Sto lat, sto lat, sto lat sto lat niechaj żyje nam 😀
Sto lat sto lat sto lat sto lat niechaj żyje nam (hej!)
Bez potworów i bez smutków,
Wielu przyjaciół, brak złych ludków
Nie zmieniaj się przenigdy bo taką cię kochamy
Ann24 nigdy nikomu nie oddamy :3
Wszystkieeeeego najlepszego i nigdy nie umiałam składać życzeń, więc jako wynagrodzenie za moje beztalencie w składaniu życzeń, dostaniesz jeszcze więcej mojego beztalencia w opku xD. Z twoją, tylko i wyłącznie twoją prywatną dedyką :3 Mam nadzieje że wysłałam w pore żeby przyszło na czas 😀
Od twojej Hestii ;D
-Mógłbyś to wszystko powtórzyć tylko wolniej i po ludzku?- zirytowana niegrzecznie przerwałam wypowiedz mężczyzny. Siedziałam od dobrych kilku chwil na marmurowej posadzce i nie powiem, żeby w Pałacu wiatrów odnaleziono już coś takiego jak ogrzewanie podłogowe. Na samym Platea venti (oczywiście że nazwa musiała być po łacinie, bo a jakże zwykły ,,plac wiatrów” nie wystarczy) były takie przeciągi, że czułam się jak liść w porównaniu z siłą wiatru. Moje stopy co jakiś czas odrywały się od podłogi i lewitowały sobie metr nad ziemią, co mój jak-się-okazało ojciec uważał za bardzo normalne.
-Jesteś Boreasz, tak?- skinął głową- Czy tobie cokolwiek z twojej opowieści wydałoby ci się na moim miejscu jasne? Albo to ja gdzieś w połowie straciłam wątek, albo nikt go nie zna i wszyscy po prostu błądzą po omacku. Jak chcesz żebym ci pomogła to prosto i dorzeczy.
Mężczyzna… tato patrzył się na mnie lodowato błękitnymi oczami. Był wysoki i postawny. Miał wyraźnie zaznaczoną szczękę porośniętym delikatnym zarostem, wąskie usta i lekko zakrzywiony nos. Wszystko to jednak ginęło gdzieś daleko kiedy świdrował na wskroś twoją dusze swoimi magicznymi oczami okolonymi czarnymi rzęsami. Nie wyglądał jak czyjkolwiek ojciec, a co dopiero mój. Wydawać by się mogło, że ma koło dwudziestki, ale z jego opowieści wynikało, że parę setek licznik już nabił.
Nie mam pojęcia czemu, ale uwierzyłam mu. Właściwie to wszystko do siebie pasowało. Zawsze przy wietrze i wysokości mój umysł przestawały zaprzątać różne, nieistotne bzdety i zaczynał tam panować spokój. Plus wszystkie te drobne szczegóły, zawsze jakieś świstki papieru ze słowami otuchy przynoszone przez powiew, czy skomplikowana historia mamy. Niestety to wszystko miało sens.
W jednym momencie wszystkie uczucia ze mnie uszły. Mętlik panujący w mojej głowie non-stop, przerywany tylko omdleniami. Tysiące myśli krążących wokół mnie. Wszystko to nagle przestało istnieć. Poczułam się jak balon, z którego ktoś spuścił powietrze. Może ta niepewność tak naprawdę była przyczyną mojego ciągłego poruszenia. Tak przywykłam do życia samą adrenaliną, że dopiero teraz zdałam sobie sprawę ile rzeczy zmieniło się tak naprawdę w przeciągu paru dni, i ile pytań teraz sunęło mi się na myśl. Po pierwsze gdzie do jasnej cholery podział się Kaban? Po drugie co się stało z Ericiem i resztą? Gdzie jest mój kochany statek? Co tu się dzieje? Ile usłyszę wersji o tym kto jest moim rodzicem? No i tak ogólnie niezbyt się orientuje w całej historii.
-Znalazłaś już przepowiednie?- po chwili zastanowienia się zabrzmiał jego łagodny głos.
-Tak, chyba tak- zaczęłam grzebać w moim podręcznym woreczku. Szybko wyjęłam złożony papier i podałam go Boreaszowi unikając jego wzroku. Nie byłam przekonana, czy akceptuje pożyczania bez pytania.
Prędko zlustrował kartkę wzrokiem i przeczytał na głos całą przepowiednie.
Księżyc i słońce na równi się ustawią,
Zadań szereg ci postawią.
Ostatnia łza z krwią się połączy
I dwie historie ze sobą złączy.
Spisek przyjaciela zniszczy twe plany
Pozostawi na tobie zagłady plamy.
Niewypełnioną misję Pieśnią ogłoszą,
Klątwę nieśmiertelności na tobie złożą.
Dźwięk przeciętej nici kres życia wskaże,
Gniew Potężnego cały świat ukaże.
Pirat ocali świat od zagłady,
poświęcając swe dawniejsze plany.
Ostrze i tarcza strzegą Śmierci Wrót,
Gdzie czarne oczy chronią swój lud.
Wrota zamkną się na wieczność
Skazaniec wytrzyma każdą konieczność.
