Witajcie, herosi!
To już druga część. Dziękuję (jeszcze raz ) wszystkim za przeczytanie i skomentowanie poprzedniego rozdziału. A jakby ktoś nie czytał, to załączam link:
Miłego czytania
Clarisse13
Rozdział II – Deszcz
Wyobraź sobie: pokłóciłeś się z osłem, straciłeś dom, a do tego gdy chcesz uciekać zaczyna się największa ulewa tego roku.
Bez wątpienia jestem największym farciarzem w Nowym Yorku.
Szedłem ulicą. Krople deszczu niczym jad spływały mi po kark. Przypominały mi o ostatnich wydarzeniach. O tym jak wszystko zawaliłem.
Wszystko. Każdy szczegół.
Szczerze: pierwszy raz odkąd pamiętam czułem złość na samego siebie. Powinienem coś zrobić temu onocentaurowi. Nie mogłem po prostu się poddać.
A jednak uciekłem. Strych muzeum nie był w żadnym stopniu przyjemny, ale zwykłem już nazywać go domem. Bo przecież to był mój dom, moje schronienie. Był.
Bo oczywiście musiał przyjść wysłannik szanownego Końskiego Zadka i wszystko zepsuć.
Jak ja go nienawidzę.
Jakaś część mnie chciała rozpętać Wielką Wojną o Strych Muzeum, ale powstrzymałem się. Jasne, chciałem porządnie przyłożyć Sianowi, ale… To nie był dobry pomysł. Jeśli ktokolwiek z Obozu Herosów wiedział, gdzie mieszkam… To nie mogło znaczyć nic dobrego.
Usiadłem na chodniku. Był mokry, jak… Jak woda. Logiczne.
Kopnąłem leżącą obok kulkę papieru. Bez wątpienia coś było na niej wydrukowane. Od niechcenia podniosłem ją. Co mi szkodzi?
Rozwinąłem papier i… nie wiedziałem czy się śmiać, czy obawiać.
To było to. Ulotka informująca o moim zaginięciu.
Byłem na niej ubrany w szkolny mundurek (Mundurki to ZŁO). Ciemne włosy opadały mi na ramiona. Pod pachą trzymałem książkę do anglika. Wyglądałem jak jakiś kujon.
Co prawda byłem kujonem, ale nieważne.
Na koszuli miałem plamę błota – pozostałość po Dwudziestej Wielkiej Bitwie z Alexem Johnsonem, moim najlepszym kumplem.
Wyczuwacie sarkazm w ostatnich słowach?
Na zdjęciu stałem w pobliżu jakiejś szkoły… Jakiej? Eureka! Przecież ja tam chodzę. Powinienem dostać Nagrodę Nobla.
Leniwie podniosłem się. Ruszyłem w kierunku… Nie, w żadnym. Po prostu chciałem powłóczyć się bez celu. Zawsze poprawiało mi to humor.
Minąłem parę ulic, okrążyłem stację tramwajową… Zanim się spostrzegłem zapadł zmrok.
Czekałem na pojawienie się zombie i wampirów, ale potem przypomniałem sobie, że to nie ta mitologia.
Nie bardzo wiedziałem, gdzie teraz się udać. Na pewno nie powinienem zostać na noc na mieście. Może by pójść do Andrewa… Gdy ostatnio byłem bezdomny, to on polecił mi strych muzeum.
Andrew jest synem Bachusa, co doskonale wyjaśnia jego zamiłowanie do niebezpiecznych imprez. Spotkaliśmy się parę lat temu, na zlocie „Rzymianie&Grecy – Poznajmy się”, gdzie podpalił domek Ateny i zrzucił całą winę na mnie. Dzięki, Andrew.
No i to on jest moim najlepszym przyjacielem. Jedynym przyjacielem. Pozostali znajomi ze świata herosów odcięli się ode mnie po paru wpadkach.
No… Właściwie jednej, ale można liczyć ją za kilka.
Skręciłem w lewo, w kierunku księgarni „Wisielec”, którą prowadzi Andrew, odkąd wylali go ze szkoły. Nie pytajcie o szczegóły. To kłopotliwa historia, a on urwałby mi głowę, gdybym pisnął choć słówko.
„Wisielec” to mała, wręcz mikroskopijna księgarnia w centrum miasta. Od roku popada w ruinę, bo a) mało kto kupuje książki b) Andrew nie lubi sprzątać c) w „Wisielcu” często buszują potwory, które odstraszają klientów.
Szyld przedstawiał – niespodzianka – wisielca. Syn Bachusa ma specyficzne poczucie humoru.
Pod tablicą stał… Nie, to nie mógł być on.
Był ubrany w kruczoczarny płaszcz, wyraźnie na niego za duży. Na czarne włosy włożył wyblakły beret. Jego oczy w kolorze nocy świdrowały otoczenie. On też mnie szuka? Klops.
