„Legendy i prawdziwe wydarzenia, nie zawsze mają chociażby ziarnko prawdy.”
Kiedy wpakowywałam do plecaka ostatnie potrzebne rzeczy drzwi od domku się otworzyły. Sądząc, że to ktoś z mojego rodzeństwa nie przejęłam się tym. Nagle jednak poczułam znajomy zapach perfum. Zapięłam plecak i spytałam cicho:
-Czego chcesz?
-Co tak właściwie robisz?
-To nie jest raczej twój interes.-wyminęłam go szybko i wyszłam z domku. Ruszyłam w stronę sosny Thalii. Kiedy przechodziłam przez główny plac Chris mnie dogonił. Złapał za nadgarstek i uniemożliwił dalszą drogę.
-Puść mnie.-syknęłam.
-Nigdzie nie idziesz. Co ty sobie myślisz? Że jesteś tu na innych zasadach niż reszta? Jesteś taka jak wszyscy inni.
-Gówno prawda. Wszyscy inni nie dowiadują się, że całe ich życie było kłamstwem. Bogowie nie włażą do ich życia z butami, a już na pewno nie zakochują się we własnych braciach!-wykrzyczałam to wszystko w bliżej nieokreślonym kierunku. Jednak moje słowa nie poszły w eter. Przyglądający nam się herosi wyglądali jak rażeni piorunem, a Chejron sprawiał wrażenie załamanego. Za to Afrodyta o dziwo płakała.
-Zeusie odpuść. Proszę.- zdziwiły mnie słowa bogini miłości, jednak nie na tyle, by przestać się wyrywać. Największy z bogów też nie zwrócił uwagi na swą córę.
-Jeżeli stąd wyjdziesz będziesz w śmiertelnym niebezpieczeństwie, przecież wiesz.
-No i świetnie.-nie patrzyłam na Chrisa, ale wiedziałam, że nadal ma tę maskę. Pomimo tego, że jego słowa brzmiały pusto, wiedziałam, że się martwi. Jednak nie interesowało mnie to. Już miałam zmusić się do użycia na nim magii, gdy usłyszałam spokojny głos Chejrona.
-Katherine, przyznam ci misję. Ale to ja wybiorę twoich sojuszników. Będą ci towarzyszyć: Matt, Daniel, Sophie, Rosie i Chris. Nie chcę słyszeć sprzeciwu. Jesteście ze sobą zgrani, a wasze umiejętności są niezbędne do odzyskania tego co potrzebujemy. Zainteresowani za mną, reszta niech się zajmie treningiem.-niechętnie, ale wykonałam jego polecenie. Kiedy rozsiedliśmy się w salonie dołączyła do nas Wyrocznia. To dziwne zazwyczaj to herosi do niej przychodzili. Po chwili moją głowę zaprzątnęła inna myśl. Mam współpracować z Chrisem? Jak?! Prościej byłoby stąd uciec, ale Sophie mi tego nie wybaczy. Nie mogę jej zostawić. I tak już straciłam tyle lat. Westchnęłam przeciągle i zawiesiłam wzrok na Rachel. Ona uśmiechnęła się do mnie ciepło i wstała.
-Ja…chciałabym mieć dla Was przepowiednię. Jednak nie zależy to ode mnie, sami wiecie. Mojry znają waszą przyszłość, ale na razie nie potrafię wam pomóc. Rozmawiałam z Dike* i zgadza się ona ze mną, że to nie jest sprawiedliwie. Brak przepowiedni może wam wiele utrudnić. Jednak nie mamy wpływu na Mojry. Są ponad wszystkim. Mogę wam powiedzieć za to co widzę w przyszłości świata. Przedmiot, którego szukacie jest kluczowy. Bez niego świat, a przede wszystkim bogowie są zgubieni. Jest to jeden z 4 artefaktów z przeszłości. Jak wiecie bogowie bardzo lubią mieszać się w życie ludzi i herosów. W ten oto sposób na przestrzeni wieków mieszkańcom Ziemi zostały przekazane bardzo ważne boskie przedmioty. Jednym z nich jest Pas Afrodyty, który masz ty Katherine. Drugim przedmiotem jest sławetny Excalibur. Ten miecz należący do Króla Artura, a przekazany na łożu śmierci Lancelotowi z Jeziora to prezent Hefajstosa dla władcy Brytów za okazaną mu dobroć, gdy bóg kowali zszedł na ziemię do swej kochanicy. Gdy nocą od niej uciekał złapał go ojciec dziewczyny. Nie wiedząc z kim ma do czynienia kazał go zaprowadzić przed oblicze króla. Artur, który jako chrześcijanin starał się wszystkim wybaczać i żądał tego od swych poddanych, uniewinnił Hefajstosa. Dał mu też schronienie, gdy dowiedział się, że nie ma on gdzie spać. Gdy bóg odzyskał siły wrócił na Olimp pozostawiając po sobie wykonany z niebiańskiego spiżu miecz. To wokół niego urosła legenda o mieczu w kamieniu. Artur pod koniec swego życia wybaczył zdradę zaufanego rycerza i małżonki. Pobłogosławił nawet związek tej dwójki wierząc, że nikt nie ochroni damy jego serca tak dobrze jak jego dotąd wierny kompan. To właśnie Miecz Światła macie odzyskać. Jako nieskalany złem, należący zawsze do dobrego rycerza czeka on na swego nowego pana, który musi być równie dobry co jego 2 poprzedni właściciele. Przez stulecia ludzie, herosie, a nawet bogowie szukali go, ale bez skutku. Po takim czasie nawet nie znamy jego przybliżonego położenia. Legendy mówią, że miecz na pojawić się w odpowiednim czasie-czyli gdy pojawi się jego prawowity właściciel-w Stonehenge. Jednak jak wiecie cywilizacja zmienia swe położenie. Obstawiamy więc, że miecz jest w Paryżu.
-Mamy lecieć do Europy?-niedowierzanie w głosie Sophie było bardzo na miejscu.
-Nie musicie, możemy poszukać kogoś innego.-odparł Chejron,a mnie momentalnie podniosło się ciśnienie.
-Ja idę.-syknęłam wściekle mrużąc oczy. Centaur spojrzał każdemu w oczy i w końcu skinął głową.
-Wyruszycie w nocy. Zabierze was Selene. Idźcie się przygotować do podróży i wyśpijcie. O 01:30 tutaj czekam na was. To tyle.-wszyscy zaczęli wychodzić, kiedy zostałam już tylko ja, Chejron i Wyrocznia spytałam cicho:
-A te 2 inne przedmioty? Macie je?
-Tym zajmie się ktoś inny.-miał taki zmęczony głos, że aż zrobiło mi się go żal. Jednak musiałam wiedzieć.
-A czym one są?
-3 przedmiot to spinka i Julii Kapuleti dostała ją od Morfeusza. Ostatni to rodowy pierścień szlachcica żyjącego w XVIII wieku w Wielkiej Brytanii, który znaleziono przy zwłokach jego ukochanej. Pierścień, kilka wieków wcześniej podarował tej rodzinie sam Hades.
-A jakieś ciekawe historie z tym związane?
-Nie mamy na to czasu Katherine. Może kiedyś ci je opowiem, teraz wracaj do domku.
-A przepraszam do którego?
-Hadesa.-prychnęłam i trzaskając drzwiami wyszłam z Wielkiego Domu. Dalej mając za nic podstawy dobrego wychowania wparowałam do domku i padłam na wolne łóżko. Po chwili poczułam, że ugina się pod ciężarem kolejnej osoby. Spojrzałam w bok i natrafiłam na szare oczy Rosie, tak podobne do oczu Chrisa. Zacisnęłam powieki nie mogąc na nią patrzeć, kiedy mnie przytuliła po moim policzku poleciała pojedyncza łza. Ale się ze mnie beksa zrobiła. Starając się nie myśleć o wydarzeniach dzisiejszego dnia odpłynęłam do krainy Morfeusza, który ze znaną dla siebie życzliwością przywitał mnie w swym królestwie i odepchnął ode mnie koszmary. Przegadałam z nim pół dnia i pozostałą mi część nocy, a gdy wybiła 1 nad ranem i powoli się wybudzałam nagle przypomniałam sobie o słowach Morfeusza.
-Morfeuszu, z jakiego powodu dałeś Julii Kapuleti spinkę?
-Nie mogę ci powiedzieć. Zeus zabronił. Sama musisz odkryć prawdę.
-Ale ja nawet nie wiem o co w tym wszystkim chodzi.-przez chwilę jego oczy miały Jego kolor. Gdy wróciły do swojego niebieskiego odcieniu już zdążyłam obudzić się w świecie realnym. Cóż, najwidoczniej Zeus ma naprawdę duże kłopoty.-wstałam i zgarnęłam potrzebne mi ubrania. Nie przepuszczę takiej okazji. Nie będę pionkiem w tej grze.
Gotowa fizycznie jak i mentalnie weszłam do salonu. Siedzieli tam już Matt i Daniel. Cicho o czymś rozmawiali, a gdy mnie zobaczyli obaj uśmiechnęli się pocieszająco. Jeszcze ktoś to zrobi, a wydrapię sobie oczy. Nie chcę litości. Usiadłam na fotelu tym samym dając jasny znak, że nie chcę z nimi gadać. Jednak nie zadziałało.
-Ładnie wyglądasz.-powiedział Maty, a mnie nie udało się powstrzymać prychnięcia. Spojrzałam w dół na czarne rurki, czerwoną bokserkę i czarną skórzaną kurtkę. Ciężkie wojskowe buty i skórzane mitenki dopełniały całej stylizacji. Nawet na misji muszę wyglądać jakbym w wolnym czasie zabijała koty. Wbiłam długie, czarne paznokcie w wewnętrzną część dłoni i zamknęłam oczy. Chyba powinnam odpuścić te skórzane rzeczy, albo dodać do tego trochę kolorów. Moje przemyślenia przerwał huk otwieranych zewnętrznych drzwi. Otworzyłam oczy i zobaczyłam resztę naszej grupy wchodzącą do pomieszczenia. Sophie równie domyślnie co Matt postanowiła mi się ponaprzykrzać się. Usiadła na oparciu mojego krzesła i się uśmiechnęła ciepło. Ją także olałam i spojrzałam tępo w podłogę. Czułam zapach perfum Chrisa, wiedziałam więc, że jest gdzieś w pobliżu. Tym bardziej nie chciałam podnosić wzroku. Trwaliśmy w tej męczącej ciszy do chwili, gdy pojawił się Chejron. Dał nam kilka rad i wyprowadził na zewnątrz. W wielkich saniach wyglądających jak zrobionych ze świecącego księżyca siedziała Selene. Renifery stały bez ruchu patrząc w dal i czekając na rozkazy od swojej pani. Centaur upewniwszy się, że wsiedliśmy odgalopował w stronę jeziora.
-Witaj Selene.-uwielbiałam tę boginię. Nie była wyniosła jak chociażby Artemida, Hera czy niektóre boginki. W tej chwili wyglądała bardzo podobnie do mnie. Ten sam kolor włosów, oczy, rysy twarzy. Wzięłabym ją za swoją starszą siostrę, gdybym nie znała jej prawdziwego wyglądu. Jej srebrna suknia uniosła się w chwili, gdy wznieśliśmy się w powietrze. Dopiero po jakiejś minucie odpowiedziała na moje przywitanie:
-Cześć Lucky. Jak ci się podoba mój wygląd?
-Słaby.-na moją twarz wstąpił niechciany cień uśmiechu.
-Wiedziałam, że ci się spodoba. Nawet nie wiesz ile musiałam majstrować przy swoim wyglądzie, żeby to osiągnąć. A i tak nie jesteśmy identyczne.
-Przykro mi. Czyżbym była nie do podrobienia?-bogini zaśmiała się i spojrzała na mnie tymi swoimi mądrymi oczami, w których nawet teraz pobłyskiwało płynne srebro.
-Jesteś, jesteś. I mówię to poważnie, nie potrafię połączyć rysów twarzy by tak wyglądać. Sądzę, że Afrodycie by się to nawet nie udało. Mało jest takich ludzi.-przejechała wzrokiem po moich towarzyszach i się znowu zaśmiała:
-Wy wszyscy macie taki typ urody. Ale to dobrze, coś was łączy. Oryginalność, a skoro łączy to nie jest taka wyjątkowa.-było to dość zagmatwane, ale Selene już taka była.
-Kiedy masz „wakacje”?-spytałam naprawdę zainteresowana.
-Artemida zgodziła się mnie zastąpić na 2 miesiące począwszy od listopada. Mam więc jeszcze miesiąc pracy. Cieszę się, że mogę wam pomóc.-uśmiech jakim mnie obdarzyła skojarzyła mi się z dzieciństwim, kiedy odwiedzała mnie i opowiadała bajki, żeby szybciej zasnęła i nie miała koszmarów.
-Powiedz Sel, co się dzieje na Olimpie?-piękny uśmiech zniknął z jej twarzy,a zastąpił go grymas smutku. Jej wygląd wrócił do jej prawdziwego, o ile można go tak nazwać.
-Nie pytaj mnie o to kochana, nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
-Czemu nagle wszyscy milczycie? Morfeusz też mi nic nie powiedział!-moja irytacja wróciła ze zdwojoną siłą.
-Na Olimpie nie dzieje się dobrze. Nie pytaj już o takie rzeczy, bo dojdzie to do Zeusa.-westchnienie przepełnione dziwnym smutkiem wydobyło się z jej piersi, a jej piękną twarz przykryła maska goryczy.
-To poniekąd ty jesteś odpowiedzialna za to co się dzieje. Nie z własnej winy, po prostu taka już jesteś. Ciągle się to dzieje. Musisz jeszcze raz zagrać w tej chorej sztuce wymyślonej przez Mojry. Chociaż jest to straszne i my bogowie znamy jej zakończenie, to niestety Zeus znowu poświęci tylu herosów dla dobra swego rodu. Przykro mi Katherine. Wasze losy są już spisane i nie ma w tym happy endu.-jej słowa uderzyły we mnie z taką siłą, że na chwilę naprawdę straciłam oddech. Zdziwienie i niezrozumienie na twarzach moich przyjaciół musiało być niczym w porównaniu z moim wyrazem twarzy. W końcu otrząsnęłam się z przerażenia, które mnie obezwładniło i wyszeptałam trochę głośniej niż szumi wiatr:
-Rozumiem. Zeus nie dowie się o tej rozmowie. Masz moje słowo.-właśnie opadaliśmy w dół. Rozejrzałam się wokół podziwiając obrzeża Paryża.
-Między Nowym Jorkiem, a Paryżem jest 6 godzin różnicy. Gdy wylatywaliśmy z Obozu była 01.40, więc tu była 07.40. Teraz jest 08.30. Macie miesiąc na odnalezienie Excalibura. Za miesiąc w pełnię o 21 będę na was czekała w tym samym miejscu. Jeśli nie przybędziecie, nawet nie musicie wracać do NY, raczej już nie będzie po co.-tym wesołym akcentem Selene zakończyła swą wypowiedź i wzniosła się ponownie w powietrze. Chwilę później jej nie było.
-Od czego zaczynamy?-spytałam w przestrzeń nie licząc na odpowiedź.
-Od muzeum w Wersalu.-odparł Chris i ruszył w stronę miasta.
Katherine
Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam tą część 😀 Już myślałam, że na serio przerwiesz opko a tego bym nie zniosła. Rozdział bardzo mi się spodobał. Szczerze, dodałabym trochę więcej opisówki (sama nie cierpię jej pisać, ale dzięki temu tekst jest pełniejszy i dobrze się czyta ;)) i trochę więcej uczuć naszej kochanej Katherine. To tyle z mojej strony. Mam nadzieję, że nie długo wyślesz cd. Życzę weny 😀 😀 😀