Hej! Hej! Hej Ludziki! Wiecie co? Gabi założyła sobie tu konto! Jej pseudonim to Angela53!
A teraz DEDYKACJE! Tą część dedykuję Admince, Isabell22, która dzielnie sprawdzała to opko, i oczywiście Gabi!
Mam nadzieję, że się Wam spodoba! Życzę miłego czytania! Komentarze mile widziane!
Pozdrawiam serdecznie!
Wasza annabeth01
-Jak mamy to zrobić?-zapytałam.
-Nie wiem…-mruknęła Hestia.
-Ja mam pomysł!-odezwała się Gabi, która już się chyba otrząsnęła. (Jak Wy byście zareagowali na wiadomość „Hej, czy wiesz, że Twoim ojcem jest jakiś bóg w którego wierzyli jacyś starożytni Grecy, a wszyscy współcześni ludzie twierdzą, że on nie istnieje? Lepiej im o tym nie mów, bo wyjdziesz na wariatkę.” No właśnie… Więc co się dziwicie? Gabi i tak szybko się pozbierała.)-Ale to jest głupie i nie bezpieczne…
-Jej! Uwielbiamy głupie i niebezpieczne rzeczy!-krzyknął Leo.
-Lepszy głupi pomysł od żadnego…-stwierdziła Annabeth posyłając Leonowi spojrzenie znaczące „ogarnij się!”.-Mów śmiało.
-Okej…-odetchnęła córka Hermesa.-Są dwie opcje. Pierwsza-prosimy Aresa, żeby ich bił dopóki się nie pogodzą, a druga-sprowadzamy te ptaki, które zaatakował obóz w czwartej części „Percy’ego Jacksona i Bogów Olimpijskich” podczas pierwszego wyścigu rydwanów, a także ziemistych. Ściągamy uwagę bliźniaków, oni nas ratują, ale żebym to zrobić muszą się wymienić „łupami”.
-Wybieram drugą opcję!-stwierdził Leo.
-Ja też.-zgodził się syn Posejdona.-Ares nie pomoże nam bezinteresownie…
-Mówisz o moim ojcu cieniasie!-podniosła głos Clarisse i zamachnęła się sztyletem na Percy’ego, który ledwo uskoczył.-Ale niestety masz rację… Wyjątkowo debilu!
-Żadna opcja nie jest bezpieczna…-mruknęła moja siostra z domku Ateny.-Nie wiem, czy pobicie zadziała, więc wolę opcję drugą, aczkolwiek spróbuję wymyślić coś lepszego…
-Myślę, że powinniśmy z nimi porozmawiać…-stwierdziła Piper.
-Spróbujmy!-zadecydowałam.-Ja, Leo, Gabi, Nico i Piper pójdziemy do Apollina, a Percy, Annabeth, Clarisse i Dominika do Artemidy. Wszystkim pasuje?
-Tak.-Odpowiedzieli chórem.
-Tylko, do jasnej Anielki, gdzie oni są?!-zdenerwowała się Dominika.
-Z tego co wiem, to u siebie…-powiedziała bogini ogniska domowego.
Nico wyjął plan, z którego wynikało, że bogowie, których szukamy mieszkają na przeciwko siebie. Szliśmy do ich domów przez pół godziny. Syn Hadesa cały czas kurczowo trzymał mnie za rękę, żebym się nie zgubiła. Jego skóra była delikatna i zimna. Od czasu do czasu spoglądał na mnie swoimi, ciemnymi, niezwykle przenikliwymi oczyma. Chłopak miał krótko przystrzyżone, czarne włosy, jasnoróżowe usta i lekko zadarty nos. Jego czarne spodnie i granatowy podkoszulek, w połączeniu z jasną karnacją tworzyły naprawdę UPIORNY efekt.
Mijaliśmy wiele różnych domów, aż dotarliśmy do wielkiego, modernistycznego budynku otoczonego błękitnym płotem z pomarańczową furką, na której widniała czarna tabliczka z napisem „Oto dom Apollina” (Kto umieszcza na tabliczce na furtce, która KOMPLETNIE nie pasuje do reszty płotu, który z kolei KOMPLETNIE nie pasuje do budynku, który otacza, napis o tak idiotycznej treści. Bardziej by pasowało: „Oto bajzel Apollina. Nie wchodzić!”, czy poprostu „Apollo”). Po drugiej stronie ulicy stał srebrny namiot rozmiarów niewielkiej chaty góralskiej (To było całkiem spoko).
