Znowu zrobiłam to samo. Stwierdziłam, że rzucam to, więcej nie piszę nie mam pomysłu. Pół roku później a może jednak wrócę? Zastanawiałam się całe pięć minut, jak jadłam śniadanie. Może i to nie jest najlepszy powrót, ale zawsze stęsknię się za twórczością Pana Riordana i za RR na tyle, żeby znowu coś naskrobać. Cieszcie się albo lamentujcie nad tą sytuacją :P.
ryba2006
Wzięłam dziecko na ręce. Nie wiedziałam czy robię to dobrze czy może jestem na słusznej drodze do zabicia go. Nigdy nie miałam kontaktu sam na sam z niemowlęciem, a co dopiero z boskim niemowlęciem. Nadal płakało, zaczęłam chodzić z nim dookoła pokoju próbując przypomnieć sobie, co robiły kobiety na moim miejscu, chociażby w filmach. Dobra, wzięłam się w garść, mały na chwilę się uspokoił, postanowiłam przejrzeć arsenał, który zostawiła mi Hestia. Jedną ręką wyciągnęłam kocyk, który wystawał i starając się nie opuścić dziecka i rozłożyłam go na stole. Przypatrzyłam się mojemu dzieło i stwierdziłam, że to zły pomysł. Przeniosłam moje próby na łóżko. Nie powiem było ciężko a właściciel tego kolorowego skrawka materiału zaśmiewał się z moich starań do społu z moim lustrem. Udało się, położyłam małego na kocyku i wywaliłam wszystko na stół. Butelka, pieluchy, mokre chusteczki, jakieś kremy i mleko w proszku. Kto to wymyśla? Dwa smoczki jeden niebieski a drugi czerwony. Nie chciałam wiedzieć, czyi to był wybór. I od cholery zabawek, jakiś grzechotek, grzechotek połączonych z pluszowymi zwierzątkami, gryzaków. I kilka ciuchów. Zastanawiałam się, czym zabawić dziecko. Wybrałam pszczołę a może to był motyl, w każdym razie jedno z pluszakochotek. Mały był tym zainteresowany przez kilka minut.
– Nie będziesz sprawiał problemów co? – zapytałam go, wiedząc, że i tak nie odpowie. Zagaworzył. A może rozumiał? W końcu to boskie dziecko – Czy może wdałeś się w ojca, co? W każdym razie jestem ciekawa, od czego będziesz bożkiem – zamachałam mu nad głową zabawką, próbował ją złapać w te swoje małe rączki – Zastanawiam się, co by można ci było dać? Co powiesz na wiadomości miłosne? – skrzywił się – Nie? A może randki internetowe? Też nie. Mam – zaśmiałam się cicho, dziecko zaprzestało na chwilę próby dorwania zabawki, – Co powiesz na bycie bożkiem fangirlingu? – chłopczyk popatrzył na mnie przez chwilę, a potem zaczął się cieszyć i wymachiwać wszystkimi czterema kończynami – Żartujesz, trafiłam?
W tamtym momencie za plecami usłyszałam hałas, odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam mój stół, cały roztrzaskany a na jego odłamkach, jakiegoś chłopaka. Podniósł się z bólem i zagroził mi kawałkiem kija i jakimś dziwnym mieczem. Odskoczyłam od niego z krzykiem, on zrobił to samo, gdy ja dobyłam własnej broni. Powtórzyliśmy zabawę jeszcze dwukrotnie. Nawet dziecko się do nas przyłączyło. Proszę was, za dużo przeżyć na jeden dzień. O wiele. Nagle usłyszałam odgłos otwieranych drzwi i Patricka, informującego mnie o swoim powrocie. Przestraszyłam się. Sytuacja wyglądała nie za ciekawie. Miałam w pokoju dziecko, nie moje, co prawda i jakiegoś obcego chłopaka. De facto przystojnego, spoglądał niepewnie, wyczekując zagrożenia dochodzącego teraz ze strony korytarza. Ale jakie miał błękitne oczy, do tego blond włosy z grzywką, która opadała mu na te oczka. Mógłby być w wieku Patricka, góra dwa lata młodszy. Zrobiłam, więc jedną z najgłupszych rzeczy, które mogłam. Ruszyłam na niego i wepchnęłam go do szafy z ubraniami. Na szczęście był jeszcze trochę obolały po spotkaniu z moim stołem. Nie stawiał więc zbyt dużego oporu.
