Więc moi kochani, przedstawiam prolog mojego nowego opka, wiem jak bardzo się cieszycie. (Wiem, że nikt się nie raduje, ale cicho ;_;)
***
Prolog
Jestem Angel Wind.
A oto moja historia. Opowieść o magii imion.
***
Wszystko zaczęło się najzwyklejszego dnia, pod koniec lata. Spacerowałam po parku, rozmyślając. Ostatnio często wybierałam się na takie przechadzki. Lubiłam widzieć nad sobą krystalicznie czyste niebo, czy też burzowe chmury. Chciałam się tam wznieść, wysoko, pośród obłoki, czuć pęd wiatru, obserwować wszystko z góry. Nie sądziłam, że te marzenia kiedykolwiek się spełnią.
Szłam szarą ścieżką, uważnie obserwując otoczenie. Nawet nie wiecie ile tracą ludzie nie rozglądając się dookoła!
Po prawej dostrzegłam panią Cordell, na spacerze ze swoim psem. Była częstym gościem w parku. Niemal tu mieszkała, w sumie, nie dziwię się jej. Miała męża pijaka, pod warstwą swetrów i długimi spódnicami ukrywała siniaki. Jedna z wielu ofiar przemocy w tym ponurym mieście.
Wyprzedziła mnie czterolatka, Kasey Vick, pędząc na swym rowerku. Tuż za nią przejechał jej ojciec, Malcolm. Ona z kolei miała wszystko czego chciała. Jej rodzice byli szanowanymi pracownikami wielkiej korporacji, Create Your Angel, która produkowała sławne na całym świecie lalki-aniołki.
Zazdrościłam jej, zawsze otoczonej opieką i miłością, pięknej brązowowłosej dziewczynce o czarnych jak noc oczach. Ale jednak lubiłam ją, często nią się opiekowałam, kiedy w wakacje jej rodzice musieli iść do pracy. Na zawsze zapamiętam moment, w którym zginęli, ale za bardzo wybiegam w przyszłość.
Doszłam do rozdroża. Mogłam iść albo przed siebie, głębiej w park, czy też w prawo, do mojego domu. Skrzywiłam się, skręcając w bok.
Nie chciałam wracać, ale wiedziałam, że muszę. Matka by się o mnie martwiła, gdybym wróciła później niż zwykle. A ja nie chciałam, aby się stresowała, i tak jej zdrowie było zszargane.
Gdy doszłam przed dom, jak zwykle dostrzegłam ciekawskich sąsiadów wyglądających ciekawsko zza okien. Zawsze tak było. Zawsze. Nigdy nie wiedziałam dlaczego.
Moje przysłowiowe cztery kąty nie był wcale okazałe, dwupiętrowy budynek ze spadzistym dachem i wielkimi oknami. Najbardziej lubiłam duży ogród, pełen wysokich drzew i krzewów, to tam zwykłam odrabiać lekcje pośród kwiatów konwalii, maków, tulipanów i kolorowych storczyków.
Budynek i cały nasz majątek jest spadkiem po moim dziadku, Kondziu Miku. To właśnie on opiekował się mną od dzieciństwa, był przy mnie, pocieszał, wspierał, nie ważne co zrobiłam bronił mnie przed innymi.
Zmarł rok temu w wypadku samochodowym. Na zawsze zapamiętam ten dzień, kiedy policja weszła do mojego domu, poinformowała mnie o całym zajściu. Pamiętam przypalone ciastka, których nie wyciągnęłam z piekarnika. Ciastka, przez które wsiadł do tego starego auta. Pamiętam czekanie przy oknie z nadzieją, że ten wesoły starzec przyjedzie swoim gruchotem z uśmiechem i jak to miał w zwyczaju powie tym troskliwym tonem, że tak szybko się go nie pozbędę.
Pamiętam jak wyjeżdżał do sklepu po lukier, potrzebny do ciasteczek. Pamiętam jego szare jeansy, kolorową koszulkę, którą kupiłam mu na urodziny, jego szczupłą i wysoką sylwetkę, czarne włosy z siwymi pasmami, radosne czekoladowe oczy, perlisty śmiech.
Pamiętam tygodnie chodzenia jak zombi, kiedy byłam pozbawiona jakiejkolwiek nadziei. Pamiętam niechęć do jedzenia, picia, robienia czegokolwiek. Pamiętam smutek, jaki czułam za każdym razem kiedy byłam w kuchni, na wspomnienie wspólnych godzin gotowania, rozmawiania i śmiania się z durnych żartów.
