Cześć!
Dawno nie dodawałam tu rozdziału… Ale oto on: trochę krótki. Długo się zastanawiałam nad ciągiem dalszym. Dedykuję ten rozdział mojej przyjaciółce z klasy. Dzięki za te znalezienie tych wszystkich błędów i w ogóle 😀
Link do poprzednich rozdziałów: http://rickriordan.pl/author/clarisse13/
Clarisse13
PS: Co teraz czytacie?
Rozdział 5
Rzeczywistość lekko mnie przeraża
Spadałem.
Znaczy miałem zamknięte oczy, ale czułem ten opór powietrza, tę prędkość i w ogóle to wszystko, przez co spada się tak jak się spada, a nie inaczej.
Nie mogę nic do tego dodać. Może oprócz tego, że było to nudniejsze niż wkuwanie hiszpańskich czasowników nieregularnych.
Więc… no, spadałem dalej.
A ponieważ było to potwornie nudne (nie wmawiajcie mi, że się powtarzam) , w końcu zdecydowałem się na otworzenie oczu.
Wokół mnie roztaczała się pustka, bardziej pusta niż… Nie wiem jak to opisać, do czego to porównać. Nie potrafię. A jednocześnie była ona tak pochłaniająca, wypełniona i… no… pełna. Wątpię, żeby ktoś kogo tam nie było to zrozumiał.
I z tej pustki zaczęły się wyłaniać obrazy: mój pogrzeb, na który przyszli tylko moi dziadkowie Betty i Thomas. Pewnie dlatego, żeby móc powspominać, jakim byłem idiotą. Co mnie rozczarowało? Nie było tam Andrewa. Człowiek, który za życia był ze mną wszędzie, nawet nie przyszedł mnie pożegnać.
I tak, pewnie ułoży jakąś wymówkę typu: Sorry, Paul, ale musiałem poprawić fizykę. Zawsze wymyślał je najlepiej.
Człowiek niby uczy się przez całe życie, ale najwięcej dowiaduje się po śmierci. Ja odkryłem teraz, że patrzenie na własny grób jest gorsze niż ten pająk, który siedzi na Twojej głowie.
Obrazy rozpłynęły się. I to jest sytuacja, w której zauważa się, że już widać ziemię.
Oraz że zaraz pojawi się na niej rozpłaszczony Paul Lemon. Genialnie. Nie pozostało mi nic innego niż zamknąć oczy i czekać na śmierć. Hmm…. Drugą w tym dniu!
Zanim zdążyłem to głębiej przemyśleć, rozległo się głośne BUM, a mnie oślepiło światło.
***
Zostałem plackiem? Nie. Pomyłka. Było gorzej. Chyba.
Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę był straszny ból w prawej kostce. Syknąłem. Krople krwi powoli kapały na podłogę, ale właściwie, to spodziewałem się czegoś gorszego.
Nagle poczułem drażniący zapach. Coś jakby… środki czyszczące.
Powoli odzyskiwałem wzrok. Przede mną ukazała się ciemna sylwetka człowieka. Z minuty na minutę dostrzegałem coraz więcej szczegółów: choćby to, że ten ktoś trzymał jakiś kijek. Miecz? Patyk na watę cukrową bez waty cukrowej? Nieee, to było coś innego.
AHA! Mop! A ta osoba… chce mnie nim przesunąć.
Szara codzienność: spadasz z wysokości miliarda kilometrów, przeżywasz, a potem atakuje cię członek Gangu Wściekłych Sprzątaczy.
Spojrzałem na tą postać. Miała na sobie niebieski fartuch w stokrotki, co było odrobinę przerażające. Rzuciło mi się w oczy też to, że była osłem. Zaraz… Nie osłem, tylko… półosłem.
– Siano? – No tak, przecież znam mnóstwo osiołaków o beznadziejnych imionach.
Jego reakcja była jednak zupełnie normalna: wzruszył ramionami.
– Torujesz przejście – w jego głosie dało się wyczuć jeden procent złości i pozostałe dziewięćdziesiąt dziewięć znudzenia codziennością. – A na następny raz mógłbyś nie uciekać ze swojego miejsca zamieszkania. Chejron nie potrafi cię namierzyć od paru dni. Gdy przekazałem mu tą wiadomość, nie był w najlepszym humorze, więc dzięki tobie zostałem zwolniony i teraz muszę pracować tutaj.
Zauważyłem, że ten Siano różnił się od tego, którego poznałem. Przede wszystkim był zmęczony, a tamten dawny osiołak miał niekończące się pokłady energii. I wydawał się znudzony: gdybym powiedział mu o nagłej inwazji obcych, raczej powiedziałby „Znowu?” lub coś podobnego.
– Tutaj, czyli gdzie? – Zadawanie pytań to podstawa radzenia sobie w dziwnych sytuacjach.
Spojrzał na mnie obojętnie.
– W Muzeum Demonów Tartaru, połączonym z ogrodem zoologicznym pełnym fantastycznych zwierzy, mój drogi chłopcze. – O ludzie, czemu on nie może mówić do mnie po angielsku? – Tutaj trafiają wszyscy zwalniani z pracy w Obozie Herosów. Nie wiedziałeś? A zresztą… Przecież ktoś musi dbać o to, żeby przedszkolaki nie dokarmiały cyklopów gumami do żucia. Och, zapomniałem – wcisnął mi do ręki świstek papieru. – Mandat za wybicie dziury w dachu. Nie wiem skąd weźmiesz tyle pieniędzy, ale musisz to zapłacić do wtorku – dodał.
Chciał odejść, ale nie mogłem zmarnować takiej okazji.
– Wyjaśnij mi to… wszystko! – Chwyciłem go za ramię. A on zatrzymał się bez żadnego oporu.
Nie wyglądał na zaskoczonego, ale chyba rozumiał, o co mi chodzi. Wspomnienia znowu stały się bardziej ostrzejsze i bardziej szczegółowe. Może to taka pośmiertna umiejętność? Hades rzuca kostką, wypada przenikanie przez ściany, latanie, czytanie w myślach, nieskończona wiedza, ogromne bogactwa albo – najlepsze – super pamięć!
…Stanowi poważne zagrożenie dla naszej cywilizacji…
Może to dlatego, że potrzebni są nowi? Lepsi? Rozsądniejsi?
Tak, MUSIAŁEM zrozumieć, o czym mówił Nico.
– Nie wiesz? Naprawdę? – uniósł pytająco brwi. Ale moja mina chyba wyjaśniła wszystko. – Więc… Bogowie wygasają.
– Wygasają? – Miałem nadzieję, że nie mówi o tym.
– Są. A potem ich nie ma. Znikają bez śladu. Rozpływają się, ale nie pozostawiają po sobie nic. – Czyli miałem rację. Niestety. – Pierwsza była Artemida. Widzisz, Łowczynie zaczęły się starzeć. To zły znak. – Zmarszczył czoło. – Wątpię, żeby taka bogini jak ona wygasła z własnej woli, a żeby ją zmusić, potrzebna byłaby ogromna siła, potężniejsza niż jakikolwiek z bogów, a nawet niż wszyscy Olimpijczycy razem wzięci.
– A tak hipotetycznie: co się stanie, gdy wszyscy bogowie znikną? – pytanie samo mi się nasunęło.
– Ze znanym nam światem stanie się to samo. I pamiętaj o mandacie.
Ja stałem zamrożony z przerażenia, a Siano ruszył w kierunku wyjścia.
Za grosz nie pamiętam ostatniego rozdziału, ale to nic. Jakoś sobie przypomnę, bo jestem za leniwa, by czytać ponownie ostatnie rozdziały i odkładać tę część. Bardzo fajny rozdział. Lubię sarkazm, ale mam wrażenie, że było go tu za dużo… Za mało zwykłego myślenia, odczuwania uczuć, co nie zmienia faktu, że zapowiada się zaczepiaście. Dziwnym trafem to „wygasanie” kojarzy mi się z… Ćśśś! Ani mru-mru. Jeszcze powiem jakiś spojler odnośnie mojego opka (ćśśś)! Dobra, całość oceniam na duży +. Ciut więcej uczuć, a dokładniej ich opisów. Więc WENY I czekam na więcej!!!