Ehhh. Początkowo moja mówka miała być krótka i konkretna, ale… lubię do Was pisać. To takie fajne XD
Tak więc: przepraszam za to, że tak długo nic nie wysyłałam. Jednak większość osób wie, że niedawno było urwanie głowy – szkoła, oceny i cała reszta.
Opko jest nawet długie, to pewne. Dlatego posyłam całusy każdemu, kto to przeczyta do końca, bez omijania fragmentów.
Z dedykacją dla Piper77, Annabeth24, Cassiel, Jagi, Jane i Amorek oraz dla kochanej Adminki. Do tego specjalna dedykacja dla Luny, że nie zabiłam się z nią w jednym pokoju, choć było blisko XD
Co do Dodatku nr.2 – pisze się, strasznie mozolnie, parę razy skasowałam to co miałam, bo mi się nie podobało. Będziecie musieli na to trochę poczekać 😉
Całuski,
Wasza carmel
PS. I tak mówka krótka, nie chciałam Wam dokładać dodatkowego czytania ;p
PS2. Imię bogini pamięci czasem jest specjalnie źle napisane – nie zapominajcie, że Mel jest dyslektyczką.
Dlaczego pan G. (D.?) nie mógłby zainwestować w porządne, wygodne siedzenia w Wielkim Domu?! Bo to coś co udawało krzesła nawet nie wydawało się bezpiecznie – cały czas się chwiało, tak, że trzeba było przytrzymywać się stołu do ping ponga, który, szczerze mówiąc, też miał już swoje lata. Jedynym plusem tych niby fotelów to to, że zostały kolorystycznie dopasowane do jasnych ścian pełnych ramek ze zdjęciami.
Jednak herosi zgromadzeni tutaj bardziej denerwowali się nadchodzącym Testem niż tym, iż musieli siedzieć na tym czymś.
Pewnie i mi za kilka lat będzie obojętne, gdzie siedzę, byleby nie na ziemi.
Ale jeszcze nie teraz… .
– Rozpoczynamy Test! – Chejron podniósł swój i tak donośny głos. Genialne wyczucie czasu! Nawet nie zdążyłam ponarzekać! Choć nie wiadomo czemu, nie było pana G. (a może pana D.? Nie pamiętam…), więc nie mogłabym nawet krzyczeć, że musiał być jakąś daleką rodziną Sknerusa McKwacza (niewyparzony dziób i skąpstwo pasowałyby).
– Weźcie pisaki w ręce!
Bogowie, czy on musiał się tak wydzierać?! Rozumiem, niektórzy (czytaj: Ada) byli głusi i woleli gapić się na swoje wymarzone dziewczyny (czytaj: Cass), ale to nie znaczyło, że Stary Koński Piernik miał obowiązek wrzeszczenia na całe gardło!
– Po co my mamy to robić? – Aronia jęknęła po raz tysięczny tego dnia.
Wszyscy słysząc te pytanie, głośno westchnęli. Chejron tłumaczył nam to już ze trzydzieści razy, ale Gotka wolała i tak cały czas się dopytywać. Wydaje mi się, że miała ona delikatną fobię przed testami. Choć nie dziwiłam jej się – ja także nie znosiłam sprawdzianów, szczególnie niezapowiedzianych.
– Tłumaczyłem wam, że Atena – tu wszyscy Obozowicze rzucili złe spojrzenie Adzie, ale on tego oczywiście nie zauważył, bo był zbyt zajęty lampieniem się w Cass (aż dziwne, że nie wypalił jej dziury w ramieniu…) – uznała, iż poziom edukacji wśród herosów jest bardzo niski i chce ona stworzyć parę klas, dzięki którym podszkolicie się w danych przedmiotach…
– Tylko czemu grupowi muszą pisać ten sprawdzian? – Maja wydęła usta i spojrzała błagalnie na Końskiego Piernika.
Stop! Co?! Grupowi?!
URATOWANA!
– To ja spadam, nie jestem grupową – powiedziałam, szybko wstając z krzesła i rzucając długopis na stół – Powodzenia, żebyście wszyscy zdali… No, może ty nie, Maju.
Srebrnowłosa głośno prychnęła.
Następnie odwróciłam się, gotowa do ucieczka. Jednak zanim zdążyłam zwiać, mojej ręki uczepiła się Aronia:
– O nie, nie, Avili! Jeśli ja to piszę, to ty też! – dziewczyna zmrużyła swoje umalowane oczy.
– Nie zapominaj, że to ty rządzisz domkiem Hercosia, więc…
– Przykro mi, Amelio, ale dzieci Hermesa – nie Hercosia – wyznaczyły ciebie i Aronię jako grupowe – Głupi Kucyk Pony naturalnych rozmiarów! Czy on musi niszczeć moje piękne marzenia?!
A tak na marginesie: zabiję, ożywię, po torturuję i znowu zamorduję moich durnych sługusów od Tego-Faceta-Z-Latającymi-Butami! Jak oni śmieli mnie wkopać?! Ale, ha! Miałam boski argument!
– Chejronie, przecież jestem nieokreślona! Pewnie nawet nie będę siostrą Aronii! – oznajmiłam z niby smutkiem, ale tak naprawdę moje wnętrzności odtańczyły taniec szczęścia! Ołje, ołje!
