Mary Sue była najpiękniejszą istotą, stąpającą po ziemi. Jej włosy były gładsze i bardziej błyszczące niż pozostałych dziewczyn. Jej usta były pełne i niosące wiele rozkoszy smakującym. Jej oczy zmieniały się zależnie od pór dnia. Rano przybierały intensywną barwę granatu by w południe zmienić się w lśniące szmaragdy, a o północy zwężały się i stawały czarne jak dojrzałe ziarna kawy. Jej cera była jaśniejsza od księżyca i bardziej promienna. Jej włosy były barwy ciemnego onyksu. Całość robiła wrażenie na każdym. Nikt nie przechodził obok Mary Sue obojętnie.
Mary Sue miała 5 lat, gdy uciekła z domu. Jej ojciec był bardzo gwałtowny i często poniżał swoją małą córkę. Bała się, kiedy w gniewie okładał ją pięściami. Zaciskała swoje małe piąstki i marzyła o ucieczce do lepszego miejsca. Do fiołkowego pokoju z jej snów.
Prawdziwy świat okazał się dla Mary Sue miejscem okrutnym. Musiała żebrać i żyć na ulicy dopóki nie zjawił się życzliwy satyr. Stwór ten zabrał ją do magicznego miejsca- Obozu Herosów. Tam rozpoczęła nowe życie i znalazła prawdziwych przyjaciół.
Mary Sue walczyła lepiej od innych. W walce na miecze pokonała nie jedną córkę Aresa. Pobiła nawet Clarisse uznawaną do tej walki za najlepszą. Od tej pory nawet to dziecię Aresa dażyło ją szacunkiem i się jej bało. Była potężna i mroczna.
Kiedy miała 12 lat uświadomiła sobie, że jeszcze nigdy w życiu się nie zakochała. Bardzo pragnęła poznać miłość swego życia. Wiele osób płci przeciwnej zwracało na nią uwagę, bo wyróżniała się wśród tłumu. Była piękna, mądra i zabawna. Ale w głębi duszy bardzo skrzywdzona przez życie i osoby co powinny jej chronić i być dla niej wsparciem. Piętno przeszłości ciążyło biednej Mary Sue.
Kiedy miała 13 lat została uznana. Okazało się, że jest córką Nyks- bogini nocy. Przez całe Mary Sue zastanawiała się kim jest jej matka. Ojciec nigdy o niej nie wspominał. Właściwie nigdy o nikim nie wspominał. Wolał przepijać pieniądze i spraszać do domu prostytutki. Mała Mary Sue często głodowała. Głodowało też jej serce spragnione miłości.
Mary Sue była również spokrewniona z Hadesem. Tłumaczyło to dlaczego nieraz widziała istoty nie spoza tego świata. Mimo, że duchy ją przerażały, to również była nimi zafascynowana. Zawsze starała się im pomóc- bo z natury była dobra, życzliwa i pomocna. Wiele biednych duszyczek trzymały przyziemne sprawy, które nie pozwalały im opuścić Ziemi i zaznać spokoju. Mary Sue bardzo ich żałowała. Modliła się do boga śmierci i cierpiała za nie. Cierpiała za każdą istotę zaznającą cierpienia i bólu. Ale nie pokazywała tego po sobie. Zawsze starała się być uśmiechnięta by inni nie musieli się o nią martwić. Nie chciała sprawiać nikomu kłopotów.
Pewnego dnia w obozie pojawił się syn Zeusa. Tak jak Mary Sue był wrażliwy i miał artystyczną duszę. Od razu zwrócił na nią uwagę i się w niej zakochał. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, wielka i nieśmiertelna. Mary Sue opowiedziała mu o swoim trudnym życiu. O tym, że ojciec bił ją kablem. O tym, że nigdy nie krzyczała, bez względu na ból, bo nie chciała pokazać ojcu, że ją tłamsi. Syn Zeusa był pod wrażeniem jej siły. Przytulił ją i powiedział, że nigdy nie pozwoli już jej skrzywdzić.
Niedługo po tym wyznaniu w obozie pokazał się syn Posejdona. On również był oczarowany piękną i niedostępną Mary Sue. Miał kruczoczarne włosy i szmaragdowe oczy. Mimo pozorów obojętności względem dziewczyny bardzo ją kochał. Mary Sue wiedziała o uczuciach chłopaka. Złotowłosy syn Zeusa coraz częściej był nieobecny i oderwany od rzeczywistości. A syn Posejdona cierpiał w milczeniu, czego dziewczyna nie mogła wytrzymać. Postanowiła z nim porozmawiać o swoim życiu. Był zszokowany brutalnością jej ojca. Opowiedział jej wtedy i o swoich losach. Okazało się, że był sierotą z domu dziecka. Jego matka porzuciła go, gdy był mały. Koledzy z domu dziecka dokuczali, szczypali i przezywali. Chłopak płakał, co bardzo wzruszyło Mary Sue. Był pokrzywdzony i wrażliwy, a ojciec go nie kochał. Mary Sue go bardzo żałowała. Jednak kiedy próbował ją pocałować, go odsunęła.