-Tu się rozdzielamy…-powiedziałam.-Tylko pamiętajcie o Wazelinie!
Gabi i Dominika zaczęły się śmiać, gdy wyrzekłam te słowa, które jakże ogromnie przyciągał wspomnienia z czasów, kiedy żadna z nas, nie pomyślałaby, że być może jest herosem.
-Co wam się stało?-zapytał Percy.
-Takie wspomnienie…-rzuciła Gabi dusząc się ze śmiechu.
-Kiedyś na przerwie, tuż przed polskim, na którym mieliśmy mieć ochrzan, za słabe wyniki na teście, Atena podeszła do naszej polonistki (tak, to ona chciała nas zabić, tak nie lubimy jej.) i ze łzami w oczach, i miną zbitego psa powiedziała: „To nie będzie w gimnazjum klasy humanistycznej?”, po czym zaczęła lekko łkać. Gdy tylko polonistka odeszła, przetarła łzy i ryknęła śmiechem. Mimo wszystko podziałało…-opowiadała Domi.
-Dobra. Idziemy już!-zakomenderowała Annabeth.
Rozstaliśmy się. My skręciliśmy w prawo, (to jest tam ->) a team Annabeth (ach… Ten angielski!) w lewo (to jest w przeciwną stronę niż prawo.[Jeżeli ktoś myśli tak jak ja, to uzna to za przydatną informację. Mnie się to myli! Leo pomógł mi to napisać! {Dzięki Leo! Jesteś BOSKI!}]) .
Drzwi furtki były lekko uchylone, więc weszliśmy do ogrodu, bez uprzedzenia gospodarza (My niegrzeczni!). Leo zapukał? Nie, walnął drzwi pięścią. Otworzył nam Apollo. Miał kręcone blond włosy, błękitne oczy i zimne, różowe usta. Był dosyć wysoki i przypominał siedemnastolatka. Miał na sobie zielone rurki i niebieski t-shirt. Jego skóra miała lekko brązowy kolor. Widać, że narcyz…
-Oooo! Herosi! Oooo! Leo! Dzięki chłopie! Po walce z gigantami Zeus zaczął mnie poważnie traktować! Zrozumiał jaki jestem mądry, ponieważ wam pomogłem!-rozgadał się Apollino.
-Tak. Mi też jest miło!-odpowiedział Leo.-Czy zechciałbyś oddać Artemidzie łuk?
-To nie możliwe…-odparł bóg.
-Ale wujkuuuuu!-zrobiłam minę kota ze Shreka.-Jesteś TAAAAKI MĄDRY! I PRZYSTOJNY! I w ogóle TAKI WSPANIAŁY! Jak TAKI IDEALNY mężczyzna, może przejmować się czymś TAK BŁAHYM, jak złośliwość bliźniaczki?-zapytałam roniąc kilka łez. Moja drużyna ledwo powstrzymywała śmiech, udając kichnięcia, żeby zamaskować parsknięcia.
-Cieszę się, że doceniasz moją wspaniałość,-zaczął bóg- ale nie oddam Artemidzie łuku, dopóki nie zwróci mi liry.
-A Hestia mówiła że harfy…-przerwała Gabi.
-Bo ona się nie zna…-stwierdził Apollo.-Strasznie kichacie. Dać wam coś na ten katar?
-Nie. Nie trzeba.-stwierdziła Piper i kontynuowała używając czaromowy-Jedyne, co mógłby nam dać, tak WSPANIAŁY mężczyzna, jest łuk Artemidy. Mógłbyś nam pokazać jaki jesteś mądry, i udowodnić to samo siostrze. Wiesz, jakby się głupio czuła, doświadczając twojej mądrości?!
Apollo zrobił rozmarzoną minę.
-Propozycja bardzo kusząca, ale niestety muszę odmówić. Sytuacja z Oktawianem sprawiła, że musiałem przysiądz Zeusowi, że nie dam się na nic namówić herosom.-powiedział bóg, ze smutkiem w głosie.-Ale oddam jej łuk, kiedy ona odda mi lirę. Obiecuję!
-A jak tam Valdeziator?-zapytał Leo.
-Dobrze.-odparł bóg sztuki.
