Okej więc oto rozdział pierwszy, wyślę go mimo, że pewnie mało komu będzie chciało się go otworzyć, ale nie ważne xD Dedykacja dla wszystkich ludków, którzy to przeczytają i skomentują (jednocześnie podbudują, lub zupełnie zniszczą moje opowiadaniowe poczucie własnej wartości 😉 )
Artemis435
Willy Roosvelt nie pochodzi wcale z rodziny byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jedyna rzecz, która czyni ją na tyle bogatą, że może wylewać na siebie fijolke perfum od Gucciego dziennie i nosić pierścionki od Tiffaniego jest fakt, że jej matka jest okrutnie inteligentna i umie się ustawić. Kobieta ta jest prawniczką. Zajmuje się rozwodami. Sama ma ich już na koncie 14. Każdą ze spraw prowadziła sama i każdą wygrała. A zwarzywszy na fakt, że od każdego ze swoich byłych małżonków i małżonek (tak nie pomyliliście się Willy Roosevelt ma 5 matek i dziewięciu ojców. To trochę tłumaczy jej niedomózdżenie) dostaje alimenty, żyje ze swoją małą córeczką w pałacu w Szkocji. Niestety Willy nie jest tak inteligentna jak jej rodzicielka, ani w jakikolwiek inny sposób uzdolniona, jedyne co zapewnia jej dobre oceny jest fakt, że nauczyciele nie są w stanie zbyt długo utrzymać świeżości umysłu w towarzystwie jej perfum i w końcu lekko naćpani przystają na żądania dziewczyny. Jej przepustką do Montecorn Academy były pieniądze mamusi i owe wspomniane wcześniej perfumy, tak więc kiedy gdzieś o 5:30 nad ranem dnia następnego przerywa swą medytacje i zaczyna drzeć się w niebogłosy byśmy poprawiły mundurki bo zaraz wysiadamy, nikt nie podnosi nawet głowy ze swojego pociągowego posłania ponieważ Willy Roosevelt ma bardzo częste skłonności do mylenia wskazówek swojego szpanerskiego, super drogiego, wysadzanego brylantami zegarka (Jedyna część jej ubioru, którą byłabym skłonna założyć na siebie). Lucy zakrywa sobie głowę poduszką a Lara mruczy coś o koloniach na księżycu. Osobiście ni zwracam na sprawczynie całego zamieszania zbyt wielkiej uwagi. Przewracam się na drugi bok na moim kuszetkowym łóżeczku i stopą wypycham dziewczynę na korytarz przez drzwi, które zdążyła już otworzyć by oznajmić światu, że nie zna się na zegarku. Dumna ze swojego bohaterskiego czynu obracam się, układam się wygodnie i wtulam twarz w poduszkę.
-Dzięki Ruby mój ty Piękny Książe. Ratujesz mi życie, a moje oczy przed paskudnymi worami – mamrocze Lucy w pościel.
Nie można powiedzieć o Lucy Marks, że jest strasznie wygodnicka, bo jeśli nie ma wyboru to śpi w kuszetce czy namiocie, bez zająknięcia. Ogólnie rzecz biorąc Lucy Marks zaśnie wszędzie, a jeśli spróbujesz obudzić ją przed jej wewnętrznym budzikiem (żołądkiem) Bredzi tylko od rzeczy. Jeśli jednak Lucy Marks ma jakikolwiek wpływ na miejsce swojego spoczynku wybiera SPA na Malediwach z łożem z baldachimem w pokoju i Room Servicem z rana. Jest trochę księżniczkowata, na szczęście oprócz ładnej buźki ma również coś w głowie, i jeśli aktualnie nie śpi to rozwiązuje zadania z olimpad matematycznych. Jest zupełnie zakręcona i gdyby nie było przy niej ciągle Lary zgubiłaby własną matematycznie-rudą głowę.
– Nie nazywaj mnie Pięknym Księciem. Ten gość był płytki. – odpowiadam nie otwierając oczu.
