Niedługo miało rozpocząć się kolejne lato na moim obozie. Oznaczało to, że zjedzie się tu mnóstwo nieogarniętych bachorów. Z czego nawet się cieszę, bo ile można dręczyć Silenę? No i przyjedzie Persiu ze swoją kujonowatą koleżanką. Nie ma to jak dokopanie cieniasowi, bo Annabeth ma zawsze plan jak zwiać. Godne tchórza.
Czekałam więc na to, kiedy zaczną przyjeżdżać ci wszyscy idioci. Mam nadzieję, że będzie też kilku nowych herosków bo ktoś będzie musiał ich oprowadzić po obozie. Numerem jeden naszej krajoznawczej wycieczki jest chrzest w kiblu. Tylko Persiu się wywinął, ale inni sobie ponurkują.
Prowadziłam właśnie z Sileną uroczą pogawędkę, która brzmiała mniej więcej tak:
Ja: Cześć, Silena! Jak twój paznokieć?
Sil: Grrrr
Ja: Twoje rodzeństwo chyba cię nie lubi. Ta bluzka strasznie cię pogrubia. Nie powiedzieli ci?
Sil zaczyna toczyć pianę z ust.
I wtedy podchodzi do nas grubiutki blondynek, synalek Pana D. i obejmuje Silenę w pasie.
-Widzę, jak na mnie patrzysz. – Mówi, próbując spojrzeć jej w oczy. Co jest chyba trudne, bo nie sięga jej nawet do ramienia. Szanowna córka Afrodyty jest tak zbita z tropu, że zapomniała o tym, że właśnie miała się na mnie rzucić. Ten szczylek wszystko zepsuł. Sil stoi z otwartą buzią, nie wydając żadnego dźwięku. Życzliwie postanawiam jej pomóc:
-Z litością?
Grubasek rzuca mi spojrzenie, które zapewne miało być groźne, a wyszło żałośnie. Pewnie mi się później oberwie, bo szczyl jak nic nakapuje tatusiowi. Pan D. jest przewrażliwiony na punkcie swoich bachorów. Są jedynymi obozowiczami, których imiona pamięta (brawo, Panie D.). Kiedyś jeden z moich braci pokonał w walce jednego z blondynków. Ten nakłamał tatusiowi, że go dręczymy. Pan D. zagroził, że będziemy pierwszym domkiem, który wyleci z obozu, jeżeli jego dzieciom coś się stanie. Wysłanie do tych grubasków liściku z napisem „Cieniasy” nie pomogło. Jak zwykle podpisaliśmy się imieniem i nazwiskiem Persia. Powstrzymałam się przed dopisaniem pod spodem „Cienias Cieniasów”, bo jeszcze założyliby jakiś klub łamag. Niestety, Pan D. się nie nabrał, bo Persia akurat nie było w obozie, ale też nic nam nie zrobił. Był zbyt zajęty użalaniem się nad sobą. Dostał zaproszenie na coroczną degustacje najlepszych win. Dzięki temu nam się upiekło.
Silena wybuchnęła śmiechem. Wszystko by było w porządku, gdyby nie to, że minęło jakieś pięć minut.
-Ale mu dogadałaś.
-Ale masz zapłon.
Chyba jej malutki móżdżek zbyt późno reaguje. Nie żeby mnie to zdziwiło. Sil była teraz w dobrym humorze. Widocznie zapomniała, o czym rozmawiałyśmy. Chętnie bym jej przypomniała, ale zanim by to przetworzyła, minęłoby z pół godziny.
-Musisz sobie znaleźć chłopaka. – powiedziała Silena, wyrywając mnie z zamyślenia. Rzuciłam jej krytyczne spojrzenie. – Zakochać się.
-A ty musisz znaleźć mózg. A tak poza tym, to jestem zakochana. Walka to moja miłość. -rzuciłam na odchodne.
-Już niedługo zmienisz zdanie. Gdy spotkasz GO. – krzyknęła za mną Sil. Taa, jasne, bo ci uwierzę.
Komentarze
Zostaw komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
świetne, herosowe, boskie, fajne jednym słowem genialne
Druga! Piękne!
Świetne 😀
jakby to naprawde pisala clarisse, po prostu super 😀
Brzmi, jakby autentycznie pisała to Clarisse. Wyfajniste!
Świetne
superowate
super 😉
Będzie kontynuacja??? Czekamy!!!
tak tak czekamy
Genialne!!! Jakbym słyszała Clarris!!! Hmmm…. chyba wiem kim jest ten chłopak….. 😉
Beznadziejne
Do ” karo32104″
Jak ci się nie podoba, to się zamknij bo to opowiadanie jest
GENIALNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Tak jakby naprawde pisała to Clarisse!!
Popieram THALIĘ! A ty karo jak Ci tam sam jesteś beznadziejny. Opowiadanko super.
Karo ma do mnie żal, bo na forum, gdzie jestem modem, a ona(lub on) się zarejestrowała to jej opodobanie mi się nie spodobało, ale przynajmniej byłam miła i się obraźiła 😉
genialne