No to teraz jedziemy z górki ku końcowi :3
dla Piper77- ty już wiesz za co mordo :3
Annabeth24
[Mike]
Jakbym miał teraz opisać, jak było w tym Ogrodzie Hadesa, nie byłyby to ani pozytywne, ani ciepłe przymiotniki. Było to miejsce poza prawem, wyjęte z jakiegoś innego światu. Wszystko tam było, ale za razem tego nie było. Brakowało tam powietrza, czułem, że coś w przestrzeni przede mną jest nie tak, ale oddychać mogłem. Temperatury też tam nie było. Jakby otaczała mnie istniejąca pustka albo coś, co nie istnieje, a jednak jest i mnie okalała. Doświadczenie potworne, bo zmuszało do szczegółowego myślenia gdzie jestem, jakim cudem się tak czuje i co to za cholerstwo sprawia, że czuję się jakbym nie istniał.
Nie pomyliłem się. W cieniu za kamieniem faktycznie siedziała jakaś kobieta. Nawet Nathan w końcu ją zauważył, choć nadal podtrzymuję teorię, że on najzwyczajniej w świecie powinien nosić okulary lub chociaż szkła kontaktowe. Kobieta siedziała na mniejszej skałce i wesoło się uśmiechała, patrząc na krosna przed sobą. Niestrudzenie i z łatwością plotła tkaninę. Była wysoka i dosyć chuda. Może kiedyś mogła być brana za piękną, ale teraz była najzwyczajniej w świecie stara. Brązowe włosy z siwymi pasemkami były splecione w dziwne coś za głową. Nie znam się, odróżniam tylko warkocz od kucyka, a to coś, co miała ta kobieta przekraczało moje możliwości.
– Och, nareszcie jesteście- uśmiechnęła się do nas promiennie, jakby czekała na nas od dłuższego czasu.- Miło was widzieć.
Spojrzałem na Nathana, który wyglądał na tak samo skołowanego jak ja. Uniósł pytając brwi i pokręcił głową.
– Ale my pani nie znamy- odparł, a ja tylko zdołałem potaknąć.
– Ach, wiem!- kobieta znów się uśmiechnęła, a przy jej oczach pojawiło się wiele zmarszczek.- Ja was też nie znam, choć wiem, czemu tu jesteście. Głośna afera z tymi dwoma córkami Hermesa i wnuczkami Ateny, prawda? Atena mi powiedziała, że przyjdziecie, tylko miałam nie mówić Hadesowi. Ale wiem, czemu tu jesteście i mam wam… no, mam nadzieję, że pomóc.
Żaden z nas nic nie powiedział, tylko wpatrywaliśmy się w nią ze zdumieniem.
– Dobrze, rozumiem, że potrzebujecie dokładniejszego wytłumaczenia, tak, moi kochani?- westchnęła, nadal ukazując szereg białych zębów. Pokręciłem głową. – W tym miejscu jest Kwiaty Persefony, prawda?- spytała, tupiąc delikatnie podłoże. Mimo tego, że mogła mieć na oko pięćdziesiąt lat, nie wyglądała na osobę, która sobie nie radzi. Wręcz przeciwnie.
Siwe włosy dodawały jej charakteru, a zmarszczki na twarzy były jak pamiątka po ciągłym uśmiechaniu się, a nie wieku.
– Tak się złożyło, że jestem strażnikiem tego kwiatka. Kto inny mógłby go pilnować niż kobieta, która przez ponad dziesięć lat czekała na męża? Oczywiście, Persefona chciała, żeby pilnował go jakiś bóg przestępstwa i bezprawia, co miałoby nawiązać do tego, że ta bidulka tak na prawdę została porwana.- Nieznajoma pokiwała głową i wyplotła następny rządek nici z krosna.- Ale Hades uznał, że ja będę bardzo dobra na to stanowisko.
Nadal stałem obok Nathana i obserwowałem starszą panią z uwagą. A może to tylko zasłona, a ona w rzeczywistości jest jakimś potworem? Albo to pułapka?
– A kim pani jest?- zapytał Nathan. Dostrzegłem, że ma on jedną dłoń w pobliżu rękojeści miecza wetkniętego za pasek.
– Jestem Penelopa, Kochaniutki- uśmiechnęła się, a jej oczy znowu schowały się pod warstwą zmarszczek.- Żona Odyseusza, królowa Itaki.
