Z dedykacją dla wszystkich, którzy skomentowali, bądź przeczytali poprzedni rozdział, a w szczególności dla Beth, Isabell22, Niezapominajki i Mikeili i również dla pomysłodawcy na tę narrację Dakoty ( Quickdroo, tak, to o Tobie, jak chcesz możesz dostać nawet +10 punktów, również bardzo Ci za to dziękuje. ).
No to…mam nadzieję, że Wam się spodoba. Miłego czytania!
P.S. Nie wiem czy się nie spóźniłam, ale mam nadzieję- Annabeth01-, że Twoja koleżanka założyła sobie konto, ja też z początku się bałam i założyć konto i wysłać opowiadanie, ale jakoś mi się udało.
Powodzenia!
(Dakota, Rzym)
Obudziłem się cały spocony. Ten sen…dobra, to było straszne. Powiedzieć o tym komuś? Może na razie lepiej będzie jak zostawię to dla siebie. Tylko kim była to dziewczyna, która wrzeszczała na Percy’ego, a co ważniejsze, do kogo należał ten potworny głos z ciemności? Chciałbym się kogoś o to spytać, porozmawiać, zwierzyć się, ale…sam nie wiem. Chcę to załatwić na własną rękę. I czemu to ja zawsze mam takiego pecha? Pytam się, czemu do jasnej cholery ja!? Czemu jak ktoś ma zginąć, to ja zawsze tam muszę być, co!?
* * * * * * * * * *
Zjadłem śniadanie i razem ze wszystkimi, którzy muszą (czyli pretorami, larami i tak dalej), szedłem do Domu Senatu. Tak na marginesie, to posiłek był pyszny. Chyba jeszcze nigdy nie czułem się tak zmęczony, jak po wczorajszej nocy. Wciągnąłem ze pięć jajek na bekonie, dwanaście naleśników, a popiłem to dziesięcioma szklankami kool-aidu z poczwórną porcją cukru, czego skutki odczułem zresztą później. Po takim śniadaniu byłem więc najedzony, byłoby raczej dziwnie gdyby było inaczej (kiedyś, gdy byłem jeszcze małym herosikiem, prawie nic nie jadłem. Babcia mówiła wtedy – Dakota, zjedz jeszcze dwie łyżeczki zupki, bo będziesz chudy jak ojciec. – Taa…Ona nienawidziła mojego taty. Tak naprawdę to nie był mój ojciec, bo nim jest Bachus, rzecz jasna, ale ona o tym nie wiedziała. Tą opowieścią chciałem zaznaczyć, że bardzo, ale to bardzo zmieniłem się od czasów dzieciństwa, albo po prostu chcę zapomnieć o misji. Sam nie wiem. )
Terminus, jak zawsze , zatrzymał mnie przed wejściem w obręb Promerium. Dzisiaj jednak nie mógł się do mnie przyczepić, bo nic nie miałem przy sobie. Żadnego kool-aidu, ani nic! Sam w to chyba nie wierzyłem, ale…ha ha ha, jeden-zero dla Dakoty. Oo… tak! Terminus wstęp naszej codziennej „ceremonii” zaczął od wydzierania się na mnie.
– Dakoto, Centaurionie Piątej Kohorty, wyjmij to…! – w tym momencie urwał, bo chyba zauważył, że jestem wyjątkowo „czysty”. Po czym dodał z niechęcią. – Zapraszam.
– Blawo, blawo! – usłyszałem okrzyki, a po chwili zobaczyłem przed sobą małą blondynkę.
– Witaj, Julio! – powiedziałem do niej,ale Terminus wciął się nam w rozmowę.
– Właź i nie rozpraszaj mi pracowników! – wrzasnął z oburzeniem pomnik. Nie chcąc mu się narażać poszedłem do Domu Senatu. Ale jak w ogóle Terminus może być tak nieczuły dla Julii? To przecież taka mała, słodka dziewczynka. A zresztą to nieważne, może porozmawiam z Reyną, to ona coś wymyśli, w końcu to ona tutaj rządzi.
