– Ej!- zawołałem oburzony i się zatrzymałem, a cały pochód razem ze mną. Przecież to było niemożliwe.- Minęliśmy drzwi! To tam miałyście nas pozabijać! Trzeba zawracać!- krzyknąłem przerażony. Groza sytuacji przeniknęła moje ciało jak złowroga choroba. Miałem wrażenie jakby każda komórka mojego ciała wybuchała w agonii, wrzeszcząc ze strachu i rozgoryczenia. Asia nas nie znajdzie, a wtedy umrzemy w katuszach.
– Aż tak ci na tym zależy? Nie bądź głupi. W całym pałacu chyba tylko Becky myśli, że tutaj torturujemy i zabijamy!
Nie. NIE. NIE!
– Czyli…- mój głos drżał jak szklanka w kredensie wystawionym na ataki nosorożców.- Gdzie nas zabijecie?- Miałem ochotę się rozpłakać i rzucić na ziemię, wrzeszcząc i czekając, aż mnie zadźgają koralowym mieczem.- I jak?! Chyba mam prawo wiedzieć, już i tak nie mamy żadnej szansy na wydostanie się!
– Skoro aż tak bardzo jesteś zainteresowany własną śmiercią…- Uśmiechnęła się uroczo strażniczka. Miałem ochotę trzasnąć ją w twarz i pewnie bym spróbował, ale więzy mnie powstrzymywały.- Studio Wokalne.
– Studio Wokalne?- odezwała się Monika, w jej głosie zabrzmiało przerażenie zmieszane z ciekawością. Tylko ona potrafiła w tym samym momencie odczuwać tak sprzeczne emocje.- Tam ćwiczycie głosy, tak? Skądinąd piękne- spróbowała się podlizać, ale wodnice jakby tego nie usłyszały.
– Nie tylko ćwiczymy- zachichotały bliźniaczki.- Tam układamy nasze piosenki. I je wykonujemy. Więźniowie są zwykle zachwyceni. Aż piszczą i się miotają. Hahahaha- roześmiały się perliście, ale dla mnie ten dźwięk był równie złowieszczy jak wystrzał z karabinu.
– Takie piosenki… Jak te, które zaśpiewała Jenny?- Przypomniałem sobie pieśń wywołującą omdlenie i tą, która zmusiła moje ciało do podążania za ciemnowłosą syreną.
– Och, Jenny to właściwie nowicjuszka, choć ma duży talent. Tylko niektóre z nas mają dar syreniego śpiewu. A te, które wykonają wyrok, mają najpotężniejsze głosy na świecie. Mogłyby zrobić karierę na miarę Justina Biebera!- wykrzyknęła z zachwytem blondynka, a ja mimo tragicznej sytuacji prawie nie wybuchnąłem śmiechem na uwagę o piskliwogłosym piosenkarzu wątpliwej płci.
– To genialnie- powiedziała Nicole chłodnym, przekonującym tonem brzmiącym jakby należał do sumienia.- Ale może nie zabierajcie nas do nich. Nie będziemy chyba marnować ich drogocennych strun głosowych na nasze nędzne żywoty. Po prostu nas podręczcie trochę w Sali Wesoluteńkich Bąbelków.
– Tak!- przejęła inicjatywę Monika i wyszeptała poufnym tonem:- Nie chcemy, żeby ich delikatne gardziołka traciły swoje siły na jakiś ledwo znanych herosów, którzy nie stanowią zagrożenia. Żadne z nas nie może wam nic zrobić.
– Dokładnie. Myślę, że wasze koralowe miecze idealnie się nadadzą do wymierzenia wyroku! Parę machnięć ostrzem i już uratujecie swoje śpiewaczki od niepotrzebnego wysiłku! Czyż to nie rozsądne?- zapytałem, a cała nasza przemowa wypadła tak prawdopodobnie i rozsądnie, że te syreny powinny się były nabrać. Wtedy nasz plan by wypalił.
– Może i tak…- przyznała nam rację wymakijażowana blondynka.”TAK! TAK! TAK!”, wrzasnąłem w myślach, a na moje usta już wypływał delikatny uśmiech. I dokładnie wtedy wtrąciły się bliźniaczki.
