Więc jest, wysłany do dwóch tygodni po poprzednim. To chyba mój rekord.
Dedykuję wszystkim, którzy poświęcają trochę czasu, żeby przeczytać i skomentować. I właśnie dla Was jest ten rozdział.
Clarisse13
Rozdział 8
Dobiec do celu
Uciec. Chciałem tylko się stąd wydostać.
Niekończące się korytarze doprowadzały mnie do szału. Powoli zacząłem się zastanawiać, czy cały świat nie składa się tylko z białych ścian, błyszczących posadzek i nieudolnie udekorowanych sufitów.
Biec, biec, biec. Znaleźć wyjście. Czułem się jak robot zaprogramowany tylko do tych czynności.
Podtrzymywała mnie tylko pewna myśl, która już dawno pojawiła się w mojej podświadomości. Nadzieja, że uciekając od tego miejsca ucieknę od swojego życia. Że obudzę się jako zwykły śmiertelnik wśród kochającej rodziny i serdecznych przyjaciół, bez potworów próbujących mnie zabić na każdym kroku. Bez żadnych większych zmartwień.
Tej nadziei trzymałem się odkąd dowiedziałem się, że jestem herosem. Nadawała sens mojemu życiu, choć może dla niektórych była ona naiwna. Ale ja wierzyłem w nią… bezgranicznie.
Zauważyłem przed sobą koniec korytarza. Oznaczało to zawrócenie i szukanie innego wyjścia lub koniec tego szaleńczego biegu.
Tym razem nie zobaczyłem kolejnej ściany. Zamiast niej stały tam drzwi, drewniane i spróchniałe drzwi. Moje serce zabiło mocniej. Może mi się uda.
Złapałem klamkę. Modliłem się, sam nie wiem do kogo, o to żeby tam było wyjście. Wyjście, a nie kolejne korytarze.
Chłód metalu wzywał mnie. Wziąłem głęboki oddech. Trzy, cztery. Pociągnąłem ją na dół.
Klamka z hukiem spadła na podłogę. Przekląłem cicho pod nosem. To się nazywa szczęście.
– Jesteś moim mistrzem otwierania drzwi. – Aha, czyli znowu zaczyna, kiedy nie musi się odzywać. Sama sytuacja była wkurzająca nawet bez niego.
Może powinienem krzyknąć „Zamknij się!” lub błagać na kolanach o dalsze wskazówki. Tylko że nieszczególnie miałem na to ochotę.
Postanowiłem go olać i skoncentrować się na otworzeniu tych drzwi.
Odnosiłem wrażenie, że kopnięcie w nie, choćby z ogromną siłą, nic by nie dało. Czułem od nich magię, więc było całkiem możliwe, że dotknięcie drewna zamieniłoby mnie w zwierzę/kwiatka/popiół. Ale nie mogłem też tak po prostu zawrócić i o nich zapomnieć. Byłem za blisko znalezienia wyjścia. Za blisko, żeby zawracać.
Wiem.
Uśmiechnąłem się. Przecież odpowiedź była już w mojej głowie od jakiegoś czasu.
– Pomóż mi – powiedziałem do siebie, ale… nie do siebie.
Chwila ciszy, po której nastąpiła odpowiedź.
– Przyjrzyj się dokładnie – wyszeptał. – Przyjrzyj się, a zobaczysz.
Dobra, super, cieszę się. Zrozumiałem. Dzięki. Mam liczyć korniki, czy co? Korniki, drzazgi, a może coś innego?
Miałem wszystkiego dość.
Życie jest jak bieg. Dajesz sobie radę, dopóki się nie zatrzymasz. Na początku cieszysz się z odpoczynku, ale potem bezczynność zaczyna cię irytować. Zaczynasz rozumieć, że to nie przerwa w biegu, tylko jego przedwczesny koniec.
A przedwczesny koniec boli. Wiesz, że masz jeszcze szanse go odciągnąć, tylko nie wiesz jakie. Nie widzisz ich, nie rozumiesz.
Po jakimś czasie dociera do ciebie informacja. Jest trudna do rozszyfrowania, więc myślisz nad jej znaczeniem. Potem zaczynasz ją rozumieć.
Jej przekaz jest wyraźny i prawdziwy do bólu: JESTEŚ NA DNIE.
***
– Wstawaj.
Spróbowałem poruszyć prawą dłonią. Podniosła się o parę centymetrów na ziemię, po czym znowu na nią upadła. Każda myśl była ogromnym wysiłkiem, a jakiś ruch był niemożliwy.
– Walcz.
Z kim? Z czym? Po to żeby przegrać? Żeby znowu przegrać walkę z samym sobą?
– Szukaj napisu. On cię uratuje.
Nie miałem siły go uciszyć. Spojrzałem w górę. Czy tam jest Olimp? Zamieszkam w pałacu bogów, czy będę wiecznie cierpieć na Polach Kar? Czy może odkryję, że ten grecki świat to bujda i wyląduję w jeszcze innych zaświatach?
Nie.
Nie umrę.
Napis. Na suficie ktoś wybazgrał jakieś słowa po grecku. Jeśli to ma mnie uratować… Szczerze w to wątpiłem. Chociaż… co mi szkodzi przeczytać?
Jeśli mam zginąć, to nic się nie zmieni. Jeśli dzięki temu mogę sobie pomóc, to czemu by nie spróbować.
Przybędzie do podziemi bram
Największy wróg też będzie tam
W fałszywym świecie prawdę odnajdzie
Ucięte korzenie wbrew chęciom znajdzie
Gdy końca świata wybije godzina
Ziemi wybraniec – wygnaniec – cytryna
Przy ostatnim wyrazie drzwi przewróciły się prosto na mnie. Wśród lawiny kurzu i pyłu zobaczyłem padające na mnie cienie dwójki ludzi.
Przy tym rozdziale miałam ciary! SUPER! Mega opisy, mega rozmowo-myśli, mega akcja i MEGA STYL! Naprawdę to był bardzo dobry rozdział! Zdecydowanie proszę o więcej, ba! Żądam więcej! WEEEENY!
Niesamowite… Jak napisała wcześniej Saide: aż ciary przechodzą. A ta przepowiednia genialna, cytrynowa końcówka mnie rozwaliła😊