Przy drzewie Thalii stała brązowowłosa dziewczyna. Z daleka wyglądała niewinnie, jakby po prostu przyglądała się Long Island. Jednak grupka herosów przyglądająca jej się z góry zauważyła, że smok chroniący obóz ma łeb zwrócony w jej stronę i wyglądają jakby…prowadzili niemą rozmowę. Apollo zniżył swoje Porsche Panamera Mistrale i spojrzał porozumiewawczo w stronę trójki towarzyszących mu nastolatków. Skinęli oni głowami i gdy tylko samochód dotknął ziemi, wyskoczyli z niego i po cichu ruszyli na wzgórze. Naprawdę wierzyli, że nieznajoma ich nie zauważyła. Po kilku minutach byli już na szczycie. Jakież było ich zdziwienia, gdy odwróciła się do nich i spojrzała pytająco. Dopiero teraz mogli się jej przyjrzeć. Stała przed nimi na oko 17-letnia panienka. Nazwanie jej dziewczyną mijało by się z prawdą. Widać było w jej postawie, wyrazie twarzy, oczach, że jest kimś ważnym. Delikatny uśmiech rozświetlił jej twarz,ukazując dołeczki a Apollo, który stanął za półbogami, ledwo powstrzymał chichot. Wiedział kim ona jest i czekał niecierpliwie na rozwój wydarzeń. Przed szereg wyszedł blondyn. On pierwszy wyszedł z osłupienia na widok najpewniej nowej heroski. Pomimo tego, że wydawało mu się,że skądś ją zna. Musiał przyznać,że była piękna. Długie po pasa, falowane, brązowe włosy z różowymi pasemkami, duże niebieskie oczy, mały, zgrabny nosek, pełne, czerwone usta. Delikatna, jasna cera kontrastowała się z strojem. Czarna, delikatnie prześwitująca suknia idealnie uwydatniała figurę. Przez chwilę chłopak zastanawiał się czy mógłby objąć jej talię rękoma taka była szczupła, jednak szybko odtrącił tę myśl, bo były ważniejsze sprawy. Kiedy wzrok przybyszki padł na boga raptownie spuściła głowę. Po chwili zabrała głos,po raz drugi wprowadzając w konsternację nic nie rozumiejących nastolatków.
-Przepraszam Apollo, ale musiałam. Zaraz wrócę do domu, obiecuję. Chcę się tylko z nią spotkać.-jej delikatny i dźwięczny głos, był wypełniony nieznanym słuchaczom strachem. Główny zainteresowany zaśmiał się,podszedł do przerażonej dziewczyny i gładząc ją uspokajająco po ramieniu poinformował:
-Nie martw się, nic nikomu nie powiem o twojej wizycie. Pożegnaj się ze swoim rozmówcom i chodźmy.-dziewczyna spojrzała w stronę obrońcy obozu, by po chwili skinąć głową i szepnąć:
-Ruszajmy. Mamy mało czasu, zaraz ktoś zauważy moje zniknięcie.-wszyscy zebrani skierowali się w stronę obozu herosów. Nikt się nie odzywał, każdy zatopiony w swoich myślach. W chwili przekroczenia Wielkiego Domu na spotkanie przybyszom wyszedł Chejron. Gdy zobaczył z kim przybyli jego podopieczni w powietrzu wykonał znak odpędzający złe duchy.
-Przyszłaś tu sama?-spytał tak przerażająco bezbarwnym głosem, że 3 nastolatków wzdrygnęła się i spojrzała z niedowierzaniem na swojego opiekuna. Nigdy nie był taki oziębły dla nikogo.
-Tak.-dziewczyna wycofała się za Apollina a centaur westchnął:
-Nie bój się moje dziecko. Muszę dbać o wszystkich obozowiczów.
-Spokojnie, nie naraziłabym nikogo na spotkanie z umarłymi. Nazywam się Katherine Amnell, a ty jesteś Chejron prawda?
-Tak, wiem kim jesteś Katherine. Tym bardziej dziwi mnie co tu robisz. Wypuścili cię tutaj?-centaur spojrzał niepewnie na blondyna, a potem na Apolla, który pokręcił głową.
-Nie puścili, ale moja siostra wczoraj tu przybyła. Muszę się z nią spotkać.
-Rozumiem. Danielu pójdziesz po Sophie?-wysoki, czarnowłosy chłopak o zielonych oczach wyszedł z pokoju.-Rosalie, Christopher, wracajcie do domku. I nie rozpowiadajcie co się dzisiejszego ranka.-oboje skinęli głowami. Blondyn spojrzał Katherine w oczy, chcąc sprawdzić czy nie boi się tu zostać. Popełnił jednak wielki błąd. W chwili, kiedy ich spojrzenia się spotkały dziewczyna pobladła. Jej wzrok zaszedł mgłą, a ona wyglądała jakby całe życie przelatywało jej przed oczami. W głowie chłopaka pojawiło się dziwne „wspomnienie”. Chwilę później widok zasłonił mu Apollo:
-Odprowadzę was, chodźcie.-wyciągnął szybko rodzeństwo z salonu. Kiedy szli, bóg wypowiadał słowa w takim tempie, że Chris nie był pewien czy wszystko zrozumiał.
-Dla własnego bezpieczeństwa, nie zbliżaj się do tej dziewczyny. Nie mam pojęcia jak długo tu zostanie, ale nieważne co by się działo trzymaj się od niej z daleka.
-A co się stanie jak nie będę jej omijał szerokim łukiem?-spytał chłopak prowokacyjnie unosząc brew.
-Szczerze? Umrzesz za kilka miesięcy.-odparł spokojnie Apollo, a gdzieś w oddali słychać było uderzenie pioruna.
-Chyba zdenerwowałeś Zeusa.-powiedziała z rozbawieniem Rosie.
-Cieszę się, że tak luźno do tego podchodzicie. Ostrzegłem, ale jeśli dalej chcecie tkwić w tym zaklętym kręgu to proszę bardzo.-po tych słowach Apollo zniknął. Rodzeństwo spojrzało na siebie i w tym samym momencie kiwnęli głowami ruszając biegiem do Wielkiego Domu.
Nie zdawali sobie sprawę, że właśnie podpisali na siebie wyrok i że wplątują się w cyrk trwający od stuleci.
Katherine
Hmmm… Mi się podoba To prolog, a z prologami bywa różnie- albo są dobre i takie też są opka, albo autor spoczywa na laurach No bywają też słabe, ale cb to nie musi interesować, bo to jest to zaliczane do ‚tych lepszych’ 😀
Czekam, aż to rozwiniesz, bo jest ciekawie
Grupowa
Chyba jedyne zastrzeżenie jakie mam to to, że po niektórych przecinkach nie robisz spacji.
Prolog bardzo mi się podobał, mam nadzieję, że niedługo napiszesz CD.
Fajne
Oooo…
A kimże jesteś, autorze tego zdumiewającego prologu???
Patrzyłam sobie na główną i moją uwagę przyciągnęło jedno zdanie:
” smok chroniący obóz ma łeb zwrócony w jej stronę i wyglądają jakby…prowadzili niemą rozmowę”.
1. Jest Błąd -> Źle
2. Jest Smok -> Dobrze
Błąd: Zmieniłaś czas…
Zaleta: Jeśli ktoś rozmawia ze smokiem, to wkrada się w me łaski 😀
Tak więc pisz CD!
Jane <333