To był on. Pan Ciemności. Nico di Angelo. Jedyna osoba, która potrafiła mnie przerazić samą swoją obecnością.
– W… Witaj… – Zawsze miałem kłopot z mówieniem przy Nicu.
Syn Hadesa nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Skierował wzrok ku końcu ulicy, jakby na kogoś czekał. I obawiam się, że nie na dostawcę pizzy. Szkoda.
No co? Jestem głodny. Zjadłbym nawet centaura z kopytami. Chociaż nie, Chejron mógłby nie być smaczny. Termin ważności jego mięsa skończył się dwa tysiące lat temu.
I nie, nie jestem kanibalem. Po prostu lubię obrażać Pupilka Bogów.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Nica.
– To się nie skończy dobrze – powiedział Ambasador Hadesa do… burzowych chmur? Wszystko okej, Nico? Może wezwać psychiatrę?
Błyskawica przeszyła nocne niebo.
– …Stanowi poważne zagrożenie dla naszej cywilizacji – Nico włożył ręce do kieszeni – Może to dlatego, że potrzebni są nowi? Lepsi? Rozsądniejsi?
Przez niebo przetoczył się najgłośniejszy grzmot jaki słyszałem. Dziękowałem bogom, że nie jestem Niciem di Angelo.
Co prawda nic mu się nie stało, mało brakowało, by syn Hadesa poczuł, jak bardzo boli porażenie błyskawicą. A jak boli? Hmm… Nie sprawdzaj. Nie próbuj sprawdzać.
– NIE. NIKT NIE JEST LEPSZY! – O, głos z obłoków. Żałowałem, że nie mam popcornu. – JAKIE NIBY SĄ NASZE WADY, CO, HADESIĄTKO?
Nico uśmiechnął się głupkowato.
– Zarozumiałość – szepnął pod nosem, po czym odrzekł głośniej. – Hadesiątko, dobre sobie! A ty co, Reaniątko? Bobasek Kronosa?
Syn Hadesa rozpłynął się w cień. Nie lubię jak on to robi. Przypomina mi to najgorsze wspomnienia.
No, ale z drugiej strony chciałbym to umieć. Na przykład, żeby móc straszyć takich ludzi jak Alex Johnson.
Bądź co bądź, Nico miał farta. Ledwo co zdążył się ewakuować. Na wcześniejszym miejscu jego pobytu utworzyło się spore wyładowanie atmosferyczne.
– GŁUPI HEROS. NIE LICZCIE NA MOJĄ ŁASKĘ, NĘDZNI ŚMIERTELNICY. – Głos był zirytowany. – HERMES ZABLOKUJE WAM INTERNET NA NAJBLIŻSZE TRZY GODZINY.
Aha. Tylko tak mogłem to skomentować.
No cóż… Nico rozzłościł nawet Zeusa. Wow.
Podrapałem się po głowie. Okej, mam już o czym opowiedzieć Andrewowi. Przynajmniej tyle. Dzięki temu może uda mi się uniknąć słuchania o jego wyczynach.
Podszedłem do wejścia do księgarni. Wziąłem głęboki oddech i zapukałem.
Drzwi nie rozleciały się, ale zaryzykowałbym stwierdzenie, że mało brakowało.
Milczenie. CO? Cisza i syn Bachusa… Niezły żart.
– Jest Andrew? – zadałem to pytanie, choć wiedziałem, że mój przyjaciel nie wychyla nosa z „Wisielca”. No, chyba, że Chejron ma dla niego misję (Błąd Andrewa: ufa Upartej Kobyle), ale nawet on nie jest aż tak głupi, żeby pozwolić Andrewowi choćby strzelać z łuku.
Obiło mi się o uszy, że nie dawno pozwolił i domek Apolla nie nadążał z bandażowaniem półmartwych herosów. Dobrze, że już mnie tam nie ma. Nigdy nie byłem zbyt dobry w medycynie.
A teraz ten sam Andrew milczy.
Zapukałem jeszcze raz. Nikt nie odpowiedział.
No cóż… Pewnie gdzieś wyjechał. Może zaraz wróci. Raczej nie obrazi się, jeśli przesiedzę ten czas w „Wisielcu”.
Otworzyłem drzwi. Dziwne. Andrew zawsze zamyka dom. Może…
Poczułem dotyk metalu na gardle. Co…? Rozejrzałem się. Stała tam jakaś dziewczyna, która widocznie czerpała przyjemność z podrzynania mi gardła.
– Powiedz, co zrobiłeś z Artemidą. Masz dziesięć sekund. Inaczej umrzesz w męczarniach, zrozumiałeś?
Nie mam dzisiaj weny na komentowanie, ale rozdział jest dobry. Intrygujący i fajnie się rozwija.
