Klasycy/ Romantycy
Odwieczny konflikt
Osobiście wolę twardo stąpać po ziemi
Ale czasem nie wypada, w coś nie uwierzyć
………………………………………………………………………
-Nie jestem winny.
Wszystko co zrobiłem, zrobiłem w imię prawdziwej miłości.
Tak się złożyło. Tak wiele przeżyłem. Tyle w mym sercu istnieje sprzeczności.
Chcę dziś się bronić. Bo nie jestem winny. Nikt mi nie może postawić zarzutów.
-Jednak pozwolisz, by mój sąd był inny. Proszę cię bardzo, nie rób mi wyrzutów.
Możesz się bronić, moją powinnością, jest tylko szukać prawdy w twoich słowach.
-Jak mam się zmierzyć z twą obojętnością? Miłość się rodzi w sercach, a nie w głowach.
-Jednak się chwali, tego co rozsądku się nie wypiera, w imię uczucia płochego.
-Tyle jest w moim sercu nieporządku. Niech ma miłość uczyni ze mnie niewinnego.
-Ja decyduję, czy ty jesteś winny. Ty mi jedynie zdaj, co cię popchało.
Żeś ponad własny obowiązek gminny, wziął to, co nie do ciebie należało.
-Bo w moim sercu tak uczucie wrzało. Nie potrafiłem oprzeć się mej woli.
-A ze wszystkiego myślałeś wyjść cało? Nie lubię ludzkiej, głupiej samowoli.
-Kochałem bardzo, teraz za to płacę. Lecz nie żałuję uczucia mojego.
Tak magicznego.
Tak mistycznego.
Tak ogromnego.
-I tak zgubnego. Jesteś przyczyną upadku narodu. Śmierć cię od hańby wiecznej nie wybawi.
-Wiem, że sprawiłem dość dużo zawodu. Lecz mnie ma miłość prędko ułaskawi.
Pasłem ja kozy, kiedy przyszły one. I chciały poznać prędko moje zdanie.
I to stanowi też moją obronę. Że mnie zwabiły okrutne, trzy łanie.
Każda mnie czyimś lepszym kupowała. Jedna mądrością i umiejętnością.
Druga by władze w me ręce oddała. Trzecia kusiła mnie wielką miłością.
Nie potrafiłem zachować obiekcji. Jak trzy przekupki, tak mnie zachęcały.
Nie wyciągnąłem z ich działania lekcji. Naraz się stałem jakiś ogłupiały.
Wybrałem miłość, bo na cóż mi rządy? Na co mi mądrość, co tylu posiada?
Może mój wyrok nie był bardzo mądry. Lecz chciałem życiu sens miłością nadać.
Pragnąłem kochać, kochać wielce, szczerze.
-W to ci ja wierzę.
-Lecz co z miłości, gdy naród przepada? Co mi z Heleny, gdy wojnę zwiastuje?
To chyba wielka jest młodości wada. Że idzie, gdzie ją serce pokieruje.
Starsi są mądrzy, mają doświadczenie. A ja, co mam ja?
-Wspomnienie.
-Ha, tak wspomnienie. Tylko wspomnienie.
-Miałeś w rękach władzę. Twój ojciec rządził całą, wielką Troją.
-Nie sądziłem, że do wojny zgubnej doprowadzę. Rany w moim sercu nigdy się nie zgoją.
Myślałem, że Helena, już do mnie należy. Tak mi najpiękniejsza wtedy obiecała.
-Dobro ojczyzny w sercu ci nie leży?
-Nie chciałem by niewinnych krew się przelewała! Chciałem tylko kochać.
-Twoja miłość płocha, była początkiem końca.
Jeszcze niejedna się w tobie zakocha. Tam na ziemi. Lecz ty nie ujrzysz już promienia słońca.
-Skazujesz mnie winnym? Taka moja dola?
-Taka niebios wola.
-A jak bym wybrał potężną królową, albo mądrości boginię- Atenę?
-Nie uszedł byś pozostałych zmowom, takie to było twoje przeznaczenie.
-Przynosić klęskę, tym których miłuję? Wolałbym się nigdy nie narodzić.
-Ja też ogromnie ciebie dziś żałuję. Nie mogę się z losem twoim wciąż pogodzić.
Jednak jesteś winny, to wina tragiczna, pycha cię do rozboju popchała.
-Opinia publiczna, już dawno mi całun żałobny utkała.
