Rozdział 3: Mgła przestaje działać
Leżałam pod ciepłą kołdrą. Na niebie widać było Jutrzenkę. Różanopalca bogini. Usiadłam. Patrzyłam przez chwilę na ten widok. Przypomniało mi się zdarzenie z wczoraj. Nie, to nie mogło się wydarzyć. To musiał być tylko zły sen. Wstałam i ubrałam się w dżinsy i niebieską cekinową bluzkę. Stanęłam przed lustrem wiszącym na ścianie.
Uczesałam włosy w koka i wsunęłam w niego dwie wsuwki. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia .W lustrze zobaczyłam szczupłą dziewczynę o wyrazistej cerze i chwilowo czarnych oczach. Na twarzy w paru miejscach miałam zadrapania.
Zerknęłam na moich towarzyszy z domku Hermesa.
Pewnie zaraz się zbudzą. Dyskretnie wyjęłam ze skrytki pod łóżkiem puszkę coli. Na obozie jest zakazana, tak samo jak nie noszenie pomarańczowej bluzki z napisem obóz Herosów, ale ja sobie z tego nic nie robiłam. Dostałam kilka kar. Musiałam zmywać więcej naczyń w obozowej kuchni, sprzątać stajnie pegazów częściej niż inni, ale w końcu pozwolono mi nosić co chcę. Myślę, że stwierdzili, że i tak mnie nie zmuszą do podporządkowana się zasadom. Często wymykałam się wieczorami, żeby posiedzieć na plaży i wsłuchać się w łagodny szum morza lub wymykałam się z braćmi Hood do sklepiku przy obozie po coca cole i inne zakazane napoje i słodycze.
Wyszłam z domku. Obóz pogrążony był w zupełnej ciszy. Wiatr cicho szumiał. Słychać było łagodny szmer liści. Obóz wydawał się taki spokojny, a zarazem straszny. I nagle, zdziwiło mnie to, usłyszałam dźwięk konchy .O tej porze? Była gdzieś szósta rano Drzwi domków otwierały się i wychodzili obozowicze. Kierowali się w stronę pawilonu. Chejron zasiadł za stołem i pokazał innym, żeby zrobili to samo. Pana D nie było. Spał pewnie w najlepsze.
– Drodzy obozowicze! Mam dla was złą wiadomość – jego twarz wyrażała pełne zmartwienie. Wyglądał jakby całą noc nie spał .Oczy podkrążone z sińcami, twarz zmęczona, a kędzierzawe włosy plątały się po całej głowie.
– Mgła przestała działać.
Wszystkich zamurowało. Mgła to jest coś takiego, dzięki czemu śmiertelnicy nie widzą potworów tylko co innego. Nigdy się nie zdarzyło, żeby przestała działać.
Wokół mnie przebiegały szmery.
Obok Kira trącała mnie w ramię, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Zastanawiałam się, jak to możliwe.
W końcu zniecierpliwiona potrząsnęła mną, aż zabolało.
– Ziemia do Nasti (tak mnie niektórzy nazywają).
– Ej – powiedziałam.
– Przepraszam. Jak myślisz, jak to możliwe?
– Nie mam pojęcia – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
– Dzisiaj przyjadą pozostali obozowicze i zostaną, dopóki nie dowiemy się, kto to zrobił i jak to odwrócić. Śniadanie odbędzie się o dziesiątej. Podam podczas niego plan waszych zajęć. Możecie już iść.
Rozpierała mnie radość. Nareszcie nie będzie tak nudno. W lecie jest zawsze super, kiedy po obozie biega więcej osób.
– Anastazjo – usłyszałam za sobą głos Chejrona. – Musimy porozmawiać.
***
Weszliśmy do Wielkiego Domu. Centaur gestem nakazał mi usiąść. W kominku trzaskał ogień.
– O co chodzi Chejronie – spytałam.
– O mgłę. Bogowie podejrzewają, że możesz mieć z tym coś wspólnego.
I znowu mnie zamurowała. Wstałam. Wstrząsał mną gniew. Ogień zaczął bardziej hałasować niż wcześniej.
– Dlaczego?
– Eh. Kiedyś nauczyłem cię jak nią manipulować. Nauczyłem cię więcej, niż innych obozowiczów i Zeus przez to myśli, że jesteś w tą sprawę zamieszana. Jesteś główną podejrzaną. Starałem się go przekonać, że to na pewno nie ty, ale nie dałem rady. Kazał ci się stawić na Olimpie na przesłuchanie 31 listopada o 12.
Stałam nadal oniemiała. Miałam ochotę uciec gdzieś daleko. Serce dziwnie spokojne, pompowało moją krew jak zwykle. Usłyszałam dźwięk konchy. Jak mogło minąć, aż tyle czasu? Przecież niedawno było około 6. Nie wiedziałam. Czasami czas pędził jak na zawołanie w moim życiu. Dla mnie pięć minut było czasem godziną. Pożegnałam się i wyszłam z Wielkiego Domu.
Szłam jak przez sen. Wokół siebie widziałam więcej obozowiczów niż zwykle. Przy drzewie Thali zatrzymywały się samochody i wysiadali z nich pośpiesznie kolejni.
Usiadłam przy stoliku Hermesa. Teraz był bardzo przepełniony. Ledwie mieściłam się na kamiennej ławce. Siedziałam na nabrzeżu i musiałam uważać, żeby nie spaść. Przybyła Katie – moja najlepsza przyjaciółka. Jest też nieokreślona. Ma jasne włosy zaplecione w warkocz i bardzo, ale to bardzo oślepiający uśmiech. Podejrzewałam, że jest córką Apolla. Miała takie same rysy twarzy i lubiła układać piosenki, które codziennie śpiewała pod prysznicem.
