Mam nadzieję, że się spodoba.
Dedykacja dla Carmel.
Miłego czytania.
Przynajmniej w Obozie mnie lubią…
Lubią?
Raczej się mnie boją, czują wobec mnie autorytet. Na pewno mnie nie lubią.
Dzisiaj wyrocznia wypowiedziała kolejną, nic nieznaczącą przepowiednię.
Ja ich wszystkich nie rozumiem. Jak można chcieć chodzić na te głupie misje? Czy oni naprawdę nie wiedzą, że są pionkami w rękach bogów, bogów którym nie chce się ruszyć ze swojego miejsca. Wolą patrzeć na wszystko z góry. Mogę się założyć, że za tydzień, może dwa przyjdzie wiadomość o śmierci tych herosów i o misji zakończonej niepowodzeniem.
Czy ich boscy rodzice się zmartwią? Na sto procent NIE. Będą mieli to wszystko gdzieś. Najważniejsze aby dostali to czego chcą.
Oczywiście będzie parę wyjątków co do śmierci niektórych herosów. Najpotężniejszych półbogów.
Ja jestem potężna i co z tego? Tak czy inaczej nikt nie będzie po mnie płakał.
*********************************************************
Na słowa o lekcjach szermierki popłakałam się ze śmiechu. Czy wymachiwaniem mieczem, sztyletem, toporem, włócznią albo jakąkolwiek inną bronią na prawo i lewo można nazwać szermierką.
Ja myślę, że raczej nie.
Nigdy nie widzieliście walki z jakąś córką Afrodyty. One zamiast walczyć, bronić się to uciekają na drugi koniec areny gdy zobaczą miecz.
OSTRZEGAM!
Jeśli ktoś powie, że to normalne to osobiście zadźgam go moim sztyletem.
Nie miałam zamiaru iść na kolejną, idiotyczną lekcję która według Chejrona była mi BARDZO potrzebna. To, że nie umiem walczyć to zupełnie inna sprawa.
Oni chyba wszyscy spadli na głowę. Nie miałam zamiaru nigdzie iść.
*****************************************************************
Tak już wiem dlaczego według Chejrona lekcja szermierki miała być mi BARDZO potrzebna i to wcale nie dlatego, że nie umiałam walczyć. Szłam na misję, na dodatek zupełnie sama, bez żadnego towarzysza. Wszyscy herosi i zazdrościli, dziewczyna która według nich nic nie umie idzie na misję. Ja wcale nie byłam z tego powodu zadowolona.
Mogłam zostać gdy Rachel nasza wyrocznia recytowała przepowiednię, ale co ja mądra zrobiłam?
Oczywiście wyszłam, chciałam pobyć sama, a oni teraz wyskakują mi, że idę na tą głupią misję.
Zawsze można liczyć na rodzinę…
Gdy wyszłam i nikogo z mojego domku nie obchodziło pójście gdzieś ni wiadomo gdzie. To wybór oczywiście padł na mnie – grupową 20. Swoim wyjściem niby potwierdziłam, że się na to zgadzam.
Oni chyba naprawdę mają coś z głową…
********************************************************************
Chcąc, czy nie chcąc musiałam iść na tą durną misję. Czy oni muszą mi zawsze robić na złość?
Chyba muszą, bez tego się przecież żyć nie da, czyż nie?
Zaraz, zaraz. Tak w ogóle jak brzmiała ta przepowiednia? Nie ma to jak mieć taką doskonałą pamięć.
Chyba Chejron dał mi ją zapisaną na jakiejś kartce.
Zaczęłam grzebać w swoich kieszeniach.
Guma? – zdecydowanie nie. Sznurek? – też nie. Powoli zaczęłam się denerwować, że może jej nie wzięłam. Po dłuższej chwili wyrywania sobie włosów z głowy jednocześnie szperając w kieszeniach, znalazłam ją na dnie tylnej kieszeni.