– Ale taki był rozkaz królowej! Nie możemy się sprzeciwiać! Chodźmy do Studia Wokalnego, Stacy!
Ulga rozpadła się jak kruchy lodowy posąg. Miałem wrażenie, że tonę. Uświadomiłem sobie, że to nie zabawa czy film tylko realne życie. I że zaraz to życie stracę!
Na szczęście mój umysł wygiął się jak wąż gotujący się do ataku i uwolnił od paraliżujących intelekt emocji. Musiałem wymyślić coś, żeby Asia dowiedziała się, gdzie nas szukać. Moim pierwszym pomysłem było wyrycie butem na dnie napisu „Studio Wokalne”. Było to nawet dobre rozwiązanie, ale zawirowania tworzące się gdy syreny poruszały ogonem, rozwiewały pył. Mój napis zostałby na swoim miejscu tylko jeślibym szedł na końcu, a to by wzbudziło podejrzenia. I syreny zaraz wypchnęłyby mnie na początek. Z roztargenieniem dotknąłem broszki z kosogłosem nad sercem. Miałem też jeszcze kilkanaście małych przypinek z Krainy lodu, Harry’ego Pottera, Darów Anioła, Niezgodnej i Igrzysk śmierci. Zaraz, zaraz!
Przecież można upuszać przypinki na ziemię, tak żeby przyjaciółki wiedziały, gdzie poszliśmy.
Czym prędzej zacząłem wprowadzać plan w życie.
Niby od niechcenia odpiąłem plakietkę z płatkiem śniegu i wypuściłem ją na piasek. Nikt nic nie zauważył, a znaczek leżał na dnie, dla mnie prawie świecąc w ciemności. Jego los podzieliły pozostałe przypinki, sprawiając wrażenie, jakby spadł deszcz akcesorii fanowskich.
W końcu doszliśmy do drzwi Studia Wokalnego, a ja potrzymałem jeszcze chwilę w dłoni złocistego kosogłosa i upuściłem go przed progiem. A potem weszliśmy do sali tortur. Według mnie nie była wystarczająco przerażająca. Krytycznym wzrokiem zbadałem miejsce mojej rzekomej przyszłej śmierci i zauważyłem w myślach, że to białe, marmurowe pomieszczenie, budzące jakieś dziwne ciepło w klatce piersiowej nie może być związane z zabójstwami.
Co innego sądziłem o trzech syrenach czekających w środku.
Różniły się od swoich sióstr. Nie były przesłodzone, spalone na solarium. Nie przesadziły z makijażem, a ich stroje nie były różowe. Ta środkowa była najwyższa, jej włosy barwy złota nie sprawiały wrażenie słonecznych, ciepłych lecz zimnych jak złoty sztylet właśnie wyjęty z ciemnych lochów. Ich pasma okalały miękkimi falami owalną twarz. Miała piękne, wysmukłe rysy twarzy, a jej oczy zostały obdarzone barwą głebi oceanu i były równie jak ona lodowate i przerażające. Wokół niej wiła się delikatna szata z białego jak mleko lnu, jedynie o odcień jaśniejszegp od cery. Jej ogon miał kolor złota trochę ciemniejszego od włosów. Spojrzała na Nicole z chłodnym zainteresowaniem i zbliżyła się. Wyciągnęła bladą rękę ku córce Chione, a ona spróbowała odskoczyć. Udało się jej odpłynąć trochę dalej, ale zaraz została złapana za podbródek, a syrena spojrzała jej głęboko w oczy.
– Każda z nas została wybrana by zabić jedno z was- powiedziała niebezpiecznym szeptem.- Ja, Larissa, mam użyć daru na tobie. Raczej nie zasługujesz by umrzeć w taki sam sposób jak o wiele ważniejsi od ciebie herosi. Ale królowa uważa, że jesteś ważna, więc zaśpiewam dla ciebie. Będziemy was dręczyć po kolei. Ty będziesz pierwsza, będziesz cierpieć najdłużej. Twoi przyjaciele będą mieć w uszach zatyczki by nie słyszeć pieśni i zobaczą, jaka jesteś słaba. Sprawię, że stracisz wszystko, co ci się w tobie podoba. Podczas mojego występu zapomnisz o urodzie, ona zgnije niczym kwiat za długo trzymany pod wodą. Nie będziesz już mogła zgrywać obojętnej, niewzruszonej i zimnej. Odnajdziesz w sobie, to czego nienawidzisz.
