Bogowie, po raz kolejny zwaliłam końcówkę. Oceńcie sami, ale mam mieszane uczucia do tej miniatury. W głównym założeniu miało wyjść gorzko-refleksyjnie, ale coś poszło nie tak. Nie jest to żaden slash, ani nic w tym stylu, jednak występują przekleństwa, które nie są w żaden sposób ocenzurowane.
A i mam małą prośbę. Przymierzam się do napisania miniaturki/opowiadania o herosie-narkomanie… Co o tym myślicie?
Poszukuję bety. Ktoś chętny?
Pozdrawiam, Snakix
Percy zaczął palić po wojnie. Papieros pozwolił mu uspokoić się, pozbierać myśli i ruszyć do działania. Pierwszą paczkę kupił zaraz po tym jak wyszedł z Olimpu. Miał na sobie zbroję, w ręku miecz, a na reszcie ciała ślady cudzej krwi. Jakimś cudem z kieszeni dżinsów wygrzebał drobne i skierował się do najbliższego kiosku gdzie sprzedawca patrzył na niego trochę dziwnie. Nie przejął się tym za bardzo, ale paczkę schował od razu do kieszeni. Przypomniał sobie o niej dopiero po tym jak wyszedł z pogrzebu Luke od razu po swojej przemowie. Miał łzy w oczach i wrażenie, że trząsł się równie mocno jak Thalia i Annabeth. Córka Zeusa przyszła na ceremonie o kulach i to jedynie powodowało, że nie upadła. W momencie kiedy wszedł do lasu poczuł się lepiej. Otaczała go ciemność i było cicho. Żadnych rozmów, współczujących spojrzeń lub wręcz przeciwnie wielkiego uwielbienia. Uciekał od tego jak najdalej mógł. Annabeth, wcale mu w tym wszystkim nie pomagała. Miała swoje życie i akceptował to, ale do cholery, mogła się nim czasami zainteresować. Miał wrażenie, że od kilku lat jest częścią jej życia. Najwyraźniej się mylił.
– Nie wiedziałem, że palisz.
– Bogowie, Nico. Przestraszyłeś mnie.
Chłopak jedynie wzruszył ramionami i delikatnie się uśmiechnął. Percy, poczuł jak jego serce wraca do normalnego rytmu. Nie widział się z Nico od czasu ostatecznej walki. Walki, która z każdym zrobiła co chciała i zostawiła blizny, które każdego dnia będą o ty przypominać. On też swoją miał. Ludzi nie zwrócili uwagi na to, że ciągle myje ręce, próbując zmyć z nich krew niewinnych. Krew osób, które zabił w imię Bogów. Ich rodziców, którzy swoim innych dzieciom kazali zabijać rodzeństwo. Aby później skazać ich na to by z tym żyli. Wiedział jednak, że nie wszyscy się z nim zgodzą. Nico, pewnie byłby jedną z tych osób. Nie znał osoby, która wybaczyła drugiej osobie za to, że ją zabiła.
– Poczęstujesz mnie jednym?
– Tak, jasne. Paliłeś kiedyś?
– Może.
Jego wzrok z czarnych oczu chłopaka przesunął się na gardło. Widział poruszające się jabłko Adama i bliznę. Długą, podłużną i ciągle zaróżowioną. Wyglądało to dziwnie w porównaniu z oliwkową cerą chłopaka. Powinien nadal nosić opatrunek, ale wiedział, że Nico zdjął go tylko jak wyszedł ze szpitala. Syn Hadesa musiał żyć z blizną, którą zrobił mu miecz jednej dziewczyny z przeciwnej strony. Cudem uniknął śmierci. Percy, sądził, że to zasługa ojca chłopaka, ale nigdy nie podzielił się z nim tymi spostrzeżeniami. Pewnie chłopak też o tym pomyślał. Herosi umierają po przejechaniu ostrzem po gardle, a nie chodzą po dwóch dniach. Po zniszczeniu tchawicy, rozerwaniu tętnicy szyjnej przez co się prawie wykrwawiają na śmierć. W normalnym świecie takie rzeczy się nie dzieją. Ale nikt mu przecież nigdy nie powiedział, że to co się wokół nich dzieje jest normalne.
– Wiesz, że boje się śmierci?
– Co?
– Boję się umrzeć.
Nie tego się spodziewał. Przecież Nico był kilka razy w Hadesie. Do kurwy nędzy, jego ojcem jest sam Hades! Jak ten chłopak mógł się bać? Prawdopodobnie kiedy tylko się tam pojawi, Hades sprawi mu tron obok siebie i Persefony. Albo zrobi coś równie szalonego.
