Dzień dobry! Komentarze pod ostatnim postem, są spowodowane jedynie moim błędem. Chciałam jak najszybciej wysłać tekst i pomyliłam kopię zbetowaną z pierwowzorem. Dodatkowo chciałabym coś sprostować: Tekst nie był o Thalii. Moim pierwszym założeniem było stworzenie coś o siostrze Luke, ale tekst zaczął żyć własnym życiem
Tą miniaturę chciałabym dedykować wszystkim, którzy zostawili ostatnio komentarze i całej starej załodze RR.
Do następnej, Snakix ^^^
***
Lgnę do twojego dotyku.
Pragnę go i jednocześnie odtrącam.
Jestem jak nieoswojone zwierzę.
Nie należę do nikogo.
Jestem wolna.
Poszukuję zniewolenia.
Poszukuję osoby, która mnie oswoi.
Szukam Ciebie.
Kiedy po raz pierwszy ją widzisz, na początku nie zwracasz na nią uwagi. Jest tylko kolejną dziewczyną w tłumie przechodniów. Ma na sobie słuchawki a muzyka z nich dochodzi nawet do ciebie. Inni, którzy koło niej przechodzą, kręcą z dezaprobatą głową. Uśmiechasz się kpiącą z ich niezrozumienia. Sam tak zawsze robisz po walce z potworem. To pozwala ci uporządkować myśli. Chciałeś z nią porozmawiać, zapytać czy jest ranna i uprzedzić jakich miejsc powinna unikać, by nie musieć znowu walczyć z ociekającym smrodem potworem. Wiedziałeś jednak, że w tej chwili nic nie mogłeś zrobić, by jej nie przestraszyć. Jej wielkie czekoladowe oczy jak u szczeniaczka patrzyły prosto na ciebie. Przynajmniej chciałeś aby tak było. Decyzje podjąłeś w jednej chwili. Niby przypadkiem prawie na nią wszedłeś. I wcale nie wmawiałeś sobie, że robisz to tylko po to żeby zobaczyć ją z bliska.
– Przepraszam.
Delikatnie trzymałeś ją za ramiona, by nie wpadła pod samochód. Uśmiechnąłeś się ukazując dołeczki w policzkach. Jej zimne ciało promieniowało aurą herosa. Już otwierałeś usta by zapytać z czym walczyła.
– Możesz mnie już puścić.
– Tak, oczywiście.
Pozwoliłeś rękom opaść wzdłuż ciała. Widziałeś jej zakłopotany uśmiech i nie umiałeś uspokoić własnego ciała.
– Jeszcze raz przepraszam, że na ciebie wpadłem.
– Spokojnie, każdemu się zdarza.
– Jestem Sebastian.
– Cammy.
Uścisnąłeś jej rękę i lekko potrząsnąłeś. Kiedy miałeś już ją puszczać, kątem oka zauważyłeś grubą bliznę, która ciągnęła się, aż do łokcia. Zmarszczyłeś brwi, ale nic nie powiedziałeś.
– Do zobaczenia, Cammy.
Odwróciłeś się na pięcie i poszedłeś prosto do domu. Ostatkiem sił powstrzymywałeś się, aby nie odwrócić się i nie spojrzeć na jej pofarbowane na zielono włosy. W tłumie ludzi była łatwa do wypatrzenia.
***
Kilka tygodni później spotykacie się na korytarzu liceum św. Stephanii. W pierwszej chwili nie jesteś pewny czy to ona. Jej włosy już nie są zielone a brązowe. Zaraz jednak znowu widzisz duże słuchawki i wielkie oczy. Torba na jej ramieniu rytmicznie podskakuje w rytm jej kroków. Opierasz się o szafkę i starasz ściągnąć jej wagę samym spojrzeniem.
– Cammy.
Nie wiesz czemu nie pozwoliłeś jej pójść dalej. Może to grupka dziewczyn, które ewidentnie ją obgadywały, a może to wielki siniak tuż przy jej obojczyku.
– Sebastian.
Ton jej głosu był pewny a spojrzenie rozbiegane. Poprawiła torbę na ramieniu. Włosy lekko przykrywały siniak, ale ty i tak musiałeś go poczuć pod palcami. Pod wpływem twojego dotyku, wzdrygnęła się widocznie.
– Musisz na siebie bardziej uważać.
Dziewczyny za wami wybuchnęły śmiechem na widok jej rumieńca. Uśmiechnąłeś się kwaśno.
– Dziękuję, za radę.
Tym razem to ona uciekła. Westchnąłeś głęboko i pokazałeś środkowy palec tym laleczkom.
