-
Hej, z tego miejsca chciałam tylko przeprosić za format tekstu. Po skopiowaniu pojawiła się dziwna numeracja, której nie potrafię usunąć. Mam nadzieję, że nie będzie wam za bardzo przeszkadzała w czytaniu. Jeśli Adminka umie to wyłączyć, to byłoby super. Mi niestety nie wychodzi. Na razie to tyle, spotkamy się na końcu opowiadania.
-
♥Annabelle♥
-
„Od początku byliśmy zatruci. Tylko o tym nie wiedzieliśmy. Jak dwa jabłka, gniliśmy od środka. Nikt tego nie widział. Byliśmy piękni. Żyliśmy w nieświadomości, a tymczasem z każdą chwilą stawaliśmy się coraz bardziej zepsuci i bliżsi śmierci. By w końcu, z uśmiechem wpaść w jej ramiona. Tylko wtedy absolutnie wolni.”
-
Może gdyby wciąż miał trzynaście lat, od razu by się zgodził. Teraz czuł się za stary i pomysł nurkowania z najadami wcale nie wydawał mu się ekscytujący. W ogóle nie miał ochoty na zmoczenie włosów, bo wiedział, jak trudno będzie je później ułożyć.
-
Zgodził się za to, by pograli w piłkę. Jednak już po trzydziestu minutach poczuł się znudzony i usiadł na trawie. Oparł się łokciami i obserwował, jak rudowłosa dziewczyna ćwiczy kopnięcia.
-
Nie zaprzyjaźnili się, bo chcieli. Zaprzyjaźnili się, bo od początku czuli, że są w jakiś sposób inni od reszty. I ta inność ich połączyła.
-
Pierwszy raz spotkali się pięć lat temu. Mackenzie przyleciała na obóz z Anglii, gdzie obie z matką mieszkały całe życie. Była pulchną, piegowatą i zakompleksioną dziewczynką, jednak szybko została uznana przez Hermesa.
-
Z nim było inaczej. Od początku w to wszystko nie wierzył. Czekał na moment, kiedy powiedzą mu, że nastąpiło nieporozumienie i wcale nie powinno go tu być. Że znalazł się tu przez przypadek. Przypadek. Całe swoje istnienie uważał za wynik przypadku. Miał wrażenie, jakby wszystko w nim było nie tak i mówiło, że nie pasuje do tego miejsca. Do tego wzgórza, domków, areny i jeziora. Fakt, że w wieku siedemnastu lat wciąż nie został uznany, tylko dowodził jego beznadziejności. Ojciec, niezależnie kto nim był, najwyraźniej się go wstydził.
-
Nagle poczuł mocne uderzenie w czoło. Zanim zdążył wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, usłyszał salwy śmiechu.
-
– Kim, pobudka frajerze!
-
– Orientuj się!
-
– Chińczyk ma tak małe oczy, że nie widzi piłki!
-
Synowie Aresa znów zaczęli się śmiać, a on wściekły złapał się za pulsujące bólem miejsce. Czuł, że ma na skórze odbity ślad po piłce od koszykówki.
-
– Ej! Pogrzało was idioci?! – krzyknęła Mackenzie, stając przed czarnowłosym w obronnym geście
-
Chłopak wstał na chwiejnych nogach i ze złością spojrzał na trzech napastników. Byli to masywni młodzieńcy, ubrani w krótkie spodenki i zabrudzone podkoszulki.
-
– Nie wstyd Ci, że dziewczyna musi Cię bronić?
-
– Frajer.
-
– Spadajcie stąd, głupie gnojki. – powiedziała dziewczyna i kopnęła brudną piłkę w stronę nastolatków
-
Chłopcy zrobili unik i wciąż się śmiejąc i rzucając wulgaryzmami, odeszli w stronę pawilonu łazienkowego.
-
Mackenzie tupnęła gniewnie nogą i odwróciła się w stronę przyjaciela.
-
– Min Soo! Nic Ci nie jest?! – spytała zaniepokojona
-
– Nie. – odparł, zaciskając powieki, by nie pozwolić spłynąć łzom, które cisnęły mu się do oczu
-
– Nie przejmuj się. Wiesz, że Josh to rasista. – powiedziała nastolatka, kładąc mu rękę na ramieniu
-
– W dodatku beznadziejny z geografii.
-
– Słyszałeś co zrobił biednemu Simonowi od Hypnosa? Tydzień temu, podczas kolacji wrzucił mu na talerz wiadro błota! Jane mi powiedziała. Tylko dlatego, że jego matka jest ciemnoskóra. Wyobrażasz sobie? – spytała oburzona
-
Min Soo przetarł twarz i pokiwał głową.
-
– Może powinienem zacząć nosić okulary?
-
Mackenzie spojrzała na niego zdziwiona. Kto jak kto, ale chłopak miał naprawdę dobry wzrok. Czy wpadł na ten pomysł dlatego, że nie zauważył piłki?
-
– Po co?
-
– Jest taka zasada, że nie bije się ludzi w okularach. Nie słyszałaś?
-
Rudowłosa zaśmiała się. W jej lewym, obsypanym miedzianymi piegami policzku, pojawił się dołeczek.
-
– To Ci je ściągną, a potem uderzą. – powiedziała rozbawiona – Idę po swoją piłkę. Przez tych kretynów poleciała gdzieś w krzaki. – dodała dziewczyna i oddaliła się
-
Siedemnastolatek lustrował postać przyjaciółki. Minęło dopiero kilka dni od czasu ich ponownego spotkania, ale już zdążył zauważyć znaczące zmiany, jakie zaszły w rudowłosej. Mackenzie chudła wraz z dorastaniem. Teraz jej figura była naprawdę atrakcyjna. Czerwona koszula w kratę, którą miała na sobie, znacząco odkrywała jej płaski brzuch, a jeansowe shorty podkreślały smukłe nogi.
-
Zazdrościł przyjaciółce, bo jej najwyraźniej udało się uwolnić od kompleksów. On nie miał tyle szczęścia. Przez całe życie był chudy i mizerny, w żaden sposób nie umiał nabrać mięśni. Przez to wstydził się rozbierać publicznie, szczególnie przy chłopakach w szatni. W siłowaniu na rękę mógłby przegrać z dziesięciolatkiem. Obrywał na każdych treningach.
-
– Hej, Mike!
-
Czarnowłosy usłyszał wołanie, odwrócił się i ujrzał jasnowłosego chłopca, biegnącego w jego stronę.
-
– Cześć.
-
– Kiedy przyjechałeś? Nie spotkałem Cię wcześniej. – oznajmił niebieskooki
-
– Kilka dni temu. – odrzekł
-
– Gdzie teraz mieszkasz? – spytał blondyn, przysiadając się
-
Siedemnastolatek westchnął zażenowany.
-
– Dalej u Hermesa… – mruknął niechętnie
-
– Och… To znaczy… Hej, nie przejmuj się! Na pewno w tym roku zostaniesz uznany!
-
– No nie wiem, Jake. Ojciec chyba nawet nie wie o moim istnieniu.
-
Nastolatek o jasnych włosach zadumał się na chwilę.
-
– Czy próbowano kiedykolwiek drogą eliminacji ustalić, kto mógłby być Twoim ojcem? Ze mną i siostrą tak było.
-
– Tak, ale nic to nie dało.
-
– A może zastanów się, do kogo jesteś najbardziej podobny z wyglądu. – zasugerował
-
Czarnowłosy zmrużył oczy i spojrzał znacząco na piętnastolatka.
-
– No tak, wybacz. – powiedział speszony blondyn – A Twoja mama? Naprawdę nie wie, kto nim jest?
-
Min Soo pokręcił głową przecząco.
-
– W obozie są przecież osoby z każdego zakątka świata. Dlaczego tylko z Tobą jest problem? – zastanowił się Jake
-
– Jesteś mistrzem taktu. – rzekł zdołowany siedemnastolatek
-
– A może Twoim ojcem jest jakiś azjatycki bóg? Myślałeś o tym? Może powinieneś być w innym obozie i znalazłeś się tu przez pomyłkę.
-
Min Soo naprawdę lubił Jake’a, ale w tamtej chwili miał ochotę go udusić.
-
– Nie pomagasz.
-
– Wybacz. Nie przejmuj się. To nie ma znaczenia czyim dzieckiem jesteś. I tak wszyscy jesteśmy Twoją rodziną. W jakiś sposób, no bo w końcu bogowie nie mają DNA, ale wiesz o co chodzi. Jesteśmy w tym razem. – powiedział blondyn i poklepał starszego kolegę po plecach
-
Nagle wzrok chłopca skupił się na jasnowłosej, uroczej dziewczynie, która właśnie wychodziła z domku Afrodyty. Na policzki syna Zeusa wypłynęły rumieńce.
-
– Muszę lecieć, trzymaj się. – powiedział pośpiesznie i wstał z trawy
-
Min Soo spojrzał na niego zdziwiony.
-
– Hej, Claudia! – krzyknął Jake w stronę dziewczyny i zaczął biec w jej stronę – Tak sobie pomyślałem…
-
Czarnowłosy westchnął.
-
– Min Soo! – zawołała Mackenzie
-
Dziewczyna trzymała pod pachą brudną piłkę nożną i machała do przyjaciela. Ruszyła radośnie w jego kierunku. Chłopak nagle zawrzał gniewem, zacisnął pięści i wstał. Głowę miał pochyloną i patrzył na rudowłosą spod byka.
-
– Dlaczego tak na mnie mówisz? – spytał zły
-
Mackenzie przystanęła w miejscu zdziwiona, ale po chwili ruszyła dalej.
-
– O co Ci chodzi?
-
– Dlaczego zawsze mówisz na mnie Min Soo?! Dlaczego nie Mike, tak jak wszyscy?!
-
Poczuł jak ramiona mu się trzęsą. Jasnoniebieska koszula, którą miał zapiętą na wszystkie guziki, opięła jego słabo zarysowane mięśnie, a kołnierzyk zaczął uwierać go w szyję.
-
– Bo przecież tak masz na imię. – powiedziała dziewczyna
-
W jej spojrzeniu czaiła się niepewność, spowodowana zachowaniem przyjaciela. Nigdy nie przejawiał złości. Co go tak zdenerwowało?
-
– Nienawidzę tego imienia! Wiesz o tym!
-
– Ale…
-
– Daj mi spokój, ok?!
-
Czarnowłosy odwrócił się na pięcie i wściekły ruszył w kierunku domku Hermesa. Po chwili zmienił kierunek, wiedząc, że dziewczyna też tam pójdzie. To był w końcu także jej domek
-
– Min Soo! Kim Min Soo! – wołała za nim Mackenzie, ale jego to nie obchodziło
-
W końcu jednak postanowił wejść do jedenastki, ale tylko po to, by wziąć plecak i wrzucić do niego kilka potrzebnych rzeczy.
-
Potem powiedział Chejronowi, że wraca do domu. Posiedział z nim na werandzie, dopóki Argus nie miał zrobić kursu do Nowego Jorku. Zabrał się z nim, a po drodze słuchał muzyki. Z Long Island do domu było naprawdę daleko. Min Soo zastanawiał się nad tym, że skoro przeprowadzili się na północ, kiedy jeszcze był mały, tylko po to, by w przyszłości łatwiej byłoby mu się dostać na obóz, to dlaczego nie mogli zamieszkać gdzieś bliżej, tylko akurat w Nowym Jorku. Chociaż, może to dobrze. Wcale by się nie cieszył, gdyby mieszkał na Long Island.
-
Podczas podróży zgłodniał i zachciało mu się siku. To był już standard.
-
Argus wysadził go na dworcu, a chłopak zorientował się, że oczywiście nie wziął kluczy do domu. Była już piąta, a to znaczyło, że jego mama za godzinę skończy pracę. Postanowił ją odwiedzić i poczekać z nią do końca. Wsiadł więc w autobus, a następnie spacerem ruszył w kierunku Cherry’s Pharmacy. Odetchnął z ulgą na widok czerwonej markizy.
-
Wszedł do środka. Na rękach pojawiła mu się gęsia skórka. W pomieszczeniu była włączona klimatyzacja i od razu poczuł zmianę temperatury.
-
Wyminął regał z ziołowymi szamponami i podszedł do lady, gdzie jego mama porównywała klientce dwie maści.
-
Kim Eun Bi wyjechała z Korei, gdy miała czternaście lat. Razem z rodziną zamieszkała w Kalifornii, w Korea Town w aglomeracji LA i jako najstarsza z rodzeństwa, przejęła w domu wszystkie obowiązki po rodzicach, którzy pracowali na dwie zmiany. Trochę wolności zaznała, gdy wyjechała studiować farmaceutykę w Oregonie. Mieszkała z narzeczonym i często zmieniała miejsce pracy. W końcu zmieniła też partnera – na ojca swojego jedynego dziecka. Podobno poznała go na posterunku policji. Udała się tam w celu zgłoszenia włamania do apteki, w której wtedy pracowała. Spotykali się jakiś czas, a konsekwencją była ciąża. Jeszcze zanim nastąpiło rozwiązanie, „Patrick” zniknął, zostawiając jedynie list z wyjaśnieniami. Napisał w nim, że jest bogiem olimpijskim, a dziecko, które przyjdzie na świat, będzie niezwykłe. Dał też dokładne instrukcje na temat opieki, szkolenia i bezpieczeństwa. Zapomniał wspomnieć tylko o jednym. Nie podał swojego prawdziwego imienia.
