_________ Mina ____________
Nico krążył w kółko wokół tronu swojego ojca.
-Jak to możliwe?! – wrzasnął.
Kopnął z całej siły jakiś piszczel, a ziemia zadrżała. Obrzucił ich wściekłym spojrzeniem, jakby to była ich wina, że wylądowali osobno.
-No co? – obruszyła się Mina. – Skąd mam wiedzieć gdzie oni są?
Burknął na nią i z powrotem zajął się rozwalaniem kości. Thalia siedziała oparta o najbliższą ścianę i wpatrywała się uważnie w swoje dłonie, jakby zaraz mogły wykonać jakiś niekontrolowany ruch. Co jakiś czas zerkała ku wejściu do sali, zapewne rozważając czy Percy i jego dziewczyna – Annabeth się pojawią. Mina miała dość wiecznego lądowania w niepożądane miejsca. To był już drugi przypadek w ciągu ostatnich paru dni. Dobrze, że tym razem nie wpadła w kości promieniowe jakiegoś przystojnego faceta z renesansu. Pusty tron i sala jednak były równie niepokojące. Jaką moc musiał mieć ten ktoś by uwięzić boga podziemi? Wzdrygnęła się. Wolała o tym nie myśleć. Clarisse też zniknęła w innym wyjściu. Trafili na jakieś wysypisko kości. Gdy się pozbierali Nico bardzo ponuro świadczył im, że jest to tak zwana „Cmetarz kości na emeryturze.” – najogólniej rzecz biorąc leżą tu wszystkie waść mości, które już po życiu… w życiu po tym życiu rozsypały się. Nico jako syn Hadesa doskonale orientował się w Podziemiach, wiec szybko doprowadził ich do sali tronowej.
-Nico? – Thalia wreszcie przestała obserwować swoje dłonie. – Czujesz ich?
Spojrzał na nią spode łba.
-Jeszcze żyją.
-Wspaniale! – parsknęła oburzona. – Dużo mi daje ta informacja. Może coś więcej?
-Mówię ci tyle ile wiem! I na wszystkich bogów! Odwal się wreszcie ode mnie.
-Moment… że co? – podniosła się na nogi. – To ja mam się od ciebie odwalić?
Tym razem posłał jej beznamiętne spojrzenie.
-Owszem. Drugi raz nie będę powtarzał.
Mina przeskakiwała wzrokiem od jednej głowy do drugiej jak piłeczka na stole pingpongowym. Zastanawiała się co między tymi dwojga było nie tak. Ktoś jej tam wspominał co prawda, że chyba jego siostra została zabita na misji, którą miedzy innymi kierowała Thalia…
-To JA mam się odwalić? – córka Zeusa zacisnęła dłonie w pięści. – To ty przez cały czas, odkąd wróciłam z misji parę lat temu, ciągle mnie o coś oskarżasz!
-REKRUTUJESZ NOWE ŁOWCZYNIE JAKBY BIANCA CIĘ NIE OBCHODZIŁA! – ryknął z taką siłą, że cała sala zatrzęsła się, a posadzka zaczęła pękać.
-Życie toczy się do przodu, Di Angelo! – warknęła. – Nikt nie będzie nosił wiecznej żałoby po twojej ukochanej siostrze! Takie jest życie herosa.
Nico chwycił za rękojeść miecza. Thalia również. „Chyba robi się gorąco” – uznała Mina. Chciała przerwać tę kłótnię zanim dojdzie do czegoś poważniejszego, bo na prawdę nie miała zamiaru utknąć tu na wieki. Może tekst typu: „Słuchajcie – jestem głodna. Może coś zjemy? Co z tego, że mamy tu tylko kości ale żadnego mięsa…”
-Co ty możesz wiedzieć o życiu, skoro jesteś nieśmiertelna. – wycedził powoli i dobitnie. – Nie wiesz NIC.
Zanim córka Zeusa zdołała cokolwiek odpowiedzieć usłyszeli dochodzący z oddali krzyk. Odbił się wielokrotnie od sufitu i ścian. Zamarli. W powietrzu ciągle słychać było: „IE… IE IE!”
-Czy ja słyszałam Jacksona? – Clarisse wyłoniła się zza ich pleców.
-Clarisse! – wykrztusiła Thalia. – Jak…? Kiedy…?
Clarisse machnęła ręką. Obrzuciła Minę uważnym spojrzeniem. Cały czas rozważała, czy córka Aresa coś do niej ma.
-Przyszłam jak się na siebie darliście. – dobyła sztyletu. – Może lepiej pójdźmy zobaczyć kto to. Lub co…
Cała czwórka szybko wybiegła z sali tronowej. Nico poprowadził ich na lewo. W miarę jak biegli powietrze zmieniało swój zapach. Stało się bardziej ciężkie. Przepełnione siarką. Mina poczuła w pewnym momencie jak brakuje je tchu. Teren zmienił się na nierówną, chropowatą ścieżkę, a nieopodal było słychać szum.
-To chyba Jezioro Stygijskie! – zawołał do nich syn Hadesa. – Tylko nie wiem…
Zatrzymali się gwałtownie. Przed nimi rozciągało się potężne jezioro na brzegu którego klęczał Percy, wtulając twarz w szyję i włosy Annabeth. Łkał. W pierwszej chwili nikt nie zareagował. Dopiero później Thalia z Clarisse skoczyły gwałtownie ku dwójce herosów. Córka Zeusa chwyciła mocno Percy’ego za ramię i odsunęła go. Przyklękła przy Annabeth i zmierzyła jej puls.
-Żyje! – wykrztusiła. – Ale… ale nie mam pojęcia dlaczego jest taka zimna…
-Wyciągnąłem wodę z jej płuc. – poinformował ją słabo Percy. – Meduza ją topiła… Co jej jest?
Nico podszedł bliżej i uważnie przyjrzał się twarzy Annabeth.
-Kąpiel w jeziorze Stygijskim nie jest dobra dla żadnego potwora a na pewno nie wskazana dla jakiegokolwiek herosa. – przyłożył dłoń do jej twarzy. – Zabierzmy ją do sali tronowej. Tam się nią zajmę.
Nikt nie protestował. Thalia wraz z Clarisse dźwignęły bezwładne ciało córki Ateny i ruszyli z powrotem.
Mina obserwowała Percy’ego pochylającego się nad Annabeth i składającego delikatny pocałunek na jej wargach. Też chciałaby być tak całowana… przez to całe przenoszenie jej straciła swojego chłopaka, ale nie była pewna czy by zrozumiał w co się wpakowała i kim się stała. Sama do końca nie była pewna. Reyna ciągle badała ją spojrzeniem, jakby rozważając, czy nie przyleciała przypadkiem z Marsa. Znaleźli komnaty boga podziemi w których umieścili córkę Ateny. Nico natychmiast się nią zajął, ale nie chciał nikomu zdradzić jakie mogą być efekty uboczne kąpieli w jeziorze Stygijskim. Clarisse i Thalia zajęły się dalszym planowaniem misji od nowa, po tym jak Percy zdradził co powiedziała mu Annabeth na temat uwięzienia Hadesa i planów Tartara. Mina nadal nie wiedziała, czy to był dobry pomysł z pakowaniem się do jaskini lwa. Być może ten cały Tartar tylko na to czekał i uwięzi ich jak będą próbowali uwolnić Hadesa.
Percy w końcu wstał i spojrzał na Minę. Odpowiedziała mu spojrzeniem. Włosy miał rozwichrzone, a spojrzenie nieobecne i zmęczone. Jego ubranie całe było poplamione i miejscami rozdarte. Zapach też nie był przyjemny. Mimo tego coś sprawiało, że nie mogła od niego odwrócić wzroku.
-Hmm… – zaczęła nieśmiało, gdy ten stan zaczął się przedłużać, co było nie w jej stylu. – Może lepiej pójdziesz odpocząć, a ja… – wstała z krzesła. – Chętnie jej popilnuję.
Przeczesał palcami włosy.
-Jesteś pewna? – zapytał jakby od niechcenia. Nadal nie spuszczał z niej wzroku.
-Co? – przybrała pozycję obronną. – Czemu tak na mnie patrzysz?
-Hm.. – mruknął. – Gdy zorientowałem się, że Ann zniknęła pod wodą domyśliłem się, że stoi za tym Meduza…
-Zaraz. – niezrozumiała. – Że kto? Wiesz… taka meduza jak w wodzie? Z mackami i tak dalej?
Potrząsnął głową i zerknął na sufit.
-Nie. Mówię o jednej z kobiet, która została zamieniona przez Atenę w potwora, bo mój ojciec… – urwał. – Zresztą nieważne. W każdym razie, rzuciłem się na nią i wyciągnąłem ją, chcąc wydusić od niej wszystko i uratować Ann. Zadałem jej pytanie jaki miała cel w zabiciu nas, a ona odparła: „Jeśli ja tego nie zrobię, to zginie w o wiele gorszy sposób. Być może śmierć jest wśród was.” Nie czekałem dłużej.. rozprawiłem się z nią. I to mi przyniosło na myśl, że…
Patrzyła na niego wyczekująco.
-Że co?
Zmarszczył brwi. Myślał nad czymś intensywnie, po czym jeszcze raz przyjrzał się jej badawczo.
-Nieważne już. Zapomnij. – podszedł do niej i dotknął delikatnie jej policzka. – Dzięki za pomoc.
Prawie bezszelestnie opuścił pomieszczenie i zamknął za sobą drzwi. A Mina nagle poczuła okropny głód.
____ Percy ___
Percy tej nocy nie spał dobrze. Męczyły go koszmary, przechodziły dreszcze. Co chwilę budził się zdyszany i siadał gwałtownie na łóżku. Apartament Hadesa okazał się wygodny, jednak nieprzystosowany do spania dla herosów. Koszmary normalnie były przerażające – prawie paraliżujące. W podziemiu nabierały nowych wymiarów. Wydawały się być jeszcze bardziej realistyczne niż kiedykolwiek. Dygotał cały. Wstał powoli i wsunął stopy w buty. Postanowił pójść do Annabeth. Być może już się jej poprawiło, ale nie był fachowcem by to stwierdzić na sto procent. Wysunął się cicho z swojego ciemnego pokoju i ruszył równie mrocznym korytarzem. Migoczące światło pochodni przytwierdzonych do ściany słabo oświetlało podłogę. Zszedł parę razy po schodach i skręcił w lewo. Trząsł się z zimna. Nie miał na sobie nic po za bokserkami i krótkim rękawkiem. Ich plany nie przewidywały noclegu w mieszkaniu boga. W końcu dotarł do pokoju Ann i otworzył drzwi…
Widok zmroził mu krew w żyłach. Mina pochylała się nad córką Ateny. Gdy Percy dostał się do środka gwałtownie obróciła głowę. Cofnął się do tyłu.
-Mina! – wykrztusił.
Jej oczy lśniły czerwonawym, złowrogim blaskiem. Usta białe niczym śnieg były poplamione krwią. Otworzyła je nieco szerzej i ukazały się śnieżne kły. Percy nawet nie zdążył mrugnąć. Rzuciła się na niego i zwaliła z nóg. Polecieli na drzwi, które pod ich ciężarem i siłą rozpędu rozleciały się na drzazgi. Wylądowali z rumorem na korytarzu. Miał unieruchomioną jedną rękę, tą którą chciał sięgnąć po orkana. Drugą z trudem powstrzymywał Minę przed zatopieniem kłów w jego szyi. Wrzasnął na całe gardło.
-Mina!
Naparła na niego jeszcze mocniej.
-Kim ty jesteś?! – wydusił z trudem. Cały czas walczył. – Ty.. ty masz kły.. i krew.. Twoje oczy…
Wydała z siebie serię dźwięków przypominających warczenie.
-Nie zabijesz mnie… – wyszeptał, tracąc siły. – Nie zrobisz tego…
Mroczki zaczęły mu latać przed oczami. Bezskutecznie próbował uwolnić rękę. Gdy kły miały się już zatopić w jego szyi, nagle ciężar zelżał. Nie zdążył nic więcej zarejestrować – tylko ciemność.
-Percy… obudź się. – ktoś nim delikatnie potrząsnął. – Proszę.
Łupało go w głowie. Chciał zrobić wszystko inne, po za otwieraniem oczu. Poszukał w głowie wspomnień. Koszmary.. tak, tak. To pamiętał.. później wstał i poszedł korytarzem do… Krzyknął i otworzył oczy.
-Percy! – Thalia odskoczyła od niego gwałtownie. – Nie strasz mnie.
-Wybacz. – usiadł z trudem i odkrył dlaczego. Julee leżała na jego nogach i wpatrywała się uważnie swoimi ślepiami. Potrząsnęła łbem.
-Nie posłuchałeś mnie, synu Posejdona. Jak zwykle.
Wytrzeszczył oczy.
-Że co?
Thalia machnęła ręką.
-Mówi o jakiejś przestrodze już od ponad dwóch godzin odkąd powaliła naszą krwiożerczą pannę tyk.
Percy rozejrzał się uważniej. Znajdowali się w tym samym pokoju z którego wyszedł. Nie był wypasiony – raczej skromnie urządzony. Pod ścianą naprzeciwko obok drzwi stał stół z dwoma krzesłami, a po drugiej stronie wejścia szafa. Cały pokój był wyłożony ciemną skałą, która na swój sposób lśniła, dając upiorne wrażenie.
-Mina… ona.. – wymamrotał. – Co jej się stało? I co z Annabeth?
Wilczyca położyła głowę na swoich łapach i ziewnęła demonstracyjnie.
-Alagos się zajęły tą sprawą. Nic jej nie będzie. Po tej kąpieli też nie. Z tobą podobnie. – zamknęła oczy. – Córko Zeusa… może czas porozmawiać o tym ze wszystkimi?
Thalia oparła ręce na biodrach.
-Przepraszam bardzo, Julee! – burknęła. – Nie ma cię wtedy, gdy być powinnaś i jeszcze mówisz nam co mamy robić?
-Właśnie. – poparł ją Percy. – I jeszcze doszło do tego, że…
Szczeknęła i warknęła groźnie, przerywając herosom.
-Nie mów Jackson, że to moja wina, bo pani Phonoi wyraźnie cię ostrzegała! Będzie próba morderstwa. Czyż nie była?
Zapadła ponura cisza. Thalia spojrzała na niego, a on powoli opuścił głowę.
-Nie sądziłem, że.. że to teraz. Że to będzie… Mina. – wyszeptał. – Przepraszam.
-Wspaniale. – powiedziała sarkastycznie dziewczyna. – No cóż. Może rzeczywiście spotkajmy się za piętnaście minut w sali tronowej. Do zobaczenia.
Opuściła bez żadnego zbędnego słowa pokój, zamykając drzwi. Wilk przeciągnął się i mruknął.
-Przecież będę was sprawdzać…
Przynieśli jakieś krzesła z pokojów i ustawili niedaleko tronu przy granitowym stole. Minie nie dali żadnego. Clarisse wraz z Thalią uznały, że lepiej aby siedziała spętana na ziemi. Po tym jak o mało nie zabiła Annabeth i rzuciła się na Percy’ego była ściśle pilnowana. Rozsiedli się wygodnie tak, aby każdy widział każdego. Na początku panowało milczenie. W końcu Nico zaczął.
-A więc… – chrząknął. – Wiemy już, że mój ojciec został porwany przez Tartara, który ma mniej lub bardzie mordercze zamiary wobec bogów.
-Zgadza się. – dorzuciła Thalia. – Błona między światem żywych a umarłych się poszerza bez ingerencji Wrót Śmierci, które zostały zamknięte. Tartar chce najprawdopodobniej wysłać tamtędy całe legiony zombi.
Clarisse popukała paznokciem w blat.
-A to ciekawe… w takim razie musimy nie tylko uwolnić Hadesa, ale i również zamknąć w jakiś sposób tę błonę.
-Załatać wyrwę. – mruknął Percy. – Powinniśmy i tak zająć się najpierw porwaniem… może twój ojciec udzieli nam niezbędnych informacji – zwrócił się do Nica.
Syn Hadesa wzruszył ramionami. Percy go rozumiał. Nie mógł ręczyć za swojego ojca, ale istniał cień szansy, że będzie próbował się odwdzięczyć za okazaną pomoc. Znał już trochę tego boga i wiedział, że trudno będzie liczyć na cokolwiek, ale warto mieć nadzieję.
-To jaki jest plan? – zapytał krótko Nico.
-Dotrzeć do Hadesa, uwolnić go, zdobyć informacje, poczynić odpowiednie kroki i zamknąć błonę. – oznajmiła Thalia.
-I żyć długo i szczęśliwie. – zakpiła Clarisse. – Nie ma co.
-Razem z krwiożerczym wampirem – pijawką – dodał Percy.
-No. To wszystko jasne.
Percy poruszający się bezszelestnie? A ja ja niby jestem kim… zajączkiem wielkanocnym? ;D Kurczę, współczuję Jacksonowi zostać dwa razy, prawie trzy w szyje wciągu dwóch dni?
WENY!
P.S. W tej misiji uczestniczą: Mina, Annabeth, Percy, Thalia i Nico?
Powtórka:
-Lubię pomidory- powiedział chłopiec.
-Lubię pomidory.- Chłopiec chwycił warzywo (owoc)
-Lubię pomidory!- stwierdził i wziął warzywo.
A tak do tekstu: czytało się bardzo przyjemnie. Akcja się rozwija i jest naprawdę ciekawie. Tylko pytanie: Kto bierze udział w tej misji? Wiem, że Percy, Ann, Mina, Clarisse, Thalia, Nico… i Reyna? Skąd tam nagle Reyna? Umknęło mi coś czy to Twój błąd?
Nie mniej czekam na więcej i WEEEENY!
To było w narracji Miny 😛 W sensie, że Mina zauważa, że Reyna ciągle bada ją spojrzeniem. Chyba trochę zamotałam xd
Saide… Skąd u ty wytrzasnęłaś te pomidory?!
Lubię pomidory…:-) Ale tak naprawdę to chodzi o to, że na początku są błędy przy dialogach. A ja wzięłam przykładowe zdanie i spróbowałam to wyjaśnić. kiedy kropka, kiedy z dużej litery itp.
Dziena ;p
Jezu kocham ta ksiazke prosze WENY!!!!!
HEEj Będzie ale muszę się zebrać w końcu i napisać 18 rozdział ;p