Czasami (a raczej prawie zawsze) cieszyłam się z tego, że Nyx nie powiedziała, iż byłam jej córką:
Po pierwsze: Moja matka chciała zniszczyć Obóz Herosów (a raz już go nawet spaliła)
Po drugie: Bogowie rzuciliby mnie na stos, gdyby dowiedzieliby się, kto mnie urodził
Po trzecie: Musiałabym się długo tłumaczyć przed Adą, Aronię, Dennisem i Cass (a to by było gorsze nawet od wylądowaniu na stosie)
Po czwarte: Jake (MÓJ CHŁOPAK!!! Bosz, uwielbiam te sformułowanie!) strzeliłby pewnie Foch Forever
– Jednak zostałaś wyznaczona jako przedstawicielka Domku Hermesa, tak więc masz obowiązek napisać ten Test. Tak samo Cassidy – Chejron luknął na Cass, która za wszelką cenę próbowała sobie przypomnieć wszystkie wzory na obliczanie czegośtam w trójkącie. Córka Afrodyty przeglądała książkę z szybkością światła, mrucząc pod nosem jakieś durne regułki. Nie zwróciła uwagi nawet na to, że miała możliwość z stamtąd zwiać.
– Zanim ktoś zapyta: Amelia i Cassidy biorą w tym udział, dlatego że i w domku Hermesa i w domku Afrodyty wyznaczono je jako drugie grupowe. Ponieważ to tylko dwie osoby, bo reszta domków dawała nazwisko jednego grupowego, uznałem, iż również mogą pisać ten Test z wami – Chejron zakończył wywód z uśmiechem.
Go też zabiję za tą wspaniałomyślność.
– To można kogoś wyznaczyć zamiast grupowego?! – Tom, syn Aresa, nie czekając na odpowiedź, zerwał się z siedzenia i podbiegł do okna, a następnie wydarł się na całe gardło:
– EJ, JAMES, RUSZ TYŁEK! BĘDZIESZ PISAŁ ZA MNIE TEST!
– Tom, wszyscy będą pisali ten Test! Po prostu zaczęliśmy od grupowych i przedstawicieli! A teraz siadaj. Niepotrzebnie przedłużacie! – Chejron był coraz bardziej zirytowany.
Tom, z miną jak na ścięcie, wrócił na swoje miejsce.
– Ty też siadaj, Avili! – warknęła Maja.
Niespodziewanie do głowy przyszedł mi wredny pomysł, jak wkurzyć na maxa srebrnowłosą.
Zamiast usiąść na swoje cholernie niewygodne krzesło (równie twarde co beznadziejna kanapa pana D. czy tam pana G.) zdecydowałam, wręcz rzucić się na kolana Jake’a (mojego chłopaka! Ludzie, będę się jarała tym zwrotem przez następny nieokreślony czas!). Syn Zeusa ledwo mnie chwycił, inaczej walnęłabym w podłogę, a ja uśmiechnęłam się do niego promiennie, delikatnie zezując na Maję. Dziewczyna miała minę jakby marzyła o uduszeniu mnie przy wszystkich.
– Jesteś straszną wredotą, wiesz? – szepnął mi do ucha Jake, przejrzawszy moją taktykę.
Odwróciłam się w stronę mojego chłopaka (!!!), wpatrując się w jego intensywnie niebieskie oczy ze złotymi plamkami.
– Przeszkadza ci to? – zapytałam, unosząc brew.
– Nie, choć mogłabyś już spadać. Jesteś ciężka – chyba przez to, że zjadłaś moją muffinkę – No co, byłam głodna, a on nie chciał się podzielić! No dobra, chciał, jednak ja po prostu… miałam słabość do czekolady, a połowa mi nie starczyła, więc… .
– Powinieneś mi dziękować! Dzięki mnie przynajmniej nie przytyłeś! – starałam się bronić.
– Och tak, bo po połowie babeczki nagle stałbym się otyły – prychnął i zanim zdążyłam coś powiedzieć, dorzucił:
– Jednak ty jakimś cudem stałaś się cięższa, więc…
– Jeśli skończysz to zdanie, to dostaniesz w twarz.
– Uuuuuuu…. – wszyscy herosi wydali naraz dźwięk, jak w jakimś tandetnym show. Czy oni nie posiadali nic lepszego do roboty (no nie wiem, może uczenie się do Testu?) niż słuchanie naszych rozmów?
– Własna dziewczyna mi grozi, że mnie pobije – rzucił urażonym tonem Jake – Chyba będę się musiał bronić… .
Niespodziewanie zaczął mnie łaskotać. Delikatnie mówiąc, miałam potworne łaskotki i pewnie cały Obóz słyszał mój wybuch wesołości.
– To nie fair! Tak nie można! – krzyczałam między salwami śmiechu.
– AMELIA! JAKE! CICHO SIEDŹCIE, TU LUDZIE CHCĄ SIĘ UCZYĆ! – nagle Cass wrzasnęła na całe gardło, podnosząc głowę znad matematyki. Wow, musiałam aż zacząć się drżeć-śmiać, żeby nas zauważyła… . Słodko.
Na raz krzyknęłam z Jake’iem:
– To jego wina!
– To jej wina!
– Jak dzieci – westchnął Dennis, mój rudy przyjaciel, z którym szłam na wielki Olimpijski Bal.