-Świetnie! Więc może chcesz drugi? Wystarczy tylko oddać nam łuk Artemidy.-zaproponował syn Hefajstosa (Dla boga kowali też mamy ksywkę-Hewcio! Czy może lepiej Tosek?)
-Nie…-Apollo usiadł na pufie stojącej obok wiolonczeli. W ogóle cały przedpokój (dalej bóg nas nie wpuścił) tego modernistycznego domu, był zagracony instrumentami muzycznymi.-Wystarczy mi jeden. Coś innego też nie podziała!
Wychodząc z budynku pomachałam (jak miałam w zwyczaju) Apollinowi zabandażowaną dłonią na pożegnanie.
-Co ci się stało?-zapytał bóg.
Opowiedziałam mu historię o hydrze, sztylecie i mojej ranie.
-To jest niebiański spiż! Cud, że możesz ruszać ręką!-Apollo poszedł szukać apteczki. Wyciągnął czerwoną skrzynię wielkości, tak około dwóch trumien. (Tak, wiem, mam świetne, optymistyczne skojarzenia.). Otworzył ją (o dziwo w trumnach były przegrody) i znalazł zakładkę „Rany po niebiańskim spiżu i cesarskim złocie”, z której wyjął pudełko z tabletkami, kilka buteleczek z jakimś miksturami i bandaż. Podał mi małą, białą tabletkę i kazał ssać ją jak najdłużej. Była POTWORNIE kwaśna, ale ssałam ją „krzywiąc się jak erynia”, jak to określił Nico (chyba za długo ze sobą przebywamy. Ja, mega optymistka, momentami, aż dziecinna, z powodu tak OGROMNEGO optymizmu [jak ktoś nie wierzy, niech zapyta Domi albo Gabi!] zaczynam porównywać apteczki do trumien! Nie chcę wiedzieć, co będzie dalej! Może zamienię się w MEGA PESYMISTYCZNEGO TRUPA MYŚLĄCEGO WYŁĄCZNIE O ŚMIERCI I TYM CO Z NIĄ ZWIĄZANE, czyli w skrócie MPTMWOŚITCZNZ?! O nie! Ja nie chcę! Ratunku! SOS! Wymyśliłam nawet wiersz! Przeczytajcie, a zrozumiecie!
Zrozumiałam właśnie, że za dużo jestem z Nickiem
Umysł mój nawiedzają czarne myśli…
Niedługo zmienię się w zombie,
A świat o mnie zapomni!
Coraz więcej trupów jest w mojej głowie.
Niszczą mój spokój! Niech ktoś im coś powie!
Trumny Apollina zmieniły moje życie!
Przeczytajcie ten wiersz jeszcze raz, jeśli nie wierzycie!
Normalnie moje wiersze są lepsze! Potrzebna mi pomoc!), a bóg uzdrowicieli polewał moją ranę swoimi miksturami. Od kiedy miałam tabletkę w ustach, nie czułam bólu. Po zakończeniu polewania MOJEJ ręki tym dziwnym płynem, Apollo zabandażował ją czystym bandażem.
-Tylko to mogłem dla was zrobić…-powiedział lekarz.
-Dziękuję!-objęłam wujka w pasie.
-Herosi zwykle inaczej reagują…-uśmiechnął się bóg.
-Ej! A jak ja ci tą rękę opatrywałem, to się ze mnie śmiałaś!-wypomniał syn Hefcia.
-Spokojnie Leo!-powiedział Nico.-Z tego co wiem, nie jesteście parą!
-No, nie… Ale trochę wdzięczności mi się należy, ludziki!-stwierdził Leo.
-Spokój!-krzyknęły naraz Piper i Gabrysia.
-Jeszcze raz dziękuję! Będziemy już spadać…-powiedziałam, po czym pocałowałam Lea w policzek.
Wyszliśmy. Na drodze czekali już Percy, Annabeth, Clarisse i Dominika.
-I co?-zapytał syn Posejdona.
-Poza tym, że Apollo porządnie opatrzył moją ranę,-zaczęłam.-to stwierdził, że zwróci łuk, dopiero wtedy, kiedy odzyska lirę. A co z…
-Lirę?-przerwała Domi.
-Hestia się nie zna…-wtrącił Leo.
-A co z Artemidą?-dokończyłam.
