Dla Quickdroo.
{5:30, rozmowa telefoniczna}
– Jak się dziś czujesz?
– Źle.
– Kiedy ostatnio jadłeś?
– Nie pamiętam.
– Ile godzin spałeś w tym tygodniu?
– Pięć.
– Bierzesz jakieś tabletki?
– Tak.
– Jakie?
– Nie wiem.
– Działają?
– Nie.
– Rozmawiasz z przyjaciółmi?
– Chyba już ich nie mam.
– A Annabeth?
– To jej siostra.
– Co z Percy’m?
– Nie wiem.
– Czego nie wiesz?
– Czy jeszcze kimś dla niego jestem.
– Dowiedz się.
{5:32, koniec rozmowy}
– Cześć, Christian! – wrzeszczy Amanda Ducate z domku Afrodyty.
Macha mi z przeciwnego krańca łąki i puszcza się biegiem w moją stronę. Ze względu na piętnastocentymetrowe różowe koturny idzie jej to dość mozolnie.
Wzdycham ciężko. Tylko moja opinia dżentelmena nie pozwala mi udać, że jej nie słyszę i pójść dalej. Zamiast tego zatrzymuję się i z wymuszonym uśmiechem czekam aż do mnie dokopytkuje. Serio, w tym butach wygląda, jakby urosły jej kopyta.
Oj, Amando.
– Chris, kochanie! – Dziewczyna rzuca mi się na szyję i mocno mnie ściska.
– Witaj, Amando – mówię cicho i próbuję szczerze się uśmiechnąć. Nie wychodzi.
Ducate po śmierci Ewy dostrzegła swoją szansę na zostanie moją dziewczyną. Wcześniej właściwie nie rejestrowałem jej istnienia. Była dla mnie jedną z tych bardziej niż głupich lasencji od Afrodyty. Nadal nie uważam jej za błyskotliwą, ale jest chyba jedyną osobą, która nie traktuje mnie jak kaleki. Zadaję się z nią, by chociaż sprawiać pozory normalności.
– Ile dziś spałeś? – pyta z udawanym przejęciem.
Przez chwilę nie mam najmniejszej ochoty odpowiadać.
– Dwie godziny – mówię cicho.
– Oh, Christian – przytula mnie i zaczyna swoją zwyczajową paplaninę o ciuchach, chłopakach, torebkach i wyglądzie swoich przyszłych dzieci.
Mam wrażenie, że ma na myśli nasze wspólne dzieci.
**
Jem bardzo powoli. Obok mnie paple Amanda. Już dawno skończyła swoje niskokaloryczne, odtłuszczone lody waniliowe i widzę, jak rzuca mi zniecierpliwione spojrzenia. A czy ja zmuszam ją, żeby tu siedziała? Przewracam oczami.
– Chris, mojej koleżance podoba się Percy – zaczyna podekscytowana nowy wątek. – Przyjaźnisz się z nim, nie?
Jej różowe tipsy uderzają nerwowo o gliniany kubek. Bardzo widocznie domaga się mojej uwagi.
Patrzę na nią ciężko.
– On jest z Annabeth. I założę się o głowę, że nigdy jej nie rzuci – odpowiadam, czując wzbierającą we mnie złość.
Bogowie, dajcie mi siłę, bym nie rozbił na niej talerza.
Nie mogę przestać myśleć o śnie, cały czas mam go przed oczami, odtwarzam sobie głos tego człowieka. Proszę, niech będzie prawdziwy, niech będzie prawdziwy, niech będzie prawdziwy, jeśli nie będzie, to umrę, naprawdę umrę, padnę jak stoję i spalą mnie w czarnym całunie z wyszytym moim imeniem, przepadnę na zawsze. Nie, wbrew wszystkiemu ja wcale nie chcę żegnać się z życiem.
Amanda rzuca mi słodkie spojrzenie spod sklejonych tuszem rzęs. Tlenione blond włosy opadają jej na twarz. Poprawia je i odrzuca – w według niej w bardzo zalotny sposób – do tyłu.
– Chris, a może pójdziemy na podwójną randkę? On, Annabeth, ty i ja! Byłoby bosko! – Mówi, patrząc na mnie z rozmarzeniem.
Chwyta jeden z kosmyków swojej już wcześniej mocno zniszczonej fryzury i owija go sobie wokół palca. Jej wzrok mówi, że jeśli się zgodzę, zrobi to samo ze mną.
– Nie jesteśmy razem – zauważam rozsądnie i biorę do ust kawałek sernika.
Mam ochotę wpakować jej to ciasto w usta, żeby w końcu przerwać tę jej durną gadaninę.