I niech one mają coś z życia.
***
W Sali do zajęć plastycznych wszystko jest poplamione farbą. Na środku tego pobojowiska stoi Cammy i nauczyciel. Drzwi zatrzaskują się za tobą i uwaga pana Petersona spoczywa na tobie.
– Sebastian, dobrze, że jesteś. Może oświecisz naszą nową koleżankę, jakie panują tu zasady. Najwyraźniej przeczytanie kilku linijek tekstu jest dla niej za trudne.
– Oczywiście, panie Peterson.
– Doskonale.
Cammy stoi z spuszczoną głową i patrzy na swoje czarne trampki. Podchodzisz do niej, zręcznie omijając plamy farby na podłodze.
– Niektóre zasady nie są po to żeby je łamać.
– Zapamiętam.
Patrzy ci prosto w oczy. Masz wrażenie jakby to była obietnica. Sam do końca nie wiesz czego.
– Ładniej ci było w zielonych.
***
Prze resztę zajęć ciągle na nią zerkasz. Twoja kartka jest pusta, a wiesz, że zostało ci tylko godzina. Decydujesz się na węgiel i teraz całkiem świadomie i otwarcie gapisz się na Cammy. Kiedy pan Peterson, patrzy na twoją pracę, nie możesz doczekać się jego zdania. Postać Cammy we krwi a dookoła niej sępy nie jest chyba pracą, którą nauczyciel chciałby wysłać na konkurs.
– Ta praca… Ma w sobie to coś.
W oczach nauczyciela widzisz uznanie i nie możesz powstrzymać uśmiechu. Zerkasz na Cammy, która marszczy brwi patrząc na twoją sztalugę.
– Masz talent Sebastian. Chociaż wolałabym zobaczyć kogoś innego na tym obrazie.
Coś w jej oczach mówi, że sama by zaciągnęła by tą osobę do gniazda sępów.
***
Zostało ci tylko kilka cennych minut, by wypatrzeć ją w tłumie uczniów. Stojąc na palcach nie mogłeś oprzeć się wrażeniu, że coś ci umyka.
– Szukasz kogoś?
Stała za tobą i uśmiechała się niewinnie. Nie przestawała huśtać się na piętach, lekko pochylona do przodu.
– Tak, ale już znalazłem.
– Uhm, to chyba dobrze.
Przygryzła dolną wargę i założyła niesforny kosmyk za ucho. W tej chwili nie byłbyś sobą gdybyś, nie powiedział czegoś bez zastanowienia.
– Chodź ze mną.
– Ale gdzie?
– Przed siebie.
***
Do obozu przybywasz następnego dnia. Zajmujesz najlepsze łóżko w domku Hermesa i kierujesz się od razu na arenę. Patrzyłeś jak walczą, sam nawet nie dotykając broni. Już dawno nauczyłeś się, że ty i miecz to nie najlepszy duet. Kiedy orientujesz się, że czas kolacji nie opuszczasz jej tak jak w poprzednich latach. Widzisz zdziwiony wzrok reszty kiedy wślizgujesz się na wolne miejsce.
– Co cię sprowadza na kolację, Sebastian?
– Jedzenie, oczywiście.
Nigdy nie byłeś towarzyski, ale tego typu pytania mogli sobie darować.
***
Chejron wygłasza powitalną mowę i wita nowych obozowiczów. Kiedy pada jedno z ostatnich nazwisk, przestajesz bawić się iluzjami na własnej ręce.
– Cammy Watson.
Siedzi kilka miejsc od ciebie i nawet nie wstaje kiedy centaur wymienił jej imię. Podniosła tylko wysoko rękę.
– Ładniutka.
Chłopak obok ciebie nie mógł tego przemilczeć. A ty pod skórą coraz bardziej zaczynasz odczuwać skutki własnych decyzji.
***
Cammy nie jest taka sama jak inne dzieci Demeter. Ma w sobie ogień, którego nie powstydziłyby się potomkowie Hefajstosa. Kiedy reszta jej rodzeństwa latała po lesie i starała się rozmawiać z nimfami tam zamieszkałymi, Cammy spędzała ten czas na arenie. Sztylety już po pierwszych treningach stały się jej ulubioną bronią. Czasami dla żartu lub sprawdzenia jej odruchów sprawiałeś , że manekinowi wyrastała dodatkowa głowa lub para rąk. Patrzyła wtedy na ciebie wkurzona a ty wbijałeś ręce do kieszeni i opuszczałeś arenę.
