Ubrana w super sukienkę, idę z przyjaciółmi na pizzę a następnie wykorzystuję bon urodzinowy do księgarni. Tak właśnie miałam spędzić swoje piętnaste urodziny.
Miałam, ponieważ plan nie uwzględniał ucieczki przed gigantycznym skorpiono-pająkiem.
Moje życie można podzielić na dwa etapy – przed i po uznaniu. Wcześniej byłam zwykłą dziewczyną, której największą troską był trudny sprawdzian z matematyki. Kiedy jednak mój kochany tatuś Apollo postanowił mnie uznać, z dnia na dzień stałam się pożywką dla potworów. Obóz Herosów do którego jeżdżę co wakacje, stał się dla mnie drugim domem. Nauczyłam się paru przydatnych rzeczy i jestem przekonana, że gdyby nie one już dawno gryzłabym ziemie.
O ironio – teraz praktycznie to robię.
Leżę pod krzakiem, starając się ignorować kolce kłujące mnie w ramię. Między gałęziami dostrzegam potwora, który rozgląda się w poszukiwaniu smacznej półbogini. Nie jestem pewna jak wpakowałam się w tą sytuację. Jak mogłam być tak bezmyślna i nie zabrać broni? Jakbym oczekiwała, że skorpiono-pająki i inne kreatury wykluczą w moje urodziny półbogów z menu.
Z rozmyślań wyrywa mnie dźwięk – a konkretnie coś, co brzmi jak okrzyk bojowy. Zza pleców potwora, wyskakuje chłopak, unosząc wysoko miecz. Hybryda jednak w porę odskakuje na bok, wystrzeliwując w przeciwnika pajęczą sieć. Chłopak wyciąga rękę i mruczy kilka słów, a rozpływa się w powietrzu – czyżby syn Hekate?
– No nieźle – komentuję, zanim gryzę się w język. Potwór momentalnie rusza w moją stronę, a ja w mgnieniu oka wyskakuję z krzaków.
– Nie na co dzień widzę dziewczynę, wybiegającą z krzaków – słyszę wołanie chłopaka, kiedy w ostatniej chwili uchylam się przed żądłem. Na pewno nie jest z Ameryki – słychać u niego silny akcent.
– Lepiej mi pomóż – wołam.
– Syn Walesa zawsze do usług! – woła i rzuca do mnie miecz. Walesa? Kim u diabła jest Wales?
– Wales? – pytam chwytając miecz, starając się dźgnąć bestię.
– Słowiański bóg – odpowiada, wyciągając rękę i posyłając potwora na pobliskie drzewo.
– Amanda, córka Apolla – przedstawiam się i podbiegam do niego.
– Masz pomysł, jak poradzić sobie z tym problemem? – pyta chłopak unosząc ciemne brwi. Wpatruję się w hybrydę, która powoli zaczyna się do nas podkradać. Nagle do głowy przychodzi mi pewien pomysł.
– Kiedy krzyknę, użyj magii i poślij tą kreaturę na wprost tamtych krzaków. Ale najpierw, trochę go czymś zajmij – odpowiadam wskazując miejsce głową. Chłopak rozciąga usta w uśmiechu.
– Robi się szefowo. A przy okazji , jestem Adrien – mówi i biegnie w kierunku stwora. Kiedy skorpiono-pająk zajmuje się synem Walesa, ja przekradam się we wskazane miejsce, wyciągając przed siebie ostrze.
– Już! – krzyczę, a Adrien wyciąga rękę i posyła w moim kierunku stwora. Rzucam miecz, a ten płynnie przechodzi przez hybrydę. Odwracam głowę, kiedy ochlapuje mnie krew stwora.
– Niezła robota- mówi Adrien, wyciągając miecz z truchła bestii.
– Gdyby nie Ty, byłoby po mnie – odpowiadam, ścierając krew z policzka.
– Więc jesteś córką Apolla? To ten z Grecji, co nie? – pyta, a ja kiwam głową.
– Nigdy nie słyszałam o Twoim ojcu – odpowiadam, na co Adrien wybucha śmiechem.
– Słowiańska mitologia nie jest raczej popularna – mówi i wyciąga rękę. Z mojego ubrania momentalnie znika krew.
– Opowiesz mi o niej więcej? Niedaleko jest fajna knajpka – odpowiadam., mając nadzieję, że nie wyszłam na totalną idiotkę.
– Chętnie – mówi Adrien, szeroko się uśmiechając, i po chwili razem ruszamy tamtym kierunku.
Może te urodziny nie będą jednak takie najgorsze.
Masz przyjemny, lekki styl