– Christian! – Łapie mnie za ramię. – Nie podobam ci się?
Wzdycham.
– Ewa Holt była jedyną osobą, która kiedykolwiek mi się podobała. Wybacz, Amando.
**
Do moich drzwi ktoś puka. Nie mam dzwonka, więc słyszę tylko tępe uderzenia ręki o drewno. Musi boleć. Pies rozszczekuje się niczym syrena alarmowa. Wyplątuję się z ciepłego koca i trzęsąc się z zimna podchodzę do drzwi. Upewniam się, że mam na sobie pełen zestaw ubrań. Ostatnio otwierając Amandzie drzwi byłem bez spodni. Przykre, ale prawdziwe. Znów jestem boso, od podłogi czuję jeszcze większy chłód. Jestem jedynym dzieckiem Hekate, nie mieszkam tu z nikim. Wiem, to słabe. Dzieci Ateny jest chyba piętnaścioro.
Otwieram drzwi.
Do środka wchodzi otulony kocem Percy.
– Cześć, stary! – wita się.
Ma mokre włosy, pewnie pływał. Krople wody moczą mu jego białą koszulę i czarne szorty, jest boso. Wygląda o wiele lepiej ode mnie. Gdybym był gejem, to w tym momencie marzyłbym, żeby przycisnął mnie do ściany.
– Hej – uśmiecham się krzywo. – Gdzie zgubiłeś Annabeth?
– Jest u ojca – widzę, że się waha. – Miałem nadzieję, że porozmawiamy.
Jęczę w duchu.
– Wszystkie u ciebie dobrze? Martwimy się – zaczyna. – Specjalnie zadzwoniłem do jej ojca, żeby ją zaprosił. Nie chciałem, żeby słyszała to, co chcę ci powiedzieć.
Przeskakuje nerwowo z nogi na nogę. Widzę jak na dłoni, że jest cały spięty. Pewnie nie spał całą poprzednią noc, zastanawiając się, co mi powie, a większość tego dnia pisał dziesiątki wersji swego wywodu. Annabeth zaraziła go zorganizowaniem i przejmowaniem się wszystkim ze zdwojoną siłą. Kiedyś taki nie był. Krzyżuję ręce na piersi.
– Równie dobrze możesz zmniejszyć ilość brzydkich sekretów pomiędzy wami i wyjść – zauważam sucho.
Percy rozgląda się po domku. Lustruje wszystko bardzo uważnie, żeby nic mu nie umknęło. Jestem pewien, że dostrzega rozsypane na podłogę obok łóżka tabletki, poziom wymięcia pościeli i pomalowaną ścianę. Pewnej nocy nie mogłem spać. Namalowałem dokładnie to, co mnie dręczyło. Może od teraz jestem artystą?
Syn Posejdona otwiera usta, ale chwilę potem zamyka je, jakby coś rozważając.
– Słuchaj…
– Słucham – odpieram spokojnie, starając się nie pokazać, że nie mogłem się doczekać szczerej rozmowy z nim.To byłoby tylko okazanie kolejnej słabości. Pierwszą była Ewa. Drugą moje spędzone na szlochu noce, gdy osuwała się coraz głębiej w przepaść najgorszej ludzkiej choroby. Gdy nikogo tu nie było, gdy noce spędzałem sam. Siedziałem skulony w kącie pokoju, zakrywając twarz rękoma i płacząc jak dziecko. Łzy nie przestawały lecieć, nie mogły, serce rozdzierał taki ból psychiczny, że czułem go naprawdę, jakby ktoś przypalał mnie żywcem. Byłem najgorszy, byłem dnem, nie umiałem jej z tego wyciągnąć, okaleczała się, a ja mimo największych starań nie sprawiałem, że czuła się lepiej. Potem zjawił się Mateusz. Nienawidziłem go, nienawidziłem jego miłego, czułego uśmiechu i tego, że to on przy niej był, a ja nie, że mnie odtrąciła i wybrała jego.
– Nie wiem, co bym zrobił, gdyby Annabeth umarła – mówi cicho Percy, wyrywając mnie z rozmyślań. – Nie wiem, rozumiesz? Może bym pił, może bym ćpał. Nawet nie umiem sobie wyobrazić tego, co znosisz. Ale kiedyś będziesz musiał pójść dalej. Znaleźć… – bierze głęboki oddech – …kogoś innego. Nie mam na myśli Amandy, ale po prostu… kogoś. Gdyby Ewa cię teraz zobaczyła… – głos mu się łamie. – Christian, spróbuj jutro wyjść z domu. Dla niej. Zjedz normalny posiłek, wypij normalną ilość wody, pójdź na siłownię, na zajęcia, na kajaki… No chłopie, zrób cokolwiek. Możemy iść popływać. Możemy iść potańczyć do jakiegoś klubu. Możemy nawet jechać do cholernego Vegas! Czego ty się boisz? Ona chciałaby, żebyś czuł się dobrze. Za co ty się karzesz?