-Nie mógł być płytki bo płytki są w łazience – mruczy znów, analizując moją wypowiedź sennym głosem. – musiałby się składać z sili….
– A gdyby tak wykorzystać ten napęd antygrawitacyjny, który zaprojektowałam w szóstej klasie….pshhhh…..chra….pshhh–
– Nie, nie, nie Lara! Piękny Książę mieszka w łazience, nie na księżycu! Na Księżycu nie ma płytek…
-Lu idź z powrotem spać bo bredzisz – mówie.
-Chyba się lekko śćpałam tymi jej magicznym perfumkami…. A może ona dodaje do nich haszysz ?
-Lu idź spać
-Ale…
-Już.
-Ruby…
-W tej chwili!
-Może gdybym przywiozła Marsjanom pastę do zębów to nie wstydzili się mówić…. Chra….pshhh… chra…pshhh – Patrzę na Lucy ponad barierką odgradzającą moją kuszetkę od jej. Ona patrzy na mnie lekko nie przytomnym wzrokiem . I wybuchamy śmiechem niewyspanych ludzi. Włosy opadają jej na twarz a ramiona trzęsą. Ja tarzam się po łóżku jakbym nagle dostała ataku padaczki, a Lara pod nami mruczy coś o księżycu, aż w końcu oby dwie nas to męczy i tylko przysłuchujemy się jej nieświadomym rozważaniom. Ponieważ jeśli oto chodzi to Lara Stark jest prawdziwym geniuszem. Śmiejemy się z niej, fakt, ale jeśli chodzi o planowanie to nie ma sobie równych. Jej Rodzice nie potrzebowała ani oszałamiać nauczyciel ani rozwodzić się 14 razy aby ich córka dostała się do Akademii. W klasie drugiej podstawówki zaprojektowała nic innego jak drona, takie naprawdę porządnego. Możecie nie wierzyć, ale ponoć przetrwał smażenie w ognisku razem z kiełbaskami. Ostatnio postanowiła, zająć się zmniejszaniem kosztów. Wymyśliła jakąś maszynę, która miała produkować butelki dwa razy szybciej niż statystyczna ! ( cokolwiek to oznacza) jest lepsza wydajniejsza i nie zanieczyszcza środowiska !( miałam robić reklamę jak się znajdzie okazja).
Lara Strak planuje nawet przez sen. Sama zaprojektowała i wykonała cały system łączności w naszej budzie. Ot tak, hobbistycznie jako praca na rzecz szkoły, nie powiem, żeby sama tego teraz nie żałowała ponieważ, kiedy dyro nauczył się obsługiwać Internet wszyscy nauczyciele również poczuli się zobowiązani do założenia konta na serwisie społecznościowym. Tak nadeszła era facebookowych piątek i instagramowych plusików. Jednym słowem pole do popisu dla Stowarzyszenia Księżniczek Z Zasiedmiogórogrodu ! Bo kto nie chciałby mieć w znajomych swojego polonisty w zamian za piątkę na półrocze?
*******
Kiedy budzę się ponownie słońce jest już wysoko na niebie i chyba naprawdę trzeba się zbierać. Próbuje znaleźć w swojej walizce coś co nie jest paskudnie brzydką szmatą spakowaną przez moją matkę, ani łamiącymi wszystkie zasady krótkimi spodenkami spakowanymi przez mnie.
Bo wiecie nasza szkoła nie ma jakiś tam stricte ustalonych mundurków. Chodzi tylko oto żeby się nie wyróżniać ( czyli różowe mini nie wchodzą w grę) . Jedyne ograniczenie jest takie, że na lekcje panowie mają mieć krawat, a panie spódnice. Oczywiście nikt i tak się tego nie trzyma, tylko na apele raz w miesiącu nagle wszyscy przypominają sobie, że tata wysłał im nowy krawat, albo mama uszyła śliczną spódniczkę. Nauczyciele też za bardzo nie przejmują się tym jak wyglądamy dopóki jesteśmy kompletnie ubrani (paradowanie bez spodni nie wchodzi w grę). Wyjątkiem kiedy trzeba być wystrojonym jak na pogrzeb ciotki są rozpoczęcia i zakończenia roku szkolnego. Tak, moi drodzy, pierwszego, i ostatniego dnia nasza szkoła otwiera pokaz mody dla rodziców, nauczycieli i pasjonatów. Można spotkać najnowsze kolekcje sukienek Dolce Gabbany, i torebek z jakiejś innej szpanerskiej firmy (a jednak szkoła kształci! ) a jeśli ktoś nie przyjdzie w ciuchu wartym co najmniej tyle co mój laptop jest od razu spychany do podklasy.