– Czemu mi to mówisz?
– Wiesz kiedy to już nadejdzie…. Nie chcę umrzeć w walce. Chciałbym, aby to wszystko stało się w śnie. Spokojnie, bez żadnego bólu.
– Marzenia nie zawsze się spełniają.
– Tak, wiem. Mam świadomość, że prawdopodobnie nie dożyje trzydziestki, ale chciałbym, aby była wtedy obok mnie ukochana osoba.
– Wiesz, że nie mogę ci tego obiecać.
– Zawsze jednak zostaje nadzieja, nie?
***
Drugą paczkę kupił w listopadzie. Wracał właśnie ze szkoły gdzie znowu wpakował się w bójkę. Miał rozciętą wargę, opuchniętą prawą dłoń i lekko kuśtykał na lewą nogę. Pocieszał się jedynie tym, że jego przeciwnik wygląda gorzej od niego. Miał świadomość tego, że pewnie dostanie naganę, albo wyleci ze szkoły. Sprawa pobicia, gdzie jedna osoba ląduje w szpitalu nie mogła się skończyć po cichu.
– Paczkę papierosów. Obojętnie jakich.
Kobieta po drugiej stronie budki, nie odezwała się ani słowem. Sądził, że to pewnie przez to jak teraz wygląda. Kurtka moro, rozcięta warga i wory pod oczami. Prezentował się wręcz perfekcyjnie. Usiadł na schodach jakiegoś dużego budynku. Kafelki były mokre, ale nie przeszkadzało mu to. Pozbył się niepotrzebnej folii z paczki i przeszukał kieszenie w poszukiwaniu zapalniczki. Nie znalazł jej i zaczął się poważnie zastanawiać czy nie wrócić do domu. Jego wybawcą okazał się mężczyzna w średnim wieku, który przeszedł obok niego z papierosem w ustach. Wstał na tyle szybko na ile pozwalało mu rozwalone kolano.
– Przepraszam pana!
– O co chodzi?
– Może podzielić się pan ogniem?
– Tak, jasne. Nie ma problemu.
Nieznajomy mężczyzna wyjął z kieszeni płaszcza zapalniczkę i wyciągnął w jego stronę. Percy, uśmiechnął się z wdzięcznością, odpalił papierosa i odwrócił w stronę schodów. Znajomy dym rozniósł się po jego płucach. Lubił ten moment. Prawie tak samo jak kiedyś treningi z Annabeth. Od czasów bitwy o Manhattan, nie wszedł na arenę. Nie umiał walczyć z drugim człowiekiem. Tak samo jak nie umiał już normalnie rozmawiać z dziewczyną. Annabeth, była teraz zajęta odbudową Olimpu, a on udawaniem, że jest normalnym nastolatkiem. Każdy poszedł w swoją stronę i Percy miał wrażenie, że nigdy nie będzie już tak samo.
– Złotą drachmę za twoje myśli.
Nico, pojawił się z znikąd jak zwykle zresztą i usiadł koło niego na schodach. Wyglądał lepiej od kiedy ostatni raz się widzieli. Miał na sobie gruby, czarny golf, który zakrywał bliznę i spodnie. Na łydkach pokrowce z sztyletami. Nie zauważył by ten kiedyś używał ich w walce. Jednak pomysł z pokrowcami spodobał mu się. Jego miecz był schowany jako długopis i jedyne w czym mu na razie pomógł to napisanie trzech sprawdzianów. Nico, podążył za jego wzrokiem i uśmiechnął się delikatnie.
– Prezent od ojca i Persefony.
– Fajny.
Nie wiedział co miał więcej powiedzieć. Zamiast tego wyciągnął paczkę w stronę Nico i pozwolił, aby ten poczęstował się jednym. Chłopak zaskoczył jednak Jacksona kiedy wygrzebał z tylnej kieszeni zgniecioną paczkę zapałek. Percy, palił już drugiego papierosa i starał się wymyślić jakąś dobrą wymówkę na jego obecny stan kiedy wróci do domy, ale pewnie nauczycielka już o wszystkim powiadomiła jego mamę. Wiedział, że nie uniknie trudnej rozmowy. Jednak czym było pobicie szkolnego kolegi w porównaniu z zabójstwem? Miał na rękach krew niewinnych i co gorsza miał tego świadomość.