– Ave Roma!- usłyszałem głos Reyny, a zaraz po nim taką samą odpowiedź. Upss…. Chyba się spóźniłem. W Senacie wszyscy zajęli już swoje miejsca. Jak najszybciej przebrnąłem prze tłum gapiów i usiadłem w pierwszym wolnym rzędzie, na jedynym wolnym miejscu – obok Leili. Dziewczyna wyglądała równie ślicznie co wczoraj. Tyle, że włosy zaplotła w warkocza i założyła brązowe rurki zamiast szarych. Uśmiechnąłem się do niej, a ona do mnie. Kurcze, teraz już wiem, jak to jest mieć motylki w brzuchu. Niestety ten czarujący, przynajmniej dla mnie, moment przerwał nam głos Reyny.
– Ave Dakoto! Zaproś Leilę na kawę do cukierni, bo uwierz mi lub nie, Senat nie jest romantycznym miejscem – powiedziała dziewczyna. Na swoich plecach czułem spojrzenie i uśmiechy innych. Zrobiłem się czerwony jak burak, zresztą Leila nie wyglądała inaczej. Przynajmniej wiem, że sam nie zrobiłem z siebie głąba. Mimo to nie straciłem zimnej krwi, ale niestety chyba mózg, bo powiedziałem:
– Umówisz się ze mną, jak wrócimy z misji? – zapytałem i o dziwo potem tego nie żałowałem. Dziewczyna milczała, ale jakiś Lar wstał i krzyknął w jej stronę.
– Dalej, ile mamy czekać na odpowiedź!? – powiedział.
– Yyy…Chyba tak – odparła niepewnie, po czym dodała. – Jeśli w ogóle wrócimy – no fakt, tego nie przewidziałem. Tą odpowiedzią popsuła mi cały dzień. Na sali było słychać jeszcze okrzyki typu: „pocałuj ją”, „kiedy ślub”, ale nie zwracałem na to uwagi. Nikomu o tym nie mówiłem i staram się tego nie pokazywać, ale strasznie boję się tej misji. To chyba normalne, co nie?
– Spokój – krzyknął tym razem Frank, aby uciszyć rozjuczony tłum. Juhu, miś panda wkracza do akcji. Normalnie jak Po, Smoczy Wojownik.
– Przejdźmy do omawiania misji – powiedziała tym razem Reyna. – Na pewno idą Dakota i Leila…Dakota, co ty wyprawiasz!? – krzyknęła pretorka. Faktycznie, stałem na ławce wśród Larów. Chyba trochę mnie poniosło. Zrobiło mi się głupio. – Siadaj! – rozkazała dziewczyna. Jak chciała, tak zrobiłem. Gdy usiadłem, wciąż czułem na sobie wzrok innych…znowu. Leila pewnie też, bo zrobiła się cała czerwona. Tylko nie wiem czy patrzyli się w naszą stronę z powodu mojego występu, którego wcale nie spowodowało kool-aidu, czy z powodu naszego udziału w misji. Mam nadzieję, że to ta druga opcja.
– Powróćmy więc do tematu misji – wydusił z siebie Frank.
– „Uprzednio wybrani” – wtrąciła Reyna – Możemy się tylko domyślać, że chodzi o osoby, które były na ostatniej misji, czyli Frank, Hazel i Jason. „Niebios stopy” – wydaje mi się, że chodzi o górę Tam, ale tego nie jestem pewna. Z przepowiedni również wynika, że Kronos się przebudzi, więc musimy być w gotowości. Dziś już zaczną się przygotowania do obrony miasta. To chyba wszystko… – pretorka w tym momencie na chwilę przerwała. Wyglądała jakby zastanawiała się czy powiedzieć nam o czymś, czy nie. Ale po chwili kontynuowała. – Zapomniałam jeszcze dodać, że kontaktowałam się z Grekami i z tego co się dowiedziałam, to oni również dostali przepowiednię, która brzmi:
„Czworo herosów ku przeciwnikowi ruszy,
synowie Morza, córa Mądrości i ta co dzieckiem Wojny zwą,
Dawny wróg zyska zbawienie,
lepiej zaufaj, bo dom swój utracisz,
Córa Ateny tajemnicę swą zdradzi, lecz słono za to zapłaci,
Pogromcy Kronosa misję dane prowadzić,
oraz potomka swego ocalić,
Nie wszystkim dane powrócić będzie,
zagadkę rozwikłać niebios stopy pomogą.”.