Percy siada na brzegu kanapy. Pies wskakuje za nim i wspina się na jego kolana. Chłopak patrzy na mnie pytającym wzrokiem. Chyba oczekuje odpowiedzi.
– Ja… Mam wrażenie, że ona tu wróci, a mnie nie będzie – odpowiadam cicho.
Syn Posejdona kręci głową. Mam wrażenie, że po policzku spływa mu łza, ale niestety – jest za ciemno. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy po prostu mi się nie wydaje.
– Nie wróci. Przykro mi.
– Wczoraj ktoś proponował mi we śnie, że odda mi ją z powrotem – mówię spokojnie.
W środku gotuję się, płonę, moje wnętrzności zwijają się w supły, chyba nie oddycham, wstrzymuję oddech, moje płuca rozpaczliwie błagają mnie o powietrze. Czekam na jego odpowiedź.
Oczy Percy’ego gwałtownie się rozszerzają. Zaciska ręce na poduszce.
– Zgodziłeś się?! – Niemal krzyczy.
Z mojej twarzy szybko wyczytuje, że tak
– Chris – jęczy. – CHRIS. Coś ty zrobił?
– Nie wiem – odpieram zupełnie szczerze. – Ale pomożesz mi?
Widzę, że się waha. Annabeth nauczyła go myśleć, to muszę jej przyznać. Niemal dostrzegam trybiki pracujące w przyspieszonym tempie w jego głowie. Chyba cieszy się, że ma moje zaufanie. Po to tu przyszedł. Chciał się przekonać czy wciąż jest w jego posiadaniu. Uśmiecha się po chwili. Słabo i blado, trochę niespokojnie, ale jednak.
– A jakim byłbym najlepszym przyjacielem, gdybym tego nie zrobił? – Wstaje z kanapy i kładzie mi rękę na ramieniu. – Przeszliśmy już tak dużo, że chyba upadłbym na głowę, jeśli bym ci odmówił.
Najlepszy przyjaciel. Taki piękny zwrot. Zawiera w sobie tyle dobrego.
Gdy czuję na sobie jego ciepły i pokrzepiający dotyk, od razu jest mi lepiej. Nieważne jak mocno próbowalibyśmy się tego wypierać. Każdy facet może mieć dziewczynę, ale potrzebuje też drugiej męskiej duszy. Tylko chłopak zrozumie chłopaka na takim samym poziomie, na jakim on chce być zrozumiany.
– Uratujemy ją – mówi pewnym głosem.
Niemal mnie przekonuje. Niemal. Sztuka perswazji faktycznie czasem się przydaje. Wątpię, żeby naprawdę wierzył, że Ewa może opuścić Hades.
– Stary, mam jeszcze jedną prośbę – przeczesuję włosy i śmieję się gorzko. – Jest trochę głupia.
– Wal.
– Będziesz dziś tu spał? Ten dom jest tak pusty, że mnie…
– Miałem pytać o to samo – przerywa mi. – Matko, Chris, mam nadzieję, że nie wezmą nas w obozie za gejów!
Wyraźnie czuję, że próbuje mnie rozśmieszyć, poprawić mi humor. Nie udaje mu się.
Tej nocy jednak, słysząc jego oddech, mogę sobie spokojnie wyobrazić, że to ona tu leży. I zasnąć, wmawiając sobie, że to wszystko było tylko naprawdę złym i długim koszmarem.
Czytasz = zostaw komentarz, proszę
Nie jestem zbyt dobry w komentowaniu, ale jak przeczytałem to muszę skomentować 😀
Bardzo mi się podoba, błędów nie szukam, choć pewnie jest ich mało albo wcale.
Jestem tylko ciekawy czemu Percy jest mokry po pływaniu? Wiem że jak chce to może być mokry, ale nie wiem czy mu to potrzebne do życia ;D
Ogólnie to nie do końca kumam o co DOKŁADNIE chodzi, bo nie czytałam poprzednich części. Ale w ten sposób, na tę chwilę: WSZYSTKO SUPER. Na serio bardzo mi się podoba. Czekam na następne części. WENY!
