Reyna odwróciła głowę w moją stronę i powiedziała
-Witamy w Nowym Rzymie.
***
Dwa tygodnie które spędziłam w Obozie Jupiter minęły jak jeden dzień. Codziennie mieliśmy te same zajęcia, szermierka później strzelanie z łuku, najwyraźniej osoba która układała plan dnia nie wysilała się zbytnio nad wymyślaniem różnorodnych zajęć.
Usłyszałam głośne pukanie do drzwi, do pomieszczenia, w którym spała Druga Kohorta weszła Reyna. Razem z Jasonem- również pretorem, była najważniejszą osobą w Nowym Rzymie. Włosy dziewczyny rozwiane były na wszystkie strony, a jej policzki przybrały czerwony odcień jak po długim biegu. Fioletowa toga którą miała na sobie była pomięta, do niej przymocowana była peleryna w tym samym kolorze.
-Widziałaś Jasona?- zapytała jednocześnie dysząc.
-Nie, uciekł od ciebie?- próbowałam obrócić to w żart, ale chyba nie za bardzo wyszło, bo twarz Reyny stała się jeszcze bardziej czerwona.
-Nie żartuj sobie ze mnie, to poważna sprawa, nigdzie w Obozie go nie ma.
-Może poszedł na spacer?
-Najpierw musiałby mi powiedzieć.
-Z tego co wiem nie musiał ci niczego mówić- przerwałam jej- jest pretorem, może chodzić gdzie chce i kiedy chce.
Spojrzałam na dziewczynę, lubiłam się z nią kłócić, w większości przypadków to jej brakowało argumentów na dalszą kłótnię.
-W niektórych przypadkach musi i to właśnie był taki przypadek, mieliśmy ważną sprawę do omówienia- Reyna usiadła zrezygnowana na jednym z łóżek stojącym pod ścianą.- Byłam w każdym miejscu w Obozie, nigdzie go nie ma- rzekła po dłuższej chwili.
Podeszłam do niej i położyłam jej dłoń na ramieniu, o dziwo nie strzęsła jej.
-Na pewno niedługo się znajdzie- posłałam jej pokrzepiający uśmiech, który ona odwzajemniła.
-Ja muszę iść do senatu, ktoś musi opanować całą tą sytuację.
-I co zamierzasz im powiedzieć- stanęłam przed nią z założonymi rękami- pretor chyba poszedł na spacerek, nikomu nic nie mówiąc i nie wiadomo kiedy wróci.
-Tak właśnie zamierzam im powiedzieć- westchnęła i zaczęła iść w stronę wyjścia, tuż przed drzwiami się zatrzymała- gdyby Minerwa miała dzieci powiedziałabym, że jesteś jej córką- zdziwiona uniosłam brwi do góry-jesteś mądra, sama do tego dojdź.
***
Siedziałam na brzegu Małego Tybru, niespodziewanie tuż za moimi plecami rozległ się dziewczęcy głos:
-Widziałaś Reynę?- uśmiechnęłam się lekko.
-Poszła na zebranie senatu- odwróciłam głowę w stronę dziewczyny, miała długie kruczoczarne włosy i zielone oczy.
-Niby siedzi tam od sześciu godzin?
-Nie powinnaś tam być?
-Nie, godzinę temu wróciłam z czegoś w rodzaju misji, Reyna prosiła abym porozmawiała z Lupą.
-Zapomniałam- przerwałam jej- słyszałaś o zniknięciu Jasona- dodałam
-Leila mi coś o tym wspomniała, co właściwie się stało?
-Podobno rano już go nie było, wszyscy szukali, ale nikt go nie znalazł.
-Ja muszę iść, może jeszcze usłyszę o czym mówi Reyna.
-Raczej już nie zdążysz- wskazała ręką na budynek senatu z którego wychodzili herosi w różnokolorowych togach.
-Tak, czy inaczej muszę iść, miałam złożyć raport z mojej rozmowy z Lupą- dziewczyna wstała z ziemi i otrzepała spodnie z piasku- znowu się wybieliły- mruknęła pod nosem.
Roześmiałam się perliście.
-Jason znikł, a ty się przejmujesz spodniami- na moje słowa twarz dziewczyny oblała się purpurą.
-Nie , oczywiście, że się przejmuję, ja naprawdę muszę już iść- dziewczyna zaczęła się oddalać w stronę zabudowań.
Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam głowę w stronę rzeki.
Przede mną stała młoda kobieta w długiej sukni koloru zachodzącego słońca, na materiale co chwile pojawiały się kwiaty, jej jasne włosy w które wplecione były kłosy zbóż, rozwiewał wiatr.
-Jestem Ceres, może usiądziemy?
Bardzo fajne, tylko skąd się ta Ceres wzięła? Jakaś nieznana dziewczyna odchodzi i nagle ni z gruszki ni z pietruszki pojawia się Ceres……. I nie wiem, jak to jest u innych, ale wg mnie było troszeczkę mało opisów. Tak jeszcze kilka i będzie cudownie- opisać widoczki, wyjaśnić kilka sytuacji…… Aha i ekstra że wzięłaś OJ, a nie OH 😀
Trochę się pospieszyłaś z tą akcją ale jest ok. Trochę nie zrozumiałam tej części z ta dziewczyną – pojawiła się znikąd chwilę pogadała a potem sobie poszła no i ta Ceres…może to się wyjaśni w następnym rozdziale…
Dodaj więcej opisów, może też kilka przemyśleń np.
-bohaterka musiała się choć trochę zdziwić kiedy do jej pokoju wyszła zdyszana Rynea.
No i może na następny raz trochę dłuższe…
Czekam na CD i pozdrawiam,
jagi2504
*do jej pokoju *weszła* zdyszana
Dziękuję za komentarze 😀
Ja mądra zapomniałam dać dedykację, więc dedyczka dla gwiazdy forever i Jane.
Jeszcze jedno: błagam, komentujcie!
No no jest w miarę okej 😀
Fajne, tylko szkoda, że takie krótkie. Trochę mi tu brakowało opisów i uczuć, a akcja trochę pędzi..
Czekam na CD 😀
P.S. mam jeszcze pytanie czy dodasz tu Hazel i/lub Franka. 😉
Rozbawiłaś mnie cudownie. Było kilka błędów jak ,, nie strzęsła jej” lub czysto merytoryczne [Siedziałam na brzegu Małego Tybru (…)
-Jestem Ceres, może usiądziemy?”]- dziwny sposób na zagajenie rozmowy, kiedy adresat już siedzi, nie sądzisz?
Ale one nie sprawiły jakiś problemów, czytało się lekko. Zgadzam się z innymi, że brak tutaj opisów, a akcja leci jakby ją sam Fobos gonił, mimo wszystko będę czytać dalej.