Nikt mnie już nigdy wspominać nie będzie. Nikt nie zapłacze, nad moją osobą.
Jedynie potępiać mnie będą wszędzie. I krytykować mnie okrutną mową.
Bo ja, pasterz ubogi, człek mały.
Zgubiłem naród cały.
-Przykro mi, żal…
-W moim sercu żar, jak się palił, tak wciąż płonie.
Choćbym narody wszystkie obalił, miłości się pokłonię. Bo ona władza najwyższa. Ona wszystkich wyniszcza. Ona nikogo nie oszczędza. Ona sprowadza nieszczęścia. Ona, okrutna, pani świata.
-Takie losy, wytkały ci fata. Jest coś co mogę uczynić dla ciebie. Wierzę ja, że ci to humor poprawi.
Że nie zostaniesz potępiony w niebie. Bo twoja wielka miłość cię wybawi. Miłość zrodzona z cierpienia. Którą podzielą twoje pokolenia. Chociaż obalił cię świat cały. Ty wzniesiesz się w skrzydłach chwały. Wzniesiesz się w słońcach promieniach.
Na skrzydłach utkanych z wyrzutów sumienia.
nico_23
Jestem pod dużym wrażeniem. Strasznie podoba mi się wprowadzenie, bo jakby naprowadza jak ten wiersz (czy fragment) należy interpretować. Jesteś chyba pierwszą, która połączyła romantyzm i klasycyzm osobą Parysa. I słusznie. Zrobiłaś to perfekcyjnie. Najbardziej podoba mi się końcówka. Kiedy już myślę, że sędzia ulituje się nad biednym Parysem, on tak go poniża. Po prostu arcydzieło. Żałuję, że na maturze nie mogłabym się odwołać do twojego wiersza. Tutaj znajduje się ze sto motywów. Pisz dalej i więcej. Ten wiersz podoba mi się najbardziej z całej twojej twórczości, bo no cóż (nie obraź się), jest głębszy i daje do myślenia.
Wow. Boskie. Kocham takie prace, szczególnie jeżeli mają one dużo z literatury takiej bardziej zaawansowanej, nie pisane do szuflady, a na skalę wyższa. Nie wiem co napisać. Ja na twoim miejscu bym to pokazała polonistce na przykład. Na prawdę. Chylę czoła, czapki z głów. Brawo.
Przeczytałam to dokładnie 8 minut temu i nadal nie wiem co ci tu napisać.
Czułam się jakbym czytała dramat, który jest wpisany w kanon lektur szkolnych, czy jest w podręczniku. Genialny. Nie dość, że absolutnie prawdziwy i mądry, to jeszcze rymowany i stylizowany. No absolutnie obłędnie! Pojedyncze słowa, z archaicznym wydźwiękiem idealnie nadały całości odpowiedni wyraz, wszystko zrobiło się takie idealnie poprawne i ciekawe. Na prawdę, czułam się jakbym czytała dramat jakiegoś znanego pisarza, bo to powyżej, co napisałaś, jest tak pięknie napisane, że brak słów. Prawda, jaka tam jest zawarta, jest śliczna. A ten konflikt? On jest nie do pogodzenia. We wszystkich kwestiach. Nie da się go nigdy pogodzić i akurat Parys i jego sąd to świetny przykład.
Przepraszam, za taki komentarz ‚bez składu i ładu”… Ale na prawdę, nie mogę wymyślić jak opisać to co czułam czytając ten dialog i jakie wrażenie na mnie zrobił.
Szczerze? Aż mi odebrało mowę, serio. Po prostu praca jest świetna; w najmniejszym stopniu dopracowana, rymy niebanalne, a ostatnie zdanie to idealne podsumowanie, pokazuje jakby prawdę. Co z tego, że kochał, skoro miłość była tak niszczycielska, wręcz krwiożercza? Bardzo spodobało mi się, że – no nie oszukujmy się – w przeciwieństwie do większości dziewczyn w dzisiejszych czasach nie ukazałaś miłości jako czegoś idealnego, czegoś co nie ma żadnych skaz, bo ona taka przecież nie jest.
Naprawdę, nico, Ann wspominała coś, że to jak czytanie dramatu. Przyznam – czułam się podobnie. Naprawdę aż nie wiem, co Ci napisać, no praca jest boska i inaczej tego powiedzieć nie można.
Masz ode mnie owacje na stojąco 😀