Nieznanej sławy reżyser Quick Droo był zdenerwowany. Właśnie dowiedział się, że jego serial ‚Herosi Tacy Jak My”, może znowu wrócić na antenę. Ostatni odcinek serialu został wyemitowany ponad rok temu, a krytycy nie zostawili na nim suchej nitki. Najbardziej bał się oceny znanej krytyczki Chi One. Wszyscy aktorzy byli na miejscu. Elliot na łóżku, Jim obok niego. „Dobra, czas zaczynać” -pomyślał.
-Akcja!
Dedykuję to część Puredev za hasło i Nożownikowi, za „ulubionego bohatera”.
ELLIOT
Obudziłem się. Pierwsze co zobaczyłem, to siedzącego obok mnie AKlymenosa.
-Wiesz co mi się śniło? -zagadnąłem.
-Co? -odpowiedział niechętnie, jakby coś ukrywał.
-Sniło mi się, że zabiłem jakiegoś kundla, potem trafiliśmy do jakiejś farmy truskawek, gdzie wszyscy gadali, że jesteśmy dziećmi bogów. Pobiłem młotkiem jakąś laskę, później znokautowałem inną, a na końcu poraziłem kogoś piorunem. Hardkor, nie?
Spojrzał na mnie ciężkim wzrokiem. Zorientowałem się.
-To nie był sen prawda?
-W połowie tak.
-W połowie?
-Jesteśmy dziećmi nieśmiertelnych, zabiłeś piekielnego ogara, przyprowadziła nas Laura.
Wtedy przypomniałem sobie ostatni tydzień w Obozie. O moim mieczowym kalectwie(w ogóle nie potrafiłem
Laura, właśnie! Całe szczęście, że nie powiedziałem mu o Laurze. Próbowałem wstać, ale wiecie co? Nie zrobiłem tego. Chcecie wiedzieć czemu? BO BYŁEM PRZYWIĄZANY DO ŁÓŻKA!
-Co to jest?!
-Lepiej się nie wyrywaj.
-Odwiąż mnie natychmiast!
-Nie
-Uwolnić mnie masz!
-Fajna składnia
-Świetną składnię mam!
Westchnął.
-Zrozum, chłopie, że nie mogę.
-Bo?
-Jesteś somnambulikiem.
-A po ludzku?
-Lunatykujesz
-To jest powód, żeby więzić niewinnego herosa!
Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem używać tego słowa. Czy „herosi” to była jakaś elitarna grupa do zadań specjalnych, jak np.: SWAT? Naprawdę było coś takiego jak Olimp? Bogowie? Byłem ateistą, choć chodziłem na religię. Rozejrzałem się. Byłem w domku szpitalnym. Zwykle jest tu kilka osób, ale dzisiaj było pełne w około trzech czwartych. Sporo osób krzyczało i bardzo agresywnie się zachowywało. Chciałem się temu lepiej przyjrzeć, ale oczywiście byłem przywiązany. Jim chyba zauważył, że się uspokoiłem, bo zaczął mówić.
-Kiedy lunatykowałeś, włamałeś się do domku Ateny. Minąłeś mój pokój, pokój grupowej. Krążyłeś po domku i zaglądałeś do różnych pomieszczeń. Potem wyszedłeś, tym razem jednak udałeś się do domku nr. 7, poszedłeś do pokoju jakiegoś chłopaka i…
-I co?
-Próbowałeś go udusić poduszką, ale potknąłeś się o pluszaka i narobiłeś rumoru.
Dotarło to do mnie po jakimś czasie. Ja? Potknąłem się o pluszaka? Nigdy ich nie lubiłem, pewnie się zemścił za inne. Morderstwo? Bzdura. Nigdy nie lunatykowałem, albo nikt mi nie powiedział. Porównując to do moich snów…
-Skąd wiadomo, że to ja?
-Jesteś na kamerach.
-Skoro mnie widzieliście, to czemu nie powstrzymaliście mnie od razu?