Uwielbiam sarkazm! A twój szczególnie! No nie wierzę! Znów zgubiła się Artemida? Fajnie, że nie zrobiłaś z Nico radosnej postaci, jak to robi sporo osób, tylko nadal Nico jest ciemny i ponury, ale dodałaś mu arogancji! Wilki plus! Kilka literówek było, ale nie psuło to ogólnego efektu, bo treść i pomysł wynagradzają! WENY! (Czym zawinił Koński Zad?)
Tak, Artemidę znowu wcięło A czym zawinił Chejron – odpowiedź znajdzie się w następnym rozdziale.
No… Może nie następnym… To wyjaśni się najwcześniej w czwartym, ale też blisko
Znaczy wiesz… U mnie dalej nie wszystko jast jasne, a wyslany jest juz 9 rozdzial…
Dobrze powiedziane Saide. Jest 9 rozdział a ja nadal nie do końca wiem o co chodzi.
Jestem ciekawa co takiego ten czternastolatek mógł zrobić, że jest poszukiwany. Znaczy Percy w wieku 12 lat umiał wkurzyć Zeusa i tak dalej, ale Paul (jejku, jaki ja mam problem z zapamiętaniem jego imienia. Sama nie wiem czemu, ale tak jest chyba z wszystkimi głównymi postaciami) nie jest Percym. Są trochę podobni, ale to nie jest złe. Widać, że trochę się wzorowałaś tworząc Paula, ale nie razi to w oczy.
Zanim przejdę konkretnie do rozdziału, chcę dodać swoje trzy grosze do tego co napisały dziewczyny wyżej.
Tak, Saide. Jest 9 rozdział, a ja mam tylko ogólny zarys tego co się dzieje. Podoba mi się to co jest w tym zarysie, ale jestem ciekawa co jest poza nim
U ciebie natomiast Clarisse13 (masz 13 lat? Znaczy pytam z ciekawości) podoba mi się tempo akcji. Nie gna na łeb na szyję, nie ma takiego wielkiego wprowadzenia na kilka rozdziałów, gdzie musimy poznać najmniejszy szczegół z życia bohatera. Jest przyczyna i skutek, bohaterowie są wprowadzani, a nie pojawiają się i znikają nie wiadomo skąd. Dobra to może akurat jest kwestia sporna.
Skoro jesteśmy już przy bohaterach.
Dziewczyno, Nico i beret? Nie mogę sobie tego wyobrazić. Pomińmy, że mnie to boli jak staram się to zrobić. Zgadzam się z Saide. Nico nie zasługuje na zrobienie z niego ciepłej kluchy, ale nie do końca ogarniam scenę jaka się działa kiedy on się pojawił. Musiałam się wracać do momentu gdzie pojawia się syn Hadesa, bo nie załapałam, że on rozmawia z Zeusem. Myślałam, że rozmawia z jakimś duchem czy coś.
Ciekawe zakończenie. Sztylet przy gardle i pytanie o Artemidę. Łowczynie nie mogą jej upilnować tylko ciągle ją gubią….
Przy takim zakończeniu zostaje mi życzenie weny
Pozdrawiam
A to nie było tak, że to Chejron powywieszał te ulotki, żeby go znaleźć? Podobno potrzebował go do czegoś…
Właściwie nie musisz jeszcze mówić, dlaczego Cytryna nie znosi Chejrona. (Nie mogłam się powstrzymać…) Nutka tajemnicy zawsze w porządku. Wiesz… Znam bloga, gdzie do ostatniej części nadal nie wiadomo, kto spowodował pewne wydarzenia i jaką rolę miały w tym poszczególne postacie.
*niedawno (razem)
*Nowy Jork (Sądzę, że nazwy powinny być w całości w jednym języku…)
Nico uśmiechnąłby się głupkowato? Ten z PJ uśmiechnąłby się półgębkiem, krzywo lub wcale, ale czy głupkowato?
Widać poprawę, bo jest więcej opisów i nieco więcej uczuć, ale mi nadal ich trochę brakuje. Przemyślenia Paula są naprawdę niezłe i zabawne, zwłaszcza te o Chejronie i Nicu.
„– …Stanowi poważne zagrożenie dla naszej cywilizacji(.) – Nico włożył ręce do kieszeni(.) – Może to dlatego, że potrzebni są nowi?” – Kropki. Nawet w dialogach zdania się kończy.
Ale dlaczego właśnie Lemon miałby mieć związek ze zgubieniem Artemidy?
Zapomniałabym. Wydaje mi się, że zapisy w nawiasach nie muszą być z dużej litery.
Także ten, weny!
Tak, to były ulotki Chejrona. A co do Twojego pytania o zagubienie Artemidy, to to się wyjaśni później. Ale Cytryna? Wiesz co…
Nie umiem komentować. Chyba zresztą co było do napisania, napisane zostało przez osoby do góry.
Ode mnie: Świetne, niesamowite i czekam na więcej 😀
Weny 😀