Cześć,jestem Greg! #2
Gdy Hermes oznajmił mi, że jestem synem Pana Nebios nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Stałem zamurowany i zdziwiony tym co się stało.
-J-j-ak to? Zeus jest moim ojcem? Święta trójca nie może mieć śmiertelnych dzieci. Jak to jest możliwe?- spytałem podenerwowany całą sytuacją. Hermes wpatrywał się we mnie z wyraźnym zaciekawieniem.
-Tak chłopcze, Zeus jest Twoim ojcem. Nie wiem jak to się stało i nie wiem jak się to przyjmie. Już czuję twoją rosnącą potęgę.-odpowiedział mi bóg. Chejron w tym czasie rozmyślał wpatrzony w łóżko szpitalne Hermesa. Nie wydawał się nad wyraz przejęty sytuacją.
-Zwołaj wszystkich na kolacje- rzekł krótko Jackowi. I spojrzał na mnie i Kalie.
-Wasza dwójka może już iść. Mam do omówienia kilka spraw z Hermesem.- razem z Kalie wyszliśmy z namiotów. Byłem rozkojarzony, chciałem usłyszeć kto jest moim boskim rodzicem ale zawsze się tego bałem.
-Wszystko w porządku?- spytała mnie Kalie.
-Tak, chyba tak. Po prostu jestem w lekkim szoku.- skłamałem, byłem w bardzo dużym szoku.
-Nie martw się, dziś przy kolacji pewnie zostaniesz uznany na dobre.- Kalie starała się by zabrzmiało to pocieszająca, lecz mnie to przeraziło. Co pomyślą inni? Będę jedynym dzieckiem trójki przebywającym w Obozie. Zabrzmiały rogi, kolacja się zbliżała. Herosi wyszli z domków kierując się do pawilonu jadalnego. Razem z Kalie ruszyliśmy za nimi. Zająłem miejsce przy stoliku Hermesa,a mój talerz napełnił się taco( tak kocham taco!). Przy ognisku stał Chejron razem z Hermesem.
-Herosi! Nasz obóz gości dziś wyjątkowego gościa. Jest nim Hermes!.- rozbrzmiały brawa, domek Hermesa ucieszył się i wiwatował w stronę Boga.
-Spokój!-krzyknął Chejron, co uciszyło wszystkich.
-Hermes jest tu z bardzo ważna sprawą, którą muszę z nim przedyskutować po kolacji.- tłum wydał niechętne jęki. Ważna sprawa kojarzyła się z nowy końcem świata bądź ogromnym problemem. Nadszedł czas składania ofiar. Ustawiłem się w kolejce za Kalie, a obok nas stanął Jack. Kalie wrzuciła do ognia swoją zupę rybną(fuj naprawdę nie wiem jak to może jeść) i nadeszła moja kolej.
Podszedłem do ognia, gdy nagle niebo spochmurniało i rozpętała się ogromna burza. Herosi trzymali się kurczowo stołów, wiatr wiał jak oszalały. Instynktownie podniosłem ręce ku górze,a przeze mnie przepłynęła fala energii. Burza cichła, opuściłem ręce i zorientowałem się, że spojrzenia wszystkich zwróciły się ku mnie.
-Dziś jeden z nas został uznany! Witaj Gregu synu Zeusa!- wykrzyknął Chejron. Dopiero teraz zorientowałem się, że nad moją głową pojawiła się malutka błyskawica. Wszyscy stali jak wmurowani, nikt nie wydał najmniejszego dźwięku. Żeby tego było mało w ogniu pojawiła się kobieta. Trudno było dostrzec szczegóły jej postury bądź czego innego.
-Nie myśl, że to błogosławieństwo bękarcie! Twoje życie będzie pasmem porażek i nieudanych decyzji.- po czym znikła tak szybko jak się pojawiła. Hermes i Chejron wymienili nerwowe spojrzenia, po czym centaur zakończył kolacje. Oczywiście nie było dane mi zasnąć. Nie byłem już w swojej koni w domku Hermesa. Zajmowałem prycze w jedynce, domku dzieci Zeusa. Spoglądał na mnie posąg mojego ojca, przez to nie mogłem zmrużyć oka. Postanowiłem się przejść. Po cichu wyszedłem z domku i poszedłem na wzgórze. Po drodze rozmyślałem o tym co się stało. Tą kobietą napewno była Hera, zdenerwowana tym, że Zeus zrodził kolejnego ,,bękarta”. Nie zorientowałem się gdy wpadłem na kogoś. Oboje wywróciliśmy się i potoczyliśmy po trawie. Spojrzałem na nieznajomego, a on na mnie. To była grupowa domku Afrodyty Kalie.
