Jakieś pomysły co do tego, czyją córką jest Zoe?
Ten dzień nie zapowiadał się ciekawie. Było jak zwykle, czyli nieprzeciętnie nudno. Godzinne opóźnienie autobusu. Klopsiki w szkole, która wycofała mój wniosek, o stworzenie menu dla wegetarian. A później matma- apogeum rutyny i nudy.
I wtedy. On. Nowy uczeń z wymiany. Z Włoch czy Niemiec? Może z Australii. Nie wiem, nigdy nie byłam dobra w zgadywaniu. Miał akcent, może brytyjski, może szkocki. Ale wyglądał egzotycznie. Zbyt egzotycznie jak na Anglika, Niemca czy Szkota.
Kopnęłam w nogę krzesła mojej koleżanki. Odwróciła się zirytowana.
-Zoe, nie mów, że znowu się zakochałaś- przewróciła oczami. -Mam już dość robienia za przyzwoitkę.
-Nie przesadzaj- stwierdziłam. -Ile ich niby było? Trzech- popatrzyłam na moje paznokcie. Przydałby się im porządny manicure.
-Dwunastu-poprawiła mnie. -I każdy dziwniejszy od poprzedniego.
-Zack był całkiem fajny- uśmiechnęłam się na wspomienie o nim.
-Zeke- znowu mnie poprawiła. -Masz rację. Całkiem fajny fanatyk kotów- odwróciła się, więc jeszcze raz kopnęłam w jej krzesło.
-Ale nic nie wskazuje by ten był miłośnikiem kotów- przekonywałam. -Pozwól mi ostatni raz zaszaleć- zrobiłam słodkie oczka. -Ostatni raz, zanim wszystkich nas czeka zagłada
-Jaka znowu zagłada?
-No wiesz- zniżyłam głos do szeptu. – Trzydziestka. Z ciałem dzieją się przedziwne rzeczy- zrobiłam przerażoną minę. -Pojawiają się zmarszczki. I pajączki- wyliczałam. -Wszystkich nas to czeka. Chyba, że przemysł farmaceutyczny ewoluuje.
Donna wkurzyła się.
-Nie znam bardziej powierzchownej dziewczyny od ciebie- zarzuciła mi. -Nie interesują cię studia, przyszłość. Nic cię nie interesuje, poza najnowszym odcieniem pomadki Channel- ostatnie zdanie niemal wykrzyczała, tak, że ruda jędza odwróciła się w naszą stronę. Uśmiechnęłam się do niej promiennie, a ona wróciła do pisania wzorów na tablicy.
-Jest jakiś nowy odcień?- zapytałam niewinnie. Donna odwróciła się na pięcie. Przesadza jak zwykle. Zawsze przesadzała. Ja po prostu lubię teraźniejszość.
Na przerwie zobaczyłam chłopaka z wymiany przy szafkach. Nie mogło po prostu być lepiej.
-Derek, prawda?- oczywiście, że prawda. Całą matmę myślałam, jakby tu go zagadać. Przecież trik z pomylonym imieniem przestał już robić wrażenie. Chłopcy nie lubią gdy muszą tłumaczyć dziewczynie kim są. Celuje to w ich ego.
-Tak- uśmiechnął się promiennie. Już kocham ten uśmiech. Jego właściciela też. Donna przesadza. Jak można nie zakochać się w kimś o takim uśmiechu. -Chodzimy razem na któreś zajęcia?- zapytał najwyraźniej mnie nie rozpoznając. Był nowy i przystojny, więc mu wybaczyłam.
-Na matematykę- odpowiedziałam. -Do rudej jędzy- roześmialiśmy się. No co, pani Still ma najbardziej marchewkowe włosy w mieście, a na jej nosie można by zawiesić torebkę. Chciałam jej zaproponować korektę, ale Donna mnie przekonała, że w ten sposób tylko ją urażę. „Nie wszyscy muszą wyglądać nieskazitelnie. Mówiąc to, tylko ją zranisz i upewnisz w przekonaniu, że jesteś płytka”- gadanie. – Skąd właściwie jesteś?
-Z Anglii- odparł. Wiedziałam. Wiedziałam, że to angielski akcent. No, byłam w 99% pewna. -Przeniosłem się tu już na stałe- oznajmił. -Nie jestem więc uczniem z wymiany, ale nie chciałem pierwszego dnia narazić się nauczycielce, poprawiając ją- byłam nim oczarowana. Jest taki mądry. Przezorny i mądry. To ten jedyny. Moja bratnia dusza. Jestem pewna. I Donna też się o tym przekona, gdy nas zobaczy.
-Ruda wiedźma nie lubi być poprawiana- przyznałam mu rację. -Zawsze lepiej jej potakiwać, a da ci spokój- poradziłam.
-Myślę, że skorzystam z tej rady- stwierdził. -Chociaż czasem mój język działa w pojedynkę- przyznał. Roześmiałam się.
-Rozumiem cię- powiedziałam. -Też czasem nie panuję nad tym co mówię. Na przykład teraz- uznałam. – Wiem, że to ty powinieneś mnie zaprosić do kina, ale to ja zapraszam ciebie- popatrzyłam na niego. Chwile nie odpowiadał. To zły znak. Czerwony alarm . Co się dzieje? Oni zawsze się zgadzają.
-Z przyjemnością się z tobą wybiorę- uśmiechnął się, a ja odetchnęłam z ulgą. Gdyby się nie zgodził poczułabym się upokorzona. I to na oczach całej szkoły. Nie chcę się chwalić, ale większość oczu w tej placówce zawsze jest zwrócona w moją stronę. Szczególnie oczy psychologa. Ale to cena bycia popularną. -Masz jakiś pomysł? Coś konkretnego? Co właściwie teraz grają?
-Nie wiem- przyznałam szczerze. -Zawsze coś grają- uśmiechnęłam się. Stanęłam na palcach i wyszeptałam mu do ucha. -Przecież to nie o film chodzi, tylko o to z kim się go ogląda- uśmiechnęłam się jeszcze raz i odeszłam.
To na pewno nie był pospolicie nudny dzień.
Gall Anonim
Może córka Afrodyty?
Afrodyta nie musi być wcale taka płytka. No chyba że mówimy o Drew
Niby tak, ale jak nie Afrodyta to kto?
Może córka Afrodyty? Tak, NA PEWNO córka Afrodyty 😀 Rozdział interesujący. Nie mogę doczekać się drugiego
Nie mam pojęcia. Ale opko jest fajne. Nie szukałam błędów, a żaden nie rzucił mi się w oczy, więc nic nie wypiszę. Fajna bohaterka. Już ją lubię! Mogłabyś/mógłbyś pisać więcej opisów. Poza tym jest ok. Czekam na ciąg dalszy.
annabeth01
Tytuł bardzo fajny, ciekawi. Błędów nie widziałam. Treść też w porządku.
Jeśli chodzi o główną bohaterkę, to… Hmm… No nie wiem. Nie przepadam za tak płytkimi osobami.
Jeżeli nie Afrodyta, to nie wiem, kto może być jej boskim rodzicem.
Sam zamysł nie był zły. Ani opowiadanie. Nie spodobało mi się tylko i wyłącznie przez Zoe.
Przepraszam, że Ci nie słodzę.
Isabell22
Wszystko świadczy o tym, że to córka Afrodyty, bo liczą się dla niej miłostki i piękno, co jest typowe dla tej bogini. Ale to mnie zarazem utwierdza w przekonaniu, że chcesz nas zmylić, więc Afrodyta odpada bo jest zbyt oczywista. No i przez to nie wiem 😀