Tak, więc wysyłam poprawioną wersję, ponieważ zmieniłam nieco koncepcję na to opowiadanie. Może komuś się spodoba. Zapraszam do czytania.
~ Amorki
Rozdział III
„Chłopak w środku lasu”
„Nikt prawie nie wie dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u jej celu.”
John Ronald Reul Tolkien
Blondynka powoli wysunęła rękę. Starała się przezwyciężyć strach i dotknąć bariery. Obawiała się, czy nie porazi ją prądem lub czymś gorszym. Zawsze wymyślała najgorsze scenariusze. Dzięki temu nie czekały ją rozczarowania, co najwyżej te miłe. Myślała, że to ją wzmacnia. W rzeczywistości niszczyło ją od środka, pożerało całą radość życia. Nie cieszyła się już nim jak kiedyś. Dawniej miała prawdziwe życie, mamę, która o nią dbała. Siostrę, która dręczyła ją najmniejszym błędem, ale jednak siostrę.
Jej palce zetknęły się z powierzchnią. Przeszły przez nią, a Ashley poczuła lekką falę energii rozchodzącą się po ciele. Załaskotało ją. Cofnęła rękę i odwróciła się do brata. Marszczył brwi, zastanawiając się co to takiego. Słyszał o barierze, która chroniła Obóz. Myślał jednak, że to prawdziwa granica, mur zbudowany z cegieł, betonu. Był… rozczarowany? Tak, to dobre słowo. Z daleka widział te małe domki. Według niego to dziwne, tyle herosków pod jednym dachem.. M iał nadzieję, że to może coś lepszego, a nie nędzny obozik.
– No… – zaczęła dziewczyna. – To co robimy? Bo chyba nie zamierzamy tu stać i czekać, prawda?
Włożyła ręce do kieszeni kurtki i patrzyła wyczekująco na Zayn’a. Chłopak długo się zastanawiał. Odwrócił głowę i patrzył w dal. Szare oczy spowijała mgła. Jego myśli straciły sens, który tak w nich cenił. Potrząsnął głową i przestapił z nogi na nogę.
– Musimy udawać, że jesteśmy nowi, słabi – Ashley już chciała zaprotestować, ale jej przerwał. – Oni muszą w nas widzieć sojuszników. Spraw byś wierzyła swoim kłamstwom, a i oni uwierzą.
– Nie zamierzam kulić ogona- warknęła. – Mam godność i w przeciwieństwie do ciebie cenię ją sobie. Może ty wolisz takie rozwiązania, ale ja zrobię to po swojemu, skoro ty nie potrafisz.
Zayn podszedł do niej z groźnym wyrazem twarzy i boleśnie wbił jej palce w ramię. Wygięla twarz w grymasie bólu i cicho jęknęła.
– Nie masz pojęcia co i jak! A teraz zamknij się i słuchaj. Zdobędziemy ich zaufanie, a potem dostaniemy wolność od tych ćwoków z Olimpu. Rozumiesz?! – wrzasnął.
Uśmiechnęła się sztucznie, powstrzymująć obelgę. Nie mogła pozwoliś, by tak nią pomiatał.
– Jasne, będę udawać damę w opałach. Potem wpadnę w ramiona księcia di Angelo. Będziemy szczęśliwi dopóki nie wbiję mu noża w plecy, czy tak? – warknęła.
Zayn pokiwał głową z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a zaraz potem wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
– Ależ to melodramatyczne – Westchnąl teatralnie.- Muszę cię pochwalić. Jednak umiesz logicznie myśleć, tylko nie wiem o co chodzi z tą damą. To raczej nie twój styl.
