Ludzie, to już szósta część! Pod piątą częścią poprosiłam o komentarze, więc skomentowały to tylko Saide i Kannada. Wierzę, że czyta to więcej osób niż to komentuje. Rozumiem, są wakacje i część osób powyjeżdżała, ale ja się pytam do jakiej głuszy, że nie ma tam Internetu?! Z tego samego powodu ja częściej chciałam wrzucać rozdziały na bloga. Proszę, KOMENTUJCIE! ( Albo zaleje was fala smutasów od Ariona). Z dedykacją dla wszystkich to czytających i komentujących.
Arion
Percy gwałtownie otworzył oczy podnosząc się z łóżka. Musiał być późny poranek ponieważ promienie słoneczne padały bardziej od południa niż wschodu. Obok stała Luisa z zaniepokojonym wyrazem twarzy.
-Kolejny koszmar?- spytała. Chłopak kiwną głową i spuścił nogi z posłania.
– Która?
-Dziesiąta czterdzieści.
-Kuratorka!-krzykną zaniepokojony półbóg. Wstał, porwał jakieś ubrania z komody i pobiegł do łazienki. Kobieta wyszła za nim z pokoju i krzyknęła, że za kwadrans ma być na dole.
~*~
Syn Posejdona niepewnie wszedł do pokoju dziennego. Było to połączenie kuchni, jadalni i salonu utrzymane w jasnych i ciepłych kolorach miedzianego* i żółtego wpadającego w ekri. Część kuchenna była oddzielona od części salonowej ciemnobrązowym, blatem, który na co dzień pełnił funkcje stołu. Salon wyglądał jak… no, jak salon. Biblioteczka, skórzana kanapa i dwa fotele, stolik do kawy. Wszystko w ciepłych kolorach żółtego i ciemnego brązu. Na jednym z foteli siedziała poważna kobieta ubrana w szary żakiet i tegoż koloru spódnicę do kolan. Na długich nogach miała stalowo-szare szpilki. Percy’mu przemkneło przez myśl jak dała radę dojść do domu przez żwirowy podjazd. Po chwili stwierdził, że kobiety potrafią chyba wszystko. ,, Poza jasnym okazywaniem uczuć” pomyślał na koniec i wkroczył na spotkanie z urzędniczką.
-Dzień dobry- przywitał się. Głowa kobiety zwróciła się w stronę nastolatka tak szybko i energicznie, że pewnie by trzepneła się włosami gdyby te nie były związane w mocnego koka.
-Och… Witaj. Od kiedy to gość czeka na gospodarza?- przywitała się zwracając uwagę półbogowi.
-Nie jestem gospodarzem.-odrzekł spokojnie Percy.
-Nie? Mieszkasz tutaj-stwierdziła.
-I nic ponad to-odrzekł równie spokojnie. Churbertowie siedzący na kanapie patrzyli na te dwie osoby emanujące wręcz pewnością siebie jak widzowie na piłeczką podczas meczu tenisa.
-Należysz teraz do rodziny Churbert.-Teraz zwrok małżeństwa przeniósł się na gościa.
-A jednak nadal mam na nazwisko Jackson-odparował Percy powoli tracąc cierpliwość. Już wiedział, że tej kobiety nie polubi. Należała do grupy osób, które chciały, by syn Posejdona zapomniał o przeszłości i udawał, że wszystko jest ok. A on z Churbert’ami tworzą idealną rodzinę. Ale to nie było możli bowiem Percy nie był trzylatkiem tylko siedemnasto-, prawie osiemnastolatkiem. Nie wymaże wspomnień z życia na Upper Est Saide od tak. Jego opiekunowie z chorobliwą fascynacją przyglądali i przysłuchiwali się tej konfrontacij jakby oglądali zderzenie dwóch tirów. W końcu Robert postanowił temu zapobiec.
-Percy to jest Vanessa Storm. Kuratorka, której zadaniem jest pilnowanie by między nami wszystko się układało.-po chwili dodał z ostrzegawczą nutą- Jak w prawdziwej rodzinie…- Urzędniczka spojrzała na niego uważnie. Chyba nie załapała aluzji.
-Ty jesteś Perseuszem Jacksonem- upewniła się dając nacisk na nazwisko. Chłopak usiadł na fotelu.
-Percy
-Co?
– To jest trochę jak z imieniem Pola. Pełne brzmi Apolonia, ale istnieje chyba tylko w papierach.-Wyjaśnił
– Intrygujące imię. Europejskie? Nie wyglądasz na europejczyka Perseuszu- ciągnęła jakby nie zważając na prośbę chłopaka. Syn Posejdona wypuścił głośno powietrze. Woda w czajniku stojącym na kuchennym blacie zaczęła bulgotać jakby się gotując. Luisa zauważyła, że heros ma suche włosy, a przecież przed chwilą brał prysznic. Woda uspokoiła się.
-Moja matka interesowała się mitologią grecką. Lubiła starożytnych bohaterów więc dała mi imię jednego z nich-zmyślił chłopak. ,,To tylko półprawda”pomyślał. Nie zamierzał się bardziej otwierać. Kuratorka mogła zacząć coś podejrzewać i wysłać do psychiatry z podejrzeniem, że zwariował.
-Dziwne… Ale przejdźmy do konkretów. Dlaczego się spóźniłeś?-Chłopak zastanawiał się chwilę. Nie mógł się przyznać do tego, że zaspał ponieważ miał swój ,,plan tygodnia” dziś miał wstać o ósmej trzydzieści, coś przekąsić. Pójść do sklepu. Kupić jedzenie. Wrócić. Zjeść śniadanie. Pozamiatać obejście. I czekać na kuratora. Tyle, że po pierwsze: Chubertowie mieli zwyczaj robić zakupy w piątek po południu na pobliskim targu. A po drugie ich obejścia nie było jak zamiatać i ,,sprzątać” ponieważ a) było żwirowe b) Robert był ogrodnikiem i prawie nikogo nie dopuszczał do pielęgnacji ogrodu. Wysłał błagające spojrzenie w stronę swojej opiekunki pod tytułem: ,,Pomóż! Ta wredna jędza chce wam zburzyć przyzwyczajenia. A mnie zniszczyć! Help!”
– Percy z pewnością zaczytał się w ,, Przewodniku po Bałtyku i kilu innych morzach”- obroniła herosa filozofka. Syn Posejdona zastanowił się gzie właściwie leży ten Bałtyk. Wiedział o nim tylko tyle, że leży na północ od Europy i jest najbrudniejszym morzem świata. Urzędniczka najwyraźniej to łykneła i nie zadawała pytań. Chyba nie wiedziała, że chłopak jest dysklektykiem.
-Interesujesz się morzem?-spytała ze znudzoną miną. Zaraz jednak na jej usta wpłyną sztuczny, wymuszony uśmiech.
-Yhm…
-Żeglowałeś kiedyś?
-Można tak powiedzieć. Zdarzyło mi się kilka razy-odpowiedział wymijająco. Małżeństwo spojrzało na niego z zainteresowaniem. Po chwili jednak odwróciło wzrok zdają sobie sprawę, że i chłopakowi wizyta kuratorki jest nie w smak. A ich niedoinformowanie wzbudzi kolejne pytania i przedłuży spotkanie z urzędniczką.
-Po jakich wodach?
-Otwartych.- Vanessa trawiła przez chwilę tę informację za nim zorientowała się, co oznaczają ,,otwarte wody”. Jej oczy rozszerzyły się w zdziwieniu.
-Tu masz ankietę do wypełnienia. Muszę jeszcze porozmawiać z twoimi rodzicami…. zastępczymi-ostnie słowo dodała po chwili. Chłopak wziął kartę i wyszedł. Przeszedł korytarz i wszedł do gabinetu Luisy. Podszedł do drugich drzwi które prowadziły do biblioteki. Ta zaś była połączona kolejnymi drzwiami z salonem.
-(…) państwo pewni, że ten chłopak nie ma problemów?- spytał głos należący do kuratorki.
-Po pierwsze: dlaczego miałby je mieć, po drugie: dlaczego mielibyśmy mu nie ufać i po trzecie skąd te podejrzenia?-odpowiedział wyraźnie niezadowolony Robert. Heros uśmiechną się delikatnie.
-Dziwnie odpowiada, zachowuje się też nie zwyczjnie.-broniła się urzedniczka
-To, że ktoś jest nieco inny od ogólnej, sztywnej normy, niepozwalającej na inwidualności nie oznacza, że jest stuknięty-odparowała filozofka. Jedno z jej mott brzmiało: ,, Nie ma norm, ponieważ, ludzie są inwidualni. A norma to swego rodzaju powtarzalność. zaś odrębność to jej przeciwieństwo”.
-A czy zwykły nastolatek, pływa po oceanach? Z kim? ze znajomymi?!-ton głosy pani Storm stał się o oktawę wyższy. Percy uśmiechną się ponownie. Urzędniczka wyjątkowo miała racje.