-Nic…-powiedziała córka Ateny.-Czas na plan Gabi! Ja, Percy i Atena idziemy po ziemistych Clarisse, Dominika, Gabrysia i Piper po ptaki, a Leo i Nico sprowadzają bliźnięta. Spotykamy się na obrzeżach miasta od południowego wschodu! Postarajcie się przeżyć! Grupa Clarisse, macie ambrozję, albo nektar?
-Tak!-odpowiedziała corka Aresa.
Wyszliśmy z Empire State Building i wraz z grupą od ptaków udaliśmy się na jakieś pole.
-Tu się rozdzielamy… Damy radę!-starałam się poprawić wszystkim nastrój, ale drugiego zdania nikt nie zrozumiał, ponieważ ziewnęłam.
Przybij piątkę! Twój dar przekonywania zadziałał! Fajnie, że do nas dołączyłaś, Gabi. Kiedyś będziesz dziękować Annabeth, że Cię przekonała.
Dziękuję za dedykację! Sprawdzanie to bardzo przyjemne zajęcie i nie jest niczym niezwykłym. Chociaż chyba nie wszystko Ci napisałam… Trudno! Opowiadanie jest świetne! Bardzo fajnie mi się czytało, przemyślenia Ateny są genialne! Zabawne, ciekawe, cudne. Wiersz naprawdę świetny! Ja z chęcią zamieniłabym się miejscami z Ateną… Pisałam już, że uwielbiam Nica?
Podsumowując… Czekam na cd!
Przepraszam, że nie komentowałam, choć czytałam! Ale teraz czytam i komentuję, a to chyba się liczy?! Napiszę tak: jest lepiej niż na początku! i to nie trochę, lecz dużo lepiej! Dobrze, że się nie poddałaś! Najbardziej podobają mi się przemyślenia Ateny i ten… wiersz! Fajna była ta historia o nauczycielce na polski – popłakałam się za śmiechu, jak to przeczytałam! Fajnie, że jest dużo Apollina!
Pisz jak najszybciej!
Jula2233
PS Zapomniałam o jednym: czy Leo, nie wymienia się przypadkiem na Leona, a nie Lea. Ale nie jestem pewna.
Sytuacja z polskim jest pisana na podstawie faktów. W zasadzie pani od polskiego o dziwo nie próbowała nas zabić. Nie zrobiłam tego przed polskim na którym mieliśmy mieć ochrzan i zamiast humanistycznej było polonistycznej. Reszta się zgadza. I żeby nie było, zrobiłam to dla beki!
Życzę powodzenia na testach gimnazjalnych (tak, wiem że są od wtorku). Miałam o tym napisać w paplaninie przed opkiem, ale zapomniałam. Tak to jest, jak wysyła się opko na polskim…
Pozdrawiam was wszystkich BARDZO serdecznie!
Wasza annabeth01
Hej! Chciałam Was przeprosić za okropny błąd, który popełniłam w tym opku. Pomysł Gabi dotyczy ptaków, które zaatakowały obóz w drugiej części, a nie w czwartej. Wiem, że większość z Was krzyczy teraz: „Gilotyna! Gilotyna!”, ale mam nadzieję, że nie przejdzie do czynów… Jeszcze raz przepraszam!
Super to napisałaś ! Widać że masz dar do pisiania Wyszło Ci to pięknie . Super!
Opowiadanie jest dobre, ale przyczepię się do kilku rzeczy xd.
(Pewnie zrobię to nieumiejętnie, a co tam ;p)
– Myślę, że za często używasz caps locka. Na przykład w tym zdaniu z chwaleniem Apollina to jest spoko, ale już potem to wydaje się takie…krzykliwe, naiwne, nieco dziecinne, po prostu NIEPOTRZEBNE. No, popatrz, w zdaniu z tę ręką ( pozwólcie, że przytoczę : „Po zakończeniu polewania MOJEJ ręki tym dziwnym płynem, Apollo zabandażował ją czystym bandażem.”) Mogłaś napisać to kursywą,czy coś…Oczywiście, to tylko moje zdanie xP
– Może nieco więcej…opisów? Troszkę mi ich zabrakło.
Opowiadanie naprawdę mi się podobało. Było nieco zabawne, wiersz bardzo pomysłowy. No. Życzę weny w dalszym pisaniu.
Pozdrawiam
Annel