Wszystko jest to spisany w regulaminie tajnego Kręgu Księżniczek z Zasiedmiogórogrodu.
Na szczęście ja jestem mną i we wszystkim wyglądam bosko.
Wygrzebuje z walizki jakieś zupełnie nie dizajnerskie ciuchy i wkładam je z dumą nie bogatego człowieka chodzącego do szkoły dla bogatych snobów. Na szczęście jest jeszcze parę innych osób mojego pokroju. Lucy zakłada powyciągany sweter i jeansy. Próbuje ułożyć swoje ciemne rude tak , aby przestały przypominać gniazdo. Widzę obracające się w jej mózgu trybiki, opracowujące plan zostania niedostrzeżoną przez dyra podczas jego oficjalnej i zupełnie nudnej przemowy otwierającej rok.
W progu staje zaspany Jared wiążąc krawat. Czasem zastanawia mnie, czy on naprawdę trzyma się regulaminu, czy po prostu świetnie zdaje sprawę, że laski lecą na facetów w garniakach. Bo wbrew pozorom Jared Blackwood jest okrutnie inteligentnym, a przy tym strasznie równym gościem. Nie wywyższa się zbytnio i w przeciwieństwie do Willy niezbyt zwraca uwagę na pieniądze (Których AM w cholere i troche w spadku po zmarłym ojcu). Oczywiście jako starszy w słynnym w naszej szkole rodzeństwie przystojnych Blackwoodów musi udowodnić swojemu bratu, zaledwie rok młodszemu Isaacowi, że nawet jeśli by się bardzo starał nie ma z nim szans, ale dla ogółu całej reszty społeczeństwa jest zupełnie spoko. Chodzi zawsze na czarno, w przeciwieństwie do brata, który uwielbia wyglądać jak chodząca tęcza.
Black jako jedyny uczeń (tuż po Lucy) jest godny wysyłania go na matematyczne olimpiady między-krajowe. Jego średnia ocen na półrocze wynosi 6.0 po części dzięki wspomnianej wcześniej inteligencji i intrygom godnym jakiegoś Thrillera a nie szkoły z internatem, a po części dzięki pięknemu uśmiechowi i onieśmielaniu nauczycielek.
– Was też ta perfumowana wariatka obudziła o 5 ? – pyta zmęczonym głosem przecierając oczy.
– Nie, miałyśmy szczęście poczekała do 5:30 – burczy Lara wygrzebując się z posłania. Nie ważne, jak wielkim jest geniuszem w ciągu dnia, a nawet przez sen, z rana, jeśli ktoś ją zwlecze z łożka to ja mu serdecznie gratuluje, zwłaszcza jeśli nie ucieknie z płaczem po tym co mu nagada.
– Co Stark wyrwano cię z twojej bajecznej krainy metalu i nitów – krzyczy Twist wsadzając swoją poczochraną głowę do przedziału
– Pewnie wyczerpała jej się wiertarka na baterie i musiała wracać – mówię z za sterty nieposkładanych ubrań, które próbuję zmieścić w walizce, po wyborze stroju.
– Dobra, dobra już dajcie jej spokój – Lucy staje w obronie koleżanki, ta uśmiecha się do niej promiennie. – Bo jeszcze wróci do tego barłogu – wskazuje na plontanine kocy i prześcieradła – i będziemy musieli ją wyciągać siłą. – mówi z złośliwym uśmieszkiem. Lara śmieje się i sprzedaje jej kuksańca w ramię.