-
Min Soo urodził się jako wcześniak, a w wieku pięciu lat, matka zabrała go do Kalifornii, do swojej rodziny. Żył w Ameryce, ale wychowywany był jak matka, w tradycji i szacunku do Korei. Jednak oprócz imienia oraz odziedziczonych po rodzicielce skośnych oczach, grubych, czarnych włosach i szczupłej posturze, nie miał w sobie nic z rodowitego mieszkańca Azji. Mówił z amerykańskim akcentem, a Stany Zjednoczone były jego domem, Koreę znał jedynie z opowieści rodziny.
-
Podobno jak był bardzo mały, lekarze badali go pod kątem autyzmu. Potem dziecięcy psycholog stwierdził, że chłopiec jest po prostu bardzo zamknięty w sobie i ma problemy z nawiązywaniem kontaktów, ale szybko zaczął się uczyć i chłonąć wiedzę. Lubił czytać, rozwiązywać zagadki, rebusy i krzyżówki.
-
Przez całe dzieciństwo zasypiał z listem pozostawionym przez ojca i marzył o spotkaniu go. Czuł się odosobniony wśród kuzynostwa i kolegów. Wieczorami, gdy mama wracała z pracy, grywał z nią w scrabble.
-
Kilka lat później, we dwójkę wyjechali do Nowego Jorku. Eun Bi wynajęła niewielkie mieszkanie i zaczęła pracę w Cherry’s Pharmacy. Lubiła to i przebywanie z ludźmi. Mimo tylu lat spędzonych w USA, wciąż miała zabawny akcent. Lubowała się w koreańskiej kulturze. Preferowała azjatyckie makijaże i kosmetyki, a na życzenie klientek, nawet zamawiała je do apteki. Była niską, szczupłą, zadbaną kobietą. Dzięki pielęgnacji cery, mimo prawie pięćdziesięciu lat, wyglądała na trzydzieści pięć. Może dlatego wciąż cieszyła się powodzeniem u mężczyzn. Jej ukochanym mężczyzną był jednak Min Soo. Od zawsze troszczyła i martwiła się o syna, pokładała dużo trudu w jego wychowanie i edukację. Starała się, by niczego mu nie brakowało.
-
Na widok chłopaka, uśmiechnęła się i dalej chwaliła zalety maści.
-
Siedemnastolatek poczekał, aż klientka z zadowoleniem opuści aptekę i podszedł do matki.
-
– Min Soo-ja, przerosłeś mnie. – powiedziała kobieta, ściskając go
-
Czarnowłosy zignorował zdrobniałą formę swojego imienia, której użyła rodzicielka. Zamiast tego, położył jej dłoń na głowie.
-
– Już dawno. – rzekł
-
– Co tu robisz? Wyjechałeś na obóz kilka dni temu, stało się coś? – spytała nagle zmartwiona
-
Chłopak poruszył lekko wargami, zastanawiając się, co odpowiedzieć matce.
-
– Chyba z biegiem lat przestaje tam być tak fajnie. – odparł w końcu i uśmiechnął się
-
– A Mackenzie? Nie przyjechała?
-
Eun Bi śmiesznie wymawiała imię jego przyjaciółki.
-
– Przyjechała, ale… Mamo, muszę iść do toalety. – wymigał się szybko i zaczął przebierać nogami
-
Kobieta westchnęła i zagarnęła za ucho krótkie do ramion, czarne włosy.
-
– Leć na zaplecze. – powiedziała, machając ręką
-
Min Soo rzucił plecak za ladę i pognał we wskazanym kierunku. Odwlekał powrót do matki, bo zastanawiał się, co dokładnie ma jej powiedzieć. W końcu zdobył się na odwagę, ale ona akurat sprzedawała witaminy.
-
Przechadzał się po aptece bez celu. W brzuchu mu burczało. Miał nadzieję, że mama ma w domu coś dobrego.
-
– Wiesz, że dzisiaj przyszła tu piętnastolatka, która kupowała test ciążowy? – zagadnęła go czarnowłosa
-
W jej głosie dało się wyczuć zniesmaczenie.
-
„Piętnastolatka. Super. A ja nawet się nie całowałem.”
-
– Była bardzo zdenerwowana, aż mi jej szkoda. Taka młoda…
-
Eun Bi podeszła do syna, złapała go za rękę i coś wcisnęła mu w dłoń.
-
– Weź. Tak na wszelki wypadek. Wyglądam za młodo, żeby być babcią. I najpierw masz skończyć studia.
-
– Prezerwatywy… – szepnął, bo głos uwiązł mu w gardle
-
Wytrzeszczył oczy, a dłoń mu zadrżała. Wpatrywał się w kolorowe paczki i czuł jak palą jego skórę.
-
„To najbardziej żenujący moment w moim życiu…”
-
– Wiesz jak ich używać?
-
„Poprawka…”
-
Ten dzień nie mógł już być gorszy. No po prostu nie mógł.
-
Kiedy matka oddała się zakupom w Walmarcie, on schował się w alejce z masłem orzechowym i niepewnie wyciągnął z kieszeni kondomy. Upewnił się, że nikt go nie obserwuje, ale i tak mimowolnie się zarumienił. Sprawdził termin ważności na opakowaniach i westchnął rozżalony. Szczerze wątpił, że zdąży z nich w porę skorzystać.
-
Z całych sił wcisnął je ponownie w kieszeń i chwycił słoik swojego ulubionego masła orzechowego firmy „Skippy,” bo pamiętał, że ostatni opróżnił przed wyjazdem na obóz.
-
W domu pomagał mamie w przygotowaniu kolacji. Praktycznie się nie odzywał. Był osobą, która mówiła mało, ale w tamtej chwili przeszedł samego siebie.
-
– Min Soo-ja… – zaczęła Eun Bi, krojąc marchewkę w plasterki
-
Chłopak przemywał plastikową miskę w zimnej wodzie i nie reagował.
-
– Kim Min Soo! – powiedziała bardziej stanowczo
-
Siedemnastolatek odwrócił się w stronę matki i uśmiechnął się lekko.
-
– Co?
-
Czarnowłosa wytarła dłonie o fartuch w słoneczniki i spojrzała na syna karcąco.
-
– Powiesz mi w końcu, dlaczego przyjechałeś? I to w dodatku tylko z plecakiem. Gdzie masz resztę rzeczy?
-
Eun Bi złapała się pod boki i patrzyła uważnie na swoje jedyne dziecię.
-
– Przecież wiesz. Co rok jest to samo. Czuję się jak frajer. Do niczego się nie nadaję i nie pasuję tam. Mam dość tego miejsca. – powiedział szczerze, odkładając miskę na suszarkę
-
– Nie przejmuj się kochanie, na pewno niedługo będzie lepiej.
-
– Od lat mi to powtarzasz.
-
– Porozmawiaj z przyjaciółmi, nie możesz być jedyny w takiej sytuacji.
-
„Przyjaciółmi…”
-
Eun Bi dostrzegła zmianę w wyrazie twarzy chłopca.
-
– Pokłóciłeś się z Mackenzie?
-
Min Soo westchnął i wytarł mokre dłonie o ręcznik papierowy.
-
– Zdenerwowałem się i bez potrzeby wyżyłem na niej. A potem wziąłem plecak i przyjechałem. – wyznał
-
– Na pewno się martwi. Powinieneś ją przeprosić. Wybaczy Ci, jesteś przecież taki uroczy.
-
– Dzięki, to najgorsze co mężczyzna może usłyszeć… – mruknął urażony
-
Eun Bi złapała go za policzki i zaczęła nimi tarmosić.
-
– Mam takiego słodkiego i przystojnego syna! Jestem bardzo szczęśliwą mamą! Dziękuję, Min Soo! – powiedziała wesoło kobieta i przytuliła się do siedemnastolatka
-
Po kolacji czarnowłosy położył się na łóżku w swoim pokoju o fioletowych ścianach i sprawdził powiadomienia w telefonie. Mackenzie do niego pisała. Rzeczywiście się martwiła. Po namyśle wysłał do niej długą wiadomość, w której obiecał, że za dwa dni wróci na obóz.
-
Przed snem obejrzał jeszcze odcinek serialu.
-
Spał długo. Nikt go nie budził na żadną zbiórkę, czy śniadanie. Nikt też po nim nie skakał i nie malował mu twarzy.
-
Wygrzebał się z łóżka dopiero koło dwunastej. Jego mamy nie było, więc mógł rozkoszować się wolnością, która w tym przypadku oznaczała chodzenie w samych bokserkach i jedzenie wyłącznie słodyczy. Cały dzień spędził na kanapie, oglądając seriale i kreskówki.
-
Kiedy wieczorem Eun Bi wróciła do mieszkania, Min Soo udawał, że spędził czas bardzo produktywnie.
-
Następnego dnia był już na obozie. Naprawdę żal mu było wracać. Dobrze mu było z mamą, zawsze się smucił, kiedy musiał zostawiać ją samą. Z drugiej strony, obiecał Mackenzie, że przyjedzie. Był jej to winien, musiał ją przeprosić.
-
Nie było jej w domku, gdy wszedł do środka. Odłożył swój plecak i sprawdził, czy wszystkie pozostałe rzeczy są w tym samym miejscu, w którym je zostawił. Następnie udał się do brudnej i zalanej łazienki, w celu zmiany ubrań na jakieś wygodniejsze. Przeczesał palcami swoje proste, czarne włosy i wyszedł na zewnątrz.
-
Przyjaciółkę znalazł w czytelni. Siedziała przy stoliku, pochylona nad niegrubą książką. Przez okno wpadało słońce, które sprawiało, że jej opadające na ramiona rude włosy, wyglądały jak żywe płomienie.
-
Powoli i niepewnie ruszył w kierunku dziewczyny. Denerwował się, przez co wpadł na stolik i uderzył się kolanem w nogę mebla. Zamknął oczy i zacisnął wargi. Patrząc pod nogi, podszedł do Mackenzie i usiadł dyskretnie naprzeciwko niej.
-
Nawet jeśli nastolatka wiedziała o jego obecności, skutecznie go ignorowała.
-
Patrzył na jej usianą piegami bladą twarz i jasne, niemal cynamonowe rzęsy.
-
Położył dłonie na drewniany stół, a po chwili ponownie schował je pod blat. Odchrząknął znacząco.
-
– Witaj, Mike. – powiedziała, wyraźnie akcentując imię, przerzucając w tym czasie stronę, ale wciąż nie patrząc na chłopaka
-
– Min Soo. Nazywam się Kim Min Soo. – powiedział cicho
-
Mackenzie podniosła na niego wzrok. Miała poważną minę. Złożyła dłonie i splotła palce.
-
– Przepraszam… – wyznał speszony jej spojrzeniem
-
Córka Hermesa zamknęła książkę i zagarnęła włosy za ucho Były puszyste, jak zawsze.
-
– Głupio się zachowałem. Byłem zły i nakrzyczałem na Ciebie, a nic przecież nie zrobiłaś. No i jeszcze uciekłem. Zachowałem się jak…
-
– Dziecko. – dokończyła spokojnie, a on spuścił wzrok i niechętnie pokiwał głową
-
– Wiesz jak to mówią… Mężczyźni nigdy nie dojrzewają, tylko rosną.
-
– Tobie nawet to nie wyszło. – powiedziała spokojnie, a on musiał się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem
-
– Jesteś okrutna, ale to Ci się udało. – przyznał rozbawiony
-
– Wiem. – rzekła i uśmiechnęła się zadowolona – Aż sobie to gdzieś zapiszę. Może na ścianie w publicznym kiblu.
-
– Zdajesz sobie sprawę, że ludzie tam przychodzą tylko po to, żeby się całować, ewentualnie palić, tak jak Josh i jego sługusy.
-
– No to będę mieć liczne grono odbiorców. Ale nie wymiguj się. Jesteś głupim gówniarzem, a teraz chodź. Mam ochotę na lody sorbetowe.
-
Dziewczyna wstała z miejsca i odłożyła książkę na półkę. Idąc w stronę drzwi, poprawiła krótkie spodenki z czarnego materiału, które podjeżdżały jej pod pośladki.
-
– Ej… Ale czy prawie sześć stóp, to naprawdę mało? – spytał niepewnie (około 177cm)
-
– Niee, mogło być gorzej. – rzekła i machnęła obojętnie ręką
-
Siedzieli w domku Hermesa oparci o zimną ścianę, jedli lody i przeglądali pornograficzne gazetki, należące do braci Mackenzie.
-
– Fuj, to obrzydliwe.
-
– Jeśli też tak powiem, to uznasz, że jestem gejem.
-
– O bogowie! A nie jesteś?!
-
– Spadaj.
-
Mackenzie urodziła się i wychowała w deszczowej Anglii. Mieszkała z mamą i babcią, która miała wmontowany rozrusznik serca i dlatego właśnie uprawiała kolarstwo.
-
Dziewczynka od zawsze była nieśmiała i pełna kompleksów. Należała do pulchnych dzieci i z tego powodu jej dokuczano. Bywało ciężko. Nie miała osoby, z którą mogłaby dzielić się zainteresowaniami i swoim poczuciem humoru.
-
Na obóz przyjechała w wieku lat trzynastu. Poczuła, że Min Soo i ona mają coś wspólnego. Nie mogła określić co dokładnie, ale wyraźnie wiedziała, że chłopak jest jej bliski. Połączył ich ten strach przed ludźmi i ich opiniami.
-
U dziewczyny pojawił się kolejny kompleks – rude włosy i piegi. W Anglii nie było to może nic nadzwyczajnego, ale w Stanach to rzadkość.
-
Mackenzie robiła koki i zakładała czapki, ale to tylko pogarszało sprawę. Przed drugim latem, ścięła włosy za uszy, ale wtedy jej głowa wyglądała jak opierzone jajko. Policzki dziewczynki często były czerwone, więc zaczęto nazywać ją wtedy klaunem.
-
Jej ból rozumiał właśnie Min Soo. Na treningach ćwiczyli razem. Na początku dlatego, że nikt inny ich nie chciał, a potem dlatego, bo sami pragnęli być razem w parze. Mogli wtedy żartować i rozmawiać beztrosko.
-
Dokuczano im, bo byli inni. Ludzie zawsze zwracają uwagę na coś, co jest inne od nich. Nawet w tak, zdawałoby się tolerancyjnym miejscu jak Obóz Półkrwi była dyskryminacja i podziały. To nawet zabawne. Oni wszyscy byli inni od reszty świata, znali to uczucie odrzucenia i odosobnienia, a mimo to, robili to samo między sobą. Ale Min Soo i Mackenzie to rozumieli. Takie zachowanie było całkowicie ludzkie i wytłumaczalne. Dlatego nigdy się nie bronili, nie stawiali.
-
Jednak, tak jak wcześniej zauważył czarnowłosy, w przyjaciółce zaszła pewna zmiana. Wraz z dorastaniem, przyjaciółka chudła i nabierała kobiecych kształtów. Może nie miała figury modelki, ale na pewno wielu chłopakom mogła się teraz podobać.
-
– Ale ma duże cycki!
-
– Eee, pewnie sztuczne. – skwitował obojętnie Min Soo
-
– A skąd Ty taki znawca, co? – zagadnęła
-
Mackenzie zawsze potrafiła go zgasić i dobić.
-
– Po prostu są nieproporcjonalne i takie… No wiesz jakie. – tłumaczył się zawstydzony
-
– Ech, psujesz całą zabawę.
-
– Wolę patrzeć na Ciebie, niż oglądać to. – powiedział szczerze chłopak i nagle zamarł
-
Oboje zamarli. Twarz Mackenzie przybrała czerwony kolor, jakby właśnie skończyła biegać, a Min Soo poczuł parzące ciepło na policzkach. Rudowłosa wciąż pochylała się nad trzymanym na kolanach magazynem. Miała nadzieję, że włosy choć trochę ją zasłaniają.
-
Nie wierzył, że naprawdę to powiedział. Tak bardzo się upokorzyć to tylko on potrafi.
-
– Cześć, nieudacznicy.
-
Automatycznie podnieśli głowy. Oboje poczuli się zażenowani faktem, że zareagowali na zawołanie.
-
– Nie wierzę! Zareagowaliście! – zaśmiał się brat Mackenzie
-
Min Soo pomyślał, że zażenowanie jest najczęściej towarzyszącym mu uczuciem.
-
– Spotkanie klubu frajerów? – spytał Jimmy, kucając
-
– Gdybyśmy mieli taki klub, na pewno byś do niego należał. – odpyskowała ruda
-
– Cięta riposta.
-
– Spadaj.
-
– A to co? Komu je zwędziliście? – spytał blondyn, wskazując na magazyny – Kim, dla Ciebie to pewnie spełnienie marzeń, co?
-
Min Soo spojrzał na niego gniewnie.
-
– Możesz łaskawie dać nam spokój?
-
Jim uśmiechnął się i rozłożył ręce.
-
– A Ty mógłbyś się w końcu stąd wynieść. Trochę tłok. – rzekł – Zaraz kolacja. – dodał
-
Chłopak wstał zwinnie i rzucił się na swoje posłanie.
-
– Palant. – mruknęli Min Soo i Mackenzie
-
Kiedy jedli, prowadzili ożywioną rozmowę o teleturniejach i serialach.
-
– Jest piekielnie przystojny. – rzekła rudowłosa, przekładając w palcach skrzydełko kurczaka
-
– Ha! Trafne określenie.
-
– Też tak uważasz?
-
– Że jest przystojny? – upewnił się
-
– Yhm.
-
– Nie wyciągniesz tego ze mnie. – odparł – I martwi mnie, że oglądasz ten serial tylko dla niego.
-
– No cóż, jest głównym bohaterem, a to, że nosi garnitury jest tylko urozmaiceniem.
-
Min Soo prychnął pod nosem.
-
– Myślisz, że można wyjść za Diabła? – spytała Mackenzie, biorąc z talerza panierowanego kurczaka
-
– Myślę, że masz wyraźny problem. – rzekł oschle brunet
-
– Ty też. – rzuciła lekko rudowłosa, a jej przyjaciel ponownie prychnął
-
– Tak? Jaki? – spytał ciekawy
-
– Zazdrość.
-
– Ha! Chyba nie!
-
– Chyba tak! Ale nie martw się, gdybym mogła wybierać, wybrałabym Ciebie. On jest trochę za stary. – oznajmiła lekko i poklepała go po ramieniu
-
Chłopaka zastanowiły jej słowa. Co dokładnie miała na myśli?
-
Kilka kolejnych dni minęło im na beztroskiej zabawie i treningach.
-
– Ale czekaj… Na przykład… Jeśli jesteś dzieckiem Afrodyty i weźmiesz ślub z dzieckiem Hefajstosa, który jest także wnukiem Afrodyty, to…
-
Min Soo przystanął w miejscu, uniósł rękę w powietrze i wpatrywał się w niebo.
-
– To Afrodyta jest Twoją matką i teściową? Nie, inaczej. Jeszcze raz
-
– Min Soo… – rzekła zmęczona Mackenzie – To nie ma sensu. Wiesz o tym. – dodała znudzona
-
– Ale…
-
– Bogowie nie mają DNA. Poza tym, ich relacje są bardziej skomplikowane niż w telenowelach. – przerwała mu, poprawiając kołczan ze strzałami
-
Dziewczyna przetarła pot z czoła. Min Soo dalej jednak analizował drzewo genealogiczne bogów. Trwało to jeszcze kilka minut. W końcu porzucił myśli o tym.
-
– Ej, idziemy po kolacji do…
-
– Nie mogę. – rzekła szybko Mackenzie
-
– Jeszcze nic nie powiedziałem. – zauważył rozbawiony
-
Min Soo patrzył zdziwiony na przyjaciółkę. Słońce paliło go w kark, a pasek od kołczanu wrzynał mu się w bark i ramię.
-
Wracali ze strzelnicy. Według rozpiski, mieli mieć teraz wykład: ”Trucizny i jad: Potwory i teściowa.” Szli więc w stronę auli.
-
– Jestem umówiona. – przyznała spokojnie
-
– Och, a z kim? Gdzie? – spytał ciekawy brunet
-
– Na kajaki. Phil mnie zaprosił.
-
– Phil? Ten dzieciak od Demeter?!
-
– Nie. Ten blondyn od Aresa.
-
– Och, no tak! Jasne!
-
– O co Ci chodzi? Zaprosił mnie, kiedy ćwiczyliśmy razem na strzelnicy.
-
– „Ćwiczyliśmy.” Ja już widziałem jak wy ćwiczyliście! Co to miało być?! Lepił się do Ciebie jak upośledzony.
-
Mackenzie wywróciła oczami, a jej twarz nabrała czerwonych barw. Min Soo szedł za to szybciej niż wcześniej. Nerwy wyraźnie go ponosiły.
-
– Gdzie on Cię w ogóle łapał?! Nie czułaś tego?! Trzeba było mu walnąć! To wcale nie były idealne pozycje do strzelania!
-
– Uspokój się… – mruknęła zawstydzona rudowłosa
-
– Zaprosił Cię, a Ty lecisz do niego jak głupia! Super!
-
– A co w tym złego?! – spytała urażona
-
– Jak to co?! On chcę Cię tylko wykorzystać! – powiedział, jakby to było oczywiste
-
– No tak, bo nie mogę się komuś zwyczajnie podobać!
-
– Chyba żartujesz! Jakoś wcześniej mu się nie podobałaś! Śmiał się z Ciebie jak wszyscy, a teraz, jak wyładniałaś i schudłaś, to nagle jest miły! Nie widzisz, że to ściema?! – powiedział głośno
-
Mackenzie spojrzała na niego z niedowierzaniem, a w oczach pojawiały się jej łzy. Twarz Min Soo też się zmieniła. Złagodniał i poczuł się głupio.
-
– Naprawdę tak myślisz? – spytała słabo
-
– Przepraszam, ja… – wychrypiał, drapiąc się pod głowie
-
– Spadaj. – rzuciła zła, odepchnęła chłopaka i ruszyła przed siebie
-
– Ej, Mackenzie! To nie tak! – krzyknął, biegnąc za zdenerwowaną rudowłosą
-
– A jak?!
-
– Nie chciałem Cię urazić!
-
– Nie wyszło.
-
Szła wściekła przez trawnik. Ściągnęła z włosów grubą gumkę, uwalniając je.
-
– Wnętrze w ogóle się nie liczy, więc jeśli ktoś się mną interesuje, to tylko ze względu na moją dupę, bo teraz jest trochę fajniejsza. Czyż nie? A może źle coś zrozumiałam?
-
– Nie to chciałem powiedzieć!
-
– Ale tak to zabrzmiało!
-
– Mackenzie! Stój, do cholery!
-
Zatrzymała się i wypuściła powietrze z płuc. Dała mu dosłownie osiem sekund, by ją dogonił.
-
– Naprawdę myślisz, że jestem aż tak nic nie warta? – spytała twardo
-
– Nie! Oczywiście, że nie! – zaręczył, stając przed nią
-
– To dlaczego powiedziałeś coś takiego?
-
Westchnął i przygryzł dolną wargę. Musiał się zastanowić, żeby nie palnąć kolejnej głupoty.
-
– Źle dobrałem słowa. Jesteś super, a to on nie jest Ciebie wart. Nie widzisz tego? To przecież ja od zawsze Cię lubiłem. Od samego początku. – wyznał Min Soo, patrząc na rudą, która jednak unikała jego spojrzenia
-
– Ale to on chciał się ze mną umówić, a nie Ty. Na Ciebie już wystarczająco długo czekałam. Zmęczyłam się. – powiedziała cicho
-
Oczy miała zaszklone, a jasne rzęsy sklejone. Nie malowała się.
-
– Ok, mam dość. – rzekła krótko, pociągając nosem – Idź teraz na wykład, a ja… Nie, zaraz. Dlaczego ja mam mieć problemy przez nieobecność? Ja pójdę na trucizny, a Ty rób co chcesz. Po prostu zejdź mi z oczu. Nie chcę Cię widzieć. – dodała drżącym głosem i odeszła
-
Min Soo stał długo w miejscu. Nie wiedział co zrobić. Iść za nią? Czuł, że powinien. Jeśli filmy romantyczne czegoś uczą, to na pewno tego, że kiedy dziewczyna mówi „Zostaw mnie, nie idź za mną,” to trzeba za nią iść. Ale czy Mackenzie tego chciała? Może go sprawdzała? Może chciała wiedzieć, czy mu zależało? Pewnie, że tak. Ale co miał powiedzieć? Dość już namieszał. Czuł, że się wkopał i stracił coś cennego. Mackenzie otworzyła mu oczy. Zbyt długo zwlekał, a ona czekała na jego krok. Może pomyślała, że widzi w niej tylko przyjaciółkę. Ale on od dawna postrzegał ją jako dziewczynę.
-
Właściwie, nawet nie wiedział od kiedy dokładnie zaczęła mu się bardziej podobać. Była mu niewątpliwie bliska, nie chciał jej nigdy stracić. Dlatego też bezpieczniej było stać i obserwować ją z boku. Bał się zaryzykować przyjaźń. A jak się teraz zorientował, on czuła to samo.
-
Powłóczył się w stronę pawilonu z łazienkami, licząc, że spotka tam kogoś, kto również opuścił wykład.
-
Nie poszedł na kolację, bo choć był głodny, nie chciał denerwować Mackenzie swoją obecnością. Zamiast tego, siedział w domku i słuchał muzyki. Po posiłku, do jedenastki wparowali jej mieszkańcy. Rudowłosej z nimi nie było.
-
„Pewnie się buja z tym lalusiem.”
-
Nie mógł sobie znaleźć miejsca. Wszystko go złościło. Próbował się zrelaksować, ale na próżno. Jego myśli krążyły wokół Mackenzie. Myślał o jej twarzy. Myślał o jej gęstych, miękkich, puszystych włosach. Myślał o jej mlecznej skórze. Myślał o jej głosie.
-
Kiedy przeznaczona na użytek mieszkańców łazienka się zwolniła, wszedł do niej, by wziąć prysznic i zmyć z siebie wszystkie uczucia. Po wyjściu z kabiny, osuszył się ręcznikiem. Ubrał dresowe spodnie i znoszoną koszulkę. Stanął przed lustrem i wyczesał grzebieniem swoje mokre włosy. Musiał poświęcić im kilka minut, by po wyschnięciu były proste i lśniące.
-
Wrócił do pokoju. Nie widział Mackenzie i to było oczywiście jedyną rzeczą, na którą zwrócił uwagę. Niecierpliwił się.