-Co Ty tu robisz?- powiedzieliśmy oboje.
-Ty pierwszy.- powiedziała
-Nic, wyszedłem się przejść,a Ty?-spytałem
-Też-odpowiedziała wymijająco. Nie zamierzałem ciągnąć tej rozmowy, wstałem otrzepałem się i ruszyłem w stronę w wzgórza.
-Poczekaj! To co się dziś stało, przykro mi. Musiało być wstrząsające.-Kalie w odróżnieniu od innych dziewczyn z domku Afrodyty, posłuchała Piper i starała się być przeciwieństwem tego co o nich mówią. Nie zawsze jej to wychodziło, choć łatwo było ujrzeć starania.
-To nie twoja sprawa naprawdę. Nie musisz mi współczuć ani się przejmować.- nie chciałem jej pomocy, chciałem być sam. Ruszyłem dalej w stronę wzgórza, miałem nadzieję, że nie wpadnę już na nikogo. Niestety nie miałem takiego szczęścia. Przede mną pojawił się Hermes pogryzając jabłko.
-Owoce w tym Obozie uchodzą za najlepsze w Ameryce *gryz*. Powiem Ci coś co zapewne już wiesz,tak to była Hera. Ale to nie nią musimy się martwić. Muszę Ci wyjawić tajemnice synu Zeusa.-Pstryknął palcami i znaleźliśmy się na szczycie Empire State Building.
-Tu nas raczej nikt nie podsłucha. Słyszałeś zapewne o ostatniej wojnie z gigantami?- spytał mnie bóg
-Cały obóz o tym huczy już od kilku miesięcy . Tak słyszałem.- odparłem
-Niestety zostały w niej otwarte Wrota Śmierci i wiele niebezpiecznych istot wydostało się z głębi Tartaru. Dostałem za zadanie wytropienie ich razem z Hypnosem, nie muszę Ci go przedstawiać?-spytał
-Ten, którego dzieci śpią dwadzieścia godzina na dobę? Słyszałem o nim.- przytaknąłem
-Tak tak, sam Hypnos taki nie jest, więc tropiliśmy je. Kilka z nich udało nam się zniszczyć lecz nie w tym problem herosie. Hypnos zaginął, nie wiem jak to się stało. Straciłem pamięć, wiem ze stoi za tym bardzo potężna istota. Gdy Zeus to usłyszał czym prędzej wysłał mnie do Obozu Herosów. Rozmawiałem już z Chejronem, zostałeś przydzielony do misji odnalezienia Hypnosa, razem z córka Afrodyty. Dwóch innych członków wyprawy możesz wybrać sam.-gdy to usłyszałem świat zawirował. Marzyłem o własnej misji, ale znaleźć zaginionego Boga? Czy to w ogóle możliwe?.
-Ale jak mamy to zrobić skoro nawet Ty tego nie potrafisz?-spytałem z niedowierzeniem.
-Otóż wy herosi kierujecie się swoimi dwiema naturami, boską oraz śmiertelną. Dlatego jesteście nam tam bardzo potrzebni.-popatrzył na zegarek.
-Na mnie już czas Greg, mam tu bezpośrednie wejście na Olimp, a ty znajdziesz się w swoim domku. Przemyśl dobrze moje słowa i to kogo wybierzesz za sojusznika w wyprawie. Och Annabeth przyjechała, świetnie! Może nie będzie to wasza ostatnia misja,żegnaj.-Jak poprzednio pstryknął palcami a ja znalazłem się na swojej pryczy w jedynce. Usnąłem tylko gdy zamknąłem oczy. Nigdy nie śpijcie, taka porada dla herosa. Miałem okropne sny. Byłem w dużej ciemnej jaskini, jakieś dwadzieścia metrów przede mną na ziemi leżał mężczyzna. Spał, nie mogłem dostrzec jego twarzy. Nagle jaskinia zawaliła się,a ja wybudziłem się ze snu. Był wczesny ranek, wszyscy pewnie jeszcze spali. Wyszedłem przed jedynkę i zobaczyłem dziewczynę rozmawiająca z Chejronem. Spoglądali rozmawiając na mój domek, gdy skończyli dziewczyna ruszyła w moja stronę. Wyciągnęła dłoń
-Cześć,jestem Annabeth.-Przywitała się nieznajoma.
-Cześć,jestem Greg.-również się przywitałem…..
Koniec części drugiej!
cześć, Greg! nazywam się Chione
Będzie następna część? A tak, w ogóle to cześć Greg! XD