Mimo moich przypuszczeń, że całą noc będę się wiercić na łóżku, zasnęłam zaraz po tym jak: poszłam do Alice po piżamę, nadałam wilkowi imię (Nete) i wepchnęłam ją do torby, w której miała o wiele więcej miejsca niż pod łóżkiem. Wcale nie byłam zmęczona. To trochę dziwne po dniu pełnym takich wrażeń, ale czułam się tak jakbym była marionetką. Ktoś kazał mi iść spać, no to szłam. Sądziłam, że jak zwykle będzie mi się śnił napad na bank, ale bardzo się myliłam. Szłam przez tak gęsty las, że mimo dnia panowała tam ciemność. Obok mnie z podkulonym ogonem stąpała Nete, ale była dużo, dużo większa. Ktoś zaczął mnie popychać. Obejrzałam się, ale nikogo nie zauważyłam. Znowu popatrzyłam przed siebie. Usłyszałam, że ktoś coś do mnie mówi, jednak nie rozumiałam co. Myślałam, że to Nete, ale ona gdzieś zniknęła. Las zaczął rzednąć. Tym razem pchało mnie wiele rąk, próbowałam się opierać, ale to było bardzo trudne. Znowu usłyszałam ten głos i tym razem niestety go zrozumiałam.
– Chodź do mnie, potrzebuję cię.
Obudziłam się zlana potem. W mojej głowie wciąż rozbrzmiewało echo słów z mojego snu. Chciałam wstać, ale poczułam ciężar na nogach i zobaczyłam, że Nete śpi na moich kolanach. Ciekawe jak wyszła z torby, pomyślałam i zerknęłam na zegarek. Była czwarta w nocy, ale nie chciało mi się spać. Po pierwsze dlatego, że wolałam nie wracać do tamtego lasu, a po drugie, bo musiałbym chyba cały dzień biegać, żeby znów być choć trochę zmęczona. Nete obudziła się i zeskoczyła lekko na podłogę.
– Cześć – powiedziała.
– Cześć. Jak wyszłaś z torby?
– No tak jakoś.
– Aha, to wszystko wyjaśnia. Posłuchaj, nie za bardzo mogę cię tu trzymać. Jak chcesz możesz tu przychodzić na noc, ale w dzień musisz biegać po lesie. Będę cię też karmić, dopóki nie nauczysz się polować. Dobra?
– Co to jest „polować”?
– Oj, długa droga przed nami.
Przez dwie godziny zagłębiałam Nete w zwyczaje wilków. Potem wypuściłam ją na dwór i nie mając co robić wzięłam szybki prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki moi współlokatorzy zaczęli wstawać. Miałam okazję przyjrzeć im się lepiej. W domku było tylko sześć osób (w tym ja ). Jakieś dwie starsze ode mnie dziewczyny, Margaret, drobny chłopczyk i staruch (jak na nasze towarzystwo), który wyglądał jak zawodowy bokser. Strasznie się nudziłam. Spojrzałam na zegarek. Była 6:25. Żałowałam, że nie mam książek. Podczas śniadania muszę spytać Chejrona, kiedy pojedzie po moje rzeczy. No i muszę wykombinować, jak przemycić żarcie dla Nete. Drzwi domku nagle się otworzyły i stanął w nich jeden z tych dzieciaków, którym przydałaby się depilacja.
– Dobra, wszyscy wstali – powiedział i od razu wyszedł.
Po jakimś kwadransie ruszyliśmy na śniadanie. Składało się na nie prawie to samo co na kolację. Nie miałam zbyt wielkiego apetytu. Wypiłam szklankę soku i czekałam, aż wszyscy skończą. ADHD nie ułatwiało mi siedzenia w miejscu. Czas strasznie mi się dłużył, ale po kilku minutach, kiedy większość talerzy była pusta, zaczęliśmy się zbierać. Miałam nadzieję, że Nete wystarczy jeden posiłek dziennie, bo nie zdążyłam wymyślić jak zabrać żarcie tak, żeby nikt nie zauważył. Zaczęłam przeciskać się w stronę Chejrona. W końcu go złapałam.
– Katie, cześć – powiedział.
– Cześć. Chejronie, kiedy załatwisz mi moje rzeczy?
– A no właśnie. Nie martw się. Pomyślałem o tym wczoraj po kolacji i wszystkie twoje manatki już na ciebie czekają.
– O, dzięki – odparłam zdziwiona i poszłam za Chejronem.