-
Położył się na łóżku i sięgnął po książkę. Chciał skupić swoje myśli na lekturze, ale nie potrafił. Czasem czytał jedną stronę po kilka razy, bo tracił wątek. W końcu nie wytrzymał i schował tom pod poduszkę.
-
Słońce już prawie całkowicie zaszło, gdy do domku pędem wkroczyła Mackenzie. Tylko Min Soo zwrócił na to uwagę. Od razu się podniósł i usiadł na łóżku. Reszta mieszkańców nie zainteresowała się rudowłosą. Każdy był zbyt zajęty swoimi sprawami. W środku grała muzyka, słychać było krzyki i śmiechy. Urokiem mieszkania w domku Hermesa był brak prywatności. Łóżka stały obok siebie w małej odległości, a czasem w środku było nawet z dziesięć osób.
-
Min Soo patrzył na przyjaciółkę. Mackenzie schowała twarz w dłonie. Trwała w tej pozycji kilka chwil, a potem szczelnie schowała się pod kołdrę. Nie wyglądała na zadowoloną z randki.
-
Chłopak siedział bez ruchu. Chciał porozmawiać z córką Hermesa, ale to chyba nie był odpowiedni moment.
-
Kolejne godziny spędził na przewracaniu się na posłaniu. Grał na telefonie, czytał i oglądał serial. Regularnie spoglądał na łóżko rudowłosej, która dalej ukrywała się pod kołdrą. Kiedy jej rodzeństwo szykowało się do spania, ona jako ostatnia poszła do łazienki. Nawet nie spojrzała na Min Soo. Zabolało go to.
-
Czarnowłosy leżał na łóżku i czekał, aż dziewczyna skończy kąpiel. Gdy tak się stało, zamiast wrócić do łóżka, wyszła z domku. Min Soo porwał się z miejsca, niedbale założył buty i wybiegł na zewnątrz. Nie wiedział gdzie szukać dziewczyny, chciał biec za nią i omal na nią nie wpadł. Ruda siedziała na drewnianych schodkach i bawiła się dłońmi.
-
– Mackenzie… – zaczął cicho
-
– Miałeś rację. – szepnęła i przejechała dłońmi po nogach, od kolan do ud
-
Chłopak niezdarnie usiadł obok niej. Czuł zimno ciągnące po stopach.
-
– Co się stało? – spytał po chwili
-
Przyjaciółka milczała, wpatrując się w dal.
-
– Powinnam Cię posłuchać. – przyznała
-
– Mackenzie, o co do cholery chodzi? – spytał zmartwiony brunet
-
Dziewczyna spojrzała na niego smutno. W jej oczach połyskiwały łzy.
-
– Jestem beznadziejna. Niepotrzebnie się łudziłam. – oznajmiła, kręcąc z niedowierzaniem głową
-
Min Soo zacisnął pięści.
-
– Ten dupek… Co zrobił? – spytał gwałtowniej
-
Mackenzie zacisnęła usta i spojrzała w górę.
-
– Co Ci zrobił? – powtórzył
-
– Zaczęło się naprawdę miło. Wzięliśmy kajak, pomagał mi usiąść i pokazywał jak wiosłować. Odpłynęliśmy dość daleko, a potem… – dziewczyna zwiesiła głos – Potem zaczął się do mnie dobierać… – dodała zawstydzona
-
Min Soo wstał i zaczął ze zdenerwowania chodzić wkoło.
-
– Zabiję go. – powiedział w końcu
-
– Przestań… – szepnęła dziewczyna
-
Siedemnastolatek kucnął przed Mackenzie.
-
– Co dokładnie zrobił?
-
Milczała, z wzrokiem utkwionym w ziemi.
-
– Powiedz. – naciskał – Co Ci zrobił?
-
Obawiał się najgorszego. Przyjaciółka wyglądała na przerażoną i zagubioną. Min Soo przysiągł, że jeśli ten drań ją skrzywdził, to go popamięta.
-
– Zbliżył się do mnie… – zaczęła zachrypniętym głosem – Zaczął dotykać mnie po nogach. Uda, biodra, brzuch… Prosiłam, żeby przestał. Odpychałam go…
-
Chłopak patrzył na nią wyczekująco.
-
– Co się wtedy stało? – zapytał spokojnie
-
– Powiedział, że przecież tego chcę, więc mam nie grać niedostępnej. Ja go odpychałam. Prosiłam, żeby mnie zostawił.
-
Min Soo widział ile wysiłku jego przyjaciółka poświęca na to wyznanie
-
– Powiedział, że przecież wiedziałam po co tam jesteśmy i sama się zgodziłam. Dotykał moich włosów i szyi. Chciałam uciec, ale nie miałam gdzie. On próbował mnie uspokoić, mówił, że jestem seksowna. Pytał, czy już to robiłam. Miałam ochotę zwymiotować.
-
Mackenzie mówiła cicho i wolno. Robiła długie przerwy. Ręce jej drżały, a po policzkach powoli spływały łzy.
-
– Odpychałam go, kazał mi się nie opierać. Kopnęłam go. Zdenerwował się. Zaczął krzyczeć, że powinnam być mu wdzięczna, bo nikt inny nie chciałby mnie tknąć. Mówił, że jestem beznadziejna, naiwna i głupia, że marnuję tylko jego czas. Dotykał mnie. Zaczęłam płakać. Nie miałam już siły się opierać. Leżałam, a on pochylał się nade mną. Szeptał, że mi się spodoba. Kiedy na chwilę się podniósł, wzięłam wiosło i uderzyłam go w głowę. Wpadł do wody.
-
Min Soo nabrał głośno powietrza, zamknął oczy i ukrył twarz w dłoniach.
-
– Rzuciłam mu kapok, a on nazwał mnie dziwką. Zostawiłam go tam i po prostu odpłynęłam…
-
Mackenzie opatuliła się ramionami i wybuchła szlochem. Min Soo ponownie usiadł obok i z całej siły ją przytulił. Dziewczyna wtuliła się w niego i zamknęła oczy. Chłopak był wściekły. Miał ochotę rozerwać tego dupka na strzępy, ale przyjaciółka go teraz potrzebowała.
-
– To było takie okropne. Byłam przerażona…
-
Chłopak zacisnął szczękę i zaczął w myślach liczyć, żeby się uspokoić.
-
– Miałeś rację. – szepnęła ruda po kilku minutach – Chciał mnie tylko wykorzystać.
-
– Tak mi przykro, Mackenzie. Nie zasłużyłaś na to. Jesteś za dobra na to. A jemu nie ujdzie to na sucho.
-
– Nic nie rób. Nie chcę, żeby wszyscy o tym wiedzieli.
-
– Nie będą. – zaręczył i pocałował dziewczynę w czubek głowy
-
Zielonooka odsunęła się lekko i spojrzała na przyjaciela. Uśmiechnęła się delikatnie. Min Soo poczuł, że jego krew zaczęła płynąć szybciej. Był pewien, że jego poliki są czerwone. Miał jednak nadzieję, że nie widać tego po ciemku. Doskonale za to widział wszystkie piegi na twarzy Mackenzie.
-
– Jesteś śliczna… – szepnął
-
– Zamknij się. – prychnęła
-
Postanowił nie myśleć. Postanowił w końcu zrobić coś spontanicznie. Ujął w dłonie twarz rudowłosej i niezdarnie dotknął wargami jej ust. W ich życiu był to pierwszy taki moment. Oboje nie mieli doświadczenia, więc odczuwali typową dla tej sytuacji świeżość. Mackenzie zamknęła oczy i odwzajemniła pocałunek. Krew w ich ciałach buzowała.
-
Min Soo czuł, że jego ciało zaraz wybuchnie. Skóra zrobiła się gorąca, a w klatce piersiowej coś irytująco łomotało.
-
Odsunęli się od siebie. Mieli przyśpieszone oddechy, zaróżowione twarze i nabrzmiałe usta.
-
– Jeju… – westchnęła Mackenzie i poprawiła włosy
-
– Ale to było… – zaczął chłopak
-
– Fajne.
-
– Podobało Ci się? – spytał szybko brunet
-
Rudowłosa nieśmiało pokiwała głową.
-
– A Tobie? – spytała, podnosząc na niego wzrok
-
Po chwili serce Min Soo przeszło z trybu „NAPIERDALAMY!” na „Napierdalamy, ale tak, żeby przeżył.” Już chciał chwycić rudowłosą i ponownie pocałować, ale dziewczyna nagle wrzasnęła przerażona i odsunęła się, zasłaniając usta.
-
Brunet nie wiedział co się dzieje. Czy zrobił coś nie tak?
-
„Może się pośpieszyłem? Jeszcze kilka godzin temu prawie została zgwałcona, a ja ją teraz całuję. Powinienem dać jej czas, nie należy naciskać.”
-
Mackenzie wpatrywała się w coś nad głową Min Soo. Widział świeże łzy w jej szeroko otwartych oczach.
-
Chłopak spojrzał w górę i zamarł.
-
Nad nim jaśniał zielony hologram przedstawiający kaduceusz…
-
Zachwiał się i uderzył łydką o kant schodów.
-
– Nie, nie… To niemożliwe… – wychrypiał przerażony
-
Mackenzie i Min Soo spojrzeli na siebie. Na twarzy dziewczyny malowało się niedowierzanie, a w głowie chłopaka kłębiły się sprzeczne myśli. Nie docierało to do niego.
-
Hermes?
-
Czekał na uznanie tyle lat. Spędził je w jego domku! A teraz, kiedy on i Mackenzie mieli szansę na szczęście, Hermes postanowił wszystko zepsuć. To nie mogło być prawdziwe, po prostu nie mogło.
-
– Jesteśmy rodzeństwem? – szepnęła z przerażeniem Mackenzie i ukryła twarz w dłoniach
-
Swój wyczekiwany pierwszy pocałunek przeżył z siostrą. Cały wszechświat z niego drwił. Czy mogło być coś gorszego?
-
– Nie, nie, to jakaś pomyłka! – powiedział pośpiesznie – Ci od efektów specjalnych się pomylili i wysłali zły hologram. Wiesz, tak jak w kinie., gdy puszczą inną taśmę. Trzeba to tylko gdzieś zgłosić i to naprawią. Zobaczysz, jeszcze będziemy się z tego śmiać.
-
Min Soo próbował załagodzić sytuację, ale bezskutecznie. Nawet on sam nie wierzył w swoje słowa. Podszedł bliżej Mackenzie, żeby ją przytulić, ale ona odsunęła się i wyciągnęła rękę w obronnym geście. Nie chciała, by ją dotykał. Zabolało go to, ale czy mógł się jej dziwić?
-
– To niczego nie zmienia. – powiedział pewniej po chwili
-
– To zmienia wszystko! – powiedziała, wciąż szlochając
-
Stali przed samym domkiem, w każdej chwili ktoś mógł ich zobaczyć, ale nie myśleli o tym.
-
– Musimy o tym zapomnieć. – powiedziała, patrząc w dół
-
Nie odpowiedział nic, tylko przygryzł usta. Łzy zaszkliły mu się w oczach. Nie pozwalał im spłynąć, więc po chwili nic już nie widział od ich nadmiaru.
-
– Pójdziemy spać, rano się obudzimy, udamy się na śniadanie i będziemy udawać, że to się nigdy nie wydarzyło. – oznajmiła i wyminęła go
-
Stał przez moment w miejscu. Pozwolił jej wejść do środka. Może powinien ją zatrzymać, ale po co? Co miał jeszcze powiedzieć? „Przynajmniej nie muszę się bać, że teść mnie nie polubi.” To brzmiało idiotycznie nawet w jego głowie.
-
Odczekał kilka minut, które spędził siedząc na schodkach i układając myśli. Był wściekły i zagubiony. Tyle lat tu mieszkał i czuł się jak intruz. A teraz się okazuje, że to od początku było jego miejsce i teraz już nie będzie mógł sobie robić nadziei, że się wyprowadzi. Będzie musiał tam zostać. Zostać i codziennie patrzeć na Mackenzie, która teraz stała się nieosiągalna.
-
Wiedza o ojcu zmieniła wiele, ale nie jedno. Nie jego uczucia, które żywił do rudowłosej. Właśnie się pocałowali, chcieli tego i prawdopodobnie jutro obudziliby się już jako para. A teraz obudzą się jako rodzeństwo.
-
Zemdliło go, więc odchylił głowę do tyłu. Przeklinał w myślach Hermesa, gdziekolwiek był.
-
Min Soo zaczął uderzać się w czoło. Nie wiedział za bardzo po co, ale po prostu to robił.
-
Gdzie mógł to wyjaśnić? Gdzie mógł porozmawiać z ojcem? A może to był żart? Może bogowie obserwowali ich, oglądali niczym telenowelę i postanowili namieszać?
-
Westchnął i wszedł do domku. Nie mógł się oprzeć i spojrzał na łóżko Mackenzie, jednak jego wzrok napotkał jedynie na kokon z kołdry. Najciszej jak umiał, położył się na swoim, wtulił się w pościel i zamknął oczy. Wiedział, że to będzie trudna noc. W głowie układały mu się przeróżne scenariusze. Zasnął niedługo przed świtem, więc oczywiście był niewyspany. Rano wszyscy w pośpiechu zbierali się na śniadanie, a Min Soo ukradkiem obserwował Mackenzie. Dziewczyna skutecznie go unikała. Przy stole zawsze siedzieli razem, tego dnia zmieniła miejsce i usiadła obok siostry.