– To nie powinna pani przynajmniej po śmierci z nim być? Przecież tyle się pani naczekała -zauważył Nathan.
Penelopa najpierw przeplotła jeszcze raz nici, tym razem nie prując niczego, tylko naprawiając.
– Och, nie, o to się nie martw. Jako jedna z ważniejszych postaci, dostałam prezent. Moje istnienie po śmierci jest takie trochę jak bogów.
– Czyli jest pani po śmierci nieśmiertelna…?- zapytałem z niedowierzaniem. -Nawet ja nie byłbym tak głupi i się na taki układ nie zgodził. To bezsensu.
Ledwo to powiedziałem, Nathan walnął mnie w ramię i spojrzał tak, jakby chciał mnie zakopać pod tymi skałami, a z moich wnętrzności zrobić kolejne nitki do tego krosna.
– No przepraszam!- mruknąłem.- Nie chciałem pani obrazić- dodałem urażony tym, że ten kretyn miał prawo mnie uderzyć.
– Nie o to chodzi- zaśmiała się wesoło Penelopa. – W ramach tego, że miałam zostać strażnikiem tego Kwiatu, Hades załatwił, że mogę być jak bóg, jeżeli chodzi o przebywanie. Nie jesteście w stanie tego teraz zrozumieć, ale jestem w dwóch miejscach jednocześnie. Tutaj z wami, kochani, oraz z mężem i synem.
Tak, miała pani rację. Nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć.
– Więc może nam pani pomóc?- zapytał Nathan.
– Tak. Jesteście tu, żeby pomóc osobom, które kochacie.
Ukradkiem dostrzegłem, że Nathan kaszlnął zmieszany i przeczesał włosy.
– Nie musicie potwierdzać, wiem, czemu tu jesteście. Jakbyście chcieli zabrać to dla siebie albo zniszczyć, wyczułabym to. Ale wy tego nie chcecie.
– Nie. Chcemy tylko udowodnić, że nikt go nie ukradł- oznajmiłem niepewnie.
Penelopa pokiwała głową i odłożyła robótkę. Wstała i podeszła bliżej nas. Minę miała zwycięska, jakby zaraz miała oznajmić, że odkryła coś, czego ani Nathan ani ja nie dostrzegamy. Kiedy żona Odyseusza stanęła przed nami, wyglądała jak starsza królowa zmęczona życiem, ale wesoła. Miała szlacheckie rysy, nie dałoby rady pomylić ją z jakaś chłopką.
– To teraz pomyślcie. Co wam da, że zobaczycie ten Kwiaty Persefony tutaj?
– Skoro jest tutaj, nie może mieć go Hermes- powiedział Nathan.
– A może Hermes go odłożył?- uśmiechnęła się łagodnie Penelopa. – Poza tym, Kwiat Persefony za każdym razem, jak ktoś go zerwie, odrasta.
To pytanie trochę nas przytkało, ale po okropnej chwili milczenia Nathan w końcu wzruszył ramionami i rozłożył ręce.
– No, ale tak czy siak, oddał to Hadesowi. Hades wiedząc, że dostał ten Kwiat z powrotem nie musiałby się mścić i kraść życia Jane i Mirandy.
Penelopa znowu się uśmiechnęła tym razem bardziej dumnie. Ta kobieta nie zna chyba innego wyrazu twarzy. Ciekawe, jak wygląda, gdy jest wściekła… Nie no, dobra, przepraszam… Nie będę tego sprawdzał, bo jaśnie pan mój nowy ojciec Nathan mnie zatłucze.
– Nie ma go oni Hermes ani Hades. Ja go mam.
– Pani go ukradła? – spytałem rozkojarzony, ale zaraz wzruszyłem ramionami.- No to trudno, mam w poważaniu, kto go ukradł. Ważne, żebym udowodnił, że nie był to Hermes.
– Nie, nie ja ukradłam, ja po prostu go pilnuję. Przez to on jest po części mój.
– To nadal jest u pani, tak?- zapytał Nathan z nadzieją wymalowaną na twarzy. Zrobił krok do przodu, jakby czym prędzej chciał dostać to, po co przyszedł.- To niech pani to powie i nie będzie problemu! Skoro tu jest, nikt, nawet Hermes, nie mógł go ukraść.
