Postanowiłam spróbować sił na oto tym portalu 😛 Czy jak to tam zwał. W każdym razie może coś uda mi się tu napisać (z racji tego, że będą wakacje za niedługo) więc coś się pojawi. Ogółem będzie to kontynuacja HO (Herosi Olimpu). Zapraszam do czytania i miłej lektury
Rozdział pierwszy
„Już po wszystkim”
Tej nocy coś musiało być. Natrętne myśli i wspomnienia nie dawały o sobie zapomnieć, a tym bardziej nie dawały spać. Annabeth postanowiła wziąć się za projekty, które chodziły jej po głowie od jakiegoś czasu. Myślała nad odnowieniem wszystkich świątyni, które uległy zniszczeniu pod wpływem czasu. Pomyślała, że byłby to dobry prezent dla bogów – odbudować ich starożytne świątynie zbudowane tysiące lat temu przez Greckich wyznawców i herosów. Było to potężne wyzwanie bo wszystkich świątyń (jak przypuszczała) było w całej Grecji setki. Ponadto miała zamiar zaprojektowania kilka posągów dla Obozu Jupiter, no a przede wszystkim dla Jasona, który podjął się wyzwania jakie rozpoczął Percy zaraz po zakończeniu wojny z tytanem Kronosem. Teraz, po wojnie z Gają wszyscy byli przybici śmiercią Leona i jego planem… choć z początku wszyscy jego przyjaciele odczuli gniew, z mijającym czasem zaczęli rozumieć dlaczego tak zrobił. Przemiany w obozie następowały szybko. Obie strony zaprzyjaźniły się i wcale nie można było powiedzieć, że kilka dni wcześniej byli gotowi wyrżnąć się w pień. Niestety, rzymianie już jutro opuszczali obóz, lecz Reyna obiecała, że będą wymiany i często będzie odwiedzać Obóz Herosów. Annabeth miała taką nadzieję. Teraz wszystko zaczęło się układać. Tak samo jak przyszłość jej i Percy’ego. Pod wpływem zmęczenia schowała twarz w dłoniach.
-Mamo. – mruknęła cicho. – Doradź mi…
Westchnęła głęboko i oparła się o krzesło. Pozostała reszta jej rodzeństwa spała głęboko. Słyszała ich spokojne oddechy i chrapanie. Odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy. Przed jej oczami przemknął obraz zszokowanego Percy’ego gdy dowiedział się, że Nico się w nim zakochał. Przez następne pół dnia powtarzał to cicho pod nosem i kręcił z niedowierzaniem głową. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Wiedziała o fascynacji Nica. Wiedziała też, że kryje to pod jej pretekstem… Nie miała mu tego za złe. Miał z resztą trudne dzieciństwo. Siedziała tak chwilkę i wspominała. Chciałaby by trwało to wiecznie…
-Annabeth.
Podskoczyła gwałtownie na dźwięk swojego imienia i wstała, odwracając się. Zobaczyła kobietę w ciemnych włosach i czarnej koszulce. Miała jeansy, trochę zdarte, ale wyglądała w nich ładnie. Ze zdumieniem rozpoznała swoją matkę – Atenę.
-Mamo? – zapytała. – Co ty tu robisz?
Kobieta uśmiechnęła się nieznacznie i skłoniła głowę.
-Witaj, córko. Cieszę się, że cię widzę. – przerzuciła włosy na plecy. – Widzisz… podczas walki na Akropolis nie miałyśmy zbyt wiele czasu by porozmawiać. Chciałabym to nadrobić. Szczególnie po twoich ostatnich wyczynach.
Dziewczyna stała przez moment oniemiała po czym wydusiła:
-Jasne, mamo. Myślę, że nie ma problemu.
-Też tak myślę. Chodź, przejdziemy się.
Wyszły na zewnątrz. Powiał lekki, chłodny wiatr. Annabeth zrobiło się nieco zimno, ale nic nie powiedziała. Wielki księżyc łagodnie oświetlał wzgórza i pola truskawek. Srebrna poświata przebijała się jeszcze pomiędzy drzewami rzucają smugi. Weszły prosto w las. Po głowie Ann przemknęła myśl o harpiach patrolujących, ale zdusiła ją natychmiast. Była przecież z boginią, swoją matką. Przez jakiś czas szły w miłym milczeniu, choć nieco nieswoim. Posąg Ateny Partenos lśnił i zdawał się otaczać opieką okoliczne wzgórza i pagórki. Przystanęły by mu się przyjrzeć.
-Mój posąg nareszcie jest w domu. – powiedziała cicho Atena. – A dokonałaś tego ty. Moja córka z krwi i kości. Dziecię przeznaczone do odnalezienia mego najświętszego posągu.
Annabeth nie odezwała się, tylko nadal wbijała wzrok w rzeźbę bogini. Czuła, że jest wzruszona.
-Nikomu przedtem się nie udało. Jestem z ciebie dumna, córko. Dokonałaś tego i zasługujesz na najwyższą nagrodę. – bogini odwróciła się szybko ku niej. – Wkrótce Zeus zamierza zwołać naradę na Olimpie na którą zaprosi wszystkich herosów. W tym i waszą siódemkę. Wtedy zostaną przyznane nagrody. Oczekuj i bądź gotowa, bo to co możesz ujrzeć może przejść twoje najśmielsze oczekiwania.
-Oczywiście. – przytaknęła i oplotła się ramionami. – Zostaniemy poinformowani o ten naradzie publicznie? I Grecy i Rzymianie?
-Zgadza się. – Atena zalśniła lekkim blaskiem jakby zamierzała się zdematerializować. – I jeszcze ten chłoptaś… Percy Jackson…
-Tak?
-Dobrze wiesz co o nim myślę. Może trochę przesadziłam, wtedy w pociągu gdy powiedziałam, że masz go zostawić i unicestwić tak jak innych Rzymian. Wiem, że sprawiłam Ci tym ból… lecz chcę abyś była szczęśliwa. On wprost przyciąga kłopoty. Gdyby coś przez niego ci się stało…
-Mamo. – przerwała jej Chase. – Nic mi się nie stanie. Tym bardziej przez niego. On… nie pozwoliłby na to. Nie po tym co przeszliśmy.
Bogini popatrzyła na nią uważnie. Jej oczy, chmurne i szare takie jak oczy jej córki badały ją i sprawdzały. Gdy w końcu stwierdziła, że wszystko pasuje, skinęła głową.
-Mam taką nadzieję. Jeśli jednak by coś było nie tak, wiedz, że go spalę. I będzie prochem i dymem.
-Niebieskim… – mruknęła jeszcze Ann po czym poczuła, że głowa jej ciąży a oczy się zamykają.
-Śpij. – usłyszała jeszcze. – Nie kłopocz się Leonem Valdez. Uwielbia wyskakiwać jak kot z pudełka. Zasługujecie na odpoczynek. Śpij…
Nie mogę się już doczekać co dalej! 😀
Weny weny weny! 😀
Fajne. Tak ogólnie. Ciekawy pomysł.
Teraz trochę o błędach: przecinki. Myślę, że w kilku miejscach ich zabrakło.
Było sporo powtórzeń i ,,maseł maślanych”. Staraj się tego unikać bo wtedy przyjemniej czyta się opowiadania.
No i jeszcze jedna nieścisłość-skoro Leo ,,umarł” to dlaczego olimpijczyk chcą wezwać siódemkę? Czy Nico też się liczy? Bo jeśli tak to co z Reyną?
Czekam na kolejną część i witam bardzo serdecznie na blogu 😀
Dzięki za rady… racja. Przecinki to moja zmora 😛 Powtórzenia… staram się unikać, ale nie zawsze wychodzi Dziękuję za rady. Zawsze są cenne i chętnie je przyjmuję.
No a co do wielkiej siódemki… no to spokojnie… wszystko się okaże 😀
No to czekam z niecierpliwością 😉
Cóż… Wspomniałaś Leona, a mój instynkt podpowiada mi, że na wspomince się nie skończy. Czekam z dużą niecierpliwością! Przecinków nie umiem wyłapywać, bo sama często o nich zapominam! Serdecznie witam na blogu! Cieszę się, że jesteś gotowa, by wysłać pracę. Bardzo chętnie czytam nowe opoka! WEEENY!
Przyznam, że zaintrygowałaś mnie tym opowiadaniem. Nie wiem jeszcze o czym to będzie i jaka będzie fabuła ale wiedz, że będę czytała dalej. I jestem ciekawa jaka będzie ta ich nagroda. Zawsze próbowałam coś wymyślić, ale nigdy nie umiałam wyobrazić sb żadnej nagrody, która była by odpowiednią nagrodą za ich trud.
Trochę mi brakuje uczuć, emocji postaci. Spraw, by bohater był bardziej żywy. Przy dialogach umieszczaj więcej określeń ożywiających postać i rozmowę. Stwórz bohaterowi osobowość, określ jego charakter.