***
Jego następne spotkanie z Nico było w połowie trzeciej paczki. Siedział w domu i oglądał telewizje, przygotowując się w ten sposób psychicznie na rozwieszanie ozdób świątecznych po całym domu, kiedy usłyszał dźwięk dzwonka. Ciągły, nieprzerwany i cholernie irytujący. Był sam w domu, ale dopiero po kilku długich chwilach zwlekł się z kanapy i poszedł w stronę drzwi. Kiedy je w końcu otworzył o mało nie wypuścił pilota z ręki, z którym niechcący poszedł do przedpokoju. Nico, był cały we krwi. Sztylet trzymał w jednej dłoni, a drugą podpierał się ściany, zostawiając na niej czerwony ślad.
– Musisz mi pomóc.
Percy, w jednej sekundzie doskoczył do chłopaka i pomógł mu wejść do domu. Kątem oka dostrzegł jak pokrwawiona dłoń Nico, zsunęła się po ścianie i rozmazała krew. Będzie musiał się zająć tym później. Zaprowadził go do kuchni gdzie pomógł mu usiąść przy stole, a sam stanął naprzeciwko. Miał do niego milion pytań, ale najpierw musiał doprowadzić chłopaka do normalności.
– Co cię zaatakowało?
– Cyklop. Miał ze sobą siekierę. Zaskoczył mnie.
– Połóż się na stole.
Nie spodziewał się tego. Teraz jednak najważniejszy był Nico. Pomógł chłopakowi pozbyć się ubrań i przyszykował potrzebny sprzęt. Musiał oczyścić rany, pozbyć się niepotrzebnej krwi i przyłożyć gazy z ambrozją. To powinno przyspieszyć leczenie. Chłopak był blady, ledwo oddychał a z jego ran ciekła żółta maź. Percy, tylko dwa razy spotkał się z czymś takim. Trucizna. Spojrzał przerażony na Nico, który coraz bardziej odpływał.
– Nie zasypiaj. Nie możesz zasnąć, słyszysz?!
– Jestem taki zmęczony. Tylko na chwilę, dobrze? Zaraz się obudzę i już nie zasnę….
– Nie!
Nie chciał tego robić, ale wiedział, że to obudzi, Nico. Policzek nie był mocny, jednak ślad został. Po tym jak doszli do porozumienia względem tego, że młodszy chłopak nie może zasnąć, zajął się ranami. Działał jak automat. Kiedy był w trakcie obandażowania ostatniej rany na plecach, usłyszał dźwięk przekręcanych kluczy w zamku. Rodzice wracali. Bogowie, miejcie go w swojej opiece. Nie miał pojęcia jak spokojnie ma przekazać wiadomość o tym co się stało. Słyszał jak mama mówi coś do Paula, o tym, że nie porozwieszał jeszcze ozdób i zaraz zrobi obiad. Nico, też usłyszał, że ktoś przyszedł i zaczął chyba trochę panikować. Percy, nie umiał inaczej nazwać tego, że chłopak starał się zejść ze stołu.
– Uspokój się, do cholery. Rany się zaraz znowu otworzą. Leż.
– Percy, jesteś w kuchni?!
Nie odpowiedział, ale kobieta chwilę później stanęła w drzwiach. Zobaczyła całe pomieszczenie we krwi, pełno bandaży, wodę i ciało chłopaka na stole. Chwilę po tym w kuchni pojawił się Paul, który jak to wszystko zobaczył, wziął głośny wdech. Dobrze, że nie zaczął krzyczeć. On sam starał się uspokoić nerwy i krążącą w jego ciele adrenalinę.
– Mamo, Nico będzie musiał z nami zostać na jakiś czas.
***
Połowę trzeciej paczki i całą czwartą, wypalają razem. Nico, został z nimi, aż do Świąt. Chłopak mógł chodzić już po tygodniu, dlatego często wychodzili z domu na krótki spacer. Wybierali się do parku gdzie siadali na jednej z ławek i rozmawiali o wszystkim i o niczym. Kiedy temat schodził na bitwę o Manhattan oboje milknęli i sięgali po papierosa. Żaden z nich nie był gotowy o tym rozmawiać.
– Annabeth, chyba ma mnie już dość.
– Pieprzenie.
Percy, wiedział, że miał rację. Nie dostał żadnej wiadomość od dziewczyny od września. Iryfon milczał tak samo jak poczta mailowa. Na początku starał się ją jakoś tłumaczyć. Miała dużo pracy przy planach architektonicznych Olipmu, ale z czasem przestał.
– Nie pisze, nie dzwoni…
– Ona cię kocha, idioto. Kobieta, która wypłynęła z tobą na Morze Potworów, nigdy nie była tylko przyjaciółką.
– Ta sama dziewczyna na samym początku była przy mnie, bo byłem chłopcem z przepowiedni.
– Ta sama dziewczyna walczyła z chłopakiem, w którym się kochała, bo ty trzymałeś Niebo.