– To nie tak. Kwiat Persefony odrasta, za każdym razem, gdy ktoś go weźmie- odrzekła już mniej wesoło Penelopa i machnęła ręką w stronę ziemi.
Jak na przyspieszonym materiale przyrodniczym, czarną, uschłą ziemie pokryła jaskrawo zielona trawa, zrobił się jakby jaśniej. Nagle poczułem, że znów normalnie mogę oddychać, świeże powietrze wypełniło wszystko wokół. Jednak najważniejszy był mały kwiatek, Narcyz, wyrastający z ziemi. Narcyz, który zerwała Kora, by stać się żoną Hadesa, Persefoną.
Nathan z niedowierzaniem w oczach ukucnął i wyciągnął rękę, ale Penelopa była szybsza.
– Nie radzę- mruknęła, a Nathan spojrzał na nią z zastygniętą w powietrzu ręką.
– Niby czemu? – spytałem i sam podszedłem bliżej, żeby lepiej się przyjrzeć.
– Jeżeli go weźmiecie, otrzymacie ukochaną osobę.
– A jeżeli ta osoba nie żyje?- spytałem sarkastycznie, unosząc brwi i dodając po chwili:- Poza tym, my po to przyszliśmy.
– Nie to chodzi. Jeżeli go weźmiecie, pojawi się wasz absolutny idealny dziewczyny. W każdym detalu będzie idealna- mówiła to wyniosłym głosem, jakby udzielała nam życiowych rad.- I od razu pewnie też dlatego ja pokochacie. Nie wiem, ja nigdy nie zrywałam tego kwiatu, moi kochani, więc wam nie powiem.
– Dobrze, ale co to ma do tego, że nadal nie wiemy, czy Hermes faktycznie tu był?- Nathan dalej nie dawał za wygraną.
– Otóż, gdy poczujecie, że zechcecie zachować przy sobie swój ideał, kwiat zniknie, a zostanie ta nowa idealna dziewczyna. Ożyje, będzie z wami zawsze, tak jak oczekujecie. Wtedy pojawi się nowy kwiat i tak w nieskończoność.
To było przerażające. Myśl, że mógłbym zakochać się w kimś innym, znaleźć sobie jakąś inną dziewczynę i zapomnieć o Mir… Zachowałbym się jak ostatni sukinsyn, ona by mnie znienawidziła, przestała się do mnie odzywać.
– To nadal nie wyjaśnia…-zaczął Nathan, wywracając zniecierpliwiony oczami. Wyglądał na tak znudzonego, a zarazem rozbudzonego perspektywą tego, że jesteśmy tak blisko tego, po co tu przyszliśmy.
– Jednak- Penelopa przerwała mu ostro- jeśli jakimś cudem odłożycie kwiat z powrotem, nie będziecie go chcieli, wtedy odłożony kwiaty Persefony wskaże ostatnią osobę, jaka tu była.
– A ty tego nie pamiętasz?- jęknąłem zrezygnowany. Nagle białe płatki narcyza stały się jak śmiercionośna trucizna. Nigdy, ale to nigdy więcej nie kupię w kwiaciarni tego cholernego chwastu.
– Nie. Moja pamięć jest tak jakby czyszczona. Was też nie będę pamiętać- uśmiechnęła się smutno, jakby już się z nami żegnała.- Jedyne, co wiem, to to, że w tym stuleciu odwiedziła mnie tylko jedna osoba, która zerwała kwiat Persefony i go przywłaszczając. Ale nie wiem, kto to był, Kochaniutki, wybacz mi. Mógłby to zarówno Hermes, jak i ktoś zupełnie inny…
– Więc… Więc musimy zerwać ten Kwiat i go odłożyć, tak?- zapytał Nathan, czujnie obserwując roślinę. Wyglądał na silnie zamyślonego, ale jeszcze w miarę spokojnego.
– Tak- uśmiechnęła się i raźnym krokiem wróciła do swojego krosna. Usiadła przed nim i zaczęła tkać materiał, jakby przed chwilą wcale nie udzieliła nam „pomocnej” rady.
– To teraz moi kochani, zdecydujcie się, kto pójdzie pierwszy.
Nathan natychmiast wyprostował się i stanął obok mnie. Teraz widać było, że jednak jest tak samo przerażony jak ja. Był blady, zwykle podkrążone oczy przypomniały trupie.