Najbardziej bolało cię to, że nie odzywała się do ciebie ani razu od początku wakacji.
***
Po dwóch tygodniach, miałeś już tego dosyć. Kiedy wracała do domku, złapałeś ją i przyszpiliłeś do ściany nieużywanego domku numer jeden. Wpiłeś się w jej wargi. Smakowały miętą i kawą. Na początku chciała uciec, ale później zorientowała się, że to tylko ty. Wbijała ci wręcz boleśnie paznokcie w barki. Kiedy zszedłeś pocałunkami na szyję, Cammy, nie mogła się powstrzymać i sama przyciągnęła cię do siebie.
– Sebastian…
– Nigdy więcej mnie nie ignoruj.
– Obiecuję.
***
Wrzesień okazał się miesiącem niewyspanych nocy i spotkań z Cammy. W dzień udawaliście normalnych nastolatków chodzących do liceum. W nocy natomiast polowaliście na potwory chodzące po Brooklynie. Kilka cennych godzin snu w ciągu doby okazały się jak ambrozja.
Zastanawiałeś się czy właśnie przez niewyspanie czy wspomnienie ostatnich godzin z Cammy u niej w pokoju, straciłeś instynkt samozachowawczy. Jad potwora trafił cię w nogę a siła pocisku zwaliła z nóg. Słyszałeś przerażony krzyk Cammy i brzdęk opadających sztyletów na asfalt.
Syknąłeś z bólu. Jad zaczął z zawrotną prędkością krążyć po twoim organizmie razem z krwią. Cammy klęczała przy tobie i próbowała zlokalizować ranę.
– Bogowie, Sebastian nic ci nie jest? Przepraszam to idiotyczne pytanie.
– Cammy, wszystko dobrze. To tylko draśnięcie. Za kilka dni nie będzie nawet blizny.
– Możesz wstać?
– Tak, zaraz stąd spadamy.
W głowie strasznie ci szumiało a obraz powoli, ale skutecznie, rozmazywał się. Musiałeś wytrzymać jeszcze tylko kilka minut.
– Cammy?
– Tak?
– Kocham cię, wiesz? I przepraszam.
– Ja ciebie też.
Cammy Watson, odeszła wraz z iluzją zdrowego Sebastiana Watersona.
Prawdziwy Sebastian Waterson, z krwi i kości umarł w zaułku Brooklyńskiej ulicy.
A później był tylko krzyk. Przeraźliwy krzyk.
Chaos, chaos, chaos wszędzie. Zmiany czasów, nieodpowiednie czasowniki, zmiany osób, nie wspominając o migracji przecinków… A szybka korekta i większość tych błędów by nie było.
Co do treści: Tyle szczegółów, tyle różnych rzeczy – nadal nie sądzę, bym ogarnęła choć połowę. To było takie… Nie brutalne. Ale też nie delikatne. Dosyć tajemnicze, pełne niedomówień. Pełne pustki – tej zbawiennej pustki, która mówi więcej niż słowa.
Nie zwracaj na to uwagi, to tylko takie tam moje przemyślenia.
Po prostu pisz. Bo w Twoich tekstach jest to coś.
No tak- chaos jest. Ale jest też bardzo fajnie Czekam na kolejne opowiadania, mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie fajnego, bo na razie jesteś na dobrej drodze 😀
Z błędów wyłapałam tylko to, co wypisały dziewczyny powyżej. Oprócz tego jest tylko jeden, który popełniłaś (o ile nie pomyliłam z innym opkiem) także w poprzednim opowiadaniu- powtórzenie. W drugiej części pierwszy akapit ‚rytmicznie’ i ‚rytm’. Nie brzmi to zbyt fajnie, ale nie jest też jakimś strasznym błędem. Oprócz tego, dobrze by było, gdybyś nowe myśli zaczynała po enterze (niekoniecznie akapit) bo z tekstu robi się czasem jedna, sklejona breja. Ale mimo to, dobra, wysokiej jakości breja…
Jeżeli chodzi o fabułę, zastrzezeń mieć nie mogę. Jak na one-shota pomysł był bardzo dobry, długość odpowiednia (miniaturka to miniaturka) i czytało się bardzo przyjemnie. Chaos mi za bardzo nie przeszkadzał, bo lubię ‚niedopowiedzenia’ i inne takie bzdety.
Co mogę powiedzieć… Pisz dalej, ale weź się porządniej za korektę, albo możesz wysyłać opka do mnie, to w wolnym czasie sprawdzę. Jako że są to miniaturki, to nie będzie problem xD
Pozdrawiam,
Rena, Daughter of Hades.