Następnego dnia Nico zniknął. Zostawił mu pełną paczkę papierosów i krótki liścik z podziękowaniami za pomoc. Nie rozumiał czemu Nico zniknął tak bez pożegnania. Miał jednak nadzieje, że niedługo się znowu zobaczą. Przyzwyczaił się do rozmów z nim, kłócenia się o miejsce na kanapie i wspólnego opróżniania lodówki. Najbardziej lubił jednak chwile kiedy leżeli na podłodze w jego pokoju i milczeli. Zgarnął do kieszeni nową paczkę papierosów, liścik i wyszedł z domu.
***
Ostatniego papierosa zapalił miesiąc po pogrzebie Nico.
Wow! Myślę, że udało Ci się napisać coś gorzko-refleksyjnego. W niektórych miejscach zabrakło przecinków, ale innych błędów nie widziałam. Co do opka o herosie-narkomanie, to jestem w 100% za. Nie za bardzo wiem, co znaczy „Poszukuję bety” (wiem, że jestem głupia), więc proszę, żeby ktoś mi wytłumaczył.
Bogowie… Ostatnie zdanie sprawiło, że… Że zamarłam. Nico…
Drugi akapit był chyba najgenialniejszym momentem w tej miniaturce. Daje do myślenia… Te niewidzialne blizny… Krew niewinnych.
„Znajomy dym rozniósł się po jego płucach. Lubił ten moment. Prawie tak samo jak kiedyś treningi z Annabeth.” – Ostatnie zdanie jest dość przykre… A tak poza tym – ja tego dymu nie znoszę. Dlatego wizja Percy’ego – palacza nie do końca mi się podoba…
Nico… *I to wystarczy 😉 * Świetny. To, co zrobił dla Percy’ego…
PS. Z tego, co wiem, beta to osoba, która bez ogródek powie, co jest źle, co należy poprawić. Ogółem wskaże błędy. Ja nie jestem w tym najlepsza…
Super miniaturka *_* Te feelsy, które powstały kiedy to czytałam. *_* ŚWIETNE! Wyszedł nastrój taki jaki miał być zamierzony na pewno 😉 Błędów nie wytknę, bo na pisaniu to się nie znam. Percy palący to jest na pewno jakaś nowość. Wcielenie się w umysł bohatera to sztuka.
Jestem obecnie na wakacjach, słynne „smażing, plażing i leżing”, ale kiedy przeczytałam tą miniaturkę, uznałam, że niech mnie diabły wezmą, jeśli tego nie skomentuję. Cholera, dawno tak przyjemnie nie czytało mi się jakiegoś opowiadania, naprawdę. Ładnie napisane, wszystko ma swoje miejsce, ale najważniejszy i tak był pomysł. Cudo – widać, że miałaś fajny plan i się go trzymałaś i za to brawa.
Nie lubię papierosów, ba!, nienawidzę, jednak… Tutaj mi przypadły do gustu 😀
Końcówka ma coś w sobie, choć, jeśli mam być całkowicie szczera, takiej się spodziewałam. W sensie, że śmierci Nico. Tak jakoś.
Za to jestem ciekawa co z Annabeth i nieco żałuję, że nie rozwinęłaś jej wątku, ale kapuję; ta miniaturka nie jest o niej. Plus: owszem, refleksja niby była, ale… Cóż, jeśli taki był zamysł tego opka, mogłaby być większa.
Heros-narkoman? Jestem za! Ciekawy pomysł, mam nadzieję, że wykonanie będzie równie dobre co w tej miniaturce ;3
Co do bety… Przyznam, interpunkcja u Ciebie delikatnie… Szwankuje? No i zawsze jest mieć miło kogoś, kto powie wprost, czy tekst jest do dupy czy nie. Osobiście uważam, że ja betą byłabym beznadziejną, ale w ostateczności gdybyś chciała, aby ktoś spojrzał na swój tekst i nikogo nie złapiesz – mogę 😉
Czekam na Herosa-Narkomana! 😀
Bardzo ładna miniaturka. Przemyślana, choć fakt, końcówka słabsza. Niezła koncepcja, jak wiele Twoich pomysłów. Na kolejną czekam.
A betą chętnie zostanę, jeśli ogłoszenie nadal aktualne, bo lepiej niż w pisaniu czuję się w redagowaniu tekstów, no a Twoje (prace) raz że lubię, a dwa, że czasem coś bym w nich jednak poprawiła 😉
Ostatnie zdanie dopełniło tę miniaturke.
Tak jakby ostatni element wskoczył na swoje miejsce.