Na korytarzu pociągu panuje zamęt. Wszystkie dziewczyny poprawiają makijaż i wygładzają ubrania, których wartość statystycznemu mieszkańcowi naszego kraju wystarczyłaby na pół roku życia w dostatku i przepychu. Patrzę na to ze śmiechem na ustach, ponieważ oto panie i panowie pokaz mody czas zacząć.
Hej! Fajna część, ale miejscami brakuje niektórych wyrazów. Ja bym dodała więcej opisów, ale bez nich też jest ok. Poza tym są przemyślenia bohaterki (plus). Fajne jest też to, że nie znamy dobrze postaci, ale możemy stwierdzić czy je lubimy, czy nie. Mam nadzieję, że komentarz nie zniszczył Twojego poczucia własnej wartości. 😀 Część jest naprawdę świetna! Nie mogę się doczekać kolejnych!
Pozdrawiam
annabeth01 😀
Teraz krótko, szybko i na temat. Dłuższy komentarz z bledami i uwagami dodam jutro, z komputera. Teraz jestem na telefonie i trudno mi tutaj wypisać wszystko. Ale nie martw sie- nie jest tego dużo. Robisz błędy ale proste do likwidacji Dlatego jutro albo pojutrze ci wszystko wy pisze żebyś miała odnośnik gdzie się jeszcze potkasz.
Jeszcze raz ściskam Cię za postaci. Ładnie i stosownie ich opisalas. W tych opisach wszystko wyszło w sam raz, nie za dużo nie za mało. Nie wdawalas się we wszystkie szczegszczegóły. ten Jared kojarzy mi sie z mlodym Blackiem z HP. Moze to przez nazwisko, moze nie, ale i tak juz ho pokochalam i mentalnie zaklepalam.
Na prawdę podoba mi się jak piszesz, jednak nie ukrywam- musisz poćwiczyć. Momentami przefzucasz myśli na papier tak szybko ze zapominasz o tym, czy to będzie zrozumiałe dla innych. Czasem są zagubione przecinki (jak w moim komentarzu :”) ) czasem źle odmieniona wtrazy czy nieistniejące konstrukcje.
Jak popocwiczysz to opowiadanie będzie na prawdę dobre.
I ciekawa jestem jak je rozwiniesz. Bo pomysł jest ciekawy (ta szkoła, pociąg tez mi sie kojarzy z HP Ale to nic zleho- takie moje skojarzenie 😛 ) i mam nadzieje ze dobrze go wykorzystasz.
Na prawdę przepraszam za złe konstrukcje, literówki i interpunkcje tego komentarza. Telefon ma swoje uroki :”)
Okay- to co teraz wypiszę nie ma na celu udupienia cię w żadnym stopniu. po prostu pokarzę Ci, gdzie robisz błędy, na kilku przykładach; mam nadzieję, że dzięi temu się poprawisz i będziesz pisać jeszcze lepiej niż na chwilę obecną
– Jedyna rzecz, która czyni ją na tyle bogatą,(…) jest fakt–> Kiedy piszesz dłuugie zdania z wieloma wtrąceniami itp., pamiętaj, żeby sprawdzić czy początek zgadza się z końcem; jedyną rzeczą, która czyni ją jest fakt. Fakt jest jedynĄ rzeczĄ, nie jedyna rzecz.
– tak nie pomyliliście się Willy Roosevelt ma 5 matek i dziewięciu ojców–> „nie pomyliliście się, jest wtrąceniem, trzeba oddzielić tą część przecinkami: „tak, nie pomyliliście się, Willy(…)” Tutaj też jest kolejny błąd: nie pisz nigdy liczb liczbami w opowiadaniach: słownie trzeba. Tutaj to szczególnie rażące, bo użyłaś w jednym zdaniu takiej i takiej formy.
