Rozdział 5!!! Jest bardzo krótki, ponieważ musiałam napisać taką przejściową część. Jak już pisałam, na początku następnego tygodnia pojawi się docelową część, po której będzie już tylko lepiej. No i chciałam potrzymać w niepewności, co stanie się z Willem Enjoy!
Jane
PS. Dziękuję Wam bardzo za tak ciepłe przyjęcie mojej ostatniej miniaturki, jesteście cudowni!
()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()
– Jak masz na imię?
– Will.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jasnowłosa dziewczyna wpatrywła się w chłopaka swoimi złotymi oczami. Wydawła sie być szczerze zainteresowana jego historia. Will opowiadał jej już od dłuższego czasu o Ameryce i Nowym Yorku.
– Nigdy tam nie byłam. Zanim… – urwała- Pewnie już nigdy nie będę.
– Kim jesteś? Co tu sie dzieje?- palnął cicho Will, mimo ze obiecał sobie o nic na razie nie pytać.
– Mam na imię Saphira. Urodziłam sie w…
– Najpierw powiedz mi o tym miejscu. Gdzie jestem? To jest Londyn?
– Może ograniczysz sie na razie do jednego pytania?
Will prychnął jak miał w zwyczaju i spojrzał z wyrzutem na swoją rozmówczynię.
Saphira rozesmiala sie na ten widok, ale w duchu pouczyła się, że musi uważać na tego chłopaka. Will miał w zwyczaju nadzwyczaj wprawnie manipulować ludzkimi uczuciam. Nie pokazała tego po sobie i odparła:
– Tak, to Londyn. Ale nie taki, jaki miałeś okazję poznać.
– Nie miałem – odparł machinalnie.
– I nie będziesz miał. Wszystko się zmieniało.
– Co się do cholery zmieniło?! I co tu chodzi?! Gdzie są wszyscy ludzie? – Gdy wykrzyczał się ze złości, powoli ochłonął i kontynuował już spokojniejszym, lecz wciąż pełnym jadu głosem – I co te ohydne, straszne potw…- chciał skończyć, ale stworzenia robią na ulicach? – niemal wypluł słowa opisujące Smoki i cicho przeklął po starogrecku.
– Willu, spokojnie. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Mamy teraz ważniejsze sprawy do omówienia.
– Co jest ważniejsze?? – zapytał z udawanym przejęciem Will.
– To, co się z tobą teraz stanie.
><*^*^*><
Powinna być szczęśliwa. Przypłynął statek, a z nim nadzieja. Wszystkie Smoki szykowały się do uroczystości. Rzadko zdarzała się taka okazja.
– Już są – krzyknął jakiś mały kurier. Jak na sygnał wszystkie stworzenia wylgnęły na plac i zajęły należne im miejsca na trybunach. Nastała pełna wyczekiwania cisza.
– Oto oni.
POWTARZAM: Przepraszam, że takie krótkie, ale to jest zabieg celowy xD
Oj prosze wybacz mi. Nie miałam przez miesiąc bliskiego kontaktu z kompem i muszę nadrobić 2 cz. Przebacz mi proszę….. (o lol ale melodramat)
Wybaczam
Super pomysł czekam na cd 😀
Krótkie!! Jednak wole jak w rozdziale pojawiają się smoki
*fajne