– I co z tego? – spytałem. Annabeth dziwnie się przejęła tym, że znaleźliśmy prawdopodobnie jej przyrodniego brata. Zwykle się aż tak nie przejmuje.
– Nooo… chodzi o to, że… – Annabeth coraz bardziej się gubiła. – On jest po prostu inny. Też to czujesz, Grover? – spytała.
– Yyyy… chyba t…tak, ale nie jestem p…pewien. O…on jest dziwny… a…ale z charakteru, a nie z…z… zapachu – mój kopytny kumpel denerwował się coraz bardziej. Już długo byliśmy poza obozem, a on zawsze wtedy jest nerwowy. Je puszki tonami i strasznie się jąka.
– Powiemy mu teraz, kim jest, czy zaczekamy aż będziemy bezpieczni w obozie? – spytałem.
– Lepiej będzie mu teraz powiedzieć. I trzeba mu opowiedzieć trochę o obozie, zanim tam trafi, żeby nie dostał zawału, jak zobaczy pegaza – Annabeth jak zawsze myślała z wyprzedzeniem. – A poza tym, to ciekawi mnie, czy to naprawdę syn Ateny. Jeśli tak, to mam nowego mieszkańca domku.
Podeszliśmy do chłopaka, i wytłumaczyliśmy mu co i jak. Najpierw zrobił wielkie oczy, ale potem chyba zaczął nam wierzyć.
– No to jedziemy! – powiedziałem radośnie, żeby podreperować grupę moralnie.
– Okej, ale najpierw coś zjedzmy. Jestem strasznie głodna – powiedziała Annabeth, a ja musiałem przyznać jej rację. Czułem, że zaraz zemdleję z głodu.
– Jestem za, ale może najpierw chciałbym poznać wasze imiona – chłopak zaczynał się lepiej czuć w nowym towarzystwie.
– Tak, jasne. Ja jestem Percy, to Annabeth, a ten co wcina puszkę po coli to Grover – odpowiedziałem. Grover musiał być bardzo głodny, bo właśnie zjadał swój prowiant na drogę powrotną.
– Ja mam na imię Jason. Jason Brown. Mam 11 lat – powiedział. Teraz dopiero dokładniej się przyjrzałem nowemu koledze. Miał może z 160 wzrostu, lekko długawe blond włosy i bardzo szare oczy w kolorze burzowych chmur, tak jak wszystkie dzieciaki od Ateny.
– Jest tu jakaś restauracja albo bar z meksykańskim żarciem? – spytałem Jasona. Meksykańskie jedzenie to ulubiona kuchnia Grovera.
– Jasne, niedaleko stąd. Mamy czym zapłacić? Ja nie mam ani grosza – odparł. Kolejny ktoś, który myśli z wyprzedzeniem w naszej grupie.
– My coś mamy. Starczy na obiad – Annabeth się odprężyła. Zauważyłem, że już chyba polubiła Jasona.
Poszliśmy do restauracji, do której zaprowadził nas Jason, zjedliśmy obiad (kasy ledwie starczyło), i wsiedliśmy w pociąg do okolic wzgórza herosów. Dojechaliśmy w miarę bezproblemowo. Na miejscu poszliśmy od razu do wielkiego domu spotkać się z Chejronem.
– Ach, widzę, że wróciliście cali. I mamy nowego obozowicza! Wspaniale! Niech teraz nasz nowy kolega pójdzie odpocząć do domku Hermesa, a wy opowiecie mi całą misję. Grover, odprowadź kolegę i wróć tu, dobrze? – Chejron chyba naprawdę się ucieszył, że zobaczył nas całych i zdrowych.
– Się robi, Chejronie – Grover ewidentnie się odprężył po powrocie do obozu.
– A teraz opowiedzcie mi, co ciekawego się działo na waszej misji – powiedział Chejron, gdy tylko Grover z Jasonem się oddalili.