Trzymam kciuki i czekam na kolejny rozdział. 😀
Kontynuacja Krwi Olimpu z samymi kanonowymi postaciami? Dawno tego nie było (albo nie pamiętam), więc spoko.
Nie sądzę, żeby imię Leo odmieniało w Leona, choć nie mam pewności. Piszcie, jeśli się mylę.
Czy wróci? To możliwe, jednak trzeba będzie wtedy się na nim skupić, bo nie można takiego śmieszka odśmieszkować w anty-śmieszka!
Odbudowanie wszystkich świątyń? No, będzie z tego małe wyzwanie.
Czy to nie jest tak, że Annabeth nie ma własnego pokoju? Wiesz, jest grupową i tak dalej, więc zasługuje ona na trochę prywatności. Piszę to, bo napisałaś, iż Ann słyszała oddechy swojego rodzeństwa. więc albo ma z kimś pokój, albo ma cienkie ściany, albo ma super słuch, albo głośno oddychają.
Przez jakiś czas szły w miłym milczeniu, choć nieco nieswoim” – w sensie, że w czyim milczeniu? Jak nie ich, to kogo, driad? Wiem, że chodziło o nieswoje milczenie jako uczucie, ale ze składni zdania można zrozumieć, że szły w czyimś milczeniu. 😉
„-Jasne, mamo. Myślę, że nie ma problemu” – W końcu minęło kilka dni od bitwy z gigantami, a żaden inny bóg nie rozmawiał wtedy, ani nigdy ze swoim dzieckiem po tym, więc cieszę się, że byłaś pierwsza. Ale czekaj, czy ty odgarnęłaś włosy za plecy?!?! Dbasz o swój wygląd przy śmiertelnikach?! Od kiedy? Łał, mamo. I jeszcze jedno, musisz mnie odwiedzać w nocy? Znaczy wiem, że nie śpię, ale mimo wszystko mam sporo czasu wolnego, który nie zawsze spędzam z Percy’m, ale mogłaś mnie odwiedzić pod prysznicem, więc dzięki mamo.
„Moja córka z krwi i kości” – no wiesz, mamo, jestem twoją myślą.
-Ale masz pępek.
-No mam.
-Leci z Ciebie krew?
-No leci.
-Więc o co chodzi?
-Nic nic, mamo.
„W tym i waszą siódemkę” – no wiesz mamo, Leo nie żyje…
-Ten taki od Hefcia?
-Tak… tak, to ten taki od… Hefcia.
-Pff, każdy kiedyś ginie.
-Ale mamo, on dużo dla nas zna…
-Przeżyłaś?
-Ano.
-Więc się ciesz. A ten od Hefcia tylko pilotował statek.
„Może trochę przesadziłam, wtedy w pociągu gdy powiedziałam, że masz go zostawić i unicestwić tak jak innych
Rzymian. Wiem, że sprawiłam Ci tym ból” – wiesz, mamo, ale wtedy nie byłaś sobą, tylko jakąś wariatką. Poza tym ty prawie każdemu oprócz naszego Domku sprawiasz ból.
-Powiedzieć Ci coś w sekrecie?
-Co???
-Ja dalej taka jestem…
-CO?!?!
-Nic nic, córeczko.
Leonem Valdez – Leo Valdezem
„-I będzie prochem i dymem” – potem go sklonuję, nasmaruję jego ciało tym prochem i jeszcze raz zdezintegruję, tak dla pewności. Jak chcesz, to możesz napisać listę atrakcji przy jego śmierci.
-Ale mamo…
-Nic nie mów, wszystko zaplanuję.
Znalazłem kilka błędów interpunkcyjnych i literówek, ale nie będę ich wypisywał. Sprawdzaj pracę zanim ją wyślesz, tyle Ci radzę.
Nie, czekaj, jeszcze jedno.
Wzór zdania:
„-Nie zrobisz tego – powiedział Ktoś.”
Nie stawiaj kropki przed drugim myślnikiem.
I tyle
Dziękuję za wyczerpujący komentarz. Jeśli chodzi o „krew i kości” oraz o to, że Annabeth wyszła z głowy swojej matki… dobra. Możliwe, że zwrócę na to uwagę w przyszłości, bo to może być faktycznie element dosyć ważny…
Nie każdy od razu jest mistrzem
Lecz dziękuję. Każdy komentarz przydatny… 😡