Rozdział 1: Plaża
To był dzień jak każdy inny. Siedziałem na plaży, wpatrzony w bezkres oceanu. Zawsze mnie to zadziwia jak można być tak spokojnym w słoneczny dzień, a podczas burzy tak szaleć. Ja mam zwykle dokładnie i niezaprzeczalnie odwrotnie.
Nagle na horyzoncie zobaczyłem jakieś pięć może sześć hipokampów zmierzających ku mnie. Gdy dotarły na brzeg były tak zmęczone, że do końca ich nie zrozumiałem, ale na pewno zrozumiałem to „ Płyń za nami Perseuszu Jacksonie, Posejdon ma kłopoty. Dawni władcy mórz się przebudzili i chcą odebrać mu tron.” Trochę się zdziwiłem bo mój tato rzadko miewał kłopoty, a zwłaszcza takie w których mógłbym mu jakoś pomóc. No cóż ale czego się nie robi dla rodziny. Popłynąłem za nimi w głąb oceanu.
Kiedy tak płynęliśmy rozmyślałem o wielu rzeczach. Myślałem o moim bracie, Tysonie. Zastanawiałem się czy jest mu dobrze z tatą. Ale najwięcej czasu przeznaczyłem na myślenie czy może podczas tej „misji” nadejdzie mój koniec (miałem nadzieję, że nie). Miałem pomóc tacie ( o ile się dobrze orientowałem ) pomóc mu oswobodzić morze tak aby znów nim rządził. Więc to oczywiste, że się bałem, prawda?
***
Gdy dotarliśmy na miejsce zobaczyłem w czym rzecz. Morska „siedziba” mojego ojca była masakrowana przez różne morskie stwory, których nawet nie umiem nazwać. Posejdon bronił się najlepiej jak tylko mógł. Strzelał trójzębem we wszystkie strony, ale i tak większa część napastników atakowała zamek. Hipokampy, które mnie eskortowały również dołączyły do innych i próbowały skasować jak największą liczbę morskich potworów.
Przyglądałem się temu przez krótką chwilę i zaraz popędziłem na pomoc ojcu i „innym”. Zabijanie napastników było znacznie trudniejsze niż myślałem, przede wszystkim dlatego, że nie miałem opracowanej techniki walki pod wodą. Dopiero co zabiłem jednego już napływały następne dwa.
Dwa stwory, które mnie atakowały rozdawały ciosy na zmianę. Gdy jeden skończył mnie atakować drugi zaczynał. Tego pierwszego udało mi się pokonać. Za to z drugim nie było już tak łatwo. Byłem ranny, miałem głęboką ranę na prawej ręce, a nawet w wodzie nie goi się to tak szybko jak bym chciał. No więc miałem dosyć mocno skrępowane ruchy co nie pozwalało mi dobrze atakować i dawało przeciwnikowi większe szanse na zabicie mnie.
Gdy przygotowywałem się do zadania ostatecznego ciosu (nie byłem pewny czy mi się to uda)potwór zaatakował i straciłem przytomność…
Rozdział 2: Znowu w obozie herosów
Obudziłem się na łóżku, które znałem aż za dobrze. I zobaczyłem osobę, którą także bardzo dobrze znałem. A ostatnie co pamiętam z walki pod wodą to, że straciłem przytomność.
Annabeth podała mi łyk ambrozji.
– Brawo Glonomóżdżku, przez ciebie musiałam przerwać zasłużony odpoczynek na plaży i przytaszczyć cię spory kawał drogi do obozu. A teraz muszę jeszcze przy tobie siedzieć – powiedziała.
– Jak ja się właściwie tu znalazłem? – zapytałem całkowicie zdezorientowany tym, co powiedziała.
– Hipokampy przyniosły cię na plażę, byłeś nieprzytomny i co dziwne, chociaż byłeś w wodzie twoje rany nie były ani trochę zagojone – powiedziała. – I nadal nie są – dodała posępnie.
– Acha, ale jak to nie były ani trochę zagojone? – zdziwiłem się.
– Nie mam pojęcia. A tak właściwie to co ty tam robiłeś, co? – zapytała z podejrzeniem.
– No, pomagałem mojemu tacie – odpowiedziałem, choć nie wierzyłem, że mi uwierzy.
– Jak to pomagałeś Posejdonowi? Ale dlaczego? – zapytała zdziwiona.
Opowiedziałem jej wszystko, co zapamiętałem. Słuchała z otwartymi ustami.
– W takim razie nie jest dobrze, jeżeli starożytni władcy mórz się przebudzili i chcą zrzucić Posejdona z tronu. Trzeba to czym prędzej powiedzieć Chejronowi – powiedziała przejęta.
– Dobrze, no to chodźmy do niego – powiedziałem wstając z łóżka. Jednak Annabeth mnie powstrzymała.
– Nie ty nie – zaprzeczyła stanowczo. – Ja po niego pójdę i go przyprowadzę, a ty mu powiesz.
Chciałem zaprotestować, ale ona już wyszła.
Po dwudziestu minutach wróciła i przerażona powiedziała:
– Nigdzie nie mogę go znaleźć. I nikt nie wie gdzie on jest. Tak jakby zniknął.
– Jak to zniknął? Chodźmy go poszukać – powiedziałem przerażony wstając z łóżka i wybiegając na zewnątrz, a Annabeth za mną. Zapomniałem nawet o obrażeniach.
Nigdzie nie mogliśmy go znaleźć, aż w końcu…
CDN
pierwsza! fajowe, bardzo interesujace opowiadanie
super 😉
Ekstra 😉
fajjjnnne
ciekawe…
ciekawie
Fajne .
Interesujące
Fajne
to jest boskie!!!!!!!!! ekscytujące i ciekawie opowiedziane zarazem!!!! trzyma w niepewności! a i słuchaj. zastanawiałaś się nad jakimiś konkursami? bo mam wrażenie, że byś jakiś konkurs wygrała i nie mam na myśli TYLKO tych z tej strony. gratuluję pomysłu
super