Ich przepowiednia dotyczy tego samego tylko ma inną treść. Z ich obozu wyruszają Clarisse, Percy, Annabeth i Charlie. Dogadałam się z nimi, toteż spotkacie się po drodze, więc tylko z początku będziecie zdani na siebie. Jakieś sprzeciwy!? Więc zakańczam posiedzenie – na sali zaczęły się jakieś okrzyki typu: „po co ja tu przyszedłem na piętnaście minut” i tym podobne. Reyna tylko spiorunowała ich wzrokiem i opuściła Senat wraz z Frankiem i Jasonem. W sumie to prawda, no bo po co musieli się tu wszyscy zbierać, tylko po to żeby posłuchać o misji, którą i tak mają głęboko i szeroko? No, ale takie już Rzymskie prawo. Pretorka tak poważnie mówiła o tyj misji, że coraz bardziej zacząłem się martwić. Teraz mój „występ” w Senacie to pikuś.
* * * * * * * * *
Gdy po kolacji szedłem do baraku Piątej Kohorty, zauważyłem, że ktoś płacze. Leila siedziała przed świątynią Ceres, czyli przed świątynią swojej matki. Była skulona pod drzwiami, głowę miała schowaną w dłoniach, ale mimo to widziałem, że płacze. Ciekawe co ją tak zasmuciło?
– Co jest? – zapytałem kładąc przy tym swoją rękę na jej ramieniu.
– Nic – odparła.
– No weź. Mi możesz powiedzieć. Wyruszamy na misję, więc przez jakiś czas będziemy na siebie skazani, a poza tym dzisiaj rano wyznałem ci miłość. To jak będzie? – powiedziałem. Próbowałem ją jakoś zachęcić do mówienia, ale nie wiedziałem jak. Nie jestem tak dobrym mówcą jak Reyna.
– No dobra – uśmiechnęła się lekko. Może jednak nie jestem takim złym negocjatorem. – Tylko się nie śmiej – powiedziała wytykając przy tym język w moją stronę. – No bo to moja pierwsza misja…
-I?
– I ja się boję Dakota! Tylko mi nie mów, że ty nie!
– Tak w sumie to,…ja też się boję – przyznałem.
– Wiedziałam!
– Chyba każdy się boi podczas pierwszego razu – powiedziałem lekko oburzony. Cieszyłem się jednak, że udało mi się ją pocieszyć.
W końcu mogłem się jej dobrze przyjrzeć. Miała, na oko, około metra siedemdziesiąt, jasne, brązowe oczy pasujące do czarnych włosów, które sięgały jej do połowy pleców, śliczną różaną cerę i pełne policzki oraz mały, zadarty nosek z paroma piegami. Czyli jednym słowem – mój ideał.
Rozmawialiśmy bardzo długo i to nie tylko o misji. Po około dwóch godzinach straciłem rachubę czasu.
Słyszałem tylko, że wybija północ i…stało się. Pocałowałem dziewczynę, którą ledwo znałem. Był to bardzo namiętny pocałunek. Leila pachniała zbożowymi ciastkami z kawałkami czekolady, czyli wspaniale! Potem jeszcze przez chwilę patrzyliśmy się sobie w oczy. Na bogów, jakie ona ma piękne tęczówki. To była cudowna chwila. Siedzieliśmy tak patrząc się na gwiazdy i ciesząc się swoją obecnością. Po godzinie czwartej nad ranem zebraliśmy się i ruszyliśmy do swoich baraków. Do budynku wszedłem jak najciszej umiałem. Na szczęście udało mi się to zrobić niemal bezszelestnie, więc nikt się nie obudził. Najśmieszniejsze jest to, że w towarzystwie Leili w ogóle nie myślałem o misji, ba nie potrafiłem.
Położyłem się do łóżka i niemal od razu zasnąłem, a to oznaczało…sny. Znowu śniło mi się to samo, czyli dziewczyna wrzeszcząca na Percy’ego, a potem ten głos. To już się zaczyna robić nudne. Dobrze, że Grecy idą z nami na tą misję, może oni coś wymyślą. Niby są „logiczniejsi” od Rzymian, no nie?