– W takim razie Percy jest niezwykły.-stwierdził Robert a w jego głosie kryło się rozbawienie.
-Nie przeczę, dzieci po przejściach są… osobliwe- elegantka starannie dobrała ostatnie słowo.
-Percy jest praktycznie pełnoletni. Raczej,.. jeśli czepiając się formalności, jest młodzieżą, a nie dzieckiem. Zresztą słowo ,,dzieci” raczej oznacza beztroskę i świadomość, że ma się rodziców. Sęk w tym, że nikim takim on nie jest-zakończyła swój wywód Luisa. Heros mógł przysiąc, że kuratorka właśnie zbiera szczękę z podłogi.
-No dobrze… Czy chłopak ma koszmary?-spytała urzędniczka. Percy przygryzł wargę. Przypomniał sobie rozmowę z lekarzem z przed dwóch tygodnia. Koszmary po których budzisz się z krzykiem zazwyczaj kończą się po tygodniu, góra po jedenastu dniach. A w jego wypadku za chwile będą trzy tygodnie.- Słyszałam, że krzykną kiedy wchodziłam. Pewnie przysną. Czytałam ten przewodnik nudny jak…-przeszła do sedna sprawy kobieta.
-Skąd mam wiedzieć co dzieje się w jego głowie?-odpowiedział obruszony Robert.
-Och… Ankieta to wybada- powiedziała kuratorka przesłodzonym głosem.
-Dajmy mu minutkę, czy dwie.-powiedziała Luisa. Percy wyjrzał przez diurkę do klucza. Widział tylko skrawek ciałą filozofki, jednak to wystarczyło by wiedział, że kobieta jest… delikatnie mówiąc niezadowolona. Percy zoientował się, że ma tylko kilka minut na wypełnienie tej głupiej ankiety. Pospiesznie przeszedł do pracowni poani domu i przysiadł za biurkiem. Obok wiecznego pióra na biurku leżał jeszcze długopis. Na szczęście. Chłopak wziął się za wypełnianie. Usłyszał gdzieś w głowie cichy głosik. ,,Pisz prawdę.” Mówił. Percy posłuchał go.
Ankieta, jest krótka, ale ma za zadanie ocenić, czy jesteśmy pomocni. W odpowiedziach typu: Tak/Nie, niepotrzebne skreśl. Po wypełnieniu ankiety schowaj ją do koperty i zaklej.
ORZiA ,,Reinkarnacja”
Syn Posejdona był dyslektykiem, a pośpiech tą przypadłość pogłębiał, więc musiała minąć chwila zanim litery powróciły na swoje miejsce.
1)Jak się nazywasz? Percy Jackson
2) Ile masz lat? 17, prawie 18.
3) Dlaczego trafiłeś do rodziny zastępczej? Cała rodzina zginęła, pogrzebana w gruzach budynku.
4) Czy czy czujesz się zagubiony, zdezorientowany, niepewny? Nie za bardzo :p
Percy nie mógł powstrzymać się przed dorysowaniem buźki.
5)Jak się czujesz w tej rodzinie zastępczej? Ciężko powiedzieć. Jestem tu za krutko. Państwo Churbert’owie to dop dobży dobrzy lóudzie.
6)Jak oceniasz swoje samopoczucie, w skali od 1 do 10?
Heros i to zadanie zostawił na później.
7)Czy jesteś tam jedynym dzieckiem/młodzieżą/nastolatkiem? Tak/Nie.
8)Czy masz problemy z zaśnięciem? Nigdy/Rzadko/Często/Prawie zawsze/Zawsze/ Ciężko powiedzieć, jestem za krótko.
9)Często miewasz sny? Tak/Nie. Koszmary / Nieco straszne/Dziwne sny/Miłe sny.
Drugą część pytania syn Posejdona postanowił zaznaczyć później.
10)Jak oceniasz swojego kuratora? (Możesz to napisać w skali od 1 do 10) Uwarzżam, że kuratorka Vanessa Storm, jest niewykwalifilkowana. Wyraźnie nie lubi i nie potrafi współpracować z innymi. Psrzymusza nas do tego byśmy zachowywali się jak gdyby nigpy nic… tyle tylko, że to nie możliwe. Jest zbyt wścibska. Uważam, że powinna dać nam więcej… prywatności. 1,5/10.
-PERCY!- chłopak usłyszał jak go wołają. Wyjrzał przez dziurkę. Pani Vanessa podeszła do blatu i rozmawiała z Robertem. Akurat tak, że nie widziała korytarza. Przejrzał ankietę. Zaznaczył szybko w dziewiątym ,,Koszmary” i schował kartę zaklejając kopertę. ,,Dzięki, Tyche” pomyślał Percy z ulgą i cicho wyszedł z pokoju. Gdy zamykał drzwi, kobieta akurat zeszła na dół. Pomachała mu palcem karcąco, jak małym dzieciom. Filozofka popatrzyła na niego i pokręciła głową z rezygnacją.Weszli do salonu. Urzędniczka od razu do niego do skoczyła.
-Widzężeuzupełniłeśankietętodobrze, porozmawiałamzgospodarzaminatwójtemat, mamnzdziejężeżyjecisiędobrze*.-Wyrzuciła to wszystko z prędkością karabinu maszynowego. ,,Nachalna”pomyślał spokojnie chłopak.
-Czy zostanie pani na lunch? dzisiaj pyszna zapiekanka.-spytała Lusia z kamieną twarzą, lecz jej oczy skrzyły się z rozbawienia.
-A z czego ta zapiekanka, kochanie?-spytał Robert z udawanym zainteresowaniem. Puścił do herosa oczko. Chłopak ukrył uśmiech.
-Ach… nie pamiętam. Za łóżkiem znalazłam jakieś grzybki. Nie znam się, czy to były maślaky, purchawka, pieczarki, a może nowy gatunek?… Do domu prawie wleciała kura sąsiadów, to ją zaciukałam. No i wzięłam trochę zieleniny z ogródka. Por, rukola… a może to były kaczeńce? To co zazwyczaj, tylko okraszone nowymi smakami.- odpowiedziała swobodnie kobieta, podchodząc do piekarnika, w którym zapiekało się jedzenie.
-Aaa… Ja mam obowiązki.-powiedziała urzędniczka i nieco pozieleniała poszła przez hol do wyjścia.
-Do widzenia!-Powiedzieli domownicy, stając na ganku.
-Do widzenia.-Powiedziała elegantka nieporadnie spiesząc na szpilkach po żwirowym podjeździe.-Mam na dzieję, że nie do widzenia.-mruknęła ciszej.
-Ja też. Ankieta.-Powiedział beznamiętnym głosem heros. Dla kobiety wyrósł z pod ziemi, więc cicho krzyknęła i wzięła od chłopaka kopertę. Tak, na prawdę półbóg podbiegł do kuratorki. Kobieta nie usłyszała jego kroków, ponieważ sama robiła mnóstwo hałasu.
Gdy urzędniczka znikła za rogiem ulicy, wszyscy wybuchnęli śmiechem, którego nie mogli dłużej dusić w sobie.
~*~
-Możemy mieć problemy,-stwierdził chłopak. Małżeństwu nie umkną fakt, w jakiej osobie, chłopak wypowiedział pierwsze słowo. Nie wymienili jednak ,,porozumiewawczych” spojrzeń, bowiem morsko-zielone oczy przyglądały im się. Tydzień temu Percy, wcale się nie integrował. Jednak od dwóch, trzech dni coś się zmieniło.
-Ech… nie. Nikt jej nie uwierzy. Przed adopcją, dom jak i okolica są uważnie penetrowane, a rodzina, badana, pytana et cetera, et cetera.-zbagatelizował Robert nakładając na widelec zapiekankę. Tak naprawdę w jej skład wchodziło: makaron, pierś kurczaka, ser, por i klika innych warzyw jak i przypraw.
Po chwili chłopak postawił wkroczyć na grząski grunt.
-Przed wczoraj rozmawiałem ze starymi przyjaciółmi- zaczął chłopak pomijając fakt, że ci przyjaciele, wcale nie są starzy.-… i chcielibyśmy się jutro spotkać.-dokończył.
-Przecież wczoraj spotkałeś się z przyjaciółką-palną zdziwiony mężczyzna. Percy poczuł, jak rumieniec podąża z szyi na policzki. Pospiesznie schylił głowę nabierając potrawę na widelec. Luisa kopnęła męża w piszczel pod stołem. Heros pomyślał, że to małżeństwo zachowuje się… jakby nadal miało naście lat.
-A o której i gdzie dokładnie, jeśli można wiedzieć?- spytała kobieta.
-Yyy… no myśleliśmy spędzić razem cały dzień. Jesteśmy… rozrzuceni po kraju. Poszwendać się to tu to tam. Pójść na kręgle, na plażę, do parku. Na chińszczyznę.-wyjaśnił chłopak. Nieco zmieszany, czuł jednak, że jeśli jego matka się z nimi przyjaźniła to i on może.
-Potrenować-mrukną ledwo słyszalnie mężczyzna masując obitą nogę.
-Tak. Nie wyglądasz na dilera narkotyków. -Zgodziła się, żartem kobieta.-Mogłąbym dowiedzieć się co nieco o nich? Tak dla spokoju?-dodała.
-Jaasne. Poznałem ich na obozie. Aaa… imiona? Annabhet,- przy tym imieniu Robert uniósł brew-Frank, Hazel, Piper, Jason i…-chciał powiedzieć ,,Leo” ale się powstrzymał. Kobieta taktownie nie skomętowała jego zawahania.
-A może nazwiska?-zasugerowała delikatnie.
-Chase, Zangh, Levesqe, Grace,…McLean-dodał niepewny przy nazwisku córki Afrodyty.
-McLean? M-c-L-e-a-n?-upewniła się filozowka zdziwiona. Po chwili skarciła się. ,,To przypadek” wmawiała sobie. Heros kiwną głową na znak głowy.
-Tak, tak. Jasne.-zgodziła się zamyślona kobieta.
~*~
Właśnie skończyli posiłek. W końcu Robet niepewny zaczął.
-Nalegano byśmy razem wyjechali na wakacje. Pomyślałem o rodzinnych stronach…
-Czyli gdzie?-spytał zaintrygowany Percy
-Pochodzę… pochodzę… z Polski….
- Dla osób którym mie chce się główkować nad rozszywrowaniem wypowiedzi Kuratorki 😉 Powiedziała: ,,Widzę, że uzupełniłeś ankietę to dobrze. Porozmawiałam z gospodarzami na twój temat. Mam nadzieję, że żyje ci się dobrze.”
tonia?proszę,
Chcialam komentowac juz wczoraj, ale nie moglam wpisac cyferek ( brak koncentracji ruchu), ale i tak jestem pierwsza!
Świetne! Naprawdę dobry rozdział. Udowodniłaś, ze nie potzreba bitew itp, by stworzyc akcje i emocje. Super! Percy byl pardzo Percy’owaty 😉 Czekam na wiecej, bo to dopiero 6 czesc, a chce wiecej! Jakbym czytala ksiazke 😀 Pisz, a obiecuje komentarz! DobraNyks i WEEEEENY!
Nie byłam na tej stronie od 2 lat? Może więcej. Ale widzę, że piszesz dużo, regularnie i wkręcasz się w to. I doskonale rozumiem, że czekasz na komentarze 😉 Nawet jak nie piszesz tylko dla nich, a dla siebie (mam nadzieję, że tak jest! 😉 ), to przecież zawsze miło jest zobaczyć, że ktoś czyta twoją pracę, dzielisz się opowiadaniem z kimś, a nie wrzucasz w próżnię. Dlatego przeczytałam twoje opowiadanie, komentuję i chcę ci szczerze życzyć weny, dalszej motywacji do pisania. To się kiedyś opłaci, uwierz mi ;)) Nawet tylko przez satysfakcję i jakąś maleńką cząstkę samorealizacji.
Co do rad – przede wszystkim, od razu zaznaczam, że to nie jest błąd. Starasz się pisać bardzo poprawnie, nie robić powtórzeń, używać różnych synonimów, nie powtarzać konstrukcji zdań. Nie wiem czy to celowy zabieg, żeby narrator był tak sztywny, czy nie. Ale, skoro to narrator znający myśli, uczucia i emocje głównego bohatera, to myślę, że przydałaby się odrobina luzu, co ty na to? Jak się nie zgadzasz, to nic nie zmieniaj, ale piszę, żeby ci uświadomić, że taka sprawa istnieje. Czyta się dobrze, ale przez formalność tych zdań (tak to określmy), trochę brakuje emocji, naturalności…
Poza tym zapis dialogów. Przy dialogach, przed i po „-” jest spacja. Sama robiłam ten błąd mega długo, a jak ktoś mi to wypomniał to byłam zdumiona. Wtedy otworzyłam pierwsza lepszą książkę i… cholera, faktycznie!
Dlatego zamiast:
-Hej, jestem Wiktoria-powiedziała.
Powinno być:
– Hej, jestem Wiktoria – powiedziała.
Jeszcze raz życzę sukcesów. Nie zniechęcaj się brakiem komentarzy!
Ann24