-Nie mogę- powiedziała. Mimo iż było to sprzeczne z jej sercem, bo bardzo kochała syna Posejdona i czuła, że jest on jej bratnią duszą. Nie mogła jednak zranić syna Zeusa, chłopaka co bez niej nie mógł żyć. Bała się, że może coś sobie zrobić, gdy go opuści. Był bardzo wrażliwy. Mary Sue była nieszczęśliwa w miłości.
Słonecznego i pięknego dnia Rachel miała wizę. Upadła na ziemię i długo się trzęsła, a z jej oczu i nosa buchała para. Kiedy wreszcie się uspokoiła i wstała wygłosiła przepowiednię. Okazało się, że świat jest w niebezpieczeństwie i trójka młodych herosów musi go uratować przed zagładą.
Chejron typował osoby, które miało wziąć udział w misji.
Syn Posejdona
Syn Zeusa
I Mary Sue
Toffi
Weszłam tu specjalnie po to, by cię zhejcić za niefortunny dobór imienia i uświadomić, ale widzę, że zabieg w 100% zamierzony. Na końcu powinno być miały, a nie miało. Innych błędów nie widzę.
Jeśli mogę ci coś doradzić, brakowało mi wyrażeń typu- „delikatny wiaterek targał jej włosy, burząc wspaniałą fryzurę (i setka innych tego rodzaju zapychaczy)” czy jej wiecznej wewnętrznej walki z tym co słuszne, a jej sercem.
Nie pomijajmy też jej rozterek i wiecznych powrotów do przeszłości, by pokazać ile w swoim życiu przeszła. Jak już chcesz udawać aŁtoreczkę, to rób to dobrze.
Podoba mi się to, że Syn Zesua i Syn Posejdona nie posiadają żadnych imion- są tylko tłem, wszystko pochłaniającej bohaterki. Chociaż przydałoby się wprowadzić i inne postacie, żeby wypadały przy niej blado.
Ogólnie pomysł przegenialny, bardzo oryginalny, gorzej z wykonaniem. Nie jest złe, mogło być lepiej, ale trzyma poziom.
Żeby to zebrać: więcej opisów, których każdy będzie miał dość, więcej rozterek bohaterki, więcej przygód z synem Posejdona i Zeusa (bo jakby się mogło obyć bez trójkąta) i więcej wpadania w schematy. Niech akcja też nie pędzi tak szybko- zapchaj czas jej rozmyśleniami o dobru świata i poświęceniu.
Dziwię się, że publikujesz coś podobnego tutaj (średnia wieku to chyba 13-14 lat), a nie na stronach gdzie podobna tematyka jest częsta.
Żebym nie zapomniała- dojrzałe ziarna kawy są czerwone.
Proszę niczego nie zarzucać mojej pogłębionej psychologicznie bohaterce, która zmaga się z straszną przeszłością i zakochuje się nieszczęśliwie, a do tego ma uratować świat i stawić czoło zagładzie. Sytuacja wysoce prawdopodobna, jak na moje oko.
A Syn Zeusa i Syn Posejdona nie mają imion, bo…. bo bohaterka ma tyle na głowie, że ich by nie spamiętała.
A kolor dojrzałych ziarn kawy jest mi znany i był to zabieg celowy i zaplanowany.
Publikuję dużo fanfictionów o cudownych kobietach naszych czasów i tym z czym muszą się na co dzień zmagać (uratować świat, ocalić ludzkość, rozwiązać zagadkę dotyczącą tajemniczego morderstwa, powstrzymać złe moce czy złych ludzi ubierających się na biało itp.) i publikuję to dosłownie wszędzie.
Imię Mary Sue jest przypadkowe, ot tak mi przyszło do głowy i nie wiąże się z nim żadna definicja i wyobrażenia.
Nie rozumiem też tego mega oryginalnego pomysłu- przecież herosi po to by ratować świat i służyć bogom.
Całą atmosferę psuje nadużywanie słowa „co”. Można go używać w języku potocznym i dialogach, ale nie w opisach. Bardzo zabawne było również określenie „ojciec bił ją kablem”. Brakowało tylko „bezprzewodowym”, a byłoby to znakomite opowiadanie. 😀
To było strasznie przesłodzone, ale o to chodziło, więc twój cel został osiągnięty. No, może przesłodzone to złe słowo. To było takie… idealne, to znaczy chodzi mi o to, że wszystko tam było takie cudowne i typowe dla postaci Mary Sue. Oczywiście to też plus, bo to jest główny sens istnienia postaci tego typu. Nie wiem do czego się przyczepić, było tak jak powinno – idealna osóbka, przemoc i straszne wspomnienia, wszyscy nią oczarowani, trójkącik miłosny. Więc, idealnie! Nie jestem zwolenniczką Mary Sue, ale muszę cię docenić, bo odwaliłaś dobrą robotę w jej temacie!
Pozdrawiam, hestia149
PS. Jedyny błąd, to: ,, Przez całe Mary Sue zastanawiała się…”. Czy po słowie ,,całe” nie powinno być ,,życie”? Ale to tylko drobna pomyłka, całość świetnie!