-Ile zdążyłaś już z tego zrozumieć?- wlepił we mnie swoje błękitne oczy i trudno mi było powstrzymać nerwowy śmiech. Prawda była taka że nie zrozumiałam kompletnie nic.
– Dość nie wiele- dyplomatycznie zacisnęłam usta starając się nie wyglądać jak dziecko, które zostało przyłapane na kłamstwie. Bóg wiatrów jednak nawet przez chwile nie dał się nabrać i zaczął się śmiać nieprawdopodobnie beztroskim śmiechem. Jak osoby nie przejmujące się niczym.
– Nie rozumiesz kompletnie nic, prawda?- zdołał wydusić z siebie pomiędzy jednym chichotem a drugim.
-Może…-zbita z tropu mogłam tylko stać i się na niego gapić. Kiedy w jego oczach gościły radosne płomyki wiatr wokół niego nadymał jego ubrania i mierzwił jasnobrązowe włosy dodając mu uroku. Zanikał wtedy też ten chłód z błękitnych oczu. Wtedy miałam wrażenie że stoję na plaży w upalny dzień, a jego osobowość to delikatna bryza chroniąca przed spaleniem się żywcem.
– Już wszystko tłumaczę. W naszym świecie przepowiedni nie można traktować zbyt dosłownie, ale nie wolno lekceważyć ich słów. Są bardzo często dwuznaczne. Zazwyczaj każdy wielki heros zostawał obarczony jakąś przepowiednią i też każda misja toczyła się wedle niej. Ta przepowiednia została przypisana tobie.
-Mnie? A ja to się niby odkąd zaliczam do wielkich herosów?- zapytałam przyswajając sobie wszystkie usłyszane informacje.
-Tak naprawdę, większość herosów staje się dopiero po misjach wielkimi więc… Zboczyłem z tematu przepraszam. W każdym razie ta odnosi się do dziecka wiatru i morza, a takie przypadki rzadko się spotyka.
W pytającym geście uniosłam brew. Z tego co wiedziałam to moja mama nie była Posejdonem, a nawet bogiem, więc zaczęłam się obawiać, że wystąpią u mnie jeszcze jakieś komplikacje rodzinne. Zamiast roztrwaniania tego na drobne szczegóły, których na pewno miałabym dość, zdobyłam się na jeszcze jedno sensowne pytanie.
-To ja mam iść na tę misje prawda?-teraz pytanie to wydało mi się bardziej retoryczne niż sensowne, ale i tak nie żałowałam, że je zadałam.
Mój tata kiwnął głową i po chwili przystąpił do tłumaczenia całej sytuacji.
-Jakiś czas temu bogowie byli o wiele bardziej lekkomyślni niż teraz. Olimp był wiecznie otwarty dla bogatych, zabawnych śmiertelników, czy nawet herosów. Lubili gościć u siebie sławy lub znających wszystkie najświeższe plotki. Nie brakło ludzi, którzy zyskali sobie zaufanie wśród bogów. Nie przychodzono tam tylko i wyłącznie dla spotkania z wielkimi dziećmi tytanów. Wiele osób starało się wzbogacić, przejąć władze czy organizować zamachy na swoich wrogów. Wśród olimpijczyków zasłyną na długi czas pewien niezwykły człowiek. Nazywał się Castellan. Jacob Castellan. Winny jest między innymi I Wojnie Światowej. Ale nie skończył z byciem draniem, nie zrozumiał swojego błędu. I oprócz klątwy nic nie mogło go powstrzymać.
-To w czym tkwi problem skoro znaleźliście rozwiązanie?- przełknęłam głośno ślinę. Czy oni mają na myśli kogoś z rodziny Erica?
– Problem polega na tym, że nikt poza tobą nie może jej złożyć na nim inaczej odbije się ona rykoszetem trafiając tego co ją nakłada. Przepowiednia mówiła o tobie. A czasu nie masz zbyt wiele. Klątwę ktoś nie będący bogiem nie może złożyć w każdej chwili. Są wyznaczone dni i pory dnia oraz czasami miejsca. Twoja data przypada na równo za dziesięć dni. 31.10 o zachodzie słońca
– Ooo lepiej być nie mogło. Rzucanie klątwy w hallowen. Lepszego scenariusza nie dałabym rady wymyślić.
O jeju *-* Jak mi się miło zrobiło ^^ Hestia kurde dziewczyno kocham cię <3 każę teraz wszystkim nauczyć się tej wersji sto lat i będą mi śpiewać ;') Tylko zmienię Ann24 na moje imię xD
No cudowne, serio 😉 Nie spodziewałam się że to Boreasz, ale łdnie z tego wybrnęłaś i wytłumaczyłaś Haha, nie ma to jak ojciec śmiejący się z niewiedzy córki ;') Kocham 😀
Jej, WSZYSTKIEGO NAJ NAJ ANN24!!! <3 Opko spoko, tego się nie spodziewałam xD
Annabeth24! STO LAT GŁĄBIE! 😀 spełnienia marzeń, żebyś mi tu szybko wysyłała swoje niesamowite prace i ogólnie mua! Tego co zapragniesz sobie w tej twojej małej chorej główce idiotko <3
Hestia powraca i to w wielkim stylu 😀 Ciekawie się robi mmm Pisz szybko cd i szybko wstawiaj zrozumiano? 😀