Wywróciła oczami i przeszła przez barierę. Lekkie dreszcze i była po drugiej stronie. Widziała pawilon jadalny, pole truskawek, na którym dzieciaki je zbierały, jezioro i taplających się w nim. Pomimo wiatru na zewnątrz, pod kopułą świeciło słońce. Niektórzy herosi ćwiczyli na arenie. Jednym szło to lepiej, drugim gorzej. Nie umieli nawet utrzymać mieczy w dłoniach, a ci, którzy umieli naśmiewali się z nich, kpili nie pamiętając o początkach ich samych, Ashley stwierdziła, że to jest po prostu okrutne. Hipokryzja, to jest to co przed chwilą zauważyła.
– Mamy im się przedstawić prawdziwymi imionami, czy coś wymyślisz – spytała.
Odchrząknął i rozejrzał się. Wiedział, ze da radę, choć może trochę przeceniał swoje możliwości. Dla niego nie istniały rzeczy niemozliwe. Nawet przed samym sobą nie mógł się przyznać, że czegoś nie umie, a co dopiero przed kimś innym. Potrząsnął głową i znów zwrócił się do siostry.
– Prawdziwymi, to co oczywiste jest najmniej widoczne – stwierdził. – Nie możesz nie doceniać przeciwnika. Jeden błąd i już nie żyjesz. Lepiej zastanów się trzy razy zanim coś zrobisz – zmierzył ją wzrokiem i dodał. – Zwłaszcza ty.
Wydęła usta obrażona jego komentarzem. Wiedziała, że nie mieli czasu na kłótnie, a jednak ledwo powstrzymała się od odpowiedzi, a raczej coś ją powstrzymało. Gdy tylko otworzyła usta usłyszeli dźwięk rogu. Ku nim zmierzało czterech herosów. Prawdopodobnie straż graniczna. Kiedy ich zauważyli przyspieszyli kroku i zagrodzili im drogę ucieczki. Wśród nich była blondynka o szarych oczach, opalona i wysportowana. Brunet z morskimi oczami oraz dwóch szatynów z łobuzerskimi uśmieszkami plączącymi się pod maską powagi. Prawdopodobnie bliźniacy.
Dziewczyna zmierzyła ich wzrokiem. Wyglądała na bystrą i sprytną. Musiał ją zdziwić fakt, że dwójka nastolatków nagle wtargnęła do Obozu.
– Kim jesteście i jak trafiliście? – warknęła.
Ashley już otwierała usta, by odpowiedzieć, lecz Zayn ją uprzedził.
– Jestem Zayn, syn Zeusa – wyprostował się dumnie, a Ash przewróciła oczami. – A to moja siostra Ashley, córka Hermesa. Przysłał nas tu mój ojciec.
Wydawał się rozkoszować tym, że podał jej godną odpowiedź. Rzucił siostrze spojrzenie mówiące zawsze daję radę. Tak, wiem, jestem super, przy czym uśmiechnął się do niej lekko, co nie umknęło uwadze szarookiej. Rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie i przystawiła mu sztylet do gardła.
– Na pewno? Można to łatwo sprawdzić – oznajmiła.
Syn Zeusa posłał jej wyzywające spojrzenie. Nie dał się zbić z tropu sztyletem.
– Pytaj o co chcesz – odparł.
Teraz odezwał się brunet.
– Annabeth, może zaprowadzimy ich do Chejrona. Jest teraz na arenie. Nic nie ryzykujemy prowadząc ich tam – zaproponował.
Annabeth opuściła broń i pokiwała głową. Najwyraźniej uznała pomysł za całkiem dobry. Ruszyła przodem, a Ashley po krótkim, zrozpaczonym spojrzeniu na Zayn’a, ruszyła za nią. Po ich bokach szli bliźniacy, a z tyłu brunet. Z taką obstawą doszli do areny i zobaczyli centaura oraz piętnaściorgo herosów z łukami. Jedna strzała śmignęła Ash koło ucha, a sprawca, dwunastoletnia dziewczyna, zarumieniła się i odwróciła z powrotem w stronę Chejrona, gdy napotkała jej spojrzenie.
Blondynka prowadziła ich w stronę centaura, który już zauważył dwoje nieznajomych i uśmiechał się dobrodusznie do Annabeth. Skinęła uprzejmie głową.
– Annabeth, dziecko, o co chodzi? – zapytał centaur.
– Witaj, Chejronie – przywitała się o wiele milszym głosem. – Znaleźliśmy tę dwójkę na skraju lasu. Syn Zeusa i córka Hermesa. Co z nimi zrobić?
Przeczesał swoją siwą brodę palcami.
– Przyprowadź Drew Tanaka – zwrócił się do dwunastolatki, która omal nie trafiła strzałą w Ashley i odwrócił się w kierunku Annabeth. – Sprawdzimy ich zamiary. Jak wiesz potrafi odczytywać ludzkie intencje. Zaraz będziemy mieli co do nich pewność. A na razie… – zwrócił się do dwójki nieznajomych. – Może się przedstawicie?
Zayn delikatnie wystąpił w przód. Zmierzył centaura wzrokiem i przemówił przymilnym tonem.
– Jestem Zayn Evans, a to moja siostra Ashley Martin – odparł, a widząc pytanie w oczach Chejrona dodał. – Nie mieliśmy jednej matki. Po protu traktuję ją jak siostrę. Oboje nas wychował Drake River, syn Nike. Może go znasz?
Wzmianka o Drake’u wyraźnie zdziwiła centaura, ale w tej chwili nadeszła dziewczyna, zapewne Drew. Miała ciemne włosy i figurę godną najlepszej modelki. Szła z gracją i wyższością. Uśmiechnęła się dobrotliwie do Chejrona i rzuciła Annabeth niezbyt miłe spojrzenie.
-Wzywałeś mnie Chejronie – powiedziała na wstępie.
Centaur odchrząknął i zarył kopytem w ziemię.
– Och.. tak… Mogłabyś sprawdzić ich zamiary? Mam nadzieję, że to nie kłopot –odpowiedział.
Posłała mu czarujący uśmiech, ale jej oczy pozostały sztywne i niewzruszone.
– Ależ to żaden problem – oznajmiła.
Podeszła do Zayn’a i Ashley. Dość brutalnie chwyciła rękę Ash i zamknęła oczy. Potem uczyniła to samo z Zayn’em, ale do niego uśmiechnęła się zalotnie i zatrzepotała rzęsami. Chłopak odpowiedział jej uprzejmym uśmiechem. Odwróciła się z powrotem do Chejrona.
– Spokojnie, nie ma się czego obawiać. To tylko kolejni Obozowicze, ale sądzę, że mogą być przydatni w walce. Kryją nie jeden talent – poinformowała. Uśmiechnęła się kolejny raz do bruneta, skinęła głową na centaura i odeszła.
– Chyba masz wielbicielkę – zakpiła Ashley.
Zayn wyszczerzył zęby i przeczesał palcami czarne włosy.
– No wiesz, jak się jest mną to normalka – odparł udając, że nie słyszy sarkazmu w jej głosie.
– Tak, więc Zayn – zaczął Chejron. – Weź swoją siostrę i chodźcie ze mną. Wytłumaczę wam wszystko i odpowiem na wasze pytania.
Blondynka zawachała się, marszcząc brwi. W sumie większość informacji miała już uporządkowane. Chejron na pewno o tym wiedział. W końcu Zeus nie przysłałby ich tu, nie informując dyrektora Obozu. Raczej aż tak w nich nie wierzył. Prędzej zesłałby tu Afrodytę… Może centaur chciał im zagrozić lub sprzeciwić się rozkazom z góry? Nie, nie mógł być aż tak głupi. Nikt nie ma prawa kwestionować ich kaprysów. Pierwsza i najważniejsza zasada w tym świecie.
Brunet tymczasem w ogóle się nie zastanawiając ruszył za dyrektorem. Czy on naprawdę był aż tak naiwny? Świat taki niebezpieczny, a on na jedno zawołanie chciał iść za pierwszym lepszym centaurem… Dokąd zmierza XXI wiek?
Westchnęła. Podążyła za bratem, ale z pewną, widoczną nieufnością. Rzuciła na odchodne zmęczone spojrzenie wpatrującym się w nich Obozowiczom. Speszeni wrócili do swojego zajęcia. Jednak zauważyła coś jeszcze. Z tyłu na tle lasu malowała się sylwetka chłopaka. Przyjrzała się uważniej. Jego czarne włosy wyglądały jakby dopiero wstał z łóżka, co swoją drogą było możliwe. Posiadał pobledłą, oliwkową cerę i czujne, ciemne oczy, spoglądające na nią z ironią. Z twarzy biła wyczuwalna duma. Ubrany był w ciemną bluzę z kapturem i czarne dżinsy. Na nogach miał niedbale zawiązane glany. Patrzył na nią ze skrywanym zainteresowaniem.
– Ash? – jej rozmyślania przerwał głos Zayn’a.
Odwróciła się w jego stronę ze zdezorientowaną miną i pytaniem wypisanym na twarzy.
– Co? A, już idę… – mruknęła zakłopotana.
Chciała ostatni raz spojrzeć na chłopaka, ale ze zdziwieniem odnotowała, że zniknął. Zupełnie, jakby rozwiał się we mgle. A może on po prostu jej się przywidział? Zmarszczyła brwi. Zobaczyła jednak błysk jego oczu za jednym z drzew. Na jej usta wkradł się nikły uśmiech, który szybko zniknął.
Ruszyła za bratem i dyrektorem Obozu. Przez całą drogę wpatrywała się w swoje buty. Przed oczami ciągle miała jego twarz. Nie chciała opuścić jej głowy. Nasuwało jej się jedno wyjaśnienie, ale świadomie je od siebie odpychała. Wiedziała, że to nie da jej spokoju, ale ona jeszcze się dowie kim on był. Ale… właściwie po co?- zapytała samą siebie. Bo nie zaśniesz, gwarantuję ci to – warknął cichy głosik w jej myślach.
Czuła na sobie czyjeś spojrzenie, lecz uparcie je ignorowała. Jeszcze ktoś pomyśli, że jest obłąkana. To trochę dziwne widzieć chłopaka w środku lasu, w wieku mniej więcej piętnastu lat, samego… No cóż, całe jej życie było jedną wielką bajką. Bajką, która nie powinna się niegdy wydarzyć. Nie ma morału, ale zakończenie jest z góry przesądzone. Kiedyś dopadnie ją Zemsta…
Świetny rozdział 😀 Moim zdaniem super oddajesz Zayn’a jako syna Zeusa 😛 Będę czekać na kolejny rozdział i życzę weny przy jego tworzeniu 😀
Moim zdaniem świetne opko, tylko ta Drew została przedstawiona tak jakby zawsze słuchała Chejrona, a o ile dobrze wiem, średnio go lubiła
Raz jedna spacja za dużo i jedna literówka, ale tak to naprawdę dobrze. Nie pasował mi tylko wrzask przy Obozie – cholera, byli blisko Obozku, mogli go usłyszeć nawet przez bariere. Ale tak to dobrze, szczególnie, że chyba będzie Nico ♥ Uwielbiam go, tylko błagam, oddaj go jako Nica a nie jakiegoś… jakiegoś zwykłego smutasa 😉
Dzięki za miłe słowa 😉 Powiem tylko tyle, że na pewno nie będzie mazgajem. Dla mnie Nico zawsze miał w sobie coś więcej niż tą swoją tajemniczość i tęsknotę za siostrą. Jakiś błąd z przeszłości, lub coś w tym rodzaju. Takie zamykanie się w sobie nie zaczyna się od tak… To psychiczne odreagowywanie po traumatycznym przeżyciu. Będzie chyba bardziej wredny i skryty niż tylko skryty… Taa, ja to umiem wyjaśniać :/
Mi też podoba się kreacja Nico 😀 Superowe, popieram carmel. Co do Drew nie mam zastrzeżeń a opko ogólnie jest bardzo fajne