super to jest