Co on tam napisał ?(nie ma jak mówienie do nauczyciela on)
Córka Hekate znienawidzona
Na północ od Grecji będzie czczona
Po latach wróci odnaleziona
Nie ma to jak wyruszyć na misję bez jakichkolwiek wcześniejszych wskazówek. Co ja niby mam robić na tej misji. Znaleźć coś, znaleźć kogoś. Tylko Bóg to wie, och przepraszam tylko Bogowie to wiedzą . Mogę się założyć, że nie będą chcieli się tym ze mną podzielić. Przecież kiedyś dojdę do tego sama, a to w ile czasu do tego dojdę jest obojętna. Jest oczywiście parę wyjątków na przykład wtedy gdy komuś coś zginęło lub/i zostało ukradzione. Wtedy oczywiście ich to obchodzi. Oni muszą odzyskać tą rzecz.
Patrzyłam się pustym wzrokiem w kartkę. Nieświadoma tego co robię zaczęłam ją drzeć w podłużne paski. Pod nosem szepnęłam zaklęcie. Nie to miało się zdarzyć, zamiast papieru zaczęła płonąć moja dłoń. Spanikowana potrząsnęłam nią na co płomienie wystrzeliły ku górze. Tak, a myślałam, że opanowałam to zaklęcie. Znów szepnęłam zaklęcie. Tym razem miało ono przywołać wodę. Udało mi się ale nie w pełnym tego słowa znaczeniu. Co prawda przywołałam wodę, a ona zgasiła płomień ale również oblała mnie do suchej nitki. Teraz przydało by się wezwać powietrze ale bałam się co tym razem zrobię. Może zamiast lekkiego powiewu wywołam huragan? Wolałam tego nie wiedzieć.
Owszem miałam moce, według Chejrona byłam jedną z potężniejszych dzieci Hekate. Nielogiczne było też to, że jej najpotężniejsze dzieci to zawsze były dziewczyny. Nigdy żadnym potężnym magiem nie był chłopak.
Spojrzałam przez okno samochodu. Za szybą rozciągały się pola teraz zasypane śniegiem niczym białą, puchową kołderką. Nie mogłam uwierzyć w to, że jestem tak blisko Manhattanu, a to miejsce wygląda jak jakaś wieś (bez obrazy). W niektórych miejscach pól wybudowane były domki. Chyba wszystkie były z cegły. W pewnej odległości od niektórych z nich stały drewniane stodoły ze słomianymi dachami.
Pół godziny później wjechaliśmy (wspominałam już o tym, że podwoził mnie Argus) na jedno z lotnisk na Manhattanie. Gdy wysiadłam z auta, kiwnął mi głową, a następnie ruszył z piskiem opon w drogę powrotną. Cieszyło mnie to, że zostałam sama. Od dawna byłam samotniczką. Odwróciłam głowę i zamarłam. Przed chwilą cieszyłam się, że jestem sama? Na sto procent nie byłam. Przede mną w kolejkach stały potwory, z pewnością nie byli to śmiertelni turyści którzy czekali na wyjazd na wakacje. Stały tam najróżniejsze monstra który wyczuwały półboską krew – moją krew.
Praca krótka, jakby niepełna. Nieco chaotyczna, a momentami naprawdę, jak dla mnie, bezsensowna. Niby z jakiej racji dziewczynę wysłali samą na misję? Niby z jakiej racji bez przygotowania? Dobra, ja rozumiem, że to bohaterka, której nienawidzi cały świat, ale…
Dobra, tu masz niektóre błędy wraz z komentarzami:
„Oczywiście będzie parę wyjątków co do śmierci niektórych herosów. Najpotężniejszych półbogów.” – rozumiem sens, ale zdanie jest niepoprawne. Jakby je lekko zmodyfikować… Oczywiście, kilku herosów przeżyje/uniknie przykrego losu. Ci najpotężniejsi. (Kurcze, nadal coś mi nie pasuje – to drugie zdanie konkretniej.)