To dziwne uczucie. Jednocześnie jestem pewien, że nikt nie przeszkodzi mi kochać Mir, dałbym sobie głowę uciąć, że nikogo nie kocham tak, jak jej. Ale tu chodzi o mój ideał. Nawet nie wiecie, jak głupio mi było przyznać przed samym sobą, że mam obawy co do szczerości mojego uczucia. Wiem, że Mir jest dla mnie cholernie ważna i ją kocham, prawda? Inaczej by mnie tu nie było. Ale też boję się założyć, że akurat ona jest moim ideałem. Nie powinienem, wiem.
– Nathan…
– Mike, przepraszam cię, stary, ale musisz iść ty- odezwał się, zanim zdążyłem zaproponować, że może pójdzie on.
– Co?- jęknąłem przerażony. Serio, byłem mega przerażony.
– No tak- powiedział z naciskiem.
Jego ciemne oczy skrywały desperację i przerażenie. Obaj byliśmy tak wystraszeni tym, co mamy zrobić, że aż nie mogliśmy wyraźnie mówić.- To nie tak, że nie kocham… ekhym… nie, że nie… kocham Jane, ale boję się, że nie tak, jak ty Mirandę.
– Co?- powtórzyłem, a mój głos brzmiał jak pięciolatka.
– Jesteś podły, że każesz mi to powtarzać. Bądźmy szczerzy, ty i Miranda jesteście dla siebie stworzeni a ja i Jane… Ja jej chyba nigdy nie powiedziałem, co do niej czuję! Kocham ją, ale nie wiem, czy wystarczająco- zawołał roztrzęsiony i nerwowo zaczął przestępować z nogi na nogę.
– A jak umierała? Ona też ci powiedziała, że cię kocha!
– Mogła bredzić!- Nathan wyglądał, jakby miał się rozpłakać. Ja zresztą pewnie też.- Mogła bredzić i do tego ja się najzwyczajniej boję, że nie dam rady!
– Nie bredziła!- zaprotestowałem, przeczesując palcami włosy i wciągając powietrze przez usta. Ręce mi się trzęsły, nie wiedziałem, co ze sobą zrobić.
– Skąd wiesz?!
– Bo wiem!
– To jak wiesz wszystko, to na pewno będziesz wiedział, co zrobić!
– Nie!
– Niby czemu nie?! Rwij!- zawołał i wskazał na ten przeklęty biały kwiatek.
– Nie!- zaprotestowałem krzyżując ręce.-Bo się boję!
– Co?
– Też jesteś podły, że każesz mi to powtarzać. Boję się! Boję się, że wyjdę na idiotę, jak mi się nie uda! Boję się, że Mir mnie znienawidzi i już nigdy się do mnie nie odezwie! Poza tym, już jestem wystarczająco przerażony, że teraz się waham. To okropne z naszej strony!
– Kurna, wiem, że zachowujemy się jak ostatni kretyni, wiem!- prawie krzyknął Nathan.- Nie powinniśmy się wahać. Ale pomyśl inaczej. Jak zawiedziesz, to jej więcej nie zobaczysz. Poza tym będziesz miał inną, idealną łaskę i Mir nie będzie cię obchodziła!
– Zawsze będzie! Nie chcę innej, chcę ją!
– I o to chodziło- uśmiechnął się nerwowo, zaplatając ręce za głową.-Rwij.
– Ale…
– Rwij. Jak się nie uda, przysięgam na Styks, że nie zachowam do ciebie żadnej urazy. Sam nie miałem odwagi, to tym bardziej nie fair byłoby ciebie o cokolwiek winić.
Z przerażeniem wpatrywałem się w Narcyza. Zdawał się szyderczo śmiać. To okropne, że jeszcze nie dotknąłem tych obrzydliwie białych płatków, a już mam wątpliwości, czy dostatecznie mocno kocham moją dziewczynę. A właściwie to narzeczoną… Cholera, robi się coraz gorzej.
– A co jak mi się nie uda?- zapytałem, znowu patrząc na niego. Nathan głośno wciągnął powietrze.
– Wtedy nie będzie już nic, co możemy zrobić. Nawet jakbym ja zerwał następny Kwiat Persefony, który wyrośnie na miejsce tego- tu kiwnął głową na zieloną kępkę trawy- to i tak gdybym odłożył i nie uległ, Kwiat pokazałby ciebie jako ostatnią osobę, jaka go zabrała.
– Cholera- jęknąłem rozpaczliwie.- Ale powiesz Mir, że się starałem, i tylko dlatego zakochałem się w swoim ideale, bo chciałem ją ratować?
Nathan niemal się zaśmiał, ale zamiast tego krzywo wykrzywił wargi i pokiwał głową.
– Powiem, choć nie wiem, jak debilnie to brzmi.
– Okej. Może wtedy przynajmniej ożyją z Jane, jak będą chciały mi skopać dupę- mruknąłem zblazowany.
Serce waliło mi o żebra jakby grało na bębnach, wybijając setne sekundy do momentu, kiedy albo rozwalę wszystko równo po całości, albo uda nam się osiągnąć to, po co tu przyszliśmy. Albo moje około cztery miesiące depresji pójdą na marne, bo i tak nie uratuję mojej Mir, albo ją uratuję. Albo zrobię jej największe świństwo jakie byłbym w stanie zrobić, albo nie. Cudownie.
– Zdecydowaliście się?- zapytała pogodnie Penelopa, unosząc głowę znad nici i patrząc na mnie zaciekawiona.- Ty? No dobrze, jesteś gotowy?
– Nie.
– Nikt nie jest gotowy na prawdziwą miłość, mój Kochaniutki. Ale pamiętaj, że jakkolwiek piękna, mądra i wspaniała nie byłaby ta dziewczyna, kiedy tylko jej ulegniesz stracisz na zawsze szansę uratowania.
Jednym słowem- albo zniszczę życie przynajmniej trzem osobą i zawiodę wszystkich, których znam, albo nikogo nie zawiodę i uratuję najważniejsze osoby w moim życiu.
No dalej, Mike, na co czekasz! Nie wiem czemu nie skaczę ze szczęścia i jeszcze nie zjadłem z radości tego cholernego zielska!
– Nienawidzę cię za to, wiesz?- zwróciłem się do Nathana.
– Wiem. Ale weź pamiętaj, że jak ci się nie uda, to wszyscy się na ciebie wkurzą, Atena, Nike, Oliwia, może Hermes, do tego pół obozu będzie zawiedziona, nie mówić już o twoim ojcu…
– Dzięki- mruknąłem.
Nie mówiłem mu, ale moim największym strachem, koszmarem, było to, że kiedyś zawiodę wszystkie bliskie mnie osoby. W Styksie kilka osób powiedziało mi, żebym nie zawiódł. Mogła to być miła rada, ale ja wiedziałem, że chodzi tu o to, żeby mnie zmobilizować strachem. Myśl, że zawiodę wszystkich była okropna. Nie chciałem czuć się jak nic niewarty śmieć, nie mogłem zawieść…
– Powodzenia- uśmiechnęła się promiennie Penelopa.- Jak ci się tylko uda, ruszamy prosto na Olimp.
Spojrzeliśmy na nią z Nathanem w tym samym momencie, tym samym zdumionym spojrzeniem.
– Ruszamy? Na Olimp? Czemu?- zapytał Nathan, marszcząc czoło.
– Bo trzeba przedstawić sprawę Zeusowi. Poza tym, będzie tam na pewno Atena, ona wie gdzie się pojawić, jest przecież boginią mądrości.
Z trudem wstrzymałem komentarz do ostatniego zdania. Jak widać, każdy definiuje mądrość inaczej.
– Poza tym, moi kochani, wątpię, że jakbyście poszli na Olimp ktokolwiek uwierzyłby wam w historyjkę o tym, jak mężnie weszliście do Ogrodu Hadesa i jak Kwiat Persefony wskazał kogoś innego niż Hermesa- dodała, sceptycznie ściągając usta. Nathan pokiwał głową.
– No tak, racja. To pójdzie pani z nami?
– Ależ oczywiście, chętnie wam pomogę- znowu się uśmiechnęła, a jej zmarszczki przy oczach wyglądały jak cienka pajęcza sieć.- Ale najpierw musimy mieć po co tam iść.
Spojrzała się na mnie wyczekująco. Nathan też. Czułem, jak nogi się pode mną uginały, jak bardzo miałem ochotę zwiać stamtąd i nigdy nie wrócić.
– To jest moment, kiedy mężnie, dzielnie i heroicznie zrywam to zielsko, tak?- jęknąłem, a Nathan kiwnął głową. Minę miał serio współczującą.
– To jest przykre. O innych herosach piszą mity, książki, wiersze, powieści i inne, jak zabijają Minotaura, cyklopy, hydry, lwy nemejskie i inne cuda tego świata. A o mnie napiszą, jak napiszą, że dzielnie zerwał kwiatka- mruknąłem, krzyżując ręce na piersi.- Mike Abreem, bohater, którego życiowym sukcesem było wyrwanie z ziemi Narcyza. Jeszcze powinni zrobić ze mnie farmera, który pieli grządki. To odnośnie sztuki malarskiej i rzeźbiarskiej.
– Wiesz, nie zapominajmy o tym, że ktoś może się dowiedzieć, że jesteś zameldowany jako Miki Abreem- dorzucił Nathan. Penelopa uniosła zaciekawiona brwi. Rzuciłem mu mordercze spojrzenie.
– Nie musisz mi tego teraz wypominać. Nie widzisz, że się stresuję.
– Rwij- powiedział tylko, już bez uśmiechu.
Zrobiłem minę męczennika, ale posłusznie nachyliłem się i dotknąłem łodygi. Była okropnie gorąca, wydała się parzyć i przyczepiać do skóry.
I wtedy wszystko znikło, Nathan jakby wtopił się w tło, wszystko zlało się w jedną plamę. Byłem sam w nicości. Aż nagle przede mną pojawiła się dziewczyna. Mój ideał.
Była wysoka i szczupła. Chude, zgrabne nogi, wąska talia, drobne ręce. Twarz miała owalną. Oczy duże, niebiesko-brązowe z wesołymi ognikami, trochę przymrużone od szerokiego uśmiechu, który odsłaniał dwa urocze dołeczki w policzkach. Nos prosty, nieco zaokrąglony. Na nim i policzkach piegi. Wysokie spodnie, a w nie wsadzona luźna niebieska bluzka, zsuwająca się z ramion. Włosy miała do łopatek, związane z tyłu głowy, a pocieniowane kosmyki, które wypadły z fryzury, opadały jej na ramiona.
Była…no, była przepiękna. Nie mówiąc już o tym, że była Mirandą.
Bardzo mi się podobało, jak zwykle Szkoda, że już kończysz.
Znalazłam kilka błędów:
* wyjęte z jakiegoś innego światu – świata
* W tym miejscu jest Kwiaty Persefony – Jest kwiat Persefony LUB Są Kwiaty Persefony
* absolutny idealny dziewczyny – chyba ideał
Mimo wszystko było świetnie
Kilka literówek. Pomimo tego będę wypatrywać kolejnej części 😀
I akapit – mnóstwo powtórzeń był/było/była
powietrza, czułem, – lepiej by brzmiało ,,powietrza – czułem…”
ja – ją
+ literówki, które wypisała Jane
narcyza – Narcyza
Tak myślałam, że ona będzie Mirandą, czułam to w kościach. Fajnie przedstawiłaś Penelopę, podobała mi się, choć jestem ciekawa, czemu miała taką oczyszczoną pamięć.
Pisz dalej, czekam.
Aaaa…! Miranda jest jego ideałem. (No jakżeby inaczej XD) Uwielbiam chłopaków, są cudowni. Pisz szybko następną część!
PS. Wesołych Świąt!
Kocham to! Jezu to jest boskie :3 I ta końcówka aaaa!!! ;D No tak, któż inny by się nadawał do roli ideału Mika niż jego Mir :3 Cudne! No i Nathan ;_; On jest taki biedny i jak zbite dziecko jeżeli chodzi o Jane xD Serio super, jestem strasznie szczęśliwa, że tak się stało 😀 Pisz szybko co dalej! 😀 Czekam! :*
Jestem pewna, że kocham to opowiadanie i twój styl pisania. Dlaczego ty tak dobrze piszesz, no pytam sie ja? Dlaczego? ;-;
Też chcę tak pisać ;-;
Te napięcie jak Mike opisywał swój ideał… Mir *^* Jestem ciekawa kto będzie złodziejem kwiatu i czy na pewno Jane będzie ideałem Nathana (choć myśle, że tak ale osobiście uważam, że lubisz zwroty akcji xd).
Te ich wątpliwości *^* Po prostu mistrzowsko to opisałaś! Właściwości kwiatu Persefony – świetny pomysł!
A ma razie ja pozdrawiam.
Annie z tabletu 3: