Jestem tu nowa, to moje pierwsze opowiadanie. Wiem, że to jedna wielka masa, ale nie potrafiłam wyodrębnić tutaj niczego. To opowiadanie przedstawia trochę negatywny obraz przyszłości bohaterów PJ (prawie wszyscy nieżyją). No w każdym razie narrację ma tylko Nico.
Nigdy nie zastanawiałem się jak umrę. Nie obchodziło mnie to. Właściwie nic mnie już nie obchodzi. Patrzyłem jak umiera niemal każdy na kim mi choć trochę zależało. Ale mnie nigdy nie dotknęło piętno śmierci. Zawsze trzymałem się z boku, w cieniu, niedostrzeżony, niezauważalny . Może dzięki temu, albo właśnie przez to nie podzieliłem losu moich przyjaciół. Nie podzieliłem losu większości ludzkiej populacji. Bo praktycznie świata już nie ma. Ci którzy przeżyli wojny, poumierali z głodu. Epidemie zbierały pokaźne żniwa, ludzi zabijała żądza władzy i ambicja. Na światło dzienne wyszły wszelkie pierwotne instynkty. Już nie było ludzi, rozpoczeła się era istot tak prymitywnych, że zjadały swoje potomstwo i niszczyły własne dobrobyty. Czy potraficie sobie wyobrazić, co czułem, gdy dowiedziałem się że załodze Argo II nie udało się. Że nikt nie zdołał powstrzymać Gai. Byłem wtedy z Reyną w obozie, u Rzymian. Pierwsza fala grozy nastąpiła w połowie sierpnia. Wszelkie kreatury z najgłębszych czeluści piekieł, wyszły na światło dzienne, domagając się krwi, nieskalanej zbrodnią. Udało się nam ją odeprzeć, ale po niej następowały kolejne fale, większe, bardziej intensywne. Obóz Rzymski, został zrównany z ziemią zbroczoną krwią jego wychowanków. Reyna, mimo iż miała możliwość ucieczki, postanowiła pozostać, ze swoimi przyjaciółmi i tak jak kapitan Titanica poszła wraz z swą załogą na samo dno. Tylko ja zdołałem wydostać się z tej masakry. Prawie cały. Moja lewa ręka padła ofiarą drapieżnych harpii, kiedyś usługujących półbogom. W jej miejsce wstawiono drewniany kikut, który stał się tylko dodatkowym obciążeniem. Zlikwidowałem go. Udałem się do obozu Greków. Miałem nadzieję że choć z tamtej twierdzy pozostało cokolwiek. I pozostało…. Mury, wyrastające z ziemi, puste zagrody, zadeptane łąki. Ani śladu żywej duszy. Ani śladu jakichkolwiek oznak życia. Byłem sam. Do kogo miałem wznosić modły. Bogowie byli na banicji, nikt mi nie odpowiadał, nikt nie przydawał mi nadziei, na lepsze jutro. A ja. Czy ja na pewno żyłem? Ja trwałem, marząc wyłącznie o dniu jutrzejszym, o przyszłości nie dotkniętej ręką śmierci, nieskalanej. Bo o lepszej przyszłości mogłem tylko marzyć, wciąż walcząc z ciążącą nad głową teraźniejszością…..
Fajnie, bo jest Nico. Ciekawy pomysł.
No, pomysł niezły, trudny, ale niezły. Kilka błędów interpunkcyjnych; warto wspomnieć, że pytania retoryczne kończymy pytajnikiem. Na razie nie jestem w stanie napisać zbyt dużo, bo i tekstu niewiele, i treści, co kot napłakał.
Pomysł fajny, ale no…
Akcja leci 10000000/h, a mogłaś z samego tego prologu zrobić całe OPOWIADANIE. Rozumiem, że to twoje pierwsze opko, więc pozwolę sobie udzielić Ci paru rad:
* Zwolnij. Wyszło Ci coś krótkiego, a mogłaś stworzyć z tego, nawet z samej bitwy długą historię! Są tu takie opka, w których każda część ma ooo… i po 10 stron.
* Więcej opisów. Spowalniają akcję i urozmaicają ją znacznie.
* Zrób sobie plan wydarzeń. Potem, po np. 10 części ciężko się połapać.
* Zadecyduj, w jakim czasie piszesz: teraźniejszym czy przeszłym.
Witaj na blogu Życzę postępów i sukcesów!
A, i jeszcze jedno: nie poddawaj się. Jest tu mnóstwo opek przerwanych tuż po prologu, a szkoda, bo twoje ciekawie się zapowiada!
A, i jeszcze jedno pytanie: Jaki masz nick?
Jane <333
Agat, nie wiem czemu się nie pokazał, wysłałam z nickiem.
Pomysł fajny, ale akcja pędzi dość szybko,jest krótkie, no i wszystko już wypisała Jane.
Z tej krótkiej treści nie da się też zbytnio błędów wypisać.
Pisz dalej, bo pomysł wydaje się być ciekawy.
A, i drogi autorze, jaki masz nick?
Inez
Ciekawy pomysł. Nieco za krótkie, ale rozumiem, że to prolog.
Wszystko wypisała Ci już Jane.
Witamy Cię na blogu!
Tak w ogóle, jaki masz nick?
Może to dziwne, ale ten ogryzek tekstu bardzo mnie wciągnął. Pomysł jest moim zdaniem fenomenalny. Po prostu powiew świeżości. Może i nie wchodzę tu regularnie, ale nie pamiętam opka w którym oba obozy zostały doszczętnie zrównane z ziemią. Mimo wszystko akcja pędzi na złamanie karku. Zwolnij, bo tak jak pisały wcześniej dziewczyny – niektórzy z bloga zrobiliby z tego całe opowiadanie.
Nie poddawaj się i może kiedyś będziemy tak mówić o tobie :3
Pozdrawiam