Najpierw cicho, nieśmiało, a potem coraz śmielej zaczęliśmy opowiadać o naszej misji. Kiedy skończyliśmy, Chejron zwrócił się do Annabeth.
– Świetnie sobie poradziłaś z tym Sfinksem. Jestem z ciebie dumny – zauważyłem, że Annabeth zalśniły oczy. Chejron był dla niej jak drugi ojciec. Kochała go jak rodzinę, i wysoko ceniła jego uznanie.
– Dzięki, Chejronie – starała się tego nie pokazać, ale wiedziałem, że się bardzo cieszy.
Teraz Chejron zwrócił się do mnie.
– Dlaczego sądzicie, że Jason może być synem Ateny? – spytał.
– Ma podobno najlepszą średnią w mieście, a poza tym jest bardzo podobny do Annabeth – odpowiedziałem.
– To nie są wystarczające dowody – Chejron nie dawał się przekonać. – Może w przyszłości jakiś boski rodzic go uzna.
– Okej, Chejronie – Annabeth zgodziła się na takie warunki, a ja przyznałem jej rację. Można z tym jeszcze trochę poczekać.
Reszta dnia minęła spokojnie. Kiedy nadeszła pora, zebraliśmy się na kolacje. Jason wydawał się być szczęśliwy. Po kolacji poszliśmy do domków. Nie miałem nic lepszego do roboty, więc od razu położyłem się spać. Tej nocy obyło się bez koszmarów, co przyjąłem z niejakim zdziwieniem. Po śniadaniu wpadłem do Jasona zobaczyć jak sobie radzi. Nie zastałem nikogo u Hermesa, za to na łóżku Jasona leżał… jakiś zeszyt. Nie wiem dlaczego po niego sięgnąłem. Może to było przeczucia, a może zwykła ciekawość. W każdym razie otworzyłem go mniej więcej w środku i zacząłem czytać. A brzmiało to tak:
Drogi pamiętniku!
To moja pierwsza noc w obozie Herosów. Dzień minął bardzo fajnie, ale w nocy miałem koszmary. Okropne koszmary. Śniło mi się, że jestem nad wielką otchłanią, która mi się już śniła wiele razy. Wokół mnie latały postacie w ciemnych szatach. Coś do mnie szeptały. A z otchłani zimny, ostry głos mówił do mnie:
– Podejdź, herosku… Nie bój się… – syczał.
Pobladłem. Nie dałem rady dalej czytać. Zamknąłem pamiętnik Jasona, odłożyłem na miejsce i wybiegłem z domku Hermesa. Musiałem pogadać z Chejronem i Annabeth.
CDN
super
Świetnie, długo czekałam na drugą cześć ale się opłaciło.
Teraz pytanie do adminki:
Doszło już moje opowiadanie?
Bardzo ciekawe 😉 Dobrze piszesz 😉
suuuuuuuuuuuuper
Fajne.
Super !!!!
Świetne :]]]]
Super, czekam na ciąg dalszy.
fajna fabula, troche czekania na cos sie przydalo
super 😉
dzięki
Bardzo fajne. 😀
Świetne!
Super 😀
fajnie, już myślałam że nie będzie ciągu dalszego 😉
Super, jestem ciekawa co dalej…
extra 😀
Extra
Interesujące
Super : ] czekam na drugą część
Drugą czyli trzecią bo się pomyliłam przy pisaniu komentu :]
Kronos do niego przemawia…uh ma koszmary w nocy(tak jak Percy, biedak).
Opowiadanko super czekam na dalsze części!!!!!!
fajne czekam na ciąg dalszy 😀
Wejdziecie na mojego bloga?
To jest super!!! Charaktery jak autor… Niewielu umie tak napisać!
Pisz dalej!
Aquamaryna
exstra!
Sama to napisałaś ?czekam na kolejną czeńść
Dalej czekam…. i dalej i dalej…
super kontynuacja, czekam na ciąg dalszy
super