– Wcale, że nie! – znowu wydarłam się razem z synem Zeusa, ale zamiast zacząć na siebie wrzeszczeć jak kiedyś, zaczęliśmy się śmiać.
– Dobra, Amelia, złaź z kolan Jake’a i napiszmy ten durny Test. Prawda, Ada? – syn Ateny dopiero po chwili zorientował się, że Cass coś do niego powiedziała.
– Jasne. Mel, siadaj – nawet z odległości dało się dostrzec, że gdyby Cass kazałaby mi popełnić samobójstwo, Ada by jej potaknął. Blondyn dalej nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, że idzie z Cassidy na Bal i cały czas wpatrywał się w nią rozmarzonym wzrokiem.
– Pfff, ona siedzi – oznajmił Jake, a ja ponownie uśmiechnęłam się do niego.
– Niech usiądzie na swoim miejscu, to dostaniecie Testy i będzie koniec stresów – powiedział Chejron z trudem maskując zdenerwowanie. Nie, nie przepadał za mną, ale to dlatego, że wiedział, iż miałam coś wspólnego z Izi.
Dzięki, siostra. Przez ciebie mój własny nauczyciel mnie nie znosił. Nie ma to jak rodzina.
Niechętnie wróciłam na swoje miejsce i wzięłam pisak do ręki.
– Dobrze, rozdaję. Bez ściągania – Chejron zaczął kłaść przed nami kartki.
Spojrzałam na mój Test i z trudem powstrzymałam się od jęknięcia. Sprawdzian był bardzo długi i pełen dziwacznych poleceń, na przykład: ,,Deltoid jest to czworokąt, który ma oś symetrii, zawierającą jedną z przekątnych. Podaj wzór na pole deltoidu.” (Tak w ogóle to beznadziejne, że Test został napisany po angielsku. Same odczytanie tego durnego przykładu zajęło mi z pięć minut, a i tak najpierw zamiast ,,Pole Deltoidu” przeczytałam ,,Idole Dalmatyńczyka”).
Obozowicze przejrzawszy swoje Testy jednogłośnie jęknęli.
– Chejronie, może my sobie jeszcze poradzimy, ale co z trzynastolatkami? Mają takie same sprawdziany? – spytała córka Hestii, Iliada, zerkając gdzieś w bok.
– Tak, jednak nie martwcie się. Piszcie – rozkazał, cicho wzdychając. Wydawał się nagle dziwnie zmęczony.
Po chwili słychać było jedynie długopisy bazgrzące po papierze. Ja jednak nie mogłam się skupić – te wszystkie zadanie mnie przerastały. Miałam piątkę z matmy, ale nigdy nie słyszałam nawet połowę wzorów, która musiałam wykorzystać do tego Testu.
Uznałam, że trzeba pomóc mojej ocenie:
– Psst, Ada, jaki będzie wzór w pierwszym zadaniu?
Blondyn delikatnie uniósł głowę, nie przerywając pisania i spytał:
– O deltoidach?
Pokiwałam głową, zerkając, czy aby Chejron nie patrzył w naszą stronę. Na szczęście wydawał się on zamyślony.
– To będzie jedna druga razy przekątna AC razy przekątna BD.
– A nie razy przekątna AD? – szept Cass był cichszy od słów Ady.
– Nie, bo przecież już mamy jedną przekątną z D – odszepnął Jake.
– Aha, czyli w pierwszym mam napisać: jedna druga razy przekątna AD razy przekątna AB? – dopytał Denis.
– Nie, powinno być: jedna druga razy przekątna AC razy przekątna BD.
– Skąd to wiesz? – syknęłam do ładnej brunetki o zarumienionych policzkach, która niewiarygodnie pewnie udzieliła odpowiedzi.
Choć miałam dobrą pamięć, dzięki Cass i Dennisowi wszystko mi się pokićkało (Przyjaciele są niezastąpieni!). Do tego dziewczyna nie wydawała się mieć więcej niż czternaście lat, więc raczej tego nie przerabiała w szkole.
– Jestem córką Mnemosyne, bogini pamięci – rzuciła cichutko, a ja lekko skinęłam głową, mimowolnie zaciekawiona. Jak taka młodziutka osoba została grupowym?
Szybko zapisałam formułkę i zanim zdążyłam doczytać drugie ćwiczenie, zapytał o nie Dennis:
– Co ja tu mam zrobić? Policzyć najpierw pole kwadratu, czy podnieść obwód do potęgi szóstej?
Ada westchnął, a następnie dyskretnie się rozejrzał i podał swój test synu Tanatosa. Jednak ja byłam sprytniejsza i przechwyciłam go przed rudowłosym.
– Ej!
Szybko spojrzałam na kartkę zapełnioną mnóstwem liczb i zaczęłam chętnie je przepisywać.
– Mel, oddaj! – Dennis dziobnął mnie długopisem.
– Cicho, ja tu piszę.
– To przynajmniej powiedz jaki wynik jest w czwartym – rzucił Jake.
– Osiemdziesiąt osiem w pierwiastku – rzekłam, nie przerywając pisania.
– Meeeel! – moje imię w ustach syna Tanatosa wyjątkowo zabrzmiało jak beczenie owcy.
Parsknęłam śmiechem razem z kilkoma innymi osobami.
