Mary Sue wstrzymała oddech. Świat był zagrożony przez obce moce i to ona miała go ratować. Albo pogrążyć w wiecznej zagładzie. Mary Sue czuła się przytłoczona.
Do tego na misję ruszała z synem Zeusa, który był jej miłością i synem Posejdona, do którego również wiele czuła. Czuła się zagubiona i samotna. Nie wiedziała co ma robić. Posłuchać serca czy iść za głosem rozumu?
Mary Sue postanowiła się przejść. „Może to ostatni raz oglądam Obóz Herosów”- pomyślała. „Może to ostatni raz widzę te pagórki i te lasy? Moje serce zawsze będzie tu wracało. Moje serce nigdy nie porzuci tego miejsca”. Mary Sue znalazła się w melancholijnym nastroju. Po jej policzku spłynęła krystalicznie czysta łza. Tylko jedna. Mary Sue nie mogła pozwolić sobie na płacz. „Jestem na to za silna. Nie mogę poddawać się tak łatwo emocjom”.
W noc przed wyruszeniem na misję odwiedził ją Syn Posejdona. Wszedł do jej domku przez okno, które na wieczór uchyliła. Próbował ją wystraszyć, ale Mary Sue go przejrzała. Zrobił z siebie tylko pośmiewisko. Położył się na łóżku obok niej i wyszeptał do ucha
-Śniłaś mi się. Śnisz mi się od kiedy pierwszy raz cię ujrzałem.
Na policzek Mary Sue wystąpił rumieniec. Wiedziała, że chłopak ją kocha, nie wiedziała tylko czy odwzajemnia w równym stopniu to uczucie. Poczuła się zakłopotana. Przecież w każdej chwili do chatki mógł przybyć syn Zeusa. On również uwielbiał ją odwiedzać po nocach.
-Nie mogę, naprawdę nie mogę- odpowiedziała. Jej oczy wypełniły się łzami, ale nie pozwoliła im wypłynąć. „Muszę być silna”- powtarzała sobie w duchu. „Nie mogę się mu poddać, nawet jeżeli go tak bardzo pragnę”.
Syn Posejdona wstał. Złote światło księżyca sprawiało, że jego oczy wydawały się być szmaragdami. Błyszczały w blasku gwiazd i migotały. Chłopak odwrócił się przy oknie, którym zamierzał opuścić pokój i oznajmił.
-Jesteś miłością mojego życia Mary Sue- powiedział. Dziewczyna wstrzymała oddech. -Nigdy z ciebie nie zrezygnuję i się nie poddam.
Po jego wyjściu Mary Sue płakała do poduszki. Pierwszy raz od czternastu wiosen jej życia. Hukanie puszczyków zagłuszało jej płacz, a chłonny materiał poszewki pochłaniał jej łzy.
„Mój płacz- zbrodnia doskonała. Nikt się o tym nie dowie. Nigdy. Nie pozwolę.”
Ranek przywitał Mary Sue pięknym śpiewem ptaków. „Oby miały jak najwięcej dni do wychwalania”- pomyślała dziewczyna. Ubrała się szybko, w to co tylko miała pod ręką. Padło na dopasowane, obcisłe rurki koloru kości słoniowej i bluzkę w kolorze alabastru. Przeczesała włosy palcami. Spływały jej kaskadą po ramionach. Zastanawiała się czy powinna upiąć je w koka, żeby jej nie przeszkadzały. Postanowiła jednak zostawić rozpuszczone. Syn Zeusa uwielbiał jej długie, ciemne włosy.
Wychodząc pożegnała się ze swoim domkiem. „Był moim domem przez połowę mego życia”- pomyślała. „Mam nadzieję, że będzie mi tu dane wrócić”.
Po drodze do Białego Domu natknęła się na Syna Zeusa. Miał na sobie ciemne sztruksy i niebieską bluzę. Jego włosy były lekko zmierzwione, a oczy przybrały barwę bezchmurnego nieba. Widząc ją, objął ją ramieniem i uściskał. Mary Sue odwzajemniła uścisk, stanęła na palcach i pocałowała go delikatnie w usta. Całą tą scenę widział syn Posejdona. Kiedy Mary Sue skierowała na niego swe oczy, odbiegł. Mary Sue poczuła się winna. Syn Zeusa, podążył za nią wzrokiem, ale nie zrozumiał powodu zachowania chłopaka. Mary Sue odsunęła się od niego, złapała go za rękę i razem podążyli w stronę Białego Domu.
Okazało się, że Syn Posejdona zabiegł do Białego Domu. Widząc Mary Sue odwrócił szybko głowę, czym bardzo dziewczynę zranił. Chejron dawał im szczegółowe wskazówki co do wyprawy, ale Mary Sue go nie słuchała. Jej serce błądziło zagubione po planecie, którą musiała uratować. Syn Posejdona dotknął jej opuszkami palców, ale szybko schowała rękę do kieszeni. „Nie mogę zrobić tego Synowi Zeusa”- powiedziała sobie. „Nie mogę go tak zranić”.
-Jakieś jeszcze masz dla nas rady Chejronie?- zapytał syn Zeusa niepewnym głosem.
-Nie dajcie się zabić- odpowiedział centaur. Mary Sue westchnęła. „Śmierć jest lepsza od braku miłości.”
Toffi
Ta część… Była bardzo melancholijna. To, że nie zdradzasz imion chłopców, nadaje opowiadaniu tajemniczej nuty. Tak samo nieznajoma nam treść przepowiedni.
I jeszcze trójkąt miłosny… Hmm. Cóż, nienawidzę ich wszystkich. Mam pytanie: Tworząc ten, wzorowałaś się na czymś?
jedynie na wyobrażeniu Mary Sue
Aha.
Pytam, bo podobnie było w książce „Klątwa Tygrysa”. Bracia, Ren i Kishan, kochali główną bohaterkę, Kelsey. Obaj. Ona też kochała ich obu. I tak mi się skojarzyło…
Nie czytałam Klątwy Tygrysa, ale znam tysiąc innych książek, gdzie występują trójkąty miłosne- jest to aż za częste.
Trójkąt miłosny jest wpisany w definicję Mary Sue, więc musiał się pojawić.