– Mamy problem – powiedziałam, zanim zamknęłam drzwiczki – Tam to mój chłopak – wskazałam palcem podłogę – Jest momentami za bardzo zazdrosny, więc może… – przejechałam palcem po gardle. Gość patrzył na mnie jak na wariatkę, – Chociaż może lepiej on niż mój ojciec. Ten to jest dopiero impulsywny.
Dziecko zaczęło płakać, wzięłam je na ręce, po drodze zabierając butelkę i mleko w proszku.
– Mam nadzieję młody, że jesteś głodny – powiedziałam do niego – I że jesteś dobrym aktorem.
Lethal teraz pora się ogarnąć, zeszłam na dół z drącym się dzieckiem. Byłam pewna, że decybele, które wydobywały się z jego płuc miały o wiele większą wartość niż te u normalnego ludzkiego niemowlaka. Spojrzałam na Patricka, który robił sobie właśnie kanapkę, w oczy rzucił mi się jego telefon leżący na blacie, który właśnie donośnie oznajmił, że przyszła wiadomość. Tylko nie myśl o Lucy. Tylko nie myśl o tej…
– Patrick – wymusiłam uśmiech na twarzy – Patrz, kogo my tu mamy.
Zignorował mnie. Dostrzegłam słuchawki, podeszłam i wyrwałam mu je z uszu.
– Bogowie, co się dzieje? – zapytał, kiedy usłyszał płacz dziecka, – Kto to?
– Synek Erosa i Psyche, Hestia zostawiła mi go pod opieką na kilka godzin. Cudowne nie sądzisz? Jakbyś mógł mi pomóc z rozgryzieniem tego czegoś – pomachałam mu przed nosem pustą butelką. Chciałam jeszcze dodać coś w stylu „Chociaż nie mam najmniejszej ochoty cię prosić o pomoc, bo mnie ostatnio kompletnie ignorowałeś i jestem zazdrosna o twoją byłą i staram się być trochę do niej podobna.”. Byle, żeby trzymać go z dala od mojego pokoju i niespodziewanego gościa. Nie miałam pojęcia, co mogłoby się stać. Wziął niepewnie butelkę i mleko, studiował opakowania a ja w tym czasie zaczęłam kołysać malucha. Nuciłam nawet jakąś piosenkę, chodząc wkoło kuchni. Patrick obserwował mnie kątem oka, jednocześnie przygotowując posiłek.
– Co jest? – zapytał – Ty nigdy nie nucisz.
– Czemu nie miałabym nucić od czasu do czasu? – uśmiechnęłam się – Czy to jakiś przywilej, dla którego boginki śmierci nie mają?
Trochę zbiłam go z tropu, wzruszył ramionami i podał mi butelkę. Wzięłam ją i poszłam do salonu, żeby wygodnie sobie usiąść i nakarmić małego. O dziwo całkiem grzecznie się zachowywał i gładko by nam poszło. Jakbym ogarnęła się na tyle, żeby skojarzyć fakty, że skoro Patrick mówi mi, że idzie się przebrać, to znaczy tyle samo, co idzie do mojego pokoju, gdzie trzyma trochę ciuchów. Usłyszałam hałas i krzyki. Przymknęłam na chwilę oczy i spróbowałam uspokoić oddech.
– Młody, chyba mamy kłopoty. Mam nadzieję, że się najadłeś – wstałam, wstępując po drodze do kuchni, żeby odłożyć prawie pustą butelkę, – Ale będzie dobrze? – zapytałam się dziecka, na co w odpowiedzi, dostałam klapnięcie w policzek.
– Lethal możesz tu przyjść na chwilę – zawołał Patrick, gdy ja byłam już w połowię drogi do swojego pokoju.
Przyszedł mi na chwilę do głowy pewien pomysł. Weszłam do środka i pierwsze, co usłyszałam to krytykę od mojego lustra.
– To najgłupszy pomysł, na jaki teraz mogłaś wpaść – mruknęło.
– Dzięki – powiedziałam sarkastycznie i rozejrzałam się.