– Bawisz się w satyra? – Tom zaczął nabijać się z Dennisa.
– Nie, ale ty byś mógł – twoja marna imitacja bródki świetnie pozwalałaby ci się wczuć w rolę – odgryzł się mój przyjaciel.
– Co tam się dzieje?! – huknął niespodziewanie Chejron.
Wszyscy naraz zamarli, a potem pochylili się nad swoimi Testami. Wszyscy oprócz mnie. Dalej trzymałam Test Ady, który teraz schowałam pod swój sprawdzian. Syn Ateny wymienił ze mną wystraszone spojrzenia, jednak po chwili również zaczął udawać, że coś pisze. Poszłam za jego przykładem.
Błagam, błagam, błagam, błagam, błagam, błagam, błagam, błagam, błagam, błagam, błagam, błagam niech Koński Piernik tu nie podejdzie, bo zauważy, że Ada nie miał Testu. Błagam, błagam, błagam, błagam, błagam, błagam, błagam, błagam… .
Cholera, podszedł!
Od dzisiaj nie dostaniecie ode mnie ofiary, wy ,,bogowie”! Nawet takiego starego dziada jak Chejron nie umiecie powstrzymać!
Na zewnątrz rozbrzmiał grzmot.
Yyyyy… To nie było do ciebie, Panie Zeusie! Pan zawsze będzie ode mnie dostawał sporą część mojego obiadu. Inaczej przecież nie utrzymałabym figury!
Kolejny grzmot.
Cholera, mam skłamać, że daję ci żarcie, bo ciebie lubię?! Przecież nawet pana nie znam! (Z tego powodu też się bardzo cieszę).
Dobra. Panie Zeusie, uwielbiam pana, jest pan genialny bogiem, w ogóle super, zawsze będę brała z Pana przykład. Dam też Panu dzisiaj więcej mojego makaronu z serem.
Tym razem Piorunochronowi spodobała się moja odpowiedź, bo nie wypuścił następnego pioruna. Idiota.
Następny grzmot.
Dobra, już siedzę cicho!
– Co się dzieje? – Chejron szybko podszedł (a może pokłusował?) do okna. Widocznie martwił się, że któryś z jego świetnych Obozowiczy wkurzyło Tego Tam Na Górze. Ha! A to byłam tylko ja, jego najgorsza Heroska.
Zeusie, jednak jesteś spoko ziom!
Szybko podałam Adzie Test, jednak za nim chłopak zdążył go przynajmniej położyć na stole, usłyszałam:
– Co to ma znaczyć? – Do cholery, przecież Koński Piernik dosłownie sekundę temu jeszcze wyglądał przez szybę! Czemu musiał właśnie teraz luknąć na nas?!
– Nic – rzuciłam chórem z synem Ateny.
– Ale… – Chejron nie dokończył zdania, bo mała córeczka Mnemosyne wybuchnęła płaczem.
– Loli, co się stało?! – zawołała Iliada, nachylając się do dziewczynki tak, że jej krzesło upadło na ziemię.
-Widzisz co narobiłeś?! – wrzasnął Tom do Denisa – Dziecko przez ciebie płacze!
Oczywiście musiałam dorzucić dwa grosze:
– Nie, ono po prostu zobaczyło twoją twarz – Tom zaczerwienił się ze złości, a Denis wyszczerzył się do mnie.
– I weź znajdź na to ripostę – przybiłam sobie piątkę z Aronią.
– Ty głup…
– Nie kończ, albo będą musieli uczcić pamięć o tobie minutą ciszy – uprzedził go Jake.
Tom zmrużył oczy, kalkulując sobie w móżdżku, czy warto narażać się synu Piorunochronna, żeby mnie obrazić. Widocznie wyszło mu, że nie, bo po chwili pochylał się nad swoim sprawdzianem z wkurzoną miną.
Pokazałam mu język.
Co z tego, że mam prawie szesnaście lat? Każdy w duchu tak naprawdę jest dzieckiem.
– Mel, ale ty jesteś… – wypowiedź Cass przerwała Iliada:
– Och, cicho! Przestańcie się wygłupiać i pomóżcie mi uspokoić Loli! – córka Hestii przytulała do siebie brunetkę, która szlochała jej w ramię. Nad nimi stał Chejron, uspokajającym tonem tłumacząc coś Loli.
Reszta herosów patrzyło na nich z nietęgimi minami, jakby najchętniej z stamtąd zwiali. To się nazywa heroizm… .
– Nie płacz, skarbie! Dam tobie się pobawić moim zestawem do makijażu! – zaćwierkotała Maja, jako jedyna odważając się odezwać do Loli.
Jednak jej wypowiedź przyniosła odwrotny skutek – zamiast przestać beczeć, córka Mnewosyne jeszcze głośniej zaczęła się wydzierać. Wszyscy Obozowicze się skulili, nie wiedzieli co począć z płaczącym dzieckiem. Ale na swoje nieszczęście ja wiedziałam.
– Hej, czemu płaczesz? – zapytałam ją milutkim głosem.
Spojrzała na mnie dużymi, zapłakanymi oczami, które uwydatniał jej piegi i rozczochrane włosy. Przypominała małą, zagubioną nimfę.
– Bo..bo j-ja ssobie przy-przypomniałam… – i zaczęła, jeśli to możliwe, jeszcze głośniej płakać.
Zamrugałam. ,,Przypomniałam sobie?” Co?
Postanowiłam pójść drogą dedukcji. Loli to córka Mnewosyne, bogini pamięci i wspomnień. Pewnie jako jej dziecko przypominała sobie w danych chwilach jakieś stare wspomnienia. Widocznie nie za dobre, skoro tak zareagowała.
Kurde, trzeba spróbować rozweselić dziewczynę – nie chciałam pływać w jej łzach.
– Nie powinnaś płakać – Harry Potter nigdy nie płakał, nawet gdy musiał się zmierzyć z ogroooomnym bazyliszkiem – rzuciłam, ciekawa czy zadziała na nią wspomnienie o słynnym czarodzieju. Rose, moja koleżanka z sierocińca, uważała, że dzieło J.K. Rowling to rozwiązanie na każdy problem, więc czemu nie spróbować?
Wszyscy spojrzeli na mnie jak na jakąś idiotkę, która zwiała z psychiatryka (Przepraszam bardzo, ale nawet tam nie byłam! Nie pytajcie, jakim cudem jeszcze nie trafiłam do Domu-Dla-Zdrowych-Inaczej. Sama nie wiem), jednak Loli wydawała się zaciekawiona.
– H-Harry Potter? Ten cz-czarodziej?
– Tak. Chcesz usłyszeć o nim historyjkę?
Dziewczynka chwilę się wahała, ale potem przytaknęła, a ja zaczęłam wymyślać nowe przygody słynnego bohatera.
Jedynym plusem tej sytuacji było to, że nie dokończyliśmy Testów.
Koniec końców zawsze wygrywam.
* * * * * * * * * * * * * * * * *
– Nie wierzę, że to ty rozweseliłaś Loli – powtórzył Jake po raz tysięczny.
– No cóż, ma się ten talent – odpowiedziałam jakże skromnie.
Mój chłopak uniósł oczy ku niebu, ale a jego ustach pojawił się lekki uśmieszek.
Siedziałam sobie z nim na tarasie Wielkiego Domu. Pana D. (G.?) dalej nie było, a Chejron poszedł przedyskutować z Ateną termin następnego Testu, tak więc mogliśmy rozkoszować się półcieniem tylko we dwójkę (po tym, jak nadarłam się na naszych przyjaciół, że chcemy pobyć gdzieś bez nich, bo zamierzali iść z nami).
– Jesteś niemożliwa, wiesz? – zapytał mnie niespodziewanie Jake.
W pierwszej chwili nie odpowiedziałam, bo właśnie zabijałam spojrzeniem Thomasa, syna Hercosia, który wpatrywał się w nas, jak w jakieś zwierzaki w Zoo. Chłopak widząc, że ja zobaczyłam go, zwiał w trymiga.
– Po prostu jest zdziwiony, że nie krzyczysz. Podobno na nich drzesz się na okrągło – rzucił syn Piorunochronna, wędrując za moim wzrokiem.
– Należy im się – burknęłam.
To szczera prawda! Oni cały czas robią coś nie tak, a tylko wrzask sprawiał, że wykonywali polecenia! Na przykład ostatnio przemalowali te cholerne ściany na cholernie obrzydliwą zieleń. Podobno myśleli, że ten kolor mnie uspokoi i dopiero, gdy na własnej skórze przekonali się, że się mylą, szybko zmienili tapetę.
A właśnie, miałam ich zabić za zgłoszenie mnie jako drugiej grupowej. Thomaaaas, chodź tu… .
– Co robisz? – Jake słodko przekrzywił głowę, dojrzawszy, że nagle wstaję.
– Idę zamordować moich sługusów. Przez nich musiałam pisać Test.
– Jesteś niepoprawna. To, że ciebie do niego zgłosili, nie znaczy, że masz się na nich drżeć.
– Hipokryta.
– Ja nie mam sługusów, więc nie…
– Nie oto chodzi – wywróciłam oczami – ale raczej o sprawę z zaproszeniem na Bal. Ta twoja mina, gdy Denis mnie prosił, abym została jego parą, albo to jak zabijałeś go wzrokiem, kiedy się zgodziłam – mina chłopaka zrzedła.
– Sama przyznałaś, że to wyglądało, jakby chciał ci się oświadczyć! – powiedział, mrużąc lekko oczy.
– No i co z tego? I tak się uśmiałam z twojej genialnej mimiki.
– Biedny Denis był przekonany, że go wyśmiewasz. Ta purpura na jego twarzy… – Jake zaczął się śmiać, a ja do niego dołączyłam, decydując się potem zamordować swoich sługusów. Spędzanie czasu z moim chłopakiem było dużo ciekawsze.
– Widzę, że zauroczenie kwitnie – rozległ się czyjś melodyjny głos. Mimowolnie zdębiałam i powoli odwróciłam się na pięcie. Moim oczom ukazała się niska staruszka ubrana w piękną, szarozieloną sukienkę.
– Ummm, cześć, Lady Arriso. Fajnie ciebie… . – Jake nie dokończył, bo nimfa uderzyła go w ucho. Zachichotałam. Ta baba była obłędna!
Jednak boginka nie miała ochoty na śmiech – jej twarz pokryta zmarszczkami ukazywała złość, a wyblakło niebieskie oczy strzelały piorunami.
– Ty niewychowany chłopaku! Nie mówi się ,,Fajnie ciebie widzieć” do starszej od ciebie kobiety! Powinieneś wstać, ukłonić się i oznajmić ,,Niezwykle dobrze Panią widzieć, Lady Arriso”! Do tego twoja luba musi stać, a ty sobie siedzisz! Gdybym miała swoją parasolkę, już dawno dostałbyś nauczkę! – wołała Lady Arrisa, wymachując zawzięcie rękami.
– Przepraszamy za tą parasolkę – mruknęłam.
– Nie, nie ma sprawy. Rozumiem – dzisiejsza młodzież woli się spychać z górek i obcałowywać na trawie niż uważać na rzeczy, które pożyczyli od innych – rzuciła gorzko, a mnie dopadły wyrzuty sumienia, że rozwaliliśmy jej tą głupią osłonę przed słońcem.
– Odkupimy…
– Nie trzeba, złotko – spojrzenie nimfy złagodniało – Poradzę sobie bez niej.
– To co Panią tu sprowadza, droga Lady Arriso? – wycedził Jake. Z trudem powstrzymałam się od uśmieszku – zabawnie się denerwował.
– Och, przyszłam do Chejrona. Dawno z nim nie rozmawiałam, a wolę nie przybywać z tym całym bogiem pod jednym dachem – zmarszczyła lekko prosty nosek, a ja wyobraziłam sobie jej spotkanie z panem G./D. i wyszczerzyłam się szeroko. To musiało być epickie.
– To może pójdę po Chejrona? – Jake już stał, chcąc zwiać jak najszybciej od kumpelki Aronii.
– Och nie, Jake’uś! Ja pójdę po Chejrona, a niech Lady Arrisa wytłumaczy ci wszystkie zasady dobrego wychowania! Jeszcze popełnisz gafę na Balu swojego ojca, a to by było niewybaczalne!
Jeśli spojrzenia umiałyby zabijać, leżałabym w tamtej sekundzie martwa na ziemi.
Ale podobno jestem niemożliwa i niepoprawna, więc czemu miałabym się domyśleć, że mój chłopak nie lubi Lady Arrisy?
Wow. Naprawdę powinnam wystartować w jakimś konkursie o ,,Najwredniejszych Ludziach”.
Jednak i tak wszytko było warte tego, jak Jake zaczął się wykłócać z Lady Arrisą o jej wiek. Te limo mu chyba zostanie do końca miesiąca.
* * * * * * * * * * * * * * * *
Cholera. Znowu byłam na tej pustyni we śnie!
Od ostatniego byciu tutaj dużo się nie zmieniło. Piasek nadal cechował się złotą barwą, a niebo miało błękitną barwę. Wiatr, który delikatnie pląsał, wcale nie przynosił ukojenia – uderzał natomiast ciepłymi falami w moją twarz, tak że za chwilę mogłam się pochwalić czerwonymi policzkami. Jęknęłam, czując wszechobecne promienie słońca – ja tu się za chwilę ugotuję!
– Nie ty jedna – prychnęła Dream.
Skamieniałam, patrząc na Dziewczynkę z Koszmarów. Wyglądała tak samo jak ostatnim razem, gdy ją tutaj zobaczyłam. Złoto-rude włosy związała w jakiś skomplikowany warkocz, a karmelowa cera charakteryzowała się nieskazitelnością.
– Wow, Dream. Masz twarz – nie potrafiłam powstrzymać złośliwej uwagi.
Dziewczyna skrzywiła się, przez co straciła na urodzie, choć dalej przypominała małą Miss American.
– Dalej będziesz mi wypominać tej incydent z wypadającymi gałkami ocznymi? – westchnęła, tak jakbym to ja sprawiła, że jej twarz stopniała.
Ej! Skoro ostatnim razem byłam na pustyni we śnie, to pewnie teraz też leżę w objęciach Morfeusza!
Obudź się, obudź się, inaczej będziesz musiała oglądać mordę Dream. No dalej, Mel, pobudka!!!
Gdy darcie się na siebie w myśli nie zadziałało, uszczypnęłam się mocno w ramię. Cholera, to zabolało!
– Tak, śpisz, ale nie obudzisz się dopóki tego nie zechcę – zaświergotała wesoło Dream.
Zabiłam ją spojrzeniem.
– Karz mi się obudzić – warknęłam na nią.
Dziewczynka uśmiechnęła się do mnie z politowaniem, a następnie oznajmiła:
– Izi ma dla ciebie wiadomość.
Zamrugałam, zaskoczona tym faktem. Moja siostra ostatnio się do mnie nie odzywała, tak więc jeśli coś chce mi powiedzieć, i to przez Dream, oznacza, że miała niezłe kłopoty.
– Co się stało? Znowu zepsuły jej się głośniki w mojej głowie? – prychnęłam, nie chcąc dać jej zauważyć, jak bardzo pragnęłam się dowiedzieć co z Izi.
– Nie – Dream wywróciła złotymi oczami – Ale kochana Nyx jest zirytowana.
– Niby czemu?
– Chodzi o ten Rzymski Obóz. Twoja matka zaczyna coś kombinować, a Izi nie chciała jej w tym pomóc. I teraz nigdzie nie mogę jej znaleźć – przygryzła wargę wyraźnie zmartwiona – Do tego właśnie Nyx jest coraz bardziej zła. Coś ją chyba denerwuje i to coś ma wspólnego z Izabell i Jasperem, tym rzymskim pretorem.
– Tym, którego chciała, abym zabiła? – dopytałam.
– Dokładnie tym.
Przez chwilę stałyśmy w ciszy, kiedy nagle skojarzyłam fakty:
– Zaraz, zaraz… . Powiedziałaś, że Izi chciała mi coś przekazać, a teraz gadasz, że nie możesz jej odnaleźć – zmarszczyłam brwi, posyłając Dziewczynce z Koszmarów ostre spojrzenie.
– Pragnęła ci to wcześniej oznajmić, zanim zaginęła. Coś wspominała o tym, że Nyx ma jakiś plan. Nie wiem tylko, o co chodzi – nachmurzyła się.
Nyx ma plan.
Nyx ma plan.
NYX MA PLAN!!!!!
Jednak Apokalipsa nastąpi wcześniej niż sześćsetny odcinek Mody na Sukces, jeśli moja sadystyczna matka miała plan.
– No dobra, ale może masz jakieś pomysły w związku z tym szalonym planem Nyx? O czym on może być? – ręce mi się trzęsły, a kolana robiły się miękkie, gdy pomyślałam, co znowu wykombinowała bogini Nocy.
Nagle temperatura tego miejsca chyba spadła o dziesięć stopni, bo dostałam gęsiej skórki.
A nie. To tylko strach z wielkimi oczami, mój nowy najlepszy przyjaciel. Cześć, Strach!
– Ma związek z misją – spojrzałam z zaskoczeniem na Dream.
– Jaką misją? – szepnęłam, a trybiki w mojej głowie zaczęły nagle pracować.
Misja. Skoro Nyx kombinuje o jakieś misji, to pewnie chce, aby na tej misji dowiedzieli się o Rzymianach. Ale wtedy będzie przerąbane! Pewnie po raz kolejny Obóz spłonie i tym razem nawet nie z winy Izi!
– Ty…ty nic nie wiesz? – Dream dziwnie na mnie spojrzała, a następnie pokręciła głową, jakby chciała o tym zapomnieć:
– Czasami jesteś taka do tyłu z informacjami, że mi przypominasz Julię. A zawsze byłaś przecież wyjętą z kanonu Izi.
– Są do mnie tak podobne, że musisz je do mnie porównywać? – warknęłam, zirytowana tą surrealistyczna sytuacją.
Niespodziewanie się okazuje, że była jakaś misja, Nyx miała plan, a Dream znowu zaczyna się bawić w gatkę-szmatkę.
Moje życie jest beznadziejne. Czemu nie mogłabym być jakąś głupią blondynką, która przejmuje się tylko tym, czy jej nowe buty będą pasować do skórzanej kurteczki?!
– To ty jesteś do nich podobna. Nie one do ciebie – nawet jak na Dziewczynkę z Koszmarów to był cios poniżej pasa.
Wypomniała mi, że ja to tylko ich marną kopią. Smutne, ale prawdziwe.
– Muszę już iść, Amelio – Dream zacisnęła usta, a następnie powiedziała coś, czego nigdy się nie spodziewałam od niej usłyszeć:
– Przykro mi.
Potem zatopiłam się w ciemności.
Przeczytałem! Teraz całuj.
A tak na serio, to opko bardzo mi się podoba.
Nie wyłapałem żadnych błędów (przeczytałem dla pewności 2 razy).
Cieszę się, że Ci się podobało 😀 Oraz cieszę się z braku błędów, choć pewnie jest tam gdzieś coś nie tak z interpunkcją, jak zwykle XD
Buahaha, dobra, słowo się rzekło. Dostajesz całusa W POLICZEK 😉
A więc tak- ja też przeczytałam kilka razy i ani razu nie widziałam żadnego błędu xD Nawet na mojej poczcie (szpan, miałam pierwsza niż wyyyy ;3 ) nic nie znalazłam ;p
Okey… A więc… no Carmelek, co ja ci kurcze mg powiedzieć… No ja kocham te dialogi, te myśli. Tarzam się ze śmiechu za każdym razem. No może nie tarzam, ale jak większość opek czytam z kamiennym poker face’em, to PC akurat czytam z bananem na twarzy. (z bananem, to już powinnaś wiedzieć, że zostałaś porządnie wyróżniona mordo :* ). Kocham te docinki, kocham trafne uwagi. Zachowania tych herosów, są takie życiowe i prawdziwe… Nie wyglądją oni tak, jakby siedzieli przy tym stole i nie rozmawiali: „Czy podasz mi prosze ołówek?” „Ależ oczywiście” „Podziękował” „Haha zabawny jesteś!”. nie :3 Ty piszesz tak szczerze i prawdziwie. może w realu niektóre zachowania byłyby nie możliwe zważając na drętwość innych ludzi, jednak to co opisujesz jest boskie 😀 !
No i tak… Kurcze, Kiwi… Ja strasznie lubię czytać jak ty piszesz, więc pisz. Serio. Uwielbiam to. Może i nie umiem tak dokładnie (i nawet na kolorowo! :3 ) sprawdzać opek jak ty to robisz, ale mg jak bardzo chcesz analizować każde słowo Oczywiście, czasem mi coś nie gra w brzmieniu jakiegoś zdania, ale zostawiam,bo to nie są błędy, tylko twój styl. Na zasadzie: „Ja bym to napisała inaczej”, więc nie ruszam.
Przyznam ci się szczerze- nie czytałam PC od początku. Nadrabiałam potem, a nawet tak teraz sumując, myślę, że dwa rozdziały mogłam ominąć O.o
Jednak jest to opko, które nadawało i nadal nadaje wyraz temu blogowi, opko, które jak się skończy to będzie go brakować. Bo zaznaczyło tu swój byt i jak przetniesz pisać, będzie taka trochę pusta po nich. Teraz takich opek brakuje.. Są jeszcze te starsze- pojawiają się też czasem dobre nowe. Jednak oczywiście, dużo nowych twarzy albo przestaje pisać, albo nie patrzy na uwagi, albo uciekają od zbyt ostrych uwag :/ A ty nigdy nie uciekłaś i zawsze tak pięknie pisałaś
I nie żebym cię lubiła, czy coś- broń mnie przed tym najświętszy Hadesie! Ale zawsze uważałam, że pisać to ty umiesz. Doskonałe opisy, dialogi, emocje. Do tego akcja ale nie pędząca i humor. Przepis na idealne opowiadanie
Ale wiesz- ja liczę że coś jeszcze napiszesz :3 I to bardzo <3 😀
A tak na serio, to cię przecież kocham i też chcę buzi (ale w policzek!), że przeczytałam to całe :3
Ja się z drętwymi osobami nie zadaję (no dobra, z jedną tak XD).
Bosz, ty mi nie wybaczysz z tymi kolorami, c’nie? Ale ja miałam wtedy taką frajdę jak w przedszkolu… . Tylko wybierałam ładny odcień i zaznaczałam… . ,,O tutaj wezmę pudrowy róż, a tutaj ciemnozielony” XD
A jeśli chodzi o styl: Używam sporo synonimów itp., tak więc to czasami naprawdę dziwnie brzmi, ale jakbyś przeczytała ze trzydzieści stron moich wypocin, to by potem nie robiło różnicy 😉
Zdania to ja budować umiem, a co do mojej zdolności pisania opek… Poprawa jest, ale według mnie to jeszcze nie to.
Ehhh. Zamieszczam opko raz na trzy miesiące/pół roku. Nie zauważycie braku, gdy już skn tą serię.
A bez okłamywania: 26 część jest ostatnią.
Też Cb lofciam (jako rodzinę, bez skojarzeń, proszę ;p), Annuś 😀
PS. I tak, dostajesz tego całusa w policzek, zasłużyłaś, czytałaś te badziewie już z cztery razy XD
Ale ja do tych kolorków nic nie mam ;p po prostu umarłam, bo wreszcie doszłaś do wniosku, że ze mną jak z idiotą trzeba :3 i doskonale cb rozumiem, wybieranie odcieni jest super xD
Ale ja nie mówię, zę nie umiesz, ty wszystko poprawnie umiesz, ale masz ten swój taki styl mordko :*
Czekałam na to i się doczekałam. Zachowanie Melii jest mega, czasami padam ze śmiechu xD Super piszesz 😉
Nie wiem czy się cieszyć czy płakać – w zamierzeniu ten rozdział nie miał być specjalnie śmieszny, ale i tak się cieszę, że mogłaś się pośmiać. Śmiech to zdrowie <3
Ten rozdział tak jak każdy inny bardzo mi się podobał.
Z niecierpliwością czekam na 26 część i dodatek do serii. Mam nadzieję, że niedługo coś się pojawi.
26 część jest ostatnia, ale będzie jeszcze epilog?
*ale czy
Hmmm. Właśnie nad tym się już sporo zastanawiałam, ale chyba bd epilog, jednak króciutki. Chyba dwie strony, może nawet nie całe. Ale 26 bd raczej równie długa co ta część u góry, może nawet dłuższa ^^
A Dodatek mi jak na razie beznadziejnie wychodzi. Zero weny.
Oglądałam sobie nowe wpisy: Magia Imion, Pani Śmierci, Obrazowo… O, mam 2 nowe komentarze! Czytam sobie czytam… I nagle… Patrzę…
Cooo?! PANI CIENIA?!
Aaaaaa! I zabrałam się do czytania. Jest dokładnie 23:44 a ja sobie piszę komentarze…
Wszyscy piszą, że.nie znaleźli błędów, a.ja znalazłam JEDEN. Gdzieśtam napisałaś ą zamiast ę
SuperSuperSuper. Kocham Amelię a i jej teksty, a szczególnie Hercosia i sługusów 😀
Szkoda, że to już koniec… Ale mam świadomość, że i tak to opko jest baaardzo długie…
Dziękuję Bardzo za dedykacyjkę pod jednym z moich ulubionych opowiadań!!!
Jane <333
Taaak, te opko jest bardzo długie. Chyba sobie niedługo zgram Worda i wstawię wszystkie części i policzę ilość słów. Jestem bardzo ciekawa, ile tego wyjdzie 😀
Bardzo proszę – dedyka zasłużona 😉