Hej
Zdaję sobie sprawę, że poprzednią część wstawiłam daaawno temu i pewnie większość już jej nie pamięta. Mocno Was za to przepraszam. Na swoją obronę dodam tylko to, że chciałam wcześniej skończyć swoje inne opko, gdyż pisząc dwa na raz miałam totalny mętlik w głowie. Od tej pory powinnam już wstawiać kolejne części systematycznie, oczywiście na ile durna szkoła pozwoli
Życzę miłego czytania,
iriska335
Tommy
Stałem pośrodku pola, które z każdej strony rozciągało się w nieskończoność. Otaczały mnie łany zboża, których wysokość sięgała mojego pasa. Silny, aczkolwiek ciepły wiatr zabawiał się moimi włosami.
Przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w górujące na niebie słońce, które muskało swoim ciepłem moją skórę.
Ludzie mieli rację, miło przebywać w towarzystwie tej gorącej gwiazdy.
W pewnym momencie zauważyłem mknącą w moją stronę postać. W miarę upływu czasu mogłem dostrzec coraz więcej szczegółów intruza. Po sylwetce poznałem, że jest to kobieta. Jej ciało zdobiła długa, zwiewna, zielona suknia. Gdzieniegdzie przyozdobiona została listkami różnorodnych roślin oraz kłosami pszenicy. Brązowe, falowane włosy damy upiększał wianek.
W powietrzu coraz lepiej wyczuwałem mieszankę rozmaitych zapachów. Mięta, szałwia, bazylia, truskawka…
Nie podeszła jednak do mnie. Stanęła oddalona o jakieś sześć kroków. Mimo to mogłem dostrzec jej oliwkową karnację, wyraźne rysy twarzy oraz zielone oczy.
Ta kobieta kogoś mi przypomina…
Po krótkiej chwili zdałem sobie sprawę kogo… mnie. Byłem do niej bardzo podobny i to właśnie uświadomiło mi, kim ona jest.
– Matka? – wypowiedziałem te słowa trochę głośniej niż zamierzałem, ale wciąż słychać w nich było nutę niedowierzania.
Kobieta uśmiechnęła się do mnie.
– Witaj, synu. Czy wiesz kim jestem?
Niby w obozie nikt nie zostawał uznawany, ani nie mieliśmy żadnych informacji o swoich rodzicach, ale dzięki swoim umiejętnością od pewnego czasu podejrzewałem czyim synem jestem.
– Demeter.
Bogini skinęła głową na znak zgody.
Często wyobrażałem sobie jak to będzie spotkać któregoś z członków rodziny. Czasami myślałem, że zacznę się na nich wydzierać, za to, że mnie porzucili, innym razem rzucałem się na nich z uściskiem.
Kiedy jednak nadeszła ta chwila, po prostu stałem i gapiłem się na moją matkę. Wewnątrz umysły, a tym bardziej serca miałem totalny mętlik, w skutek czego odczuwałem jedynie pustkę.
– Posłuchaj mnie, Tommy, bardzo uważnie – ponownie się odezwała. – Musisz zaufać swoim towarzyszom. Wspólnie musicie uwolnić bogów i przeszkodzić Chaosowi. Musicie…
– Co? – przeszkodziłem jej zdezorientowany. – O czym ty mówisz?
Już miała coś powiedzieć, lecz nagle mocniej zawiał wiatr. Tym razem zimny, sprawił, że przeszły mnie ciarki. Jasne słońce zakryły ponure, ciemne chmury.
– O, o. Niedobrze, myślałem, że mamy więcej czasu. Musiał się wcześniej zorientować.
– Mamo, o czym ty mówisz? – próbowałem uzyskać jakieś sensowne informację.
Wiatr coraz bardziej przybierał na sile. Ledwo utrzymywałem się na nogach. Nie wiadomo skąd pojawiły się latające na około liście.
– Synu, zniszczcie szkatułę. Jest ona w obozie… – w wichurze głos matki stawał się coraz mniej słyszalny. – Najważniejsze byś zaufaj swoim towarzyszą…
Nagle kobieta znikła. Rozmyła się w przeszywającej szarości.
Niedługo po tym porwał mnie nagły podmuch.
Obudziłem się na plaży nabuzowany adrenaliną.
Co to miało być? Czy to naprawdę mogła być moja matka?
Cóż… chyba wszystko na to wskazuje.
Podniosłem się z zimnego piasku. Louis nadal pochrapywał po drugiej stronie ogniska, ale ja już nie miałem ochoty na sen, zresztą byłem tak pobudzony, iż na pewno nie zmrużyłbym oka.
Znalazłem blisko morza sporej wielkości pień i usiadłem na nim. Noc była piękna i ciepła. Na granatowym niebie świeciło pełno gwiazd. Fale lekko obijały się o brzeg. W powietrzu można było wyczuć zapach morskiej wody.
– Też nie możesz spać? – usłyszałem za sobą kobiecy głos.
Odwróciłem się i zobaczyłem stojącą za mną Kate.
Bez brudu i ran na twarzy oraz rozczochranych włosów wyglądała na jeszcze piękniejszą.
– Zły… a raczej dobry, choć w zasadzie nietypowy sen.
Jak się można było domyślić, dziewczyna nie do końca mnie zrozumiała. Spodziewałem się, że odejdzie, ale zamiast tego brunetka przysiadła się obok mnie.
– Może chciałbyś o tym pogadać? – spojrzała na mnie swoimi szarymi oczami. Odbijał się w nich blask świecących gwiazd. – Wiesz, z doświadczenia wiem, że to pomaga.
Uśmiechnęła się lekko. Mimo wieku, jej twarz wciąż posiadała łagodne, dziewczęce rysy twarzy.
Nie wiedziałem co zrobić. Do tej pory moim celem było wydostanie się z obozu. Zwlekałem z podjęciem decyzji o stałym dołączeniu do grupy półbogów. Ale gdy teraz się nad tym zastanawiałem, to w sumie oni jedyni do tej pory mówili prawdę i mnie nie zawiedli. Matka również wspominała o tym, by zaufać tej trójce i chyba przyszedł czas najwyższy by to zrobić.
Podjąłem decyzję.
Patrząc na migający w blasku księżyca ocean zabrałem głos:
– Śniła mi się moja matka – powiedziałem to bardziej do siebie niż do niej. – Demeter.
– Ooo… to musiało być dla ciebie dość trudne przeżycie.
Ponownie spojrzałem na nastolatkę i cała reszta wypłynęła ze mnie jak woda z wodospadu Niagara.
Opowiedziałem jej o tym, jak bogini odwiedziła mnie we śnie, jak prosiła o uwolnienie reszty bogów, zniszczeniu szkatuły oraz Chaosu. Wspomniałem również o tym, że prosiła bym im zaufał, na co Kate dla żartu zrobiła dumną minę w geście satysfakcji. Następnie przeszedłem do tego, jak porwała ją wichura. Powiedziałem brunetce również o przepełniającej się we mnie pustce, która od spotkania z matką utrzymywała się cały czas. Sam nie wiem dlaczego, aż tak się przed nią otworzyłem. Nigdy wcześniej nie rozmawiałem z nikim tak szczerze i otwarcie, ale musiałem przyznać dziewczynie rację, po tym poczułem się znacznie lepiej.
– To powiedz, jaka ona była?
Pytanie Kate zbiło mnie z tropu.
– Chcesz wiedzieć jaka była moja matka? – spytałem zdziwiony. – Sądziłem, że będziesz wolała teraz obmyślać strategię i dalsze plany.
-A naprawdę chcesz żebyśmy o tym teraz mówili?
Mimo, że nie chciała tego po sobie poznać, domyśliłem się, że jest pewna swojej wygranej.
– No nie – przyznałem bez bicia.
– No właśnie.
– Demeter wydała mi się bardzo spokojna, opanowana, miła… ale równocześnie surowa i zasadnicza.
Córka Afrodyty popatrzyła na mnie kamienną twarzą, po czym wybuchła śmiechem.
-Hej, Kate, o co chodzi?
Spróbowała się na chwilę opanować i próbując ponownie nie wybuchnąć powiedziała:
– Nic, nic, ja tylko pomyślałam, że w sumie jest podobna, eee… wręcz identyczna jak ty.
-Ja wcale nie jestem surowy, ani zasadniczy – oponowałem.
Spojrzałem na wciąż rozbawioną nastolatkę i w momencie razem wybuchliśmy śmiechem.
Po dłuższej chwili usłyszeliśmy wściekły glos dochodzący z wnętrza namiotu:
– Czy moglibyście się, głąby, przymknąć?! Niektórzy chcą się wyspać przed kolejnym, trudnym dniem!!!
Uśmiechnąłem się do półbogini, która już powoli wracała do normy.
– Miłe wiedzieć, że pan Tommy Jeffrey jednak umie się uśmiechać.
Nie wiedząc co powiedzieć odwróciłem wzrok w kierunku oceanu. O tej porze trudno było dostrzec gdzie kończy się woda, a gdzie zaczyna niebo.
W pewnej chwili poczułem na swoim ramieniu dłoń dziewczyny.
– Zobaczysz wszystko się ułoży. Jeszcze odnajdziesz swoją rodzinę, która z pewnością za tobą tęskni, może nawet cię szuka.
Przytaknąłem, mając nadzieję, że nastolatka ma rację.
Kate zdała sobie sprawę, że wciąż dotyka mnie swoją dłonią i zarumieniona zabrała rękę z mojego ramienia, mimo to, dziwne mrowienie, które w tym miejscu odczuwałem, wciąż nie znikło.
– Lepiej chodźmy, Meghan ma rację, powinniśmy być jutro wypoczęci.
Bez zbędnych protestów udałem się za córką Afrodyty do naszego obozowiska.
Górujące słońce! Szkoda, że nie szczytujące! Skoro jest gorące, to tak powinno być! I bohater ma umiejętność rozpoznawania boga po wyglądzie. Ja bym na ten przykład nie wpadł, że to Demeter.
„O, niedobrze, będzie burza. Bogowie boją się burzy. Straszliwie. Dlatego muszę kończyć, pa!” – kwestia Demeter
„Mamo, kim jesteś i co ty pieprzysz?” – kwestia bezimiennego bohatera
Jak to dobrze, że to był sen, bo z tego napięcia chyba nie wytrzymałbym. Cóż to by się mogło stać, gdyby się nie obudził!?
Ciekawe dlaczego zawsze wizje kończą się w najistotniejszym momencie?