Ja może wyjaśnię tytuł. Na wstępie powiem, że zainspirowałam go tytułem filmu „Słoń”. Słonie są jak istota problemu – każdy na początku widzi słonia inaczej. Szczątkowo. Wzrok jednej osoby najpierw przykłuje trąba, wzrok drugiej ogromne uszy, a trzeciej wielkie nogi.
*przykuje
Wszyscy ostatnio wracają. I całkiem sporo herosek przez to umiera.
Nie wiem jeszcze, co o tym myśleć, ale mam nadzieję, że kolejna część ostatecznie mnie przekona 😛
Niech moc jamniczo-meduzowej koalicji bojowej będzie z Tobą!
Pierwszą część rozdziału już komentowałam. 😀 Niesamowicie opisujesz emocje. To nie są puste zdania typu „Było mi bardzo smutno.” albo „Byłem zły.” i koniec kropka. Używasz przepięknych metafor i o wiele bardziej obrazowo ukazujesz tragedię Chrisa, normalnie mogę poczuć się, jakbym była w jego skórze. No i Chricy <33 Czy tylko ja to shipuję? 😀
Nigdy nie wpadłabym na znaczenie tytułu rozdziału! Czegoś takiego jeszcze tu chyba nie widziałam. 😀 Czy następne części też planujesz jakoś nazwać?
Chio, co tu się dużo rozpisywać, masz talent i już. Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju akcji, żadnych błędów, jak zwykle, nie wypatrzyłam (jak Ty to robisz?). Pisz szybciutko część dalszą! <3
Dla Ciebie mogę wprowadzić Chrisy w kanon 😛
Mogą razem wychowywać dziecko Ewy 😀
Poprzednich części nie czytałam, a tutaj weszłam tylko dla rozmowy telefonicznej. Zobaczyłam jej kawałek i musiałam przeczytać resztę. Na początku to było ,,Dobra, nie mam pojęcia o co chodzi w całej historii, ale wstęp mogę przeczytać,, A chwilę później kończyłam cały rozdział xd Udana ja.
Nie mam pojęcia jak Chris poznał swoją zmarłą dziewczynę, ani resztę postaci, ale kij z tym. To co przeczytałam w rozdziale całkowicie mi wystarcza. Chociaż tego snu jestem ciekawa.
Chris jest genialny. Wiem, że jest w żałobie po ukochanej itp., ale i tak go polubiłam od razu. Jego charakter i on sam… Nie wiem jak to wyjaśnić xx Dobra, dam sobie z tym spokój.
O mam genialny pomysł. Zabijmy Annabeth i zobaczymy jak Percy będzie się zachowywał. Wiem, jestem okropna xd, Ale to naprawdę fajny pomysł na miniaturkę\opowiadanie.
Jeszcze jedno. Relacja Percy-Chris :))) Mogę się opierać tylko na tym rozdziale, ale i tak
Pozdrawiam
Przeczytałam=zostawiłam komentarz. Szczerze to nie wiem co napisać, bo nie czytałam poprzednich części, ale nawet mi się podoba. Szczególnie dlatego, że jest Percy. No sorry, taka prawda
Dziękuję za dedykację! Naprawdę! Zastanawia mnie tylko, czy zrobiłaś to z czystej sympatii do mnie, czy byłaś zmuszona komuś dać (bo jak się nikomu nie da, to tak głupio), czy po prostu chciałaś mnie podstępem skłonić do napisania komentarza. Nie wiem, ale mam nadzieję, że to pierwsze. Oby.
Kiedyś napisałem opowiadanie, w którym obraziłem córki Afrodyty, bo napisałem o nich jako o typowych plastikach. W komentarzach zostałem ochrzaniony za stereotypowość. Ale mimo wszystko, postać Amandy jest straszna pod względem charakteru i muszę przyznać, że Chris chyba postradał zmysły (po śmierci Ewy), żeby wybrać sobie kogoś takiego do „przymusowego spędzania normalnie czasu”. No, chyba, że to masochista. Nie zdziwiłbym się.
Ale myślę, że specjalnie tak silnie zaznaczyłaś negatywne cechy Amandy, aby czytelnik specjalnie jej nie polubił, a nawet się do niej zniechęcił.
Mam nadzieję, że nie chodzi jej o dzieci z Chrisem. Nie zrobisz tego… Prawda?
Wyłapałem jedną literówkę:
imeniem – imieniem
Wiem, że ludzie chcą Chercy, ale mogłabyś kilka razy to powstrzymać, ot tak, dla mnie.
No cóż, opisy odczuć jak zwykle w twoim wykonaniu wyszły świetnie.
Całusy
PS: Nasuwają mi się skojarzenia co do mitu z porwaniem Persefony, bodajże przez Tezeusza i jego „najlepszego przyjaciela”.