Pamiętam mojego dziadka, najukochańszą i najbliższą mi osobę. Tę osobę, co czytała mi na dobranoc, pomagała w ogrodzie odrabiać lekcje, nie denerwowała się i nie krzyczała, kiedy zrobiłam coś złego, tylko patrzyła na mnie ze smutkiem, co było najgorszą karą na świecie.
Pamiętam i zawsze będę pamiętać, tego co mnie uczył. Imiona odzwierciedlają duszę, mój mały aniołku. Nigdy się nie zmieniaj tylko dlatego, że ktoś tego chce. Bądź sobą, popełniaj własne błędy, ucz się na nich. Pamiętaj, o tych, co odeszli. Wybaczaj.
Pamiętam jak zginął. I nie wierzę, że był to wypadek. Wszystko miało się niedługo wyjaśnić. Wszystko miałam ujrzeć w innych barwach.
Naprawdę dobry prolog. Ciekawie napisany, czytelnik chłonie Tw każde słowo, dobrze wykorzystane powtórzenia; świetne podsumowanie w ostatnim akapicie, czuć tam nutkę napięcia, które pewnie będzie jej towarzyszyć w I rozdziale.
No cóż, czekam na CD.
To smutne, na prawdę smutne. Takie prawdziwe też ;-;
Choć jest jeden dziwny moment…
Wyprzedziła mnie czterolatka, Kasey Vick, pędząc na swym rowerku. Tuż za nią przejechał jej ojciec, Malcolm. Ona z kolei miała wszystko czego chciała. Jej rodzice byli szanowanymi pracownikami wielkiej korporacji, Create Your Angel, która produkowała sławne na całym świecie lalki-aniołki.
Zazdrościłam jej, zawsze otoczonej opieką i miłością, pięknej brązowowłosej dziewczynce o czarnych jak noc oczach. Ale jednak lubiłam ją, często nią się opiekowałam, kiedy w wakacje jej rodzice musieli iść do pracy. Na zawsze zapamiętam moment, w którym zginęli, ale za bardzo wybiegam w przyszłość.
To jej rodzice zginęli czy nie? Bo to trochę nie zrozumiałe, skoro najpierw ją wyprzedziła, jedzie za nią jej ojciec, a potem piszesz, że jej rodzice zginęli w wakacje…
Ale normalnie jak to czytałam to miałam wprost łzy w oczach, mało co się nie popłakałam. To bardzo smutne. :’c
Było kilka powtórzeń, było i to nie powtórzeń „Pamiętam”…
Może jest kilka błędów interpunkcyjnych, ale nie zwróciłam zbytnio uwagi.
Ciekawie napisane. Masz ładny styl pisania, na prawdę. Podoba mi się to jak piszesz, lubię czytać twoje opowiadania.
Całuski,
Annie (szantażowana ;-;)
Naprawdę, bardzo mi się podobało. Masz oryginalny styl pisanie (albo to ja piszę inaczej niż wszyscy XD) Co tu dużo pisać. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pisałam to już kiedyś pod innym opowiadaniem: nie jestem przyzwyczajona do zadań pojedynczych . To może być wynik tego, ze sama rozwlekam je w nieskończoność, więc uznajmy, że to już mój problem. Podoba mi się prolog i bardzo chce wiedzieć co będzie dalej
Mi się bardzo podoba i niecierpliwie czekam na CD. Ten fragment, który wypisała Annieee faktycznie jest trochę niezrozumiały, ale rozumiem, że chodzi o to, że ona jest jakimś jasnowidzem i widzi przyszłość… Jak mówiłam/pisałam, czekam na kolejny rozdział
Masz naprawdę bardzo ładny styl.
Widać, że masz pomysł na opko. Jestem ciekawa co wymyślisz.
Mogę Ci powiedzieć jeszcze jedno, z niecierpliwością czekam na kolejne części.
Moja pierwsza myśl po przeczytaniu?
PROLOG IDEALNY.
Serio, tak mnie zaciekawiłaś wartką akcją, oczarowałaś płynnymi przejściami z jednej sceny na drugą, głęboko ukazanymi emocjami i wrażeniem realności, że poczułem się urzeczony.
Styl masz taki delikatny, ale jednocześnie inteligentny, taki że ma się wrażenie, że autor jest niezwykle utalentowaną osobą. W tym stylu są tony potencjały. Naprawdę, piszesz jak rasowa pisarka. *O*
Wiedziałam, że nie zmienisz imienia dziadka XD Po prostu wiedziałam! XD
Już ci mówiłam wcześniej, co sądzę 😛 Ale mogę powtórzyć: pomysł ciekawy, znalazłam 3 wątki i zastanawiam się jak je rozwiniesz :3
No i co tu mam napisać, co? Prolog jest, jak to ujął Nożownik, idealny. No dobra, i smutny i…i…i nie mam pomysłu na komentarz.