– Lucy zakrywa sobie głowę poduszką a Lara mruczy coś o koloniach na księżycu. –> przed „a” obowiązkowy przecinek
– Jej Rodzice nie potrzebowała ani oszałamiać nauczyciel ani rozwodzić się 14 razy aby ich córka dostała się do Akademii–> Rodzice nie potrzebnie wielką; przed drugim ‚ani’ przecinek, tak samo jak przed ‚aby’; potrzebowaLI; no i znowu liczba
– Można spotkać najnowsze kolekcje sukienek Dolce Gabbany, i torebek z jakiejś innej szpanerskiej firmy (a jednak szkoła kształci! ) a jeśli ktoś nie przyjdzie w ciuchu wartym co najmniej tyle co mój laptop jest od razu spychany do podklasy.–> przed „i” nie ma przecinka, po nawiasie jest, po „laptop” też
– butelki dwa razy szybciej niż statystyczna ! ( cokolwiek to oznacza) jest lepsza wydajniejsza i nie zanieczyszcza środowiska !( miałam robić reklamę jak się znajdzie okazja).– > wykrzykniki przed nawiasami są zbędę, poza tym nigdy nie rób spacji przed ?.! itp.; „lepsza wydajniejsza” jest nie po polskiemu. „Bardziej wydajna”
To tyle z tych najważniejszych. Popracuj nad przecinkami w wypowiedziach, wtrąceniach, przy wyliczaniu; zapisywaniem liczb słowami; odmianą niektórych słów, szczególnie przy dłuższych zdaniach o długiej konstrukcji.
Cześć, jestem nowa na blogu. W ogóle nie umiem pisać, więc mój komentarz raczej nie będzie zbyt mądry.
Opowiadanie jest ogólnie bardzo dobre. Myślę, że jedno z lepszych na blogu. Opisy postaci bardzo mi się podobały, takie nie za krótkie, ale jednocześnie nie za szczegółowe. Bohaterowie są naturalni, widać, że się przyjaźnią. Podoba mi się również, że na razie mało wiemy o głównej bohaterce i nie możemy ocenić, czy ją lubimy.
Z błędów, które zauważyłam to tak: zbyt długie zdania złożone, co łączy się z przecinkami w złych miejscach i pisanie liczb cyframi. Wszystko szczegółowo wypisała już Annabeth24, więc nie ma sensu żebym ja to robiła.
Poza tym trzy rzeczy, które nie są do końca błędami, ale mnie raziły:
” Próbuje ułożyć swoje ciemne rude tak, aby przestały przypominać gniazdo.” Ja bym tam jednak dodała „włosy”, chociaż tak też wiadomo o co chodzi
„tak nie pomyliliście się Willy Roosevelt ma 5 matek i dziewięciu ojców.” Oczywiście najbardziej razi to, że raz napisałaś cyfrą, a raz słownie. Ale powinno być też „sześć matek i dziewięciu ojców”, bo przecież oprócz tych pięciu przyszywanych miała też jedną prawdziwą.
„Bo kto nie chciałby mieć w znajomych swojego polonisty w zamian za piątkę na półrocze?” Akcja dzieje się w USA, albo UK, prawda? W takim razie raczej nie mają tam polonistów.
Mam nadzieję, że nie czepiam się za bardzo. Opko strasznie mi się podoba i nie mogę się doczekać jak to rozwiniesz. W dodatku ja sama nie znam się na pisaniu ( co widać choćby po błędach w komentarzu) i to tylko moja amatorska ocena.
A, i jeszcze jedno. Mam nadzieję, że wrócisz trochę do porównywania ludzi do bajek, bo to najbardziej urzekło mnie w prologu:)
Aga
Nie wiedziałam, że jest coś takiego, jak fijolka 😉
Ciekawie się zaczyna. Niezwykli bohaterowie, w szczególności Willy. Ma interesującą rodzinę… Ruby też fajna, wydaje się być miła. Niestety nie wiem o niej zbyt wiele… (Taka aluzja: opowiesz o niej więcej?)
Ciekawy temat. Myślę, że dobrze go rozwiniesz. No i zgadzam się z Lisą – będziesz porównywać ludzi do bohaterów bajek?
Isabell22