Uśmiechnęła się okrutnie i odpłynęła trochę dalej. Strażniczki pchnęły Nicole, aż upadła na kolana przed Larissą, ale szybko wstała. Wodnica mówiła szybko „Mimimimimimimimimi… Prrr, prr, prrr, prrr. Łu!”, niczym jakaś przewrażliwiona na punkcie swojego głosu diwa operowa.
Lewa syrena, ubrana w falującą suknię barwy rubinów i z miedzianym ogonem, była najniższa i najdrobniejsza, ale mimo to roztaczała wokół siebie aurę mocy. Podpłynęła do Moniki i prawie od razu ją uderzyła, a musiała się bardzo postarać, bo policzkowanie pod wodą nie jest proste. Córka Hekate spróbowała się na nią rzucić, ale nie mogła ruszyć nawet jednym palcem. Ta śpiewaczka była mulatką: jej czarne jak noc włosy delikatnie się kręciły, a skóra miała barwę piany na kawie. Oczy charakteryzowały się orzechowym kolorem i błyszczały wesoło, ale ich wesołość zdawała się pochodzić z okrucieństwa świata. Jej twarz była lekko okrągła, a nos idealnie prosty.
– Och, złamię cię kotku- warknęła.- Tak, skarbie, Diverna złamie cię jak gałązkę. stracisz całą siłę, z której jesteś tak dumna, całą radość życia. Kiedy zacznę śpiewać będzie się dla ciebie liczyć
tylko jak najszybszy koniec. Hahahahhaa- zaśmiała się radośnie i rzuciła moją przyjaciółką przez pomieszczenie.- Będziesz naszą ostatnią ofiarą, tak żebyś mogła patrzeć, jak bliscy tobie ludzie wrzeszczą z bólu i czuć swoją niemoc. Nie będziesz mogła im pomóc.- Jeszcze nikogo w całym moim życiu nie nienawidziłem tak bardzo jak tych dwóch. To zadowolenie w ich głosach, gdy mówiły o torturowaniu moich przyjaciół, przyprawiało mnie o odruch wymiotny. Miałem ochotę je zmieść z powierzchni ziemi.
Wtedy podpłynęła do mnie prawa syrena, ta o średnim wzroście. Miała zielone jak dżungla oczy, głębokie jak studnie. Zdawały się dzikie, ale jednocześnie pełne życia jak las tropikalny. Natura obdarzyła ją drobnymi rysami twarzy: delikatnymi brwiami, subtelnym nosem z paroma piegami na śnieżnobiałej cerze, smukłymi kośćmi policzkowymi. Włosy opadały ciemnorudymi jak krew pasmami, plącząc się wokół szczupłej sylwetki, okrytej jedynie czarnym materiałem pięknego peplosu. Łuski miała srebrzyste, odcinające się od ciemnej szaty.
Chciałem uciekać jak najprędzej przed zmierzającą w moim kierunku jasną, smukłą dłonią. Szarpnąłem się mocno, ale długie palce mnie dosięgły, a ich dotknięcie było dla mnie bolesne jak kwas.
– Cześć, jestem Irivis i będę cię torturować. Hahahahah- roześmiała się perliście Irivis.- Jestem najmłodsza z tej grupki, znam najmniej pieśni, ale tą jedną, tą dla ciebie, opanowałam do perfekcji. Nawet Larissa nie jest ode mnie lepsza pod tym względem. Będziesz drugi. Tak żebyś popatrzył na cierpienie Nicole, ale by Monika musiała patrzeć na ciebie. Będziesz bezsilny, śmiertelniku. Będziesz nienawidził siebie, za to że nie możesz nikomu pomóc, a to inni muszą pomagać tobie. Znam cię. Boisz się, że rozum nie wystarczy by być bohaterem. I masz rację. Odbiorę Ci nawet twoją inteligencję. Wierz mi, nikt nie może racjonalnie myśleć, gdy śpiewam.