***
– Ten też jest dobry.
– Kate, nie wkurzaj mnie – powiedziała Alice. – To jest już piąty, wszystkie nie mogą być dobre.
– Nie czuję żadnej różnicy.
Stałyśmy na arenie i wybierałyśmy dla mnie miecz.
– Wrrrr. Jak nie będziesz mogła się nim zamachnąć, to nie będzie moja wina.
– Dobra.
– A więc tak: za tydzień jest koniec roku szkolnego, więc żeby sobie nie narobić siary przed całym obozem musisz ostro poćwiczyć, choć niczego ci nie obiecuję, na pewno zaliczysz kilka wpadek.
– Nie ma co, umiesz pocieszać – powiedziałam.
– Tak, wiem, to dar.
Rzuciła mi hełm.
– Tak w ogóle to czyją jesteś córką? – spytałam.
– Amfitryty.
– Tej od morza?
– Nom.
Na arenę zaczęli się schodzić obozowicze.
– Ustaw się z Meg – poradziła mi Alice.
– Co?
– Ona strasznie nie lubi jak się ją dyskryminuje, ciesz się, że cię nie słyszy. Jest mała, ale świetnie walczy.
– Nie, „co” w sensie zwariowałaś? Rozwali mnie jak karalucha.
– Teraz trochę przesadzasz. Aż tak zła być nie możesz. A poza tym nie masz dysleksji.
– A co to ma do rzeczy? – spytałam.
– Tak to narzekasz na mój wielki dar, a jak przychodzi go użyć w praktyce to… też narzekasz.
– A dlaczego ty ze mną nie poćwiczysz?
Przerwała nam ta jedna z domku Hermesa.
– Dziś popracujemy nad atakiem. Dobrać się w pary!
Za radą Alice zaczęłam szukać Meg, ale ona sama nagle wyrosła z pod ziemi.
– Chcesz ze mną walczyć? – spytała.
– Dobra.
„Ta jedna z domku Hermesa” pokazała nam kilka ruchów. Zaczęliśmy je powtarzać. Meg natarła na mnie pierwsza. Odparowałam jej cios, co wcale nie było takie trudne, jak mi się zdawało. Ale Alice miała rację, moja przeciwniczka była niezła w te klocki. Jej mały wzrost działał tylko na jej korzyść. Jednak ja nie byłam znowu jakąś wielką ciumą. Odparowywałam wszystkie ataki i w końcu wytrąciłam jej miecz z ręki.
– Jeszcze raz – powiedziała Meg.
I tak w kółko. Po chwili poszłyśmy się napić. Większość uczestników treningu było zlanych potem, tylko ja jedna nie byłam zmęczona. Potem wróciłyśmy do treningu. Meg natarła na mnie z nową siłą. Nie spodziewałam się tego po niej. Po chwili znowu natarła i prawie wytrąciła mi miecz z ręki. Walczyłyśmy tak z pięć minut, aż w końcu zostałam bez żadnej broni. Meg stojąc nade mną z triumfalną miną oddała mi miecz.
– Dzięki – mruknęłam.
– A nie ma za co – odparła pogodnie. Nagle nad jej głową zaczął krążyć trójząb. Przyglądałam się temu ze zdziwieniem. Reszta obozowiczów też to zauważyła. No i w końcu Meg też to zauważyła. Przez chwilę stała patrząc na znak z otwartą buzią, a kiedy zniknął zaczęła skakać z radości i klaskać w ręce, jak małe dziecko.
– Ha, ha, mój tatulek to Posejdon.
CDN
Ciekawe opowiadanie. Percy ma nową siostrę. 😀
ostatnio Percy wgl ma dużo rodzeństwa ;D
fajne, ciekawe, co będzie dalej ;]
świetne
ciesze się że Artemida napisała kolejna cześć ale czekam też na następne 😉
fajowe
Fajne opowiadanie 😀
super 😉
Coś tu pusto. Gdzie wszystkich wywiało? 😛
Ah, nie wiem, gdzie polecieli z wiatrem północnym. xD
Fajne opowiadanko. 😛
Super 😀
super 😉
BOSKIE!!! 😉 czekamy na następne części 😉
Afrodyto, nie „BOSKIE” tylko „HEROSOWE”!! Bardzo fajne opowiadanie.
S
Super opowiadanie xD he he 😛 😀 😀 😛 😉 😉
o siostra persciego fajnie