„Czy wymachiwaniem mieczem, sztyletem, toporem, włócznią albo jakąkolwiek inną bronią na prawo i lewo można nazwać szermierką.” – niepoprawne formy wyrazowe (powinno być wymachiwanie) plus brak pytajnika na końcu. Kiedy zaczynamy zdanie od ‚czy’ bardzo często kończymy je pytajnikiem. Jak zauważyłam, nagminnie zapominasz o znakach zapytania, zwróć na nie uwagę, okej? A propos, jak na mój gust, można. Bo nie chodzi tu o szlachetny sport w białych parakitlach, a o naukę machania bronią. I w tym kontekście w/w zajęcia SĄ szermierką.
„Gdy wyszłam i nikogo z mojego domku nie obchodziło pójście gdzieś ni wiadomo gdzie. To wybór oczywiście padł na mnie – grupową 20. Swoim wyjściem niby potwierdziłam, że się na to zgadzam.” – Poza brakiem przecinków, dwa pierwsze zdania powinny być jednym, inaczej obydwa są niepoprawne. I co to za dwudziestka..?
Do suchej nitki można tylko i wyłącznie przemoknąć, ewentualnie zmoknąć, ale nie oblać się. Tak na przyszłość.
„jedną z potężniejszych dzieci” – Jednym z dzieci bądź jedną z córek. Nieprawidłowa odmiana, sama rozumiesz.
ŁEJ ŁOT, ona się bawiła żywiołami w AUCIE? *O.o wraz z bratem o.O patrzą teraz dziwnie to na autorkę, to na bohaterkę* No comment.
I po kiego grzyba są te wszystkie ładne rządki gwiazdek? Jak trzeba, wystarczają trzy. A z mojego doświadczenia wynika, że tu nie trzeba.
Poza tym notorycznie zjadasz przecinki, co mnie aż boli. Powinno się ich używać przy wtrąceniach, wymienieniach, powtórzeniach spójników, zdaniach złożonych, niektórych przyimkach i masie innych rzeczy.
Ogólnie rzecz biorąc, nie uważam tego opka za szczególnie dobre. Błędy, w ilości, za którą polonista zabija bez zmrużenia okiem, a także nie powalająca na kolana długość i nieciekawa akcja robią swoje.
Przecinki, literówki, nikomu niepotrzebne gwiazdki.
Za dużo akapitów! (Powiedziała ta, co pięć minut temu zażądała ich większej ilości w innym opie…)
,,czują wobec mnie autorytet” – ,,odczuwać/czuć respekt”, ,,mieć autorytet”
Jak się poprawi to wszystko to wyłania się całkiem zgrabna fabuła.
Krótkie. Napisane bez składnie. Popracuj nad literówkami, i po co te gwiazdki? Może wyjść z tego naprawdę fajne opko jeśli si troszkę poprawisz
Zgadzam się z moimi przedmówczyniami – opko chaotyczne, a interpunkcja leży i odpoczywa. Dodam też, że znalazłam parę powtórzeń. Co do fabuły… myślałam, że bardziej mnie wciągnie. Mimo to nie poddawaj się i ćwicz
Dzięki za wypisanie błędów, postaram się je poprawić.
Chyba rzeczywiście przesadziłam z ilością gwiazdek.
Co do fabuły, postaram się aby była ciekawsza.
No to ja już nie będe powielać moich poprzedniczek. ^ ^
Ale tak: Bochaterka ma depreche? Tak melanchlijnie mówi/myśly.
Podpaliła się w aucie? I oblała wodą? Oj, oj szkoda tapicerki.
A kierowca co na to? „Spoko widziało się.”? (Pan D. na to: Zmień dilera)?
Przepowiednia… weeeeee….. nope….. Ja z niej wnioskuje że ona sobie pojedzie bo jej nikt w obozie nie kocha i wróci po latach. Gada jakgby i ją opętał Kronos. Jest bardziej aspołeczna niż Nico a on ma przynajmniej pretekst w formie tego że jest gejem żeby się samemu nakręcać, no i ma wiele inych powodów do tego, a twoja heroska jakoś… nie. I, ojej, kolejna nie kochana osóbka pokrzywdzona przez llos tym że się urodziła. Możesz ją zrobić trochę weselszą? Ja czekam na CD. I nie martw się ja kocham gwiazdaki. *~<3