-Była akurat zmiana grupowego domku nr. 15.
-Czyli?
-Hypnosa. Boga snu. -od razu dodał gdy zobaczył moją minę. -On przy okazji jako jeden z niewielu jest cały.
-Cały? Co jeszcze zrobiłem?!
-Ty nic. To znaczy wszyscy inni myślą że ty. Znaczy my.
-Ale co?
-Odkąd przyszliscie dzieją się tu dziwne rzeczy. -usłyszałem żeński głos
Laura miała na sobie niebieski podkoszulek z satyrem i napisem: „Heros Obozów”. Moment. Podkoszulki były pomarańczowe z centaurem. O co chodzi?
-Gdybyś przyszła do banku, który został przed chwilą okradziony i by cię oskarżyli o kradzież, to byłaby twoja wina?
Nie odpowiedziała.
Wtedy do łóżka obok zaczęli kogoś wnosić. Nie, to słabo powiedziane. Oni go wpychali. Jedna osoba trzymała jedną kończynę. Krzyczał coś o wzburzonych falach, wichurze, oraz coś o jakimś orkanie. Czekaj. Orkanie? Przecież to jest miecz…
-Jackson?
Aklymenos i Laura patrzyli na to z przerażeniem. Do wyrywającego się syna Posejdona podeszła jakaś blondynka. Patrzyła na chłopaka ze smutkiem, a później przyłożyła mu do ust jakąś szmatkę. Po chwili chłopak stracił przytomność. Ostrożnie jakby miał się za chwilę przebudzić, obozowicze położyli chłopaka na łóżku i przywiązali mu ręcę i nogi.
-Chodź, Chejron chce żebyś przyszedł. Musi z tobą pogadać. -powiedziała to i wyszła.
Jim wstał i mnie rozwiązał. Nawet nie wiecie, jakie to uczucie się rozprostować, po przywiązaniu do łóżka. Albo wiecie. Ja tam do wychowania się nie mieszam.
Musiałem jednak mieć związane ręcę, żebym „nie uciekł”. Wyszliśmy z domku, a ja zgubiłem szczękę. Opiszę wam krótko, co tam zobaczyłem:
-Póżółkła trawa
-Fioletowe niebo
-Satyrzy, którzy mieli normalne nogi (przepaskę biodrową też), tułów, głowę, oraz ręcę mieli kozie. Widziałem tylko jednego i tylko na chwilę, jak siedział, i nie wyobrażałem sobie jak musi chodzić.
Było to tak dziwne, że nie mogłem oderwać wzroku, dopóki o czymś nie pomyślałem.
-Czekaj -zatrzymałem się. -Skoro nawet satyrowie są na odwrót, to czy Chejron nie będzie.
-On się jeszcze trzyma. To znaczy chyba…
-Co znaczy chyba?
Kiedy zobaczyłem Chejrona, znowu musiałem zacząć zbierać zęby. Otóż Chejron miał niesamowicie owłosione ręcę, kłaki wystawały nawet spoza napierśnika. Jakiś chłopak golił mu brodę. Najśmieszniejsze było jednak to, że ceuntar zamiast kopyt miał ludzkie stopy! A na nich różowe kapcie! Ten widok był tak śmieszny, że nawet bóg śmiechu(jeśli taki istnieje) nie wywołał by u mnie takiej śmiechawki.
-Też się cieszę, że cię widze Elliocie. Muszę z wami pomówić. -skinał owłosioną głową na mnie i na Aklymenosa
Weszliśmy do domu. To znaczy ja wszedłem, bo Jim wyrżnął się na podłogę, jak długi.
-Złapałeś zająca? -zapytałem złośliwie
-Cholerna skórka od banana! -wstał z podłogi
-To moja wina. -powiedział stojący obok heros. -Ostatnio mam straszny apetyt na banany. To dziwne, bo wcześniej ich nienawidziłem.
Minęliśmy go i przekroczyliśmy próg drzwi. Zauważyłem, że Aklymenos kuśtyka. W środku znajdował się : kamienny kominek, skórzane kanapy i migający monitor ze staromodnym pacmanem. Na ścianach wisiało strasznie dużo masek z teatru greckiego. W pewnym miejscu widziałem coś na kształt trofeum z głową jakiegoś kota. Chyba lamparta. Co dziwne, głowa się poruszała. Śledziła mnie wzrokiem przez cały pokój. W pokoju było już parę osób. Na kanapie najbliżej drzwi siedział chłopak. Wyglądał na ok. siedemnaście lat. Jego fioletowe włosy spadały na chude ramiona i czarny podkoszulek. Obok niego siedział inny heros. Był to przy kości chłopak z jasnymi włosami. Miał pająkowate ręce. Spał. Opierał się o emo(tak nazwałem tego w fioletowych włosach. Na drugiej kanapie siedział średniej postury blondyn o niebieskich oczach. Miał bladą skórę i wyglądał na zmęczonego. Obok niego siedziała Laura. Rozmawiali o czymś. Ja i Aklymenos usiedliśmy na trzeciej kanapie. Po chwili wszedł Chejron, a za nim weszła ta blondynka, która uśpiła Jacksona. „Annabeth.” -skojarzyłem- „Jego dziewczyna”. Annabeth usiadła na czwartej kanapie, a czworostopy ceuntar zamienił się w staruszka na wózku inwalidzkim.
-Dobrze wiemy, ze ostatnio dzieje się coś dziwnego. Wszystko jest inaczej niż było zwykle. Czy ma ktoś propozycje na temat usunięcia tego zjawiska?
-Wyczuwam bardzo mocne, magiczne pole energetyczne. Każdy kto jest w jego zasięgu, prędzej, czy później musi się mu poddać. -powiedział emo
-Dobrze, Marc, ale pytałem, czy da się to jakoś powstrzymać.
-Trzeba by znaleźć źródło tego pola, oraz wyłączyć je.
-Albo zniszczyć. -wtrącił się siedzący obok Laury blondyn. „Will” -przypomniałem sobie.
-Nie. -chłopak zaprzeczył ruchem głowy. -W wiadomościach nie mówią o żadnych dziwnych zjawiskach, a więc pole nie wykracza poza nasz Obóz. Możliwe, że bariera oddzielająca nas od potworów, nie przepuszcza na razie także tej energii. Zniszczenie źródła, może spowodować wyzwolenie jeszcze większej ilości energii, co może spowodować chaos na całym świecie.
-No to niezbyt optymistyczna wizja świata -zażartowałem, ale nikt się nie uśmiechnął.
-Ktoś musi wyruszyć po to źródło, bo powoli pacjentów jest coraz więcej, a herosów coraz mniej.
-Może to jest trucizna? -zapytał nagle Aklymenos, drapiąc się po brodzie -Jakaś zatruta woda, albo hamburgery.
-Niemożliwe. -odezwała się Annabeth -Jedzenie pojawia się od razu, gdy zażyczymy. Zatrucie pożywienia jest wielce nieprawdopodobne.
-Sprawdzaliśmy wszystko, co można było sprawdzać. Powietrze, jedzenie, trawę i w niczym nie znaleźliśmy żadnej trucizny. -odezwał się Will
-Wiadomo, chociaż gdzie jest to źródło? -zapytała Laura
Nikt się nie odezwał.
-Potrafiłbyś się dowiedzieć, gdzie jest to źródło? -zwróciłem się do emo
-A co ja, pies? -naburmuszył się Marc -Chyba bym mógł, ale przez to pole, moja magia jest słabsza. -syn Hekate chyba był tym faktem mocno sfrustrowany
-Gdzie jest Dionizos? -zapytał Will z innej beczki
-Zmienił się w Bachusa.
-Moment -odezwała się Annabeth. -Skoro obydwie formy boga, żyją własnym życiem. To Bachus zamienił się w Dionizosa, czyli mógłby nam pomóc.
-Sprawa jest inna -odparł Chejron -Gdy bóg jest bliżej naszego Obozu, zamienia się w Bachusa. Gdy jest bliżej rzymskiego Obozu, to zamienia się w Dionizosa.
-Na odwrót. -stwierdziłem
Wszyscy zachowują się inaczej niż mają. I nic nie można zrobić. Tydzień na Obozie i taki efekt. Ja to mam szczęście.
Wtem usłyszeliśmy potężne westchnięcie. To ten śpiący chłopak rozprostował się i westchnął.
-Wy tu dyskutujecie, a ja szukałem tego waszego pola. I [rawie znalazłem, ale w połowie drogi sygnał został nagle przerwany.
-Gdzie? -zapytali wszyscy chórem
-Sygnał został przerwany…
KONIEC
Przerywam teraz, bo chamsko chce, żebyście czytali dalej. Opko nie było kontynuowane przez rok, więc pewnie wyszedłem z wprawy(jeśli takową miałem).
Quickdroo
Z góry przepraszam za długość opka i pędzącą akcję.
I za dużo błędów, typu, że nacisnąłem klawisz obok, przez co opowiadanie nie ma sensu.
Bardzo mi się podobało. Chociaż nie czytałam poprzednich części, łatwo dość zorientowałam się o co mniej więcej chodzi. W fajny sposób wkręciłeś to w świat Riordana. Masz też plus u mnie za to, że tak jak on, dodałeś do opowiadania trochę humoru. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić, to to, że Chejron od razu przeszedł do rozwiązania problemu, chociaż ja go kojarzę z osobą, która raczej chce zgłębić dany kłopot. Mimo to, część świetna i pisz dalej! Czekam z niecierpliwością.
Pozdrawiam,
hestia 149
Tak więc: Jeśli prosisz mnie o wybaczenie akcji i błędów, to nie wiem czemu chciałeś ten komentarz. Czekaj, czekaj… Jeśli wszystko jest na odwrót, to może ja powiem co jest dobrze?!!? Nieeeeee. Ale już tak rutynowo: widziałem jeden błąd duży, gdzie zamiast przecinka dałeś kropkę. O tyle było by to wybaczalne, gdybyś nie zaczął z Dużej Litery! Dalej, podczas kiedy powiedziałeś, że ma fioletową koszulkę z satyrem, ty poprawiłeś na pomarańczową z centaurem, gdzie ta miała pegaza na sobie! Oczywiście nie zabrakło tu humoru typu: „Nawet nie wiecie, jakie to uczucie się rozprostować, po przywiązaniu do łóżka. Albo wiecie. Ja tam do wychowania się nie mieszam.” To była jedna z nielicznych scen, gdzie mogłem powiedzieć: „Heh. Śmiechłem.” Drugą bez chronologii był krytyk Chi One. Brak akapitów reźi strasznie. I tutaj zamiast tytuł* (3) powinno być tytuł* (3/3 or more) Osobiście mi się podobało. A do tego średnio wprowadzasz w fabułę, choć nie czytałem 1 i 2 (ciekawe dlaczego?) to i tak można się połapać co i jak, ale nie zmienia to faktu, że niektóre fragmenty musiałem czytać po trzy razy (możliwe też, że to dlatego bo mam średnie hard-rocki puszczone, co zalicza się do plusów, ponieważ można to sobie lekko czytać do wszystkiego).
I jeszcze. Jeśli uważasz, że akcja pędzi, zapraszam pod taki jeden twór. Nazywa się cudowne dziecko, jeśli nie znasz. Poczytaj sobie, a samoocena ci wzrośnie do całego over 8000. Podsumowując: To opko jest jak light novel. Zawsze się przyjemnie czyta i można to robić po kilka razy, ale jakością nie grzeszy. Szukaj błędów w pisowni. Daje mocne 7+/10