Rozdział 1
Siedzieliśmy z Beckendorfem w więzieniu już całkiem długo. Powoli zaczynałem się zastanawiać czy o nas przypadkiem nie zapomnieli. Na szczęście nie. Po jakiejś półgodzinie przyszedł do nas chłopak z domku Hefajstosa i oznajmił nam, że bitwa o sztandar się skończyła.
– A kto zdobył sztandar? – stwierdziłem, że warto potwierdzić moje przypuszczenia co do
wygranej Annabeth.
– Zgadnij!
No tak, teraz już na pewno wiadomo, że nasza drużyna przegrała. Wymieniliśmy z Beckendorfem niezbyt zadowolone spojrzenia. Nagle syn Hefajstosa krzyknął, żebyśmy
walczyli albo uciekali i odbiegł w kierunku obozu.
Tym razem wymieniliśmy zdziwione spojrzenia. Powoli wyszliśmy i spojrzeliśmy w kierunku, w którym patrzył chłopak zaraz przed tym jak nas zostawił. Teraz zrozumiałem, czego się tak wystraszył.
Z naszej prawej strony stało około 500 a może i więcej myrmerek.
– Co robimy? Walczymy czy uciekamy? – spytałem, choć znałem już odpowiedź na swoje pytanie.
– A jak myślisz? Po tym, co mi ostatnio się przydarzyło, oczywiście że uciekamy – odpowiedział Beckendorf.
No i w taki właśnie sposób rozpoczęła się nasza szaleńcza ucieczka…
Rozdział 2
Biegliśmy ile sił w nogach, ale myrmerki były coraz bliżej. Doganiały nas w zawrotnym tempie. Odwróciłem się i zobaczyłem, że pierwszy „oddział” myrmerek właśnie przygotowywał się do plucia jadem. W normalnej sytuacji, w której obserwował bym je z daleka, wcale by mi to nie przeszkadzało, ale teraz one chciały opluć jadem (niestety) NAS.
– Szybciej! – zawołałem do Beckendorfa – one zaraz nas oplują!
Jeszcze bardziej przyspieszyliśmy kroku. W oddali zobaczyliśmy innych obozowiczów i, ku naszemu przerażeniu, oni również mieli bliskie spotkanie z myrmerkami tyle, że oni nie uciekali, tylko walczyli z myrmerkami. Czym prędzej do nich dołączyliśmy.
Gdy tylko do nich dołączyliśmy, pobiegłem na pomoc Annabeth, która właśnie odpierała atak pięciu myrmerek. Skoczyłem na jedną z nich i zacząłem ją unicestwiać. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo myrmerka ciągle mnie zrzucała i pluła jadem. W końcu udało mi się jej wbić Orkana między oczy.
Gdy upewniłem się, że nie żyje pobiegłem do następnej. I znów próbowałem ją pokonać. Niestety bez większego powodzenia. Nagle ku naszemu zaskoczeniu wszystkie myrmerki zamieniły się w winorośle.
Spojrzałem w stronę Wielkiego Domu i zobaczyłem Pana D stojącego w drzwiach. Za nim pojawił się Chejron.
– Wszyscy ranni niech pójdą do części szpitalnej! Natychmiast!! – powiedział centaur i wrócił do środka.
Annabeth, zamiast udać się do części szpitalnej, popędziła za Chejronem. Nie wiem dlaczego tak zrobiła, ale impulsywnie pobiegłem za nią.
***
W Wielkim Domu Chejron dyskutował z Dionizosem.
– Dlaczego nie zadziałałeś od razu, przecież oni mogli zginąć! – odezwał się centaur.
– Przyjemnie było oglądać jak się z nimi zmagają! No ale przecież im pomogłem! Nieprawdaż?! – odpowiedział Pan D.
Chejron tylko westchnął i odwrócił się do nas, stojących w drzwiach.
– Wejdźcie – powiedział.
Weszliśmy i nie czekając na powitanie Annabeth się odezwała
– Myrmerki nie powinny zaatakować obozu. Dlaczego tak się stało? – wypaliła.
Chejron zwlekał z odpowiedzią…
CDN
Ciekawe, ciekawe…
no no
dziękuję.
Ekstra
fajne
ciekawe… czekam na następną
Znowu kontynuacja …
może lepiej wymyślić coś nowego ?
Zeusie, wyslałam też zupełnie inne opowiadanie, więc sie nie martw.
Genialne! 😀 Czekam na kolejną część. 😀
Fajne opowiadanko.
Zeusie nie bądź złośliwy. 😛
Fajne bardzo fajne
Ciekawie .
Ciekawe =) Zeus ma trochę racji jednak
fajowe
ojej, jak to pisałam to nie miałam pomyslu.
świetne 😉 mi tam nie przeszkadza, że to kontynuacja, bo każda jest inna
super 😉
zgadzam się z artemidą
Rewelacyjne 😀
bardzo ciakawe