Dziękuję za dedykację! Nawet nie wiesz, jakie to miłe uczucie!
Bardzo fajna część, zaciekawiła mnie. Narracja Dakoty nieźle Ci wychodzi. Spotkanie Greków i Rzymian… Jak to rozwiniesz? Napisz szybko!
Isabell22
Zaraz zacznie się tu robić 50 twarzy Dacoty. Muszę wymyślić jakiś nowy olśniewający do rozpuku pomysł po kolejne +10. Dacota, taki rzymski Leo. Wyobrażam sobie pojedynek Valdeza i Dacoty na żarty. W następnych dedykacjach (ty nie, ale ja wiem że będą ) pisz Quick. Ha! Pogromcą Ateny jest Luke, więc? (Wiem że chodzi o Percy`ego. Chyba)
PISZ WIĘCEJ, ŚMIESZNIEJ I CORAZ LEPIEJ
To trochę dziwne, że był zakochany w dziewczynoe, której jeszze się dokładnie nie przyjrzał. Poza tym bardzo fajnie. Piszesz coraz lepiej.
Dziękuję za dedykację. Sorry że tak krótko ale jestem na qycieczce na warsztatach. Nastepnym razem będzie wiecej.
Beth
Fajnie, że Ci się podoba Isabell i nie ma za co.
Niech Ci będzie Quick! I nie, nie będzie 50 twarzy Dakoty, ani nic z tych rzecz, więc nie nakręcaj się zbytnio.
Dzięki Beth za komentarz, nawet za krótki, komentarz to w końcu komentarz. O i miłej zabawy na tych warsztatach.
Akurat jak to napisałaś byłam w teatrze 😉 ‚Niech żyje wojna!’
A teraz właśnie wróciłam do domu 😉
Fajny rozdział. Serio ciekawy. Wprawdzie czegoś mi tu jeszcze brakuje, ale nie mam zielonego pojęcia czego! *u* Romansik Dakoty *u*
Ooo i bardzo dziękuje za dedyka! Nie spodziewałam się! Nawet nie wiesz jakie to miłe 😉
A no i nie trzymaj mnie już w napięciu, bo nie wytrzymam i pisz szybko. Weny życzę!
A o tym co do poprawki to już ci ktoś inny podpowie, ja do tego talentu nie mam…
I przepraszam, że tak późno komentuje, ale wcześniej nie miałam czau przeczytać. Teraz nadrabiam została mi jeszcze cała masa opek więc życz powodzenia.
Niezapominajka
No tak, bo my jesteśmy złymi potwarami, którzy Was zjedzą jak tylko założycie konto i coś wyślecie 😀 Nie no, przepraszam, mnie to zawsze bawi, bo zapewne jestem od większości z Was niższa i takie tam, a tu się nas boją xD
Rhomans, carmel lubi :3 A tak serio; styl musisz jeszcze sobie wypracować, ale jest spoko. Przemyślenia były, uczucia teź, i opisy były – choć ich bym jeszcze trochę dodała. Zabrakło mi natomiast więcej tego napoju Dakoty, uzaleźnienie to uzależnienie, a i by się z tego dało zrobić fajną scenkę… Ale to moje rozkminy xd Ogólnie jest OK, coraz lepiej – czekam na CD 😉
Dziękuje za kometarze, za wszystkie.
A.tak na marginesie to nie uważam Cię za potwora, Carmel, i sie Ciebie nie boje (chyba ), a wręcz przeciwanie. Ciesze.sie sie, ze w ogóle to przeczytałaś. 😀
Okej. Moi poprzednicy wymienili z grubsza wady i zalety. Dodam więc jeszcze coś od siebie. Trochę za mało rozwinięte uczucia. Akcja za szybko się toczy, wolałabym raczej gdyby wszystko było bardziej rozpisane. Na przykład ten pocałunek. Przyznam się jestem dziewczyną, która uwielbia takie sceny i wzdycha przy nich. A jeśli to przeleci tak szybko to trochę smutno. Uzależnienie Dakoty u ciebie jest trochę za małe. Jednak czekam na ciąg dalszy. Powodzenia w dalszym pisaniu.
Świetne opko. Nie moja koleżanka jeszcze nie założyła konta. Dzięki za pomoc w zachęcaniu jej.