– Jaki plan? – zapytał Patrick.
– Żeby wykorzystać tego tu nowego, żeby wzbudzić twoją zazdrość. Tak przy okazji tylko – odpowiedziało odbicie.
Blondyn został już wypuszczony, mój chłopak stał na środku z założonymi rękoma, pośrodku walały się resztki stołu i wyposażenie Młodego. Uśmiechnęłam się słodko i podeszłam z małym do Patricka, którego mina mówiła tylko „Musimy poważnie pogadać.” Gość nie do końca ogarniał, co się dzieje, ale i tak uznawał nas za zagrożenie, więc trzymał się na baczności.
– Może weźmiesz go na chwilę – podałam mu Młodego.
– Nie jestem jeszcze gotowy na dziecko – odpowiedział i niepewnie go ode mnie przejął.
– Masz go chwilę potrzymać a nie wychowywać – powiedziałam a potem zwróciłam się do mojego gościa, który patrzył z przerażeniem na Patricka trzymającego dziecko – Podtrzymuj mu główkę. A teraz zajmijmy się tobą – wskazałam na blondyna, który nadal jakoś tak trzymał skierowany na mnie kijek.
– To jednak umiesz mówić po angielsku? – przypatrywał mi się podejrzliwie.
– Ależ oczywiście, cały czas mówię po angielsku – zaśmiałam się – A teraz mógłbyś mi wyjaśnić, skąd się wziąłeś w mojej sypialni?
– Idiotka! – krzyknęło moje odbicie.
– Co znowu?!
– Mówiłaś do niego greką i … – przerwałam mu ruchem dłoni.
– Dziękuję za uświadomienie – powiedziałam z udawaną słodyczą w głosie, odbicie przewróciło oczyma – I przepraszam, ale jest teraz dla mnie równie naturalna, co angielski a Tanatos lubi jej używać. W każdym razie, co tu robisz? – zwróciłam się ponownie do blondyna.
– Nie udało mi się przenieść do Duat. Znowu – mruknął przypatrując się temu kijkowi. Co było w nim takiego fascynującego? – Gdzie tym razem mnie poniosło? – zapytał.
– Co to w ogóle to całe Duat? – zapytał Patrick, próbując ustrzec się przed małymi piąstkami celującymi w jego głowę.
– Ta takie… – zamyślił się – Nie wiem jak to ująć, trudno to wyjaśnić.
– To może dajmy sobie z tym spokój – zaproponowałam – Zacznijmy od najprostszych rzeczy. Jestem Lethal a to mój chłopak – wypowiedziałam to słowo z lekką goryczą, ale uśmiechem na ustach – Patrick. A ty?
– Jestem Chris, Mag z Domu Brooklyńskiego podążający ścieżką Tauret – odpowiedział z dumą wypinając pierś do przodu.
Spojrzeliśmy na siebie z Patrickiem i wybuchnęliśmy śmiechem. Dziwniejszej deklaracji w życiu nie słyszeliśmy. Myślałam, że to jakiś zagubiony półbóg, bo śmiertelnika to bym się nie spodziewała.
– Wybacz Chris, ale po prostu zabrzmiało to dla nas śmiesznie – powiedziałam podchodząc do niego z wyciągniętą ręką, odsunął się i pogroził mi kijkiem.
– Mag? Może to jakieś dziecko Hekate? – rzucił Patrick.
– Czemu to imię jakoś dziwnie tak kojarzy mi się z Egiptem? – mruczało do siebie lustro.
– Egipt powiadasz kochana – zamyśliłam się – Chris jak chciałeś do Egiptu, to trochę pomyliłeś trasy. Widzisz wylądowałeś w greckim Podziemiu.
– Że co? – zapytał.
– W greckim Podziemiu – powtórzyłam – I to bardzo w złym miejscu. Możliwe, że jesteś jednym z nas, tylko od upadku ci się w głowie poprzestawiało. To znaczy kimś takim jak Patrick, bo mi się awansowało. On jest półbogiem, synem Gai a ja córką Tanatosa, boginką śmierci z miłości.
Wtedy coś mnie odrzuciło do tyłu i poczułam jak wokół mojego ciała owijają się wstążki. Niebieskie wstążki! Próbowałam się w nich wyplątać, ale zaciskały się jeszcze mocniej. Co do…! Jestem boginką! Patrick z dzieckiem na ręku podbiegł do niego i nokautem pozbawił go przytomności. Młody zaczął płakać, próbował go uspokoić, ale nic to nie dawało.
– Bogowie są źli – zdążył jeszcze powiedzieć Mag, zanim upadł, niefortunnie ponownie w czeluści mojej szafy.
– Przez ciebie dziecko jest w szoku – mruknęłam.
– Nie trzeba było mi go dawać – odburknął Patrick.
– Spróbujesz mnie z tego wyciągnąć . Strasznie uwiera mi skrzydła.
Po kilkudziesięciu minutach prób przy jednoczesnym kwileniu Młodego nadal siedziałam związana na podłodze. Dziecko zasnęło chyba zmęczone samym płaczem przed kilkoma chwilami. Mag zaczął się budzić, Patrick postawił go na nogi i posadził przed lustrem.
– Pilnuj go, żeby się nie ruszał – nakazał odbiciu – To, co z nim zrobimy, oprócz zmuszenia, żeby cię uwolnił. Może go zabiję i będzie po problemie. W końcu cię zaatakował.
Powstrzymałam się od uwagi w stylu „Dzięki za poważne zainteresowanie od jakiegoś tygodnia.”. Pomyślałam przez chwilę. Tanatos nie powinien dowiedzieć się, że Mag tu był, nie dość, że nie wiadomo skąd się urwał, to był całkowicie żywy. Naprawdę nie chciałam mieć problemów z ojcem, przestraszyłam się, co by było, jakby Hades go tu wywęszył i znowu by miał do mnie wąty, że jakim prawem przyprowadzam tu śmiertelników, że wszystko moja wina i tak dalej.
– Myślę, że najlepiej będzie jak zabierzemy go do Obozu. Dyskretnie – podkreśliłam ostatnie słowa – A teraz pogadaj z nim, żeby w końcu mnie uwolnił. Ścierpły mi skrzydła!
I tym oto sposobem obudziłam Młodego.
Już myślałam, że nie będziesz tego kontynuować… A tu niespodzianka! (Tak. Masz rację. Czytałam poprzednie części [co z tego, że tylko tej serii!].)
Jak zwykle, bardzo mi się podobało. Uwielbiam Lethal i Patricka, są świetni A to, jak zajmowali się Młodym… Widać, że nigdy nie opiekowała się małymi dziećmi.
Ten mag to chyba był niezbyt utalentowanym uczniem… Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji.
Czekam na cd!
Coraz więcej i więcej opowiadań wymyka się z zaświatów, ale powrót tej konkretnej bohaterki sprawia szczególną radość. Tak wielką, że czyni mnie ona ślepą na większość ewentualnych usterek i niedociągnięć.
Mam tylko dwie wątpliwości:
1. napisałaś, iż Patrick „nokautem pozbawił go przytomności”, a słownik utrzymuje, że „nokaut” właśnie „pozbawienie kogoś przytomności przy użyciu siły fizycznej (najczęściej ciosu pięścią)” lub „uderzenie eliminujące rywala z dalszej walki” oznacza -> wychodzi trochę masło maślane, zwłaszcza jeśli przyjąć pierwszą definicję;
2. czy nie wydaje Ci się, że zamiast „uwiera mi skrzydła” lepiej byłoby użyć „uciska mi skrzydła”, „zaciska się na skrzydłach” albo „wrzyna mi się w skrzydła”? „Uwiera” ziarnko grochu pod materacem (coś małego, bardziej irytującego niż bolesnego, takie przynajmniej odnoszę wrażenie) i raczej „W skrzydła” niż „skrzydła”.
Ale chyba bez sensu mądrzę się i czepiam byle czego. Nie przejmuj się mną i pisz, puki możesz! Skoro pokazałaś się znowu, po tak długiej przerwie, liczna drużyna Twych wielbicieli żąda, by był to powrót na stałe.
Jeśli zadecydujesz inaczej- następnego dnia spodziewaj się wielotysięcznej armii krwiożerczych Wojowniczych Chełbi Modrych, rozłożonej obozem pod Twym oknem.