Miałam powiedzieć o tym Patrickowi, ale gdzieś zniknął, więc wzruszyłam ramionami i w tamtym momencie poczułam na własnej skórze, co znaczy rozpędzona dwójka czternastoletnich bliźniaków. W ostatniej chwili, chyba chcieli wyhamować, no ale cóż, nie wyszło. Dziw, że ustałam na nogach i to w szpilkach. Oklaski mi się należały.
– Guy (czyt. Gi), Rémi (czyt. Remi) – zawołałam wesoło, całkowicie zapominając o ponurym nastroju, w jaki wprowadziła mnie Lana – Jak się cieszę, że was widzę – chciałam ich przytulić, ale się odsunęli szybko, – Co jest? – zdziwiłam się.
– Cztery lata Lethal – zaczął Guy, grożąc mi palcem – Cztery lata, ty wiesz ile to jest?
– To jest … – Rémi liczył coś w głowie – W każdym razie, bardzo dużo dni.
– Matematyczny geniusz – żachnął się pierwszy z braci.
– Sam nie jesteś lepszy, głupku – odpowiedział mu Rémi.
Zaczęli się kłócić, mój wzrok wędrował od jednego do drugiego, po jakieś chwili zgubiłam się w temacie sprzeczki, założyłam ręce na klatce piersiowej i czekałam aż skończą. Trwało to naprawdę długo, w między czasie wrócił Patrick całkowicie mnie ignorujący. Przywitał się z bliźniakami, w odpowiedzi dostał krótkie „Cześć!” wypowiedziane przez nich równocześnie, a potem zaczęli się dalej kłócić. Wykorzystując okazję, odwróciłam się do syna Gai, chwyciłam go za poły marynarki i przyciągnęłam do siebie.
– Oni nie mogą się o tym dowiedzieć – wyszeptałam mu zdecydowanie do ucha.
– Czemu mi to mówisz? – zapytał z wzrokiem utkwionym w jakieś nimfie.
– Bo masz tendencje, żeby o tym rozpowiadać – rzuciłam wściekła i odepchnęłam go od siebie.
Bliźniaki najwyraźniej znudzone sprzeczką, przyglądały nam się. Ich miny wyrażały coś w rodzaju, „Co jest z wami nie tak?”.
– Razem z bratem, ustaliłem ostatnio, że jeżeli cię spotkamy jeszcze kiedyś, to nie odezwiemy się do ciebie ani słowem – oznajmił Guy, patrząc mi prosto w oczy, zrobiło mi się przykro, uciekłam wzrokiem w podłogę.
– Coś wam jednak nie wyszło – odpowiedziałam, chcąc podtrzymać rozmowę, jednak nadal było mi głupio.
Zacisnęli usta i wytrzymali z dobre pół minuty, potem na ich twarzy wykwitł szeroki uśmiech i przytuliliśmy się. Stęskniłam się za tymi małymi wariatami.
– Obiecujesz nam jeden taniec? – zapytał Rémi.
– Każdemu z osobna, żeby nie było – wtrącił Guy.
– Oczywiście. Nie umiem tańczyć, najwyżej będą z nas mieli pośmiewisko – zażartowałam – Cicho, zaczyna się.
Przez całą oficjalną część bliźniaki trzymały się blisko mnie i co chwila padało jakieś pytanie. Ten wieczór był tak kreatywny, pod względem wymyślania przeróżnych kłamstw, że aż sama nie mogłam w to potem uwierzyć. W każdym razie jak składałam parze młodej życzenia, to miałam jakieś takie złe przeczucie odnośnie tej całej Rose. Nie potrafiłam stwierdzić, o co mi dokładnie chodzi, i tak potem o tym zapomniałam, bo wciągnął mnie wir dobrej zabawy. Wkurzało mnie to, że Patrick zostawił mnie samą sobie i co chwila tańczył z jakąś inną dziewczyną. Trzymałam się z dala od wszelkiej roślinności, bo mogło się to dla nich źle skończyć. W pewnym momencie podszedł do mnie ciemnowłosy młody mężczyzna i blondynką u boku. Naprawdę miałam kłopoty z pamięcią, bo byli mi znajomi, ale nie potrafiłam w tej mojej mózgownicy znaleźć ich imion.
– Tym razem przynajmniej jesteś sucha – zagadnął chłopak.
Wtedy mnie olśniło.
– Percy! – wykrzyknęłam – Miło cię widzieć. Dobrze wyglądasz. Reprezentujesz domek Posejdona?
– Dzięki, ty też –odpowiedział – W połowie.
– W połowie? – spytałam zdziwiona.
– Jestem też osobą towarzyszącą Annabeth – wskazał blondynkę.
– Annabeth? Serio? Nie poznałabym cię za nic w świecie. Wyglądasz pięknie w tej sukience – uśmiechnęłam się do niej. To nie było dla mnie typowe, ale spędzanie sporej ilości czasu z tymi na górze prowadzi do tego, że gadasz takie rzeczy, prawisz komplementy i tym podobne. Szkoła Persefony. Polecam.
Podziękowała mi i ucięłyśmy sobie krótką pogawędkę we trójkę. Teraz zaczęłam kojarzyć Annabeth z Obozu i z faktu, że dobrze dogadywała się z Kamilem, często o niej mówił, kiedy ja raczej niekoniecznie chciałam się integrować z resztą herosów, jeszcze za mojego życia. Wydało mi się to bardzo odległe i może popadłabym w melancholię, wspominanie, ale moją uwagę przykuła jedna młoda kobieta klejąca się do Patricka. Dobra nie byliśmy parą, bo sama temu zaprzeczałam jak mogłam, ale halo, to mój partner i jest na wyłączność. Miała szczęście, że była tylko człowiekiem i raczej nie mogłam jej skrzywdzić w żaden sposób, bo byłoby to dziwne. Przeprosiłam Percy’ego i Annabeth a potem ruszyłam przez cały parkiet. Sorry kobieto, boginka ma pierwszeństwo, zwłaszcza do swojego partnera. Piosenka się akurat skończyła, a orkiestra zaczęła grać coś dla par. Wesele rozkręciło się na dobre. Wystrojona w krótką obcisłą sukienkę, farbowana na platynę blondynka zarzuciła synowi Gai ręce na szyję i przylgnęła do niego całym ciałem.
– Hej laluniu – zaczepiłam ją.
– Czego chcesz?! – zapytała wściekła, łaskawie odrywając wzrok od Patricka, który uśmiechał się tak jak zwykle, czyli zawadiacko, co doprowadzało mnie do szału – Nie ma odbijania – rzuciła lustrując mnie od stóp do głowy i stwierdzając chyba, że nie jestem dla niej konkurencją.
Odetchnęłam głęboko, żeby jej nie walnąć, zaczęli się kołysać. Perswazja nie wchodziła w grę, bo to raczej mi nie wychodziło. Trzeba, więc było wrócić do najprostszej metody. Uśmiechnęłam się do niej złowieszczo i z wściekłością zrzuciłam jej ręce z mojego partnera.
– Jaki masz problem?! – w końcu całkowicie pochłonęłam jej uwagę.
– Taki, że kleisz się do mojego partnera – odpowiedziałam nadal się uśmiechając – I lepiej byłoby dla ciebie, jakbyś zabrała swoje cztery litery, które za chwilę każdy będzie mógł zobaczyć – poprawiła sukienkę – Jak najdalej stąd – dokończyłam.
– A jak nie, to, co mi zrobisz? – odzyskała rezon, naprawdę nie traktowała mnie jak równorzędną przeciwniczkę.
– A jak nie – okrążyłam ją, nadal się uśmiechając – To sprawię, że do jutra wieczorem, znajdziesz się pod ziemią – spojrzała na mnie przestraszona, szukała odpowiedzi. Czy ja już wspominałam, że trochę sobie wypiła? Nadal się uśmiechałam – Czy wspominałam, że na zawsze.
Tego było dla niej za wiele, groźba zawsze skutkowała. W połączeniu z aurą boginki, gwarancja dziewięćdziesięciu dziewięciu, dziewięciu procent skuteczności.
– I co teraz? – zapytał Patrick, stojąc z rękami w kieszeniach, tak bardzo wyluzowany.
– Teraz, skoro poświęciłam już czas i energię, no pozbycie się tej… -wskazałam głową dziewczynę, która już opowiadała kumpeli, pewnie o tym, jaka to jestem zła i okropna – To zatańczymy, w końcu jesteśmy na weselu naszego przyjaciela i przyszliśmy razem. Wypadałoby – odparłam.
Co mnie zdziwiło najbardziej, że prawie nikt nie zauważył tej dziwnej sceny, która toczyła się prawie, że na środku parkietu. Co nie tak z tymi ludźmi? Syn Gai objął mnie i zaczęliśmy powoli tańczyć w rytm muzyki. Bardziej wyglądało to jak stawianie małych kroczków i kołysanie się. Taniec, poziom mistrzowski. Patrick cały czas mnie ignorował, oglądał się za innymi, te, które szczególnie mu się podobały zawieszał na nich wzrok dłużej. O wiele za długo. Wiem, zachowywałam się jak zazdrosna, walnięta dziewczyna, ale on był moim partnerem. Nie byłam sama pewna, czy chce, żebyśmy byli parą, ale może gdyby nie Gaja moglibyśmy spróbować. Byłam dorosła, byłam boginką, mogłam robić, co chciałam. Rozejrzałam się w około, nie było jej tutaj, nikt nie mógł jej powiedzieć. Sytuacja zbyt idealna. Chciałam wyzbyć się wszelkich emocji, buzuje ich we mnie aż nad to. Dlaczego choć raz nie mogę skupić się na sobie i swoim szczęściu? Nie mam zielonego pojęcia, czy te głupie rozmyślania to skutek wypitego alkoholu czy idiotycznej piosenki o miłości, do której tańczyliśmy. A może to i to i jeszcze fakt, że mój przyjaciel, właśnie wziął ślub. Zanim do mnie dotarło, co miałam zamiar zrobić, z moich ust wyrwało się zdanie, którego na pewno nie chciałam wypowiedzieć.
– Jeżeli twoja propozycja jest nadal aktualna, to zgadzam się – powiedziałam szybko, nie patrząc mu w oczy. Zaraz po zdaniu sobie sprawy, co właśnie powiedziałam, miałam ochotę użyć własnej mocy na moim mózgu, zastanawiałam się, czy on w ogóle w takich momentach działał.
– Na co się zgadzasz? – zapytał Patrick, jakby nie wiedział, o co chodzi. Coś kombinował, widziałam to po ognikach w jego oczach.
– Na zostanie twoją dziewczyną – powiedziałam, czując się jak kompletna idiotka.
Ku mojemu zaskoczeniu, przechylił mnie, tak jak to się robi na tych wszystkich filmach. Tak w ogóle, to ponoć ten sposób podrywu wymyślił Apollo. Jak dla mnie, osoby która nie cierpiała romantyzmu we wszelakiej postaci, było to głupie, ale uczucie fajne. Powinnam w tym momencie zacząć śmiać się z samej siebie. Tyle sprzeczności w jednej osobie. Patrick uśmiechnął się uroczo, ale nadal w taki zawadiacki sposób.
– Wiedziałam, że trzeba zmienić trochę podejście i zaraz podziała – powiedział roześmiany i próbował mnie pocałować, wtedy straciliśmy równowagę i wylądowaliśmy na podłodze.
Zaczęłam się śmiać, ale zaraz potem uspokoiłam się i rozejrzałam wokół.
– Teraz to wszyscy patrzycie – skomentowałam to krótko i głośno, chciałam wstać, ale Patrick nie chciał mi na to pozwolić.
– Przejmujesz się tym? – zapytał.
– Przejmuje się tym, że znowu na sam początek próbowałeś połamać mi skrzydła – odpowiedziałam – A to dobry powód, żeby zerwać z tobą.
– Z powodu skrzydeł?
– Czemu nie – wzruszyłam ramionami – Masz szczęście, że są całe.
Wstaliśmy w końcu i pozostali goście przestali się nami interesować. Dalsza część wesela były naprawdę przyjemna, gdyby nie to, że podszedł do mnie Daniel. Syn Gai, nie chciał opuścić mojego boku, ale poprosiłam go o to. Niechętnie mnie posłuchał. Przywitałam się sucho z synem Apolla.
– Zaraz z Laną jedziemy – zagaił rozmowę Daniel – Chciałem z tobą tylko chwilę porozmawiać. Między nami wszystko w porządku?
Jak tylko wypowiedział jej imię, znowu to poczułam.
– Tak jasne – odpowiedziałam zbita z tropu i spojrzałam mu w oczy – Nic nas już nie łączy. Ja nie czuje nic do ciebie, ty nie czujesz nic do mnie. Sprawa jasna.
– Cieszę się – naprawdę w jego głosie słychać było ulgę.
Raz na zawsze sprawa wyjaśniona, czułam się źle z powodu Lany. I to bardzo, powinnam mu powiedzieć czy nie powinnam.
– Lethal, cieszę się, że ci się układa – powiedział z uśmiechem.
Nic do mnie nie dotarło, powiedzieć czy nie powiedzieć. Czy tak złamie to nasze olimpijskie niepisane prawo, czego wolno a nie wolno robić boginkom?
– Daniel – bałam się i to strasznie o tym mówić, spojrzał na mnie pytająco – Chodzi o Lanę – zacisnęłam powieki, jednak stwierdziłam, że nie powiem.
– Lethal. Co jest?! Powiedz mi ! – zrobił się zły, naprawdę zły. Było za późno – Powiedz mi, o co chodzi?! – chwycił mnie za rękę i zaczął mną szarpać.
Zauważyłam kątem oka zbliżającego się do nas Patricka, sama sobie nagrabiłam swoim niezdecydowaniem.
– Ona… – przełknęłam ślinę – Ona poroni… – powiedziałam – Wkrótce – dodając po krótkiej chwili, zamknęłam oczy nie wiedząc jakiej reakcji się spodziewać.
Krótkie ogłoszenie ;). Zebrałam się w sobie i napisałam kolejną cześć, obiecałam to też sobie, żeby potem z czystą głową, nie zaprzątniętą wymyślaniem dalszych perypetii moich bohaterów, przygotowywać się do jednego kolokwium ustnego. Przy okazji, życzcie mi powodzenia. 😉 Tak więc o ile uda mi się to coś zdać za pierwszym podejściem następna cześć pojawi się na przełomie listopada/ grudnia. Ja wiem, dla mnie to też będzie ciężki czas bez pisania. Rozpaczam nad tym niesłychanie, ale może dzięki temu zdążycie się za mną stęsknić albo zapomnicie o moim istnieniu. :p Wybaczcie, za niedociągnięcia, ale jestem zagoniona i nie miałam wystarczającej ilości czasu i przytomności (jest 0:55 jak to piszę), żeby wyłapać wszystkie błędy. W każdym razie przepraszam za nie. J
ryba2006
Dobra. Trzymam kciuki. 😀 I postaram się nie zapomnieć… Ach ta moja dobra pamięć… ^ ^
Jeju jak ja czekałam na tą część. Cieszę się że już jest! Ta część jest super. Trzymam kciuki. Czekam na przełom listopada/grudnia
Z góry przepraszam,że wykorzystuję Twoją pracę aby uzyskać pomoc ,ale jestem tu nowa i nie wiem jak dodawać pracę. W pomocy mówiono,że jest opcja dodaj na pasku administratora jednak nie mogę jej znaleźć.Bardzo proszę o pomoc w tej sprawie.
PS.:Bardzo fajna praca.
Po prostu wysyłasz na emaila adminki (nie pamientam go ale gdzist jest) ^ ^
percy@percyjackson.pl
Wysyłasz na ten adres
W tytule mejla wpisz tytuł pracy i autora
Bardzo dziękuje.
A i jeszcze jedno. Ten mail jest na gmailu czy na czym ?
Po prostu percy@percyjackson.pl, ‚percyjackson’ to domena ^^
Z pewnej strony okropnie nie lubię takich tematów, z drugiej strony jednak interesują one człowieka. Bosz, poronić dziecko… Nie wyobrażam sobie tego ;_; Sama byłabym beznadziejną matką, ale i tak żyłam w nadziei na śmiech i krzyk: ,,Żart!”
PATRICK <3 Tak, dalej ubóstwiam tego chłopaka 😀 A Daniela też powoli zaczynam lubić. Powoli, bo tak, ale jakoś.
Dodam jeszcze raz: biedna Lana ;_: