Hej
Cieszę się, że ostatnie rozdziały Wam się spodobały i mam nadzieję, że i ten nie zawiedzie.
Miłego czytania
iryska 335
– Ja…eee… bo to nie… nie jest tak… jak…eee – zaczęłam bełkotać bez sensu, lecz dobrze wiedziałam, że to nic nie da.
Meduza wpatrywała się we mnie ze wściekłością, czekając tylko na sygnał do ataku.
Nastała właśnie ta chwila. Tu i teraz. W końcu miałam szansę zostać bohaterką uwalniając z rąk bandy potworów grupkę herosów. I wiecie co?? I nic. W mojej głowie była totalna pustka, żadnego, choćby najmniejszego pomysłu.
Myśl, Cassidy, myśl! Oni na ciebie liczą…
Wtem ponownie odezwała się Meduza, swoim głębokim, nurzącym, wzbudzającym nutę strachy głosie:
– Nie chcesz nic mówić? Proszę bardzo, sprawię abyś zamilkła na wieki.
Kobieta podniosła ręce i zaczęła odwijać turban, który zdobił jej głowę. Nagle w pomieszczeniu rozległ się syk, syk węży.
Oho małe potworki zaczynają się budzić…
Osobiście, bardziej przerażała mnie myśl, że za sekundę mogę zmienić się w kamień, niż to, że sprawcą tego będzie potwór posiadający gady zamiast włosów.
Wciąż osłupiała gapiłam się na Meduzę (na szczęście wciąż miała oczy zakryte ciemnymi okularami).
Na jej twarzy dostrzegłam wredny uśmiech triumfu. Ten właśnie uśmieszek porządnie mnie… wkurzył. Dokładnie. Poczułam się tak jakby ktoś zrzucił na mnie kubeł zimnej wody, który obudził we mnie wszystkie negatywne uczucia, jakie kiedykolwiek w sobie posiadałam. Złość, gniew, agresję…
Nagły impuls wyrwał mnie z zawieszenia. Miałam w nosie durne plany lub strategie. Liczyło się dla mnie tylko jedno. Miałam przed sobą tylko jeden cel: Pozbawić jej możliwości wykorzystania swojej mocy.
Bez namysłu rzuciłam się na kobietę. Całym ciężarem swojego ciała przewróciłam ją na ziemię. (No ok, pewnie zadziałał tutaj bardziej element zaskoczenia niż moja waga, ale efekt wyszedł taki jaki chciałam.)
Pamiętając lekcje walki bezpośredniej z Percym (jedynej, oprócz łucznictwa, na której faktycznie uważałam) zablokowałam jej ręce kolanami, tak by nie mogła zaatakować. Chwyciłam za materiał, który już w połowie został odwinięty, po czym zaczęłam nim owijać twarz potwora. W szybkim tempie obwiązałam całą głowę trzy razy, po czym związałam na pęk pod brodą.
Gotowe.
Zadowolona ze swojego dzieła odwróciłam się i zobaczyłam… pogrążonych w walce półbogów.
Cholera. Zupełnie o nich zapomniałam.
Zostali zaatakowani przez strażnika, który mnie tutaj wpuścił. Z tego co zaobserwowałam to raczej dobrze im szło. Potwór co prawda posiadał ogromną siłę, ale ich było więcej oraz muszę przyznać, byli świetni. Walczyli tak jakby zostali do tego stworzeni. Ich ruchy, ciosy, a nawet porozumiewanie się podczas wspólnej walki sprawiało, że zapragnęłam być kiedyś tak dobra jak oni.
Szybko rozwiałam tę myśl, gdyż nie na to była pora. Wiedziałam, że mimo ich umiejętności, nie zdołają pokonać potwora. Potrzebowali broni. Na całe szczęście przed wejściem do cyrku nikt mnie nie przeszukał. Bądźmy szczerzy, nie było sensu biorąc pod uwagę kim byli widzowie.
Zajrzałam do swojego plecaka. Oczywiście znajdywał się w nim mój łuk oraz strzały, ale nie tego szukałam. W głębi dostrzegłam niewielki sztylet, który syn Posejdona dał mi na wszelki wypadek. Wyjęłam go i rzuciłam do najbliżej znajdującej się córki Afrodyty.
-Trzymaj Piper!!!
Dziewczyna złapała broń, a następnie szykowała się do wymierzenia śmiertelnego ciosu.
Wykorzystałam ten moment, by porządniej zająć się Meduzą. Co prawda została chwilowo obezwładniona, ale ja wolałam, aby ten stan pozostał na dłuższą chwilę.
Ponownie sięgnęłam do swojego bagażu i wyciągnęłam z niego mocną linę.
Powinna się nadać.
Przykucnęłam przy rzucającej wyzwiskami oraz szamotającej się na boki kobiecie, po czym wykrzywiłam jej ręce do tyłu i związałam (mam nadzieję) porządnie liną.
Pozostawiłam ją pod ścianą i zwróciłam się w kierunku herosów, którzy ze swojego rywala pozostawili jedynie garstkę pyłu.
Patrzyłam się na nich, nie wiedząc co powiedzieć, lecz Nico mnie wyręczył:
– Trzeba zwiewać zanim, ktoś ją znajdzie.
Brunet wskazał palcem na Meduzę po czym wyszedł z pomieszczenia.
-Taa racja – odezwał się Leo. – Dzięki za ratunek, siostro. – Puścił do mnie oko, po czym zadowolony ruszył za synem Hadesa.
Nastolatka przewróciła oczami i poszła za chłopakiem.
Ja również, nie czekając ani chwili, pobiegałam za półbogami.
***
Jak się spodziewałam droga powrotna nie sprawiła nam trudności. Żaden z potworów nie został zaalarmowany, więc wszyscy skupili się na cyrkowych atrakcjach. Opuściliśmy namiot jeszcze przed końcem przerwy (dałabym sobie głowę uciąć, że ta akcja trwała znacznie dłużej) i pognaliśmy w stronę umówionego miejsca.
***
W niewielkim, zacisznym parku czekali na nas herosi. Na nasz widok stanęli jak wryci. Wszyscy oprócz Jasona, który w sekundzie obejmował już swoją dziewczynę.
Jak słodko…
Spojrzałam na pozostałą dwójkę, ich twarze wyrażały jednocześnie zaskoczenie oraz ulgę.
Ooo Miło wiedzieć, że choć troszkę się mną przejmowali.
Jednak w momencie w oczach Annabeth dostrzegłam wściekłość. Zbliżyła się do mnie i odezwała przez zaciśnięte zęby:
– Coś… ty… sobie… wyobrażała! Przecież miałaś się tylko zorientować w sytuacji, a nie ratować samotnie świat!!!
– Ja… sama nie wiem… Jakoś tak wyszło… – Zdziwiłam się oskarżeniami dziewczyny. Może i zmieniłam trochę plan, ale to chyba nic złego.
Córka Ateny nie dała mi dokończyć i rzuciła się na mnie z uściskiem.
Ok. Teraz to mnie zamurowało.
Mimo to odwzajemniłam gest nastolatki.
– Dobra robota, Cassidy – pochwalił mnie Percy, którego wyraźnie rozbawiła ta scena.
– Dzięki.
– Nie chcę burzyć miłego nastroju – wszyscy zwrócili się w stronę Leo. Dopiero teraz przyjrzałam mu się dokładnie. Wciąż ubrany był w strój sceniczny. Ognioodporny kostium, podobny do tych, co noszą gimnastycy. Jego czerwony kolor podkreślał ciemne oczy oraz włosy chłopaka. Z twarzy wyglądał na młodszego niż jest w rzeczywistości. – ale jest jeszcze jedna rzecz do zrobienia. Trzeba odzyskać Argo II.
Mimo, iż wiedziałam, że misja się jeszcze nie zakończyła, nie czułam smutku. Wręcz przeciwnie. Wypełniała mnie ogromna radość oraz ulga. Udało mi się wykonać zadanie. Pomimo tego, że poszłam w paszczę lwa zdana tylko na siebie, udało mi się uwolnić herosów. Przeżyłam, przy czym udało mi się niczego nie schrzanić. Po raz pierwszy w życiu byłam z siebie naprawdę duma.
Trochę powtórzeń np. Wciąż; miał- miałaby itp.
Ooooo Miło – Oooo, miło
Taa racja – Taa, racja
+ kilka innych przecinków
Ale nie licząc tego, chyba innych błędów nie ma, a przynajmniej nie wyłapałam (jeśli są, ale nie zauważyłam, bardzo mocno przepraszam, ale drugą noc z rzędu kładę się o 4, a trzeciej poszłam spać jeszcze później). Co do opka: idzie ci coraz lepiej, choć twój styl nie jest jeszcze jakiś specjalnie lekki, co troszeczkę czuć (a przynajmniej ja to czuję). Jednak czyta się całkiem dobrze, lecz Meduza? Dlaczego ona musiała się pojawić? ;_; Co czwarta osoba, gdy nie ma pomysłu, wstawia Meduzę… .
I nie rozumiem zdania: ,,Nastolatka przewróciła oczami i poszła za chłopakiem.”, a potem piszesz, że ty też. Jaka nastolatka? Nie była żadna wcześniej wspomniana… .
Dziękuje za opinię A jeśli chodzi o tą nastolatkę, to miała być Piper 😉
Świetne! Czekam na cd