– Każdy może się mylić- odparłem.- Musi być ten pierwszy raz, kiedy przegrasz. Ze zwyczajnym śmiertelnikiem. Bo to ty jesteś słaba- wycedziłem z takim przekonaniem, że w oczach syreny rozbłysły watpliwości. Nie na długo.
– Zamknij się- warknęła i popchnęła mnie na posadzkę.
Powoli traciłem nadzieję. Asia nie nadchodziła, a my zaraz mieliśmy być torturowani. Rozmyślania przerwały mi strażniczki, wtykające mi i Monice do uszu zatyczki, tak że po chwili nie słyszałem już nic, oprócz szumu krwi w uszach i bicia mojego serca. Odprowadzono nas pod ścianę, a Nicole stanęła przed Larissą, której niebieskie oczy lśniły z satysfakcji, że oto zaraz wywoła ból.
Córka Chione stała dzielnie, jej fiołkowe spojrzenie taksowało ze spokojem pomieszczenie. Martwiłem się o nią. A co jeśli coś jej się stanie? Jeśli Asia nie zdąży?
I wtedy złotowłosa syrena zaczęła się śpiewać. Jej usta sie otwierały, a ja czułem wibracje, przechodzące przez moje ciało jak armia żołnierzy w ciężkich butach. Najpierw na twarzy Nicole pojawiło się rozmarzenie, co mnie zdziwiło. Utrzymało się przez parę sekund, po nim nadeszła chwila smutku i… Nicole otworzyła szeroko usta, jej oczy były wytrzeszczone. Przewróciła się i zaczęła się miotać po podłodze, jej ciałem wstrząsały konwulsje. Waliła kończynami o posadzkę, zdawała się wyć, jakby ktoś obdzierał ją ze skóry. Jej kręgosłup wygiął się w łuk, po policzkach ciekły łzy.
Czułem się tak, jakby ktoś wyrywał mi serce z piersi. Ukochana twarz wykrzywiała się w gehennie, a ja miałem wrażenie, że ktoś przebił mi bok zatrutą strzałą. To było takie niewiarygodne, cierpienie zdawało się promieniować z córki Chione, parząc mnie. Wrzasnąłem w tych katuszach, chcąc być na jej miejscu. Chciałem cierpieć za nią, a rozsądek i logika wyparowały.
Nie wytrzymałem.
Wściekłość mnie zalała czarną, smolista falą nienawiści. Pragnąłem ranić i niszczyć. Rzuciłem się na Larissę, chcąc zamknąć jej usta na zawsze, ale porwał mnie prąd wodny, ciskając o ścianę. Na szczęście dokonałem jednego: ta wiedźma przestała śpiewać. Zatyczki wystrzeliły z moich i Moniki uszu. Poczułem ból, aż przez chwilę bałem się, czy narządy słuchu nie są uszkodzone. Jednak nie były. Usłyszałem rozmowę między naszymi katami.
– Nie przewidziałyśmy tego!- zawołała Diverna.- Za bardzo się lubią, będą próbowali się ratować!
– To całkiem zrozumiałe- stwierdziła Irivis.- Musimy zaśpiewać wszystkim naraz, bo inaczej będziemy miały problemy.
Wszystkie pokiwały głowami. Zwróciły się ku nam, a ja poczułem strach porywający mnie jak fala tsunami. Czy ja naprawdę byłbym w stanie cierpieć za Nicole? Chyba tak. Więc czego się bałem? Tego, że te wiedźmy mnie zabiją, zanim zdążę zrobić cokolwiek w życiu. I wtedy zaczęły śpiewać.
Przestałem myśleć.
Nożownik7
Wiesz ty co. Ja serio, kiedyś urwę Ci głowę za takie zakończenia.
Urwę Ci głowę, uduszę, przytulę, porwę, byś mi pisał dalszą część. Dobra, nie zrobię tego.
No to… Moje emocje są takie… takie… rozdarte! Jak mogłeś. Biedna Nicole. Jak mogłeś! Niach, niach. Dobry pomysł z tymi broszkami czy co to było. Te syreny były straszne ;-;”
No i co będzie potem?!
Dobra, ja muszę kończyć.
Pozdrawiam i pisz dalej tak niesamowicie :3
Annie
Tak szczerze? Mam napisane trzy części do przodu, XD.
Ano wiem.
To jest geniusz pisarski.