-
– Co Ci się stało? Masz podkrążone oczy, wyglądasz okropnie! – powiedziała dziewczyna tak głośno, że Min Soo bez problemu ją usłyszał
-
Spojrzał na Mackenzie, która włosami próbowała zakryć swoją twarz. Rzeczywiście nie wyglądała za dobrze.
-
Po kilku minutach zaczęli ustawiać się w kolejce przed paleniskiem. Min Soo przepchał się tak, by stanąć zaraz za rudą.
-
– Hej, zobacz, nikt nie wie. – powiedział jej na ucho, a ona odwróciła się gwałtownie i spojrzała na niego zaskoczona
-
– Co? – syknęła
-
– Nic się nie zmieniło. Mogę udawać, że dalej nie wiem, kto jest moim ojcem. – odparł
-
– Chyba zwariowałeś! – odparowała, wrzucając grzankę w ogień
-
– Przemyślałem to sobie.
-
– Chyba niedokładnie! – rzekła, wymijając go
-
Złapał ją za rękę, ale ona mu się wyrwała i powróciła na swoje miejsce. Chłopak westchnął i niedbale wrzucił bekon w płomienie. Nie wiedział, co ma pomyśleć, więc tylko poprosił o jakiekolwiek wyjaśnienia. Następnie usiadł przy stole. Nie miał apetytu, więc jedynie babrał widelcem w talerzu. Kiedy pora posiłku minęła, Mackenzie jako pierwsza opuściła pawilon.
-
Min Soo włóczył się po całym obozie i nie mógł sobie znaleźć miejsca. W końcu napisał do rudowłosej i poprosił o spotkanie przy kamiennej ławeczce, stojącej przy drodze na wzgórze. Odetchnął z ulgą, gdy dziewczyna się zgodziła. Niemal biegł, by ją zobaczyć. Na miejsce przybył pierwszy, więc usiadł wygodnie i starał się sprawiać wrażenie zrelaksowanego. Oczywiście nie był, ale chciał stwarzać pozory.
-
Po kilku minutach ujrzał idącą w jego kierunku Mackenzie. Dziewczyna ubrana była w długi sweter, choć pogoda była piękna. Oczy nastolatki były zaczerwienione.
-
– Czego chcesz? – spytała sucho, zatrzymując się na drodze
-
– Musimy o tym porozmawiać. – rzekł czarnowłosy
-
– Ale o czym tu rozmawiać? – spytała drżącym głosem
-
Min Soo prychnął i wstał z ławki.
-
– Dlaczego jesteś na mnie zła? Zachowujesz się, jakby to była moja wina, mój wybór. – powiedział zdenerwowany
-
Mackenzie odwróciła wzrok i przestępowała z nogi na nogę. Pociągnęła nosem i potarła się po ramionach.
-
– Masz rację, przepraszam. – mruknęła po chwili – Zawsze chciałeś mieć ojca, do głowy nam nawet nie przyszło, że będzie nim Hermes. Obwiniałam Cię, a to rzeczywiście… – zawahała się na chwilę – Nie była Twoja decyzja.
-
– Więc co zrobimy? – spytał, a ona wreszcie na niego spojrzała
-
Przygryzła delikatnie wargę, by się nie roześmiać.
-
– A co możemy zrobić? – spytała retorycznie – Chyba najlepiej będzie, jeśli po prostu udamy, że do niczego wczoraj nie doszło i będziemy się zachowywać tak jak wcześniej. To był w końcu tylko jeden pocałunek. – dodała, wzruszając ramionami
-
– Dobrze wiesz, że nie chodzi jedynie o ten pocałunek, tylko o coś więcej. – powiedział, stając przed nią – Coś nas łączy.
-
– Tak, więzy krwi. – warknęła
-
– Nawet nie wiesz, jak trudno mi teraz zachować powagę. – przyznał ze stoickim spokojem, choć naprawdę go to rozbawiło
-
Mackenzie zawsze wiedziała co powiedzieć.
-
– Sama przecież mówiłaś, że bogowie nie mają DNA.
-
– Jednak w przypadku bycia rodzeństwem, sprawa maluje się nieco inaczej.
-
– Ale wczoraj do mnie dotarło, jak bardzo mi na Tobie zależy.
-
– Min Soo… Tak nie można. Jeśli nie potrafisz się z tym pogodzić, to znaczy, że nie możemy się ze sobą przyjaźnić i powinniśmy od siebie odpocząć.
-
– Zrywasz naszą przyjaźń? – spytał
-
Dziewczyna patrzyła gdzieś w bok.
-
– Tak chyba będzie lepiej.
-
– Chcesz wcześniej wrócić do Anglii? – zapytał niepewnie
-
– Myślałam nad tym, ale nie mogę przebukować biletu. Więc po prostu postarajmy sobie nie wchodzić w drogę do końca wakacji. Tak będzie najrozsądniej.
-
– Skoro tak uważasz… – mruknął obojętnie
-
– A Ty nie?
-
– Nieważne, już podjęłaś decyzję. – rzekł, odsuwając się
-
– Min Soo! – powiedziała głośniej – Chcesz zrobić coś przeciwko prawu, bogom? Tak nie można. – dodała pewnie
-
Nic nie odpowiedział, jedynie pokiwał głową.
-
– Usłyszałam dziś, że Peyton od Apolla bardzo Cię lubi. Chyba się jej podobasz.
-
Min Soo zmarszczył czoło.
-
– Kto to? Nigdy z nią nie rozmawiałem. Nawet nie wiem, jak wygląda.
-
Mackenzie wzruszyła ramionami.
-
– Może się z nią umów.
-
Czarnowłosy prychnął.
-
– Teraz chcesz być moją swatką?
-
Tym razem to ona nie odpowiedziała.
-
– Ok, jak chcesz. – rzucił obojętnie i wyminął ją
-
Szybkim krokiem skierował się w stronę doliny.
-
To wszystko było bez sensu. On przecież nawet w żadnym stopniu nie przypominał dzieciaków Hermesa. Nic go z nimi nie łączyło, nic. Więc jakim cudem, mieli być spokrewnieni?
-
Tego dnia opuścił wszystkie treningi i zajęcia, co oczywiście nie umknęło uwadze Chejrona. Centaur na boku zwrócił mu uwagę podczas obiadu, ale Min Soo wymigał się okropnym samopoczuciem. Nawet nie musiał się starać, bo wyglądał tak mizernie, że Chejron mu odpuścił. Siedząc przy stole, zauważył Phila. Przez to całe zamieszenie z Hermesem, zupełnie zapomniał o tym dupku. Niestety, nie utopił się i jeszcze miał czelność jeść. Min Soo miał ochotę się na niego rzucić i mocno mu przywalić, ale powstrzymywała go jedna rzecz. Wyobraźnia. Tak, Min Soo posiadał wyobraźnię i potrafił sobie wizualizować. W swojej głowie widział już jak Phil przerabia go na mielone. Z tym mięśniakiem nie miał szans, dziwił się, jak Mackenzie udało się go wrzucić do wody. Pewnie dzięki adrenalinie.
-
Do końca dnia udawało mu się unikać swojego rudowłosego zakazanego owocu. Zastanawiał się, czy nie wrócić na stałe do domu. Może tak rzeczywiście byłoby lepiej. Może powinien poradzić się mamy? „Hej, mamo! Dobra wiadomość! Wiem, kto jest moim ojcem! To Hermes! Żeby to uczcić, całowałem się ze swoją siostrą! Yey!” Musiał przyznać, że to było chore. Więc co miał jej powiedzieć? Czuł się bezradny.
-
Zasnął bardzo wcześnie. W końcu ostatniej nocy prawie nie spał. Poza tym, nie chciał widzieć Mackenzie. I może to był błąd, ale nie mógł przewidzieć, że będzie mieć taki sen. W tym śnie widział węża, który komunikował się z nim za pomocą telepatii. Chłopak słyszał w głowie syczenie i słowa, które miały być wiadomością od Hermesa. Bóg ostrzegał go przed kazirodczymi uczuciami do Mackenzie i groził konsekwencjami oraz gniewem wszystkich nieśmiertelnych. Widział dusze, setki wrzeszczących dusz. Płonęły w Tartarze. Nigdy tam nie był, ale tak właśnie je sobie wyobrażał. Piekło, rozpacz i ból.
-
Przekaz był jasny. Hermes był jego ojcem i postanowił przestrzec swoje dzieci przed zgubnym, zakazanym uczuciem. Min Soo znał mity, a ten o Edypie pamiętał bardzo dobrze. Wiedział, jak nieszczęśliwy był jego los. Chłopak nie chciał skończyć podobnie.
-
– Miałem sen. – rzekł Mackenzie na ucho, gdy stali w kolejce do paleniska
-
Dziewczyna spojrzała na niego szeroko otwartymi oczyma.
-
– Ty też? – spytała
-
– Tobie również wysłał wiadomość?
-
Nastolatka wzruszyła ramionami.
-
– Najwyraźniej. Chciałeś wyjaśnień, masz. – rzuciła obojętnie i wyminęła go
-
Min Soo po raz kolejny nie wiedział, co pomyśleć, wrzucając ofiarę dla bogów. Ani mu się śniło, dziękować za uznanie. Może gdyby Hermes zrobił to trzy albo chociaż dwa lata temu, wszystko byłoby inaczej. Pewnie i by się nawet cieszyli. Najlepsi przyjaciele zostają rodzeństwem. Złączeni na zawsze. Dla wielu to przecież spełnienie marzeń. Dla nich też tak mogło być. Ale ich uczucie przybrało inną formę.
-
Min Soo usiadł przy stole. Znów nie miał apetytu, ale starał się coś w siebie wmusić. Obserwował uznanych mieszkańców domku jedenastego. Byli jego rodzeństwem. Do wczoraj myślał, że jest jedynakiem. Teraz miał rodzeństwo i to kompletnie różne. Gdy się przyjrzał, zauważył u niektórych cechy wspólne, jak na przykład figlarny uśmieszek i łobuzerski błysk w oku. Ale on? Jego nic z nimi nie łączyło. Ani wygląd, ani zachowanie. Trudno mu było uwierzyć, że mają tego samego ojca. Wciąż nie miał zamiaru dzielić się tym odkryciem. Bo i po co? Czy polepszyłoby to ich stosunki? Wątpił. A jeśli tak, to byłoby to sztuczne i fałszywe. Mieliby być dla niego milsi, tylko dlatego, że teraz są rodzeństwem? Byli rodzeństwem od zawsze, a mimo to, Min Soo spotykał się z uszczypliwościami.
-
Ale Hermes miał rację. Musiał zapomnieć o Mackenzie. Był przecież młody, na pewno się jeszcze zakocha. Pozna kogoś i będzie szczęśliwy. Tak. Na pewno.
-
Uśmiechnął się, snując takie pozytywne wizje. A potem sobie przypomniał, że jest życiową spierdoliną i nie potrafi rozmawiać nawet z kasjerkami w sklepie, a jedyna kobieta, przed którą się do tej pory rozebrał, to pielęgniarka.
-
Miał ochotę wbić sobie widelec w tętnicę, ale znając swoje szczęście, wbiłby go sobie źle i by go odratowali, ale on z powodu utraty sporej ilości krwi, stałby się niedotlenionym warzywem na wózku. Już widział siebie, jak siedzi wychudzony i wykrzywiony, a z ust cieknie mu ślina. Obraz nędzy i rozpaczy.
-
Zagarnął włosy i odsunął talerz. Nie był w stanie jeść.
-
Razem z innymi półbogami opuścił pawilon jadalny. Idąc, czuł, że ktoś go obserwuje. Podniósł wzrok i napotkał spojrzenie Mackenzie. Dziewczyna szybko się odwróciła i odeszła. Min Soo zatrzymał się dopiero, gdy doszedł do polany z domkami. Spojrzał na ten należący do Hermesa, a następnie na ten poświęcony Apollinowi.
-
„A, dobra.”
-
Podjął szybką decyzję, nie mógł dopuścić do siebie rozumu, bo gdyby tak zrobił, najpewniej by stchórzył.
-
Szybkim krokiem stanął przed drzwiami i zapukał. Gdy klamka się poruszyła, prawie chciał uciec, ale zebrał się na odwagę. Wziął głęboki wdech. Poczuł, że jego ręce robią się cieplejsze, więc schował je za siebie. Potem pomyślał, że to wygląda podejrzanie, gdy stoi się w takiej pozycji przed czyimś domem, więc włożył je w kieszenie jeansów. W samą porę, bo akurat drzwi się otworzyły, a w ich progu stanęła bardzo ładna, lekko opalona, niebieskooka, młoda dziewczyna o długich i jasnych włosach. Nastolatka przygładziła błękitną sukienkę, którą miała na sobie.
-
I dopiero wtedy Min Soo zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia, co powiedzieć.
-
– Hej! – powiedziała blondynka wesoło
-
– H-hej.
-
– Co tam? – spytała, opierając się o framugę
-
– Em… Peyton? Masz może na imię Peyton?
-
„Frajer. Idiota. Bogowie, jakim sposobem udało mi się przeżyć te siedemnaście lat?”
-
– Nie, Stella. Peyton to moja siostra. – oznajmiła dziewczyna łagodnie – A Ty to..?
-
– Min Soo. – rzekł – Mike! – dodał szybko
-
– Aaa! Sprawdzę, czy jest u siebie. – powiedziała z uśmiechem i zniknęła
-
Minęła dosłownie minuta, kiedy nagle w progu pojawiła się inna dziewczyna, bardzo podobna do Stelli. Jej włosy były dużo krótsze, pocieniowane i odsłaniały cały kark. Nastolatka miała umalowane na czerwono usta, odsłaniającą brzuch czarną bluzkę i jeansowe spodenki.
-
„O matko…”
-
Min Soo musiał przyznać, że blondynka była zjawiskowa. Wysoka, szczupła, zgrabna i opalona, czyli stanowiła typowy przykład dziecka Apolla. Gdyby chłopak mógł wybrać sobie ojca, wybrałby właśnie jego. Bóg sztuki, muzyki, poezji, sportu, medycyny, piękna i prawdy. Czy to nie brzmi idealnie? Jego dzieci to życiowe wygrywy, piękne i utalentowane. Czego chcieć więcej? Miały zapewniony dobry start, a on?
-
Następna myśl, jaka pojawiła się w jego głowie, to to, jak bardzo dziewczyna różniła się od jego Mackenzie. Znaczy, nie jego. Po prostu, Mackenzie.
-
– Hej! – zawołała wesoło i uśmiechnęła się przyjaźnie
-
Miała ładne zęby, takie białe. Chociaż, może to był tylko efekt, który dawała czerwona szminka.
-
„Dlaczego ja wiem takie rzeczy?”
-
– Hej, Ty jesteś Peyton? – spytał niezgrabnie, a ona pokiwała żywiołowo głową
-
Chłopak wypuścił z ust powietrze.
-
„Ok i co teraz? Co mam jej powiedzieć? Że po co niby przyszedłem? Bo słyszałem, że mnie lubi, więc moglibyśmy się umówić? Widzę ją po raz pierwszy w życiu. Wyjdę na desperata. W sumie to nim jestem, po co to ukrywać?”
-
– Jestem Mike i tak sobie pomyślałem, że… Że może chciałabyś się przejść na spacer, czy coś.
-
„No z taką gadaną, to wszystkie dupy Twoje.”
-
– Pewnie! – powiedziała wesoło
-
„Biedna dziewczyna. Nie wie, w co się pakuje. A może coś jest z nią nie tak? Ma jakiś fetysz i pociągają ją frajerzy? Albo się z kimś założyła. Tak.”
-
Peyton wyszła z domku i zamknęła za sobą drzwi. Zagarnęła za ucho niesforny kosmyk i podeszła bliżej Min Soo.
-
– To gdzie pójdziemy? – spytała
-
„Same trudne pytania…”
-
– Może nad jezioro? Słyszałem, że dużo osób tam chodzi na randki. – wypalił bezmyślnie, a ona uśmiechnęła się jeszcze szczerzej
-
– Więc to nasza pierwsza randka! – powiedziała radośnie i bezceremonialnie chwyciła Min Soo za rękę
-
Chłopak wytrzeszczył oczy i przez chwilę go zamurowało, ale zaraz splótł swoje palce z jej i razem ruszyli nad jezioro.
-
– Pewnie Cię zastanawia, dlaczego tak nagle Cię zaprosiłem. – zaczął niezręcznie – Usłyszałem, że jesteś miła i fajna, więc uznałem, że to dobry pomysł, by się spotkać.
-
„Niezła ściema, Alvaro.”
-
– Jeju, to słodkie! Wiesz, spodobałeś mi się, kiedy Cię pierwszy raz zobaczyłam. Od tamtej pory cały czas na Ciebie ukradkiem zerkałam. Bardzo się cieszę, że mnie zaprosiłeś. – wyznała szczerze
-
Wydawała się naprawdę miła i fajna.
-
– Powiedz mi coś o sobie. Co lubisz, czym się interesujesz. – zaczął
-
– Lubię sport. – przyznała
-
– O, to pewnie jesteś cheerleaderką!
-
Peyton zaśmiała się.
-
– Właściwie to jestem łuczniczką. Od dzieciństwa jeżdżę konno, a od niedawna pomagam w schronisku dla zwierząt.
-
– To bardzo ładnie z Twojej strony. – przyznał z uznaniem
-
– Naprawdę mi się to podoba, wiesz? To pomaganie im i troska. Patrzenie w ich niewinne ślepia roztapia moje serce.
-
„Jest Aniołem miłosierdzia, czy co?”
-
– A Ty co lubisz?
-
– Lubię gotować z moją mamą. – wyznał – Czy to brzmi tak żałośnie, jak myślę? – dodał spięty
-
– Nie, to słodkie! – przyznała z uśmiechem – Co najbardziej lubisz przyrządzać?
-
– Głównie koreańskie potrawy. Mama sądzi, że powinienem je znać, żeby gotować je żonie.
-
– To przemiłe! – powiedziała, kładąc rękę na piersi
-
– Moja mama jest bardzo miła. Wiesz, sama mnie wychowała i nie zwariowała.
-
Peyton zaśmiała się.
-
– Ja mam ojczyma. Mama wyszła za mąż, kiedy miałam pięć lat. Mam też przyrodnie rodzeństwo. – oznajmiła, kiedy siadali na piasku
-
– Jak to jest? To znaczy, czujesz się bardziej związana z nimi, czy z innymi dziećmi Apolla? – spytał ciekawy
-
– Hmm… Nigdy nad tym tak głęboko nie myślałam. Trudno powiedzieć, z nimi wszystkimi coś mnie łączy. Tutaj na obozie wspólnie rozwijamy swoje pasje i zainteresowania, pomagamy sobie i realizujemy swoje kreatywne pomysły.
-
– Brzmi spoko.
-
Wciąż trzymali się za ręce. Min Soo pierwszy raz trzymał tak dziewczynę. No, kiedyś w przedszkolu parę razy, ale to nie to samo.
-
– Co jeszcze lubisz robić?
-
– Lubię rozwiązywać krzyżówki i grać w scrabble. Nie brzmię nudno?
-
– Nie, dlaczego? Nie myśl tak. Moja młodsza siostra je uwielbia, kupiłam jej na święta nowe i grałyśmy pół dnia.
-
Peyton była świetna. Nawet jeśli kłamała (choć Min Soo nie sądził, by to robiła), nie przestawała okazywać mu zainteresowania. Uśmiechała się i słuchała go. Chłopak przez chwilę uwierzył, że może coś z tego będzie. W końcu, rozmawiał z nią prawie bez skrępowania. Ale wtedy pomyślał o Mackenzie, o jej puszystych, rudych włosach, o jej piegach i jasnej skórze. Cholernie za nią zatęsknił.
-
I wtedy, jak na zawołanie, ujrzał ją, idącą z drugiej strony. Ona też go zobaczyła. I z całą pewnością zobaczyła, że trzyma Peyton za rękę. Nie wiedział, co sobie pomyślała, ale jej twarz poczerwieniała i dziewczyna pobiegła w stronę domków.
-
– Peyton, naprawdę cudownie się z Tobą rozmawia, ale muszę pilnie iść. Nadrobimy to innym razem, ok?
-
Nawet nie czekał na jej odpowiedź, tylko puścił jej dłoń, wstał i pobiegł za rudowłosą. W porę udało mu się ją dogonić. Złapał ją za ramię i zatrzymał.
-
– O co chodzi? – spytał, a ona odwróciła się gwałtownie
-
– A jak myślisz? – warknęła – Mija dzień, a Ty już obściskujesz się z inną. – dodała rozgoryczona
-
– Sama kazałaś mi się z nią umówić!
-
– Ale nie myślałam, że zrobisz to tak szybko!
-
– A co innego miałem robić? Patrzeć na Ciebie, wiedząc, że nie mogę Cię mieć? To jest według Ciebie lepszy plan? – pytał retorycznie – Mam dość. Zdecyduj, czego chcesz. – dodał, wymijając ją
-
Mackenzie stała bez słowa, Min Soo wszedł za to do jedenastki i zaczął się pakować. Tym razem na dobre. Upchał rzeczy w torbę i nie żegnając się z nikim, po prostu wyszedł i ruszył do Chejrona. Centaur nie był zachwycony decyzją nastolatka, ale nie mógł mu przecież niczego nakazać. Cieszył się, że Min Soo go chociaż powiadomił o swoim odejściu, bo Chejron bardzo dobrze pamiętał takiego jednego, co nawet tego nie zrobił i zniknął w środku nocy.
-
Teraz także, czarnowłosy jechał z Argusem. Wcześniej jednak skorzystał z toalety i upewnił się, że ma klucze.
-
Do domu wrócił jeszcze przed mamą, więc postanowił zrobić coś do jedzenia. Miał nadzieję, że dzięki temu oszczędzi mu przesłuchania. Eun Bi była jednak matką, więc bez trudu zauważyła, że coś jest nie tak. Próbowała wyciągnąć to z syna, ale w końcu odpuściła, rozumiejąc, że ten potrzebuje czasu. Zaproponowała za to grę w scrabble, na co Min Soo z uśmiechem przystał. Chłopak wygrał, a jego mama skomentowała to mówiąc, że to dzięki niej, bo to przecież ona posłała go do amerykańskich szkół, by mógł uczyć się angielskiego.
-
W nocy na szczęście nic mu się nie śniło. Był za to ogromnie wdzięczny. Kiedy rano wstał, Eun Bi już nie było, ale przed pójściem do pracy, zostawiła mu karteczkę. Napisała, żeby wyniósł śmieci i odkurzył. Nastolatek zjadł najpierw śniadanie, a potem się umył i ubrał. Postanowił pomóc mamie w domowych porządkach i tak jak prosiła, zajął się odkurzaniem. Chciał zacząć od tego, a potem planował posprzątanie kuchni i łazienki. Czuł się jak kur domowy. Kur domowy, który ledwo usłyszał łomotanie w drzwi. Otworzył je zdziwiony, a w progu ujrzał Mackenzie.
-
Dziewczyna miała łzy w oczach i rozwichrzone włosy, a na sobie niebieską sukienkę. Stała i wpatrywała się w Min Soo. Jej usta drżały. Nagle rzuciła się na chłopaka i mocno przytuliła. Nastolatek objął ją bez słowa i wciągnął do mieszkania. Zamknął nogą drzwi i dał rudej czas na uspokojenie się. Ona w końcu odsunęła się i przetarła twarz.
-
– Przepraszam, miałeś rację. To zaszło za daleko. – wyznała – Kiedy zobaczyłam Cię z Peyton, coś we mnie pękło i zrozumiałam, że nie uda mi się tak łatwo o Tobie zapomnieć.
-
– Ja właśnie po to się z nią spotkałem, by spróbować zapomnieć o Tobie, ale nie potrafię.
-
– Jak to? – spytała, ocierając łzy – Myślałam, że Ci się spodobała.
-
– Jest ładna i miła, ale nie ma piegów i akcentu, za którym szaleję. – przyznał szczerze chłopak, a Mackenzie uśmiechnęła się nieśmiało
-
– Zawsze przedrzeźniałeś mój akcent. – zauważyła
-
– Jest uroczy. – rzekł, a ona pociągnęła nosem
-
Na chwilę zapadła cisza. Półbogowie wpatrywali się w swoje oczy.
-
– Powiedziałeś, że mam się zdecydować. I zdecydowałam. Wybieram Ciebie, nieważne co.
-
Serce Min Soo zabiło szybciej.
-
– Zakochałam się w swoim bracie. – powiedziała nagle Mackenzie
-
– Zakochałem się w swojej siostrze. – wyznał czarnowłosy
-
Chłopak ujął rudowłosą i pocałował. Ona nie pozostała dłużna. Nastolatkowie zaczęli się obdarzać coraz to odważniejszymi pocałunkami i pieszczotami. Min Soo pociągnął dziewczynę do swojego pokoju i para wylądowała na łóżku. Stopniowo zaczęli się dotykać i pozbawiać ubrań. To była ich świadoma decyzja, doskonale wiedzieli, co robią i nie zamierzali przestać. Chcieli tego. Kochali się przy wpadających do pokoju promieniach słońca.
-
– Co teraz będzie? – spytała Mackenzie, kiedy leżeli przytuleni do siebie
-
Min Soo milczał i patrzył na ich splecione dłonie.
-
– Nie wiem. – odparł po chwili
-
Naprawdę nie wiedział. Właśnie przed tym ostrzegał ich Hermes. A oni co zrobili? Teraz najpewniej czekały ich konsekwencje. Tylko jakie?
-
– Żałujesz? – spytał nagle, a ona spojrzała na niego uważnie
-
– Nie. A Ty?
-
– Ani trochę.
-
Mackenzie podniosła się i podparła na łokciu.
-
– Zastanawia mnie, skąd miałeś prezerwatywy. – przyznała szczerze zaciekawiona, a on parsknął śmiechem
-
– Mama mi je dała jakiś czas temu. Wtedy myślałem, że nie zdążę ich użyć przed terminem, a tu proszę.
-
– Może to przewidziała?
-
– Może.
-
Ponownie zamilkli. Musieli poukładać swoje myśli. Wiedzieli, że zgrzeszyli przeciw bogom. Pogwałcili prawo i ich występek nie mógł być akceptowalny w żadnym środowisku. Ten czyn miał już na zawsze się za nimi ciągnąć. Prawdopodobnie nie mogli liczyć na przebaczenie, czy ułaskawienie. Czekał ich gniew Hermesa, jak nie samego Zeusa. Na przykładzie mitów, mogli sobie tylko wyobrażać, co za tortury ich czekają. Gdyby tylko można było gdzieś przed tym uciec.
-
Mackenzie zajrzała w głąb otwartej szuflady, w której leżały prezerwatywy. Napotkała na dwa opakowania różnych leków. Wyjęła je i obrzuciła etykiety krótkim spojrzeniem.
-
– Min Soo, co to jest? Chorujesz na coś? – spytała strapiona
-
Chłopak zmieszał się i usiadł na łóżku. Kołdra zsunęła się, odkrywając jego klatkę piersiową.
-
– Nie, to… To leki nasenne. – wyznał cicho – Zwinąłem je z apteki, w razie, gdybym… Gdybym chciał się zabić. – dodał niechętnie i spuścił wzrok
-
Czuł na sobie wiercące spojrzenie Mackenzie.
-
– Weźmy je. – powiedziała nagle – Razem. – dodała pewnie
-
Nastolatek podniósł na nią wzrok. Myślał, że po spojrzeniu w jej oczy, wyczyta, że tylko żartowała, ale ona była poważna.
-
– Dobrze. – zgodził się
-
Najpierw się wykąpali, a potem ubrali. Min Soo wybrał koszulę pasującą kolorem do sukienki Mackenzie. Zamiast robić to z okazji szkolnego balu, czy ślubu, robili to z okazji samobójstwa. Nie bali się, nie sądzili, że to głupie. Przekreślili swoje życia, postawili na sobie krzyżyk niezmywalnym markerem. Oboje mieli rodziny, ludzi, którzy ich kochali i właśnie tych ludzi postanowili skrzywdzić. Bo to właśnie ich krzywdzili, nie siebie. I wiedzieli o tym, a mimo to, nawet nie próbowali tego przemyśleć, czy zmienić zdania. Mieli tylko siedemnaście lat i los, przed którym nie widzieli ucieczki. Jedynie śmierć mogła ich uwolnić.
-
Zastanawiali się nad listem pożegnalnym, ale z drugiej strony nie chcieli, by wszyscy znali powód ich decyzji. Woleli odejść po cichu. Min Soo napisał jedynie jedno zdanie do matki i w duchu przepraszał ją za to, że miała się nigdy nie dowiedzieć, dlaczego jej uroczy i jedyny synek, postanowił ją zostawić.
-
Wzięli garść tabletek, które zapili znalezionym w kuchni alkoholem. Położyli się na łóżku, przytulili i czekali. Czarnowłosy bał się jedynie, że Mackenzie zaśnie, a on zacznie wymiotować i uda się go uratować. Pragnął już na zawsze spać z nią. Poczuł się źle, ale jego organizm stopniowo sam się poddawał i nie miał siły walczyć.
-
Kiedy zamykał oczy, wyobrażał sobie, jak mama wchodzi do mieszkania, rozbiera się i znajduje kartkę z informacją od syna, że przeprasza za nie wyniesienie śmieci, a potem wbiega do jego pokoju i…
-
Nie chciał, by cierpiała, ale w ostatnich chwilach życia, odkrył w sobie nową cechę. Był samolubny.
-
Zasnęli, trzymając się za ręce.
-
„Od początku byliśmy zatruci. Tylko o tym nie wiedzieliśmy. Jak dwa jabłka, gniliśmy od środka. Nikt tego nie widział. Byliśmy piękni. Żyliśmy w nieświadomości, a tymczasem z każdą chwilą stawaliśmy się coraz bardziej zepsuci i bliżsi śmierci. By w końcu, z uśmiechem wpaść w jej ramiona. Tylko wtedy absolutnie wolni.”
To znów ja! Długo mnie tu nie było, bo obecnie pracuję nad poważniejszym projektem, więc nie mam czasu na opowiadania, ale pomysł na to dręczył mnie od miesięcy. Więc postanowiłam go zrealizować i wrzucić specjalnie dziś.
Reszta postu dotyczy czytelników mojego poprzedniego dzieła „Pamiętnika Heroski.” Mam pewną informację i ci, którzy nie są w temacie, nie muszą czytać dalej i tracić czasu
Czy są tu jeszcze jacyś fani Pamiętnika Heroski? Jeśli tak, to mam dla was niespodziankę. Ktoś wysłał wam list, który z chęcią tu wstawię, byście mogli się dowiedzieć, co słychać u naszych ulubionych bohaterów.
08/18/2017
Drodzy herosi!
Nie wierzę, że naprawdę minęły cztery lata od naszego ostatniego spotkania! Jak ten czas zleciał! Pewnie zastanawiacie się, co u mnie słychać.
Zaczęłam nowe życie. Życie z ukochanym, rodziną i przyjaciółmi. Skończyłam szkołę i w pełni skorzystałam z nastoletnich przywilejów.
Mam obecnie dwadzieścia jeden lat i stawiam pierwsze kroczki w świecie dorosłości. Właśnie skończyłam trzeci rok psychologii. Muszę przyznać, że naprawdę mnie to ciekawi. Czuję do tego powołanie. Chciałabym pomagać ludziom. Może dlatego, że kiedyś sama korzystałam z takiej usługi.
Cody wybrał prawo. Obecnie odbywa praktyki w kancelarii. Zarówno tam, jak i na wydziale wzdychają do niego młode dziewczyny. A przez to, że ostatnimi czasy zmuszony jest do chodzenia w garniturze, jest tylko gorzej. On jednak twierdzi, że jakoś daje sobie radę i gazu pieprzowego użył tylko raz.
Danny studiuję medycynę. Razem skończyliśmy ostatnią klasę w liceum i dzięki swojej ciężkiej pracy, dostał się na Harvard bez problemu i regularnie otrzymuje stypendium. Ba, jest uwielbiany przez wykładowców. Twierdzą, że jest chlubą całego jego roku. Choć zdarza mu się spóźniać na zajęcia lub na nich zasypia (co jest całkowicie w jego stylu), to ma świetne stopnie. Na praktykach w szpitalu jest ulubieńcem małych dzieci i staruszków. Pacjentom poprawia humor i wspiera, a lekarzom bardzo często imponuje swoją wiedzą i talentem. Chodzi w szpitalnym uniformie i uśmiecha się do wszystkich. Jest jak takie słoneczko. Czasem zdarza mu się śpiewać, ale to głównie kiedy ma dyżur na pediatrii. Już teraz szpitale są gotowe się o niego bić, a on jeszcze nie skończył studiów. Najgorzej jest, gdy Danny ma zajęcia w prosektorium. Już dwa razy został wyrzucony na korytarz za swoje żarty i teksty, które dekoncentrowały innych studentów. On się tam świetnie bawi, a potem nam opowiada o swoich nowych doświadczeniach. Raz nawet zgłosił się jako chętny do udawania nieboszczyka. Za to innym razem, udało mu się zaciągnąć i przemycić na zajęcia Cody’ego. Można się domyślić, jak im odwalało.
Oczywiście, tak jak mój chłopak, Danny także ma wielkie powodzenie. Nawet pielęgniarki go podrywają. Podobno jedna tak się raz na niego zapatrzyła, że nie mogła się wkuć pacjentowi w żyłę i udało się dopiero za piątym podejściem. Sądzę, że to zasługa tego gustownego fartuszka, w którym blondas paraduje.
Danny jednak bardziej niż w medycynę, zatracił się w miłość do Danielle.
Moja kochana przyjaciółka studiuje pedagogikę i ma teraz praktyki w przedszkolu. Ze swoją delikatną, łagodną, ciepłą i opiekuńczą naturą, od razu się tam odnalazła. Brzdące ją kochają. Codziennie dostaje laurki, czy nawet pluszaki. Danielle jest naprawdę szczęśliwa, kiedy może spędzać z nimi czas. Chciałaby to robić już zawsze. Myślę, że jest do tego stworzona. Jej troskliwy chłopak bardzo często ją stamtąd odbiera, przy okazji bawiąc się z dzieciakami. Są w końcu na podobnym poziomie intelektualnym. Pięciolatki przewyższają go tylko w niewielkim stopniu.
Cała nasza czwórka studiuje w Bostonie. Już na samym początku polubiłam to miasto. Aż trudno uwierzyć, że spędziłam tu ostatnie trzy lata. Nie chcieliśmy mieszkać w akademiku, domy studenckie też nas nie interesowały, więc wynajęliśmy mieszkanie. Jest całkiem spore, bo mieści wszystkie nasze książki i instrumenty. Nigdy nie może zabraknąć nam żelek, czekolady, masła orzechowego, makaronu i herbaty. To stałe wyposażenie naszej spiżarni.
Sąsiedzi też są mili i nigdy nie skarżyli się na hałas.
Danny dzieli pokój z Danielle, więc nie może sobie pozwolić na bałagan. Córka Ateny go pilnuje. Cody śmieje się, że blondyn jest teraz jak tresowany piesek.
Uwielbiam czas spędzony z nimi. Wspólne sprzątanie przy akompaniamencie głośnej muzyki, gotowanie i przepychanie się w kuchni, noce filmowe pachnące popcornem i chipsami, siedzenie przy stole z herbatą i książkami, nagrywanie głupich filmików, czy ich oglądanie zamiast nauki.
Oczywiście, tęsknimy za Nowym Jorkiem. Danny twierdzi, że nigdzie nie ma tak dobrej chińszczyzny jak tam, dlatego kilka razy w miesiącu staramy się wrócić. Jeździmy do moich rodziców, czy na obóz. Czasem kiedy Jake i Claudia mają wolny weekend, wpadają do nas. Mamy dużo miejsca, by ich pomieścić, a ja zawsze się wtedy rozczulam, jak widzę mojego małego braciszka w roli chłopaka. Nawet Nico nas odwiedza.
Stale utrzymujemy kontakt z przyjaciółmi. Każdy teraz studiuje, pracuje, podróżuje, rozwija się. Niektórzy już zakładają rodziny.
W każde lato wracamy na jakiś czas na obóz, a także jeździmy gdzieś na wakacje, by zbudować nowe wspomnienia. Obecnie remontujemy też domy, które należały do Alex i Connie. Pomagają nam w tym moi rodzice. W przyszłości chcemy tam zamieszkać. Cody i ja w jednym, a Danny i Danielle w drugim. Tak będzie idealnie.
Udaje nam się żyć jak zwykli ludzie. Czasem wręcz zapominam, że mój ojciec jest królem bogów. Przypomina mi się, kiedy przez przypadek pozbawię prądu cały budynek albo kiedy w Walmarcie dostrzegam skradającego się potwora. Uciążliwe, ale to wciąż część mojego życia. Życia, które bezgranicznie kocham.
Jestem szczęśliwa. I to bardzo. Czuję, że codziennie się rozwijam, że uczę się czegoś nowego. Z nadzieją patrzę w przyszłość. Bardzo rzadko zdarza mi się krzyczeć w nocy z powodu koszmaru. Ale gdy tak się dzieje, Cody jest wtedy przy mnie. Uspokaja mnie jego obecność i myśl, że zawsze będzie obok. Mimo upływu lat, bolesne wspomnienia potrafią wrócić. Ale nie boję się, że znów wpadnę w dołek. Teraz jestem silniejsza. Powróciłam do życia i jestem otoczona wspaniałymi ludźmi. Kocham i jestem kochana.
Cody jest wspaniały. Kiedy buzująca hormonami, zaczytana w romansidłach piętnastolatka, wyobrażałam sobie, jakby to było, gdybyśmy zaczęli ze sobą chodzić, nie miałam pojęcia jak dobrze może być w rzeczywistości. Chłopak wciąż patrzy na mnie tak, jak tamtego dnia na plaży. Wspieramy się wzajemnie, zwierzamy i słuchamy. Ufam mu bezgranicznie, czasem mam wrażenie, że czytamy sobie w myślach. Miłość nas zmieniła. Ja stałam się dzięki niej odważniejsza, pewniejsza i spełniona, a Cody… A Cody jest wreszcie pogodny i szczęśliwy. Tak bardzo się różni od tego zamkniętego w sobie, cynicznego, aroganckiego i milczącego piętnastolatka, w którym się podkochiwałam. Teraz nie skrywa swoich uczuć i łatwiej mu nawiązywać kontakty z ludźmi. Choć i tak bardzo często sprawia wrażenie zamyślonego poety zamartwiającego się o losy świata.
Nie wyobrażam już sobie życia bez niego. Tylko z nim czuję się kompletna. Przytuleni planujemy wspólną przyszłość, razem realizujemy swoje cele.
Danny i Danielle od zawsze byli moim OTP i jestem bardzo szczęśliwa, widząc ich razem. Wspaniale się dopełniają. Córka Ateny całe życie spędziła na kochaniu mojego najlepszego przyjaciela, za to ten całe życie chodził ślepy. Miłość w końcu otworzyła mu oczy. Wiem, że naprawdę darzy blondynkę głębokim uczuciem. Jest jej wierny i oddany. Widzę jakim wzrokiem na nią spogląda. Bardzo się o nią troszczy i opiekuje. Jak na bohatera przystało, nigdy nie dopuszcza, by coś się jej stało. Ona za to sprowadza go na ziemię, gdy za bardzo go ponosi i planuje zrobić coś nieodpowiedzialnego. Jest jego głosem rozsądku. Również bardzo o niego dba. Robi mu i pakuje drugie śniadania, prasuje ubrania i przykrywa kocem, gdy ten przysypia nad książkami.
Danielle zdecydowanie rozkwitła. Często się śmieje, jest pewniejsza siebie. Oboje mają to cudowne poczucie bezpieczeństwa. Są bardzo od siebie różni, ale to chyba właśnie sprawia, że tak do siebie pasują. Kiedy obok Danny’ego nie ma Danielle, on ciągle mówi tylko o niej. A gdy są razem, wysyłają mi masę zdjęć. Nawet jak siedzą w pokoju obok.
Po studiach planujemy ślub. A raczej dwa. Marzę o ślubie w czerwcu, kiedy jeszcze będą bzy. Na razie tylko snujemy wizje, ale nie robimy konkretnych planów. Wciąż mamy czas. Rose chce się zająć organizacją. Moja śliczna przyjaciółka mieszka w Paryżu i robi karierę jako fotomodelka. Na jednej sesji wystąpiłam z nią. To była świetna zabawa.
Bardzo często wspominam mamę. Żałuję, że nasze losy tak się potoczyły i nie dane mi było spędzić z nią więcej czasu. Bliscy opowiedzieli mi, jaka była kochająca. Wiem, że była. Oddała za mnie życie.
Alexandra, Connie i Diana. One wszystkie umarły, by ich dzieci mogły żyć. Więc żyjemy. Najlepiej jak potrafimy. I nigdy nie zapomnimy poświęcenia tych trzech, wspaniałych kobiet. Każdego dnia nosimy je w sercu.
Wam życzę, abyście doświadczyli tego samego szczęścia, co ja. Trzymajcie się ciepło, wierzcie w siebie i spełniajcie marzenia!
Wasza heroska z pamiętnika,
Lana Conners
Czy wy też za nimi tęsknicie? ;_; Czy jeśli są tu jeszcze jacyś fani PH, to mają oni może ochotę na coś w rodzaju spin-off? Nie mówię o kolejnej serii, bo jak mówiłam, zajmuję się teraz większym projektem, ale jakaś miniaturka długości Zatrutych byłaby ok. Ktoś chętny?
Pozdrawiam
♥Annabelle♥
O GODS! Umarłam, ale to było zaplanowane morderstwo z Twojej strony! Zabiłaś mnie!
Ale najpierw torturowałaś! Jako seria byłoby to ZACZEPISTE! Bo przede wszystkim nie zabiłabyś głównych bohaterów, nie w ten sposób! Jestem stuprocentową przeciwniczką samobójstw i nie znoszę takich zakończeń. Ale wiem, że czasem tak to musi się skończyć. Augh! Nie mogłaś sprawić, by potrącił ich autobus? No dobra… Masz rację, że tak bardziej zapada w pamięć i to jest najlepsze zakończenie.
Miniaturka- super. Miała w sobie wszystko, co trzeba. Bardzo intryguje mnie „większy projekt”. Czekam z niecierpliwością! WEEEEEEENY!
Saide, dziękuję Ci bardzo za opinię ^ ^
Gdyby to była seria, zakończenie byłoby takie samo. Sądzę, że scena samobójstwa uformowała się w mojej głowie, jeszcze zanim miałam imię dla Mackenzie. Jak mówiłam, pomysł powstał dawno, więc już dokładnie nie pamiętam. :p
Ten „większy projekt,” to książka, nad którą obecnie pracuję i ona POWINNA odciągać mnie od opowiadań, ale nic nie poradzę na to, że czasem wenę mam właśnie tylko na nie :p
Zatruci… to było takie… takie piękne? dramatyczne? prawdziwe? wszystko na raz. Nie wiem co jeszcze napisać, to jak przedstawiłaś ich sytuację, bogów, odczucia, czyny…
A teraz przejdźmy do listu…
Gdy to zobaczyłam miałam ochotę polecieć prosto do ciebie przez góry, lasy, jeziora, rzeki żeby cię uściskać ze szczęścia, PH wróciło, podoba mi się takie zakończenie… I choć nie komentowałam PH to byłam, jestem jego wielką fanką!
Pozostaje życzyć weny i czekać z niecierpliwością na twoje kolejne dzieła.😊
P.S. Chciałam coś dodać a propos śmierci bohaterów ale całość tak mnie pochłonęła, ze straciłam wątek
Ojeju, naprawdę?! Arion, jestem w szoku, bo jak sama wspomniałaś, nie komentowałaś PH, więc nie wiedziałam, że jesteś moją czytelniczką! Bardzo miło mi to słyszeć! ^ ^ Czy czytałaś wszystko od początku? I czy jako fanka, byłabyś zainteresowana jakąś miniaturką o PH? ^ ^
Cieszę się także, że Zatruci wywołali w Tobie takie emocje. ^ ^
*gapi się w ekran laptopu z otwartą buzią*
Ehh, Ann, czemu zawsze musisz to robić? Tak bardzo grać uczuciami czytelnika ._.
Nigdy nie umiem komentować cudzych prac, ale co tam…
Tylko Ty potrafisz wprowadzać takie zwroty akcji, przy Twoich opowiadaniach człowiek się nie nudzi i nigdy nie wiem, jakie będzie zakończenie. Uwielbiam to. I tematy, które poruszasz, to wszystko co piszesz trafia do człowieka, naprawdę. Zawsze pochłaniają mnie Twoje słowa, czuję, jakby to wszystko rozgrywało się przed moimi oczami, jakbym była częścią tej historii.
I jeszcze ten list, rozczulił mnie <3. Poczułam się taka "dumna", że mój kochany Danny jakoś sobie radzi. Chcę więcej *.*
Naprawdę cud, że akurat tu zajrzałaś po tym jak wrzuciłam coś od siebie!
Zawsze się jaram, jak czytam, że udało mi się wpłynąć na odbiorcę, że zostawiłam na nim jakiś ślad, że poruszyłam jego uczucia i wciągnęłam w historię. To chyba mój jedyny cel, jako „pisarki.”
A co do listu… No tęsknię za nimi, co poradzę! Zastanawiam się, jak moje dzieci sobie radzą w życiu, myślę o nich i wyobrażam sobie sprzeczki chłopaków, wspólne wyjścia i początki ich dorosłości. Podzieliłabym się tym ze światem i rozumiem, że jesteś chętna? ^ ^
[Pisk oszalałej fanki]
Miniaturka przejechała po mnie jak czołg, ale to list okazał się prawdziwą bombą. Niestety, uwielbiam Twoje poczucie humoru, a chłopcy w prosektorium to coś, dla czego mogłabym zabić. Dla Danny’ego OBOWIĄZKOWO bluza medyczna z postaciami z „Krainy Lodu” albo Minionkami! Inne pomysły wetuję!
Niestety, jak zwykle nie potrafię się zmusić do krytykowania Twoich opowiadań. Gdybym szukała, zapewne znalazłabym jakieś zbiegłe przecinki czy coś w tym stylu, ale już po paru akapitach straciłam całą motywację- za bardzo wciągnęłam się historię, by dbać o szczegóły. Było dokładnie odwrotnie niż przy „Pamiętniku”- tam od pewnego momentu wszystko zdawało się zmierzać ku tragicznemu finałowi, a mimo tego wyszło na prostą, tu natomiast… Nie wiem. Cały czas miałam wrażenie, że zaraz nastąpi jakiś niespodziewany zwrot akcji, okaże się, że koś kłamał, cokolwiek. Wyszło tak, jak widać.
Kibicuję Ci z całego serca i myślę, że nie jestem tu jedyna. Daj nam znać, jak zrobisz jakieś postępy w kwestii książki [zaczyna odkładać pieniądze na zakup najdroższego wydania]. I nie daj się od niej odciągnąć naszym prośbom o wieści od Lany! No, chyba że i tak miałaś je w planach… [pełna nadziei]
Nawet nie wiesz, jak ja czekałam na Twój komentarz. Bałam się, że już tu nie wchodzisz i tego nie przeczytasz, a ja przecież nawet nie mam innego sposobu, by się z Tobą skontaktować, a MUSIAŁAŚ przeczytać list i wiedzieć, co u Danny’ego!
Wzmianka o prosektorium to takie pozdrowienie dla Ciebie. Myślałam o naszej rozmowie na ten temat. Czasem się zastanawiam, czy chłopcy wciąż są z Tobą.
O taaaak, bluza z Frozen! To jest to! Już widzę jak Danny chodzi po pediatrii i śpiewa „Let it go!” Albo naśladuje głos Olafa. 😀
Co do samej miniaturki, to lubię poruszać trudne lub kontrowersyjne tematy, przez co ostatnio moje zdrowie psychiczne jest poddawane wątpliwościom. :p
Dziękuję za duchowe wsparcie, na pewno się przyda ^ ^ Muszę rozgraniczyć swój czas i znaleźć w życiu priorytety, ale nie chcę zaniedbywać pisania. Pomysł na miniaturkę PH jest, ale jeszcze zbyt mały, bym to zaczynała, chcę jeszcze nad tym pomyśleć. Jeśli coś napiszę, na pewno pojawi się tu i na Wattpadzie. ^ ^
Ściskam gorąco! <3
Chłopcy bardzo mnie wspierają. Aż za bardzo. Przez całą praktykę pielęgniarską wyobrażałam sobie ich komentarze. G(ł)ównie żarty o kupie TT-TT Kiedy masz przewinąć pacjenta (facet 180cm+), uwalonego od pach po kolana, wizja Danny’ego śpiewającego „Dziewczyny lubią brąz” ratuje życie XD
Nie masz co liczyć, że zmyję się z tego bloga. Czekam tu g(ł)ównie na Ciebie 😛
HAHAHAHAHAHAHA! O NIE! JA TO WIDZĘ! 😀 😀
(Danny w kitlu i z medyczną kartą, wchodzi do sali.)
– Dzień dobry, panie Smrodek.
(Danny stoi razem z Tobą przy łóżku pacjenta.)
– Coś mi tu śmierdzi… Wiesz Arachne, to gówniana sprawa.
(Danny wyciąga zza pleców gazową maskę, zakłada ją i z krzykiem zaczyna biegać po korytarzach.)
Dlaczego w mojej głowie pojawiają się takie chore wizje? 😀 Moje słoneczko zawsze poprawia humor ^ ^
Mam nadzieję, że świetnie Ci się układa na studiach i wszystkie praktyki zaliczasz śpiewająco ^ ^
Zapraszam tu https://www.wattpad.com/user/kawaiinekonana Jest całe PH, a nawet ROZSZERZONA WERSJA! PH III Rozdział X, wydanie specjalne, scena DxD, czyli coś dla fanów! Są tam też inne moje prace, zapraszam, bo tam jestem nieco bardziej aktywna
Nawet ja nie spodziewałam się siebie tutaj, ale dla Twojego opowiadania warto było 7 razy zgadywać login 😀
No wiec zaczynając od najważniejszej rzeczy to bardzo podoba mi się, że pamiętał, że w domu nie ma już masła orzechowego. Ma chłopak głowę na karku i wie co to priorytety xd
Okej, okej, kolejna sprawa, która bardzo mnie bawi choć nie powinna. Wiec przychodzi do niego ukochana, świat szaleje, kochają się namiętnie w promieniach słońca, a potem… wspólne samobójstwo. Konkluzja jest taka, że to musiał być naprawdę słaby stosunek XDD
Jeśli mowa o całości to podoba mi się pomysł, wykonanie bardzo dobre, ale jestem zaznajomiona z Twoimi innymi pracami i wiem, że stać Cie na jeszcze więcej, wiec nie będę słodzić. Postać męska świetna, ciekawe wprowadzenie do jego przeszłości i opisane problemy z pogodzeniem się z nią. Niestety postać damska niezbyt przypadała mi do gustu. Ciężko wytłumaczyć dlaczego, ale wydała mi się po prostu niewystarczająca dla głównego bohatera oraz trochę głupiutka. W każdym razie taka jest moja opinia.
Bardzo się ciesze, że stworzyłaś to opowiadanie. Miło się je czytało i naprawdę nie byłam przygotowana na taki koniec. Byłam ciekawa jak to rozwiążesz, czekałam na gniew bogów z powodu ich romansu i nie spodziewałam się zakończenia niczym w Romeo i Julii. Oczywiście samobójstwo to nie rozwiązanie, ale popieram artystyczny zamysł.
Pisz dalej i mam nadzieję, że gdy następnym razem wpadnę na RR, również znajdę Twoje opowiadanie na pierwszej stronie. Weny życzę Ann, zwłaszcza na książkę
Pozdrawiam
Masło orzechowe to świętość! Halo! 😀
„Konkluzja jest taka, że to musiał być naprawdę słaby stosunek XDD” Rozwaliłaś mnie tym i to totalnie! Nie patrzyłam na to w ten sposób! 😀
Przyjaciółka spytała mnie, dlaczego Mackenzie była pulchna i ruda. Czy nie za bardzo ją skrzywdziłam. Odpowiedziałam, że nie bawię się idealnymi postaciami i moi bohaterowie mają wiele wad. Jeśli uważasz, że Mackenzie była głupiutka, to bardzo dobrze. To tylko sprawia, że jest bardziej ludzka. Nie ma osoby, ani postaci, która odpowiadałaby każdemu, więc ja się cieszę, nawet jeśli bohater odbierany jest przez czytelnika negatywnie
Dzięki pyszczku, jak wczoraj pisałam, ostatnio znów przerzuciłam się na opowiadania, ale na pewno tej książki nie porzucę ^ ^
Świetne 😀 Tak brakowało mi PH… Mimo, że dopiero wczoraj skończyłam to czytać… Pisz więcej plis