Uściskałyśmy się.
– Co tam u ciebie? Podobno przybyłaś tu wcześniej niż inni.
– Eeee, wszystko dobrze – próbowałam udawać spokojny ton głosu, ale jak można tu być spokojnym, skoro najpierw goniły mnie jakieś dziewczyny, a potem chyba podkreślam chyba widziałam śmierć. – Przybyłam wcześniej, ponieważ miałam kłopoty – i opowiedziałam jej o zdarzeniu z czarnookimi dziewczynami.
Jej niebieskie oczy patrzyły z coraz większym zainteresowaniem.
– I Chejron ci nic nie powiedział jeszcze?
– Nic.
– Mmmmm – zaczęła się zastanawiać. – A może to łowczynie?
Pokręciłam przecząco głową.
– Nie, na pewno nie.
Spotkałam kiedyś łowczynie. Próbowały mnie zwerbować do łowów. Przez chwilę chciałam do nich dołączyć, ale pomyślałam o mojej mamie. Jakby jej było smutno samej w naszym maleńkim mieszkanku niedaleko Empire State Building.
– Powiedziałaś Chejronowi o śmierci?
Odpowiedź wyczytała z moich oczu.
– Musisz mu powiedzieć – powiedziała stanowczo. Usta wygięła w minę nieznoszącą sprzeciwu. To ona najczęściej przywoływała mnie z marzeń. Gdy nagle patrzyłam rozmarzonym wzrokiem w przestrzeń klaskała w dłonie z dużym wysiłkiem. Nieczęsto udawało jej się przywołać mnie z powrotem. Tak było teraz.
– Halo?? Ziemia do Anastazji. Halo, jest tu kto? – spytała, wskazując na moją głowę.
Zaśmiałam się.
Nimfy przyniosły jedzenie i pojawił się Chejron.
– Odczytam teraz wasz plan zajęć.
Zajęło to pięć minut.
– A teraz najważniejsze: wieczorem będzie bitwa o sztandar. Domek Aresa, Ateny i Hermesa przeciw domkom Dionizosa, Demeter, Apollona, Afrodyty.
Wokół mnie rozległy się odgłosy „Hura”. Nikt się nie przejmował mgłą.
– A teraz rozejdźcie się.
Według planu miałam razem ze swoim domkiem pójść na plac walki. Walczyliśmy przeciw domkowi Aresa. Swoją przeciwniczkę, wielką i brutalną Kristinę pokonałam w pięć minut.
Słońce zachodziło już, gdy powlekliśmy się do domków na godzinną przerwę przed bitwą o sztandar.
***
Pilnowałyśmy dalej sztandaru.
Po chwili usłyszałyśmy okrzyki radości. Nasza drużyna wygrała.
Kira i Katie szły przede mną. Ja posuwałam się wolno. Zrzuciłam zbroję. Przyjemny wiaterek owiewał mi twarz. Czarne włosy rozpuściłam. W powietrzu unosił się zapach kwiatów. Przede mną już nie było nikogo. Poczułam, że ktoś mnie śledzi. Odwróciłam się i ujrzałam czarnego kundla średniego wzrostu. Uszy mu oklapły, a wzrokiem prosił o zaopiekowanie się. Pod wpływem mojego wzroku zamerdał ogonem, jakby teraz mnie dopiero zauważył. Las zrobił się ciemny. Ptaki przestały śpiewać. Drzewa zamilkły. Kwiaty przestały roztaczać wokół siebie zapach. Coś wisiało w powietrzu. Nie potrafiłam określić czy jest to złe czy dobre. Tak jak z tymi dziewczynami. Na plecach poczułam czyjś wzrok. Znowu się odwróciłam za mną stał wilk. Nie bałam się go. Lubiłam je. Czarny kundel stał tuż przy nim. Podbiegł do mnie i zaczął się łasić. Za późno zorientowałam się, że powinnam uciekać.
Wilk otworzył paszczę.
– Mamy ją przyprowadzić, a nie łasić się – odezwał się warkliwym głosem, który ledwo zrozumiałam.
Podbiegł do mnie. Jego futro było inne niż typowych wilków. Lśniło srebrem i bielą, kły wydawały się dłuższe, a oczy jak czarne diamenty połyskiwały w półmroku. Chwycił zębami moją rękę przebijając skórę. Poczułam ciepłą ciesz na dłoni. Pociągnął mnie w gęstwinę lasu. Upadłam. Uderzyłam w coś głową. Zamknęłam oczy i znowu widziałam tylko ciemność. Wokół mnie było tylko słychać cichy szmer wolności lasu.
CDN
Genialne!! PierwszA!!
druga! przynajmniej dluzsze i jak zwykle geniusz!
Świetne 😉
super 😉
Bardzo dobre opowiadanie!!!
cudowne
wspaniałe opowiadanie
wspaniałe! świetne! i wszystko inne co pozytywne!!!
Świetne! Lepsze od poprzedniego. Może w następnej części dowiem się wreszcie, czym jest Pościg.
Zastanawiałam się trochę nad jej pochodzeniem. Może być córką Artemidy, ale przecież jej matka jest śmiertelniczką (no chyba, że została adoptowana). Zaintrygował mnie fragment: „czasami czas pędził jak a zawołanie w moim życiu”. Może jej ojcem jest Kronos?